Reklama

Trzeci wspaniały! Bartosz Zmarzlik mistrzem świata!

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

05 października 2019, 22:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

Powie wam to każdy, kto choć raz znalazł się w takiej sytuacji przy największej szansie w życiu. Najtrudniej wykorzystać rzut karny w finale, choć na treningach trafia się z zamkniętymi oczami. Przy piłce meczowej nagle ręka zaczyna się pocić, a rakieta drżeć w dłoni. Ostatnia prosta dłuży się w nieskończoność, a ostatni płotek nagle wydaje się dwa razy wyższy niż zwykle. Co tu dużo gadać: kiedy jesteś o włos od życiowego triumfu, najłatwiej o prosty błąd, którego sobie potem nigdy nie wybaczysz. Dość tego wstępu. Bartosz Zmarzlik wytrzymał presję, nerwy, ogromne oczekiwania kibiców w Toruniu i przed telewizorami. W ostatniej eliminacji mistrzostw świata awansował do wielkiego finału, zapewniając sobie tytuł mistrza świata! Pękamy z dumy!

Trzeci wspaniały! Bartosz Zmarzlik mistrzem świata!

Przed finałową eliminacją w Toruniu sprawa była klarowna. Zmarzlik miał siedem punktów przewagi nad Emilem Sajfutdinowem i dziewięć nad Leonem Madsenem. Po stronie Polaka była nie tylko doskonała forma i życiowa szansa, ale także fanatyczne wsparcie rozkochanej w żużlu toruńskiej publiczności. W teorii – wystarczyło trzymać bezpieczny dystans i pod koniec imprezy otwierać szampana. W praktyce – taka presja niejednemu by spętała nogi, pomieszała w głowie i zmusiła do popełniania banalnych błędów.

Kiedyś stresowałem się więcej, dziś jestem już przyzwyczajony do takiej presji i wielkich zawodów. Mam swój sprawdzony rytm przygotowań, zastosuję go także w Toruniu – mówił przed zawodami. I prosił: – Trzymajcie za mnie kciuki i nie wieszajcie mi na szyi medalu przed ostatnim biegiem.



Cóż, pierwsza prośba została spełniona, bo kibice, którzy wypełnili Motoarenę w Toruniu do ostatniego miejsca, robili, co mogli, żeby pomóc Zmarzlikowi w walce o historyczny tytuł. Atmosfera, jak zwykle na zawodach w Polsce, była fenomenalna. Były śpiewy, wsparcie, nieustanny doping. A jednak – kibice drugiej prośby Zmarzlika… nie uszanowali. Wszystko dlatego, że awansując do finału, Polak pozbawił Madsena i Sajfutdinowa nawet matematycznych szans na triumf. Po wygranym półfinale popędził więc w kierunku trybun, gdzie świętował sukces z rodziną i przyjaciółmi. Fiesta na Motoarenie trwała przez cały wieczór, ale w tym momencie hamulce puściły. Trudno się zresztą dziwić. Jesteśmy narodem rozkochanym w żużlu, to u nas jest najlepsza liga na świecie i najlepsza atmosfera na stadionach, a tymczasem w cyklu Grand Prix do tej pory mieliśmy tylko dwóch mistrzów świata. Dziś do Jerzego Szczakiela (1973) i Tomasza Golloba (2010) dołączył 24-latek ze Szczecina.

Reklama

24-latek, ale już przecież bardzo doświadczony. Dość powiedzieć, że kiedy debiutował w cyklu Grand Prix, nie był jeszcze nawet pełnoletni. Miał ledwie 19-lat, kiedy wygrał Grand Prix Polski. W 2016 był trzeci w klasyfikacji generalnej, rok temu – drugi. Teraz nie miał sobie równych, choć w finale zajął dziś ostatnie miejsce. Wygrał Madsen przed Sajfutdinowem, trzeci był Iversen. Ale nie mamy cienia wątpliwości, że gdyby Bartek musiał w Toruniu wygrać, to przebieg ostatniego biegu byłby zupełnie inny. Prawda jest taka, że on swój finał stoczył wcześniej.

– To dla mnie nieprawdopodobna noc. Jesteście niesamowici. Zrobiłem to dla Polski, zrobiłem to dla was – dziękował kibicom wyraźnie wzruszony.

My też jesteśmy wzruszeni. Nie będziemy dużo gadać, powiemy tylko tyle: czapki z głów, panie Zmarzlik, czapki z głów!

foto: newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
10
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...