Reklama

Twierdza, twierdza i po twierdzy

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2019, 23:02 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ekstraklasa to taka liga, w której wszystkie fajne serie muszą kończyć się z przytupem. Najpierw Śląsk Wrocław, który nie przegrał żadnego meczu w tym sezonie, choć mierzył się między innymi z Legią, Lechem i Lechią na wyjazdach, wtopił z cieniutką Koroną, a teraz Górnik Zabrze, który z własnego stadionu czynił twierdzę, wysoko dostał w cymbał od Lecha Poznań, który z kolei formą nie zachwycał. To taka kolejka, że nie zdziwi nas już nawet zwycięstwo ŁKS-u w poniedziałkowym meczu z Zagłębiem – i to w zasadzie w każdym stosunku, włącznie z 5-0 po hat-tricku Kujawy i bramce Bogusza z przewrotki. 

Twierdza, twierdza i po twierdzy

Ale na razie skupmy się na Górniku i Lechu. Wspomnieliśmy coś o budowanej twierdzy w Zabrzu, więc kilka liczb w ramach uzasadnienia…

4 mecze, 3 zwycięstwa, 1 remis, 5 strzelonych bramek, 0 straconych.

Tak było przed meczem i szczególnie ostatnia statystyka robiła wrażenia, bo to jednak 360 minut gry – w lidze, w której karty rozdaje przypadek, niełatwo tak długo ustrzec się choćby jednego babola. Tymczasem dzisiejszy mecz wyglądał trochę tak, jakby zabrzanie wcześniej oszczędzali wszystkie wpadki, głupie straty czy pechowe rykoszety właśnie na spotkanie z Kolejorzem. Goście wcale nie musieli wznieść się na wyżyny, to nie był taki mecz w ich wykonaniu, po którym kibice już odliczają godziny do kolejnego starcia, a jednak wygrali to spotkanie dość pewnie, przez większość drugiej połowy nie drżąc o to, że punkty w ostatniej chwili zostaną im wyrwane.

W przypadku ekipy Dariusza Żurawia na pewno może podobać się to, jak rośnie pozycja w zespole młodzieżowców, a także fakt, że trener Kolejorza ciągle ma rezerwy w tym zakresie, które dopiero może przed nami odkrywać. Jasne, liczba królików w tym kapeluszu pewnie jest ograniczona, ale na razie jeszcze wciąż wyskakują kolejne.

Reklama

Dziś takim królikiem był Jakub Moder. Chłopak znany jest fanom pierwszej ligi, bo pokazał się na wypożyczeniu do Odry Opole, ale na poziomie Ekstraklasy całe jego doświadczenie sprowadzało się do sześciu minut uciułanych po dwóch zmianach w końcówce. Tymczasem dzisiaj miał zastąpić nie byle kogo, bo Pedro Tibę i zrobił to tak, jakby w lidze był od lat. Raz, że dominował w środku pola, a dwa, że przeprowadził dwie akcje bramkowe. Pierwszą zresztą do spółki z innymi młodzieżowcami, bo oddał piłkę do Gumnego, a ten do Jóźwiaka, który z pomocą Wiśniewskiego (sami młodzieżowcy!) wpakował piłkę do siatki obok bezradnego Chudego. Z kolei w końcówce Moder zaliczył premierową asystę, wykładając do pustaka Gytkjaerowi.

Do tego gola po zgrabnej kontrze i strzale zza pola karnego dołożył Puchacz i bilans Górnika u siebie nagle przestał być piękny.

Zabrzanie odpowiedzieli tylko jednym golem, gdy Jimenez wykończył wrzutkę Janży i tu znajdziemy główny zarzut w stosunku do drużyny Marcina Brosza – brak skuteczności. Obrona Lecha była dziś po prostu obroną Lecha, sporo zawalała i zachęcała przeciwnika do strzelania bramek.

Co na to gospodarze?
Nie, dzięki – powiedzieli między innymi Wiśniewski, Sekulić, Angulo czy Zapolnik.

Szczególnie wyraźnie ten ostatni, bo nie trafił z czterech metrów do pustaka.

Lech dzięki temu zwycięstwu odzyskuje, przynajmniej do jutra, miejsce w ósemce. A Górnik musi nerwowo oglądać się za plecy. Jeśli zabrzanie stracą atut mocnego punktowania na własnym boisku, to w tym sezonie również może być nieciekawie.

Reklama

screencapture-207-154-235-120-mecz-380-2019-09-28-22_49_30

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...