Reklama

Nikt nie chce długów, chorób i lidera w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

05 października 2019, 22:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Trudny egzamin miała dzisiaj do napisania Lechia Gdańsk. Po pierwsze – przy pozytywnej nocie, zostałaby liderem Ekstraklasy, a od dłuższego czasu gdańszczan w tej roli nie widzieliśmy. Po drugie zespół miał zostać sprawdzony bez dwóch ważnych ogniw – Michała Nalepy, odgrywającego do tej pory rolę skały, oraz Filipa Mladenovicia, który asystował przy bramkach, napędzał kolejne akcje, czyli zasadniczo był i jest panem piłkarzem. Wreszcie po trzecie, ekipę Stokowca miało przetestować Zagłębie Lubin, a więc drużyna, która po zmianie trenera – albo po zatrudnieniu takiego – gra naprawdę dobrze i w czterech ostatnich meczach uzbierała 10 punktów.

Nikt nie chce długów, chorób i lidera w Ekstraklasie

Koniec pisania, odkładamy długopisy, kartki na bok ławki. Hm, szanowna Lechio, ale tych bazgrołów na pewno nie możemy ci zaliczyć.

Ktoś spojrzy na sam skrót tego spotkania i powie: halo, halo, raz Augustyn wpakował samobója w stylu Sapały przeciwko Górnikowi, raz Zagłębie wyszło z kontrą i cóż, stało się. Lechia miała pecha. Otóż nie – to byłoby zbyt duże uproszczenie tego wszystkiego, co widzieliśmy na boisku, cholernie krzywdzące dla Zagłębia. Drużyna Seveli przyjechała do Gdańska i jakby nie zdawała sobie sprawy, że nikt przed nią tutaj jeszcze w tym sezonie nie wygrał. Ot, w pierwszej połowie wzięła piłkę dla siebie (57% do 43% w posiadaniu) i kontrolowała przebieg gry. Dobrze zamykała strefy, ponieważ gospodarze nie mogli się przedrzeć ani środkiem, ani skrzydłami, gdzie teoretycznie mają być najgroźniejsi. Ponadto lubinianie inteligentnie grali pressingiem, raz po raz atakując Malocę i Augustyna, a ci nie bardzo mieli pomysł co z tym fantem zrobić.

Szczególny żal kibice Lechii mogą mieć do tego drugiego i już nie chodzi nawet o samobója. Augustyn był chwalony, więc dla odmiany oddał się w podróż w czasie i przywlókł na stadion siebie z sezonu 17/18. Elektryka, który gubi krycie, nie umie wyprowadzić piłki, za to wprowadza bałagan. Prawda: Maloca nie był wiele lepszy, na przykład z metra od bramki potrafił kopnąć piłkę na aut, a w tamtym momencie akurat atakował, nie bronił, natomiast on długo nie grał na tym poziomie i trudno było oczekiwać cudów. Niestety Augustyn nie wprowadził go dobrze do zespołu i Maloca nie dźwignął tematu.

Zagłębie było zorganizowane, Lechia nie. Zagłębie dobrze broniło, Lechia nie. Zagłębie było skuteczne, Lechia nie. Można oczywiście chwalić takiego Peszkę, że szarpał i wnosił jakiekolwiek ożywienie do ofensywy gdańszczan, ale jak już Sławek przedryblował dwóch-trzech rywali, to puścił flaka do Hładuna. Jak mógł wyjść sam na sam, to wolał się położyć, czując kontakt z rywalem i błagać o karnego, mimo że mógł spokojnie biec dalej.

Reklama

Naprawdę mało co działało w Lechii, nawet Kuciak mógł zrobić coś więcej przy drugiej bramce, ale usiadł na dupie jak Kiereś i tylko machnął nogami, jakby dopiero uczył się chodzić. Nic więc dziwnego, że Stokowiec chwilkę po drugiej bramce od razu zarządził dwie zmiany, wpuszczając Flavio i Wolskiego, a to… trochę pomogło Lechii. Tak trzeba przecież nazwać sytuację, gdy Portugalczyk powalczył o piłkę na połowie Zagłębia, potem odegrał ją do Sobiecha, a ten walnął po długim rogu.

Natomiast czy możemy powiedzieć, że po bramce na 1:2 Lechia przeprowadziła jakiś szturm? No, nie. Owszem, można wspominać jedną sytuację, gdy zakotłowało się w szesnastce Zagłębia, a piłkę ostatecznie złapał Hładun, natomiast goście też mogliby krzyknąć: a my też mieliśmy swoje szanse! Przecież Slisz walnął z dystansu w słupek, później Kuciak odbił próbę rywali z ostrego kąta. Naprawdę więc nie mieliśmy wrażenia, że Lechia musi coś zaraz strzelić i tylko opatrzność czuwa nad Zagłębiem. Jasne, gdańszczanie przyspieszyli tempa, ale raczej na zasadzie, że wypada, niż na tej, że czują się mocni i na pewno coś walną.

I teraz powstaje pytanie: czy ktokolwiek chce tego lidera? Pogoń przegrała, Lechia przegrała, a wydawało się, że po ograniu Piasta, Lecha i Legii zgłasza akces do bycia równą i przewidywalną – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – drużyną. Niestety dla ekipy Stokowca przyjechało Zagłębie i wyśmiało te marzenia. I coś nam mówi, że Miedziowi parę planów jeszcze w tym sezonie pokrzyżują, a swoje przeciwnie, naprostują.

lechiazag

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...