Latem wyzywano go w Białymstoku od zdrajców, bo zamienił Jagiellonię na Legię. Dziś na Podlasiu kibice wznoszą toasty „duchem puszczy” za Arvydasa Novikovasa. A konkretnie za to, by jego katastrofalna forma utrzymała się jak najdłużej. Sprowadzony latem na Łazienkowską „Arvi” miał zastąpić na skrzydle Michała Kucharczyka, z którym stołeczny klub nie przedłużył umowy. I mimo że „Kuchy” technicznie był na poziomie kosiarki do strzyżenia murawy, to i tak o dwie klasy przewyższał kopiącego się po czole Litwina.
Kiedy latem Legia wykupiła Novikovasa za 300 tysięcy euro wydawało się, że wicemistrzowie Polski zrobili znakomity interes. Wszak sprowadzili piłkarza, który przez dwa i pół roku strzelił dla „Jagi” 22 gole i miał 18 asyst w 94 meczach. Przychodził do Warszawy z tytułem najlepszego piłkarza Litwy w 2018 roku i najlepszego obcokrajowca Ekstraklasy w poprzednim sezonie.
Przebojowy, świetnie wyszkolony technicznie, szybki, na boisku ma oczy dookoła głowy i potrafi huknąć z dystansu – tak reklamowano Novikovasa w stolicy. Co prawda gdzieś tam w tle pojawiały się głosy, że „Arvi” lubi pójść w miasto, że w Białymstoku razem z Ivanem Runje i Guilherme stworzyli grupę taneczno – rozrywkową, która równie skutecznie dryblowała na boisku, co w kolejce do baru. Ale kto by się tam przejmował plotkami… Tym bardziej że Litwin zapytany o balety z kolegami z Jagi odpowiadał, że to pomówienia, że wszyscy są dorośli, i że nawet kiedy już wychodzili do restauracji, to wiedzieli, że po jednym piwie muszą wracać do domu. – Poza tym urodziło mi się dziecko i wolny czas poświęcam rodzinie, a do Warszawy przyszedłem żeby zdobyć mistrzostwo Polski, a nie aby balować – zapewniał tuż po podpisaniu trzyletniej umowy.
Co prawda nie słychać, by Litwin stracił głowę dla uroków stolicy, ale wraz z przenosinami do Legii, znikły wszystkie jego boiskowe atuty. W tym sezonie w nowym klubie, na dziesięć meczów w Ekstraklasie wystąpił w pięciu. W sumie spędził na boisku zaledwie 257 minut. Strzelił jednego gola (2:1 z Koroną w Kielcach), nie zaliczył żadnej asysty.
Ireneusz Mamrot: – U nas Arvi co sezon miał najlepsze liczby w zespole. W poprzednich rozgrywkach strzelił dziewięć bramek i zaliczył pięć asyst. W Sumie miał udział w ponad 25 procentach goli zdobytych przez naszą drużynę. Te statystyki byłyby jeszcze lepsze, gdyby wiosną przez kilka tygodni nie musiał pauzować z powodu kontuzji barku, której doznał w meczu z Lechem. Nie wiem co się stało, że w Legii tak słabo mu się wiedzie. Ostatnio rozmawialiśmy, kiedy wrócił z obozu przygotowawczego. Chwalił sobie przenosiny do stolicy. Był bardzo zadowolony z przyjęcia w w nowej drużynie.
Chociaż to dopiero początek sezonu, kibice Legii już stracili do „Arviego” cierpliwość. Sabotażysta, leń, pozorant. To najłagodniejsze określenia jakie pojawiają się pod jego adresem w mediach społecznościowych. Sam piłkarz też jest mocno sfrustrowany, co pokazała sytuacja z ostatniego meczu z Lechią Gdańsk (1:2), kiedy nawet nie ruszył do piłki po podaniu jednego z kolegów, tylko pokręcił głową i bezradnie rozłożył ręce. Aleksandar Vuković, który namawiał go na przejście do Legii, po tym zagraniu, wyglądał jakby dostał białej gorączki…
– Novikovas to twardy chłopak. Jestem pewien, że problemy, z którymi się boryka, nie złamią go. W Jadze szczególnie ceniłem go dlatego, że największą klasę pokazywał, kiedy drużynie nie szło. Brał wtedy całą odpowiedzialność na siebie. Ciągnął zespół. Nie bał się ryzyka. Nawet grając słabiej, strzelał bramki, albo dogrywał kolegom. To silny charakter. Da sobie radę w Legii. Potrzeba mu tylko czasu i zaufania – bronił skrzydłowego trener Mamrot.
Ciekawe natomiast, że według liczb tak zwanej analityki zaawansowanej Novikovas rewelacyjnie nie wypadał. Opowiadał nam o tym były analityk Legii, Michał Jaroń:
Mój model expectedGoals pokazał, że Novikovas w Jagiellonii strzelał często z absurdalnych pozycji. Takich, w których miał znikome procenty szansy na gola, podczas gdy mógłby efektywnie rozegrać piłkę. W praktyce Novikovas oddaje wiele bezsensownych strzałów, które marnują wysiłek drużyny lub nawet uruchamiają kontrę. W tym sezonie widzieliśmy jeszcze za mało występów, żeby powiedzieć to na pewno, jednak obserwując grę Litwina w Legii, myślę, że ciągle widać, że nie pozbył się tej wady.
Jak ta uwaga ma się do tego sezonu? Za EkstraStats, licząc więc tylko mecze ligowe:
12 oddanych strzałów
3 celne
1 gol
6 strzałów zza pola karnego
2 celne zza pola karnego
0 bramek zza pola karnego
I jeszcze expectedGoals w modelu EkstraStats: xG 0.729. Dla porównania, najlepsi w lidze w tym aspekcie Felicio Brown Forbes i Igor Angulo mają ponad 5.4. Asyst u Novikovasa brak. EkstraStats wyliczyło też liczbę podań zakończonych strzałem: 6. Bardzo mało jak na ofensywnego gracza drużyny, która powinna przeważać w większości meczów.
Dziś jest jeszcze za wcześnie, by przesądzać, że Novikovas nie odpali w Legii, jednak póki co bliżej mu do długiej listy transferowych niewypałów z ostatnich lat niż do Galerii Sławy stołecznego klubu. I tylko w Białymstoku kibice piją z radości, że największemu wrogowi udało się za dobre pieniądze podrzucić kukułcze jajo.
Fot. FotoPyK