Reklama

Nowe przepisy FIFA tylko podkręcają chciwość złych ludzi

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

26 września 2019, 20:04 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Wytłumaczę obrazowo: jeśli załatwiasz swojemu klientowi kontrakt w wysokości jednego miliona euro rocznie, to niezależnie od tego, czy weźmiesz od niego 10% czy 3%, możesz dalej kontynuować swoją działalność, bo wciąż jest ona opłacalna. Nie wątpię, że proponowane zmiany mocno dotkną największe menadżerskie agencje – oczywiście, o ile nie znajdą one sposobu na obejście tych przepisów. Ale to nie w największe ponadnarodowe korporacje świata agentów najbardziej uderzy ta zmiana. W najgorszej sytuacji są ci, którzy nie mają w swoich stajniach kontraktów wartych milion i więcej euro rocznie – a sto, pięćdziesiąt czy trzydzieści tysięcy euro rocznie lub nawet mniej. Wtedy ta różnica stanie się „być albo nie być”, bo będzie decydowała o zejściu poniżej progu opłacalności ciągnięcia takiej działalności dalej – tłumaczy w rozmowie z nami piłkarski pośrednik transakcyjny z agencji I-N-I Music & Sport Agency, Marcin Matuszewski znany również jako raper Duże Pe.

Nowe przepisy FIFA tylko podkręcają chciwość złych ludzi

Zapraszamy.

***

Znasz wiele osób prowadzących „chów klatkowy piłkarzy na skalę przemysłową”?

Nie będę rzucał nazwiskami ale mam świadomość, że przynajmniej kilku krajowych agentów funkcjonuje czy funkcjonowało w taki sposób. Bierzesz pod skrzydła od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu młodych zawodników z niższych lig. Pobierasz od nich co miesiąc sto czy dwieście złotych za reprezentowanie, korzystanie z obiektów treningowych czy za cokolwiek innego w tym typie. Przy odpowiednio dużym stadku – kwit się zgadza.

Reklama

To bardziej cynizm czy operatywność?

Jedno nie wyklucza drugiego. Świat funkcjonuje tak, że najbardziej przedsiębiorczy ludzie są często jednocześnie najbardziej cyniczni. Jeśli masz pod skrzydłami stu pięćdziesięciu zawodników, to jak klasyczny rainmaker każdemu możesz obiecać, że zrobisz wszystko żeby zgłosił się po niego klub z wyższej ligi. A w rzeczywistości czekasz, aż ktoś odpali i kluby same zaczną dzwonić w jego sprawie. Wtedy przy małym nakładzie faktycznej pracy masz szansę na finansowy sukces. Nasuwa się jednak pytanie czy pozostałych stu czterdziestu dziewięciu klientów może czuć, że faktycznie jakkolwiek wspierasz ich karierę…

Niestety, jeśli faktycznie FIFA przegłosuje proponowane zmiany w przepisach określających działanie agentów piłkarskich, to moim zdaniem na „biednych” rynkach typu Polska będą one promowały tego typu działanie. Przeliczmy – jeśli wrzucasz młodego wyróżniającego się piłkarza z niższych poziomów rozgrywkowych do 1 ligi to najpewniej dostanie on na start – uśredniając – cztery tysiące miesięcznie plus premie, może trochę więcej. Jeśli wrzucisz go do Ekstraklasy, to – uśredniając – przy bardzo sprzyjających wiatrach ma szanse na dwa razy tyle. Jeden agent przy dużej obrotności może efektywnie opiekować się 20 do 30 młodych zawodników. A jeśli 1 z 10 piłkarzy z niższych lig jakiego wziąłeś pod skrzydła pójdzie „gdzieś wyżej”, to znaczy że jesteś w swoim fachu bardzo dobry. W momencie, kiedy taki zawodnik przynosi ci – przy 3% prowizji – od 120 do 240 złotych miesięcznie, nie ma szans żeby jakkolwiek spiął ci się z tego budżet, zwłaszcza jeśli w imię moralnych zasad nie bierzesz prowizji od umów poniżej 3000 złotych netto na miesiąc – więc młodzi piłkarze z niższych lig są dla ciebie etyczną inwestycją na zasadzie „jak tobie się uda, to obaj na tym zarobimy” – a nie źródłem zarobku „tu i teraz” wyciąganego z kieszeni zawodnika czy rodziców. Wszystko to na rynkach takich jak polski jednoznacznie skieruje zainteresowanie agentów w stronę anegdotycznego „trzydziestoletniego Słowaka”, który zapewni odrobinę lepszy pewny zarobek. Albo w stronę wspomnianego pójścia „na ilość” i pobierania od zawodników różnego rodzaju opłat za sam fakt bycia ich przedstawicielem. Biorąc pod uwagę, że w Polsce „mali” czy „fairtrade’owi” agenci realnie zdejmują z klubów sporą część nakładów na skauting, i przyczyniają się do wygrzebywania talentów „marnujących się za stodołą” – proponowane zmiany przyniosą na tym polu na rynkach takich jak nasz mnóstwo negatywnych efektów.

70263580_2731792500164455_834191066742652928_n

Uporządkujmy: opowiedz klarownym i przystępnym językiem o wspominanych zmianach.

Szczegółowo wszystko opisane jest na stronie FIFA, więc każdy może się z tym zapoznać, ale chętnie streszczę. Propozycja ogranicza prowizje agentów do 3% od wartości kontraktu zawodnika – gdzie na ten moment nie jest to limitowane, i rynkowa norma waha się od 8% do 12%. Dodatkowo, w myśl proponowanych zmian, nie będzie można pobierać prowizji zarówno od klubu, jak i od piłkarza, więc nie ma możliwości zwiększenia tej kwoty do 6%.

Reklama

Ponadto pojawi się limit prowizji stanowiącej część przyszłej sumy transferowej w wypadku przyszłego transferu wychodzącego – ustalono go na poziomie 10%. To akurat nie jest wybitnie nieprzyzwoite, przy prowizji „od wartości umowy” na poziomie 10% jest to moim zdaniem zdrowa i rynkowa stawka za tego typu bonus.

A potrafi wynosić więcej?

Nie mam wglądu w cudze umowy, ale przy niższej kwocie gwarantowanej prowizji, albo przy ukłonie ze strony agenta i zawodnika w stronę klubu, zdarza się i tak – i jest to moim zdaniem uczciwe. Przykładowo – agent zgadza się na mniejszy pewny zysk teraz, ale jeśli zawodnik odpali to gwarantuje sobie premię od kwoty transferu która to zrekompensuje. Inny przykład – zawodnik może w pewnym momencie odejść za darmo z klubu którego jest wychowankiem, ale namówiony przez agenta zgadza się przedłużyć kontrakt z określoną kwotą odstępnego by klub cokolwiek na nim zarobił. W zamian on i agent mają być jednak łącznie wynagrodzeni ćwiartką czy połową tej kwoty przyszłego transferu. W tej specyficznej sytuacji to rozwiązanie korzystne dla każdej ze stron – i nie widzę powodu dla którego systemowo miałoby to zostać zablokowane. A zostanie…

Propozycje nowych regulacji wynikają z realnych problemów rynku czy to kolejny dowód na kult rozbudowanej papierkowej biurokracji wielkich międzynarodowych organizacji?

Myślę, że – posługując się adekwatnym przykładem – wynika to z ustalania nowych przepisów dla rodzinnego sklepu spożywczego przez pryzmat problemów wywoływanych na rynku przez gigantyczne supermarkety. Na dodatek przepisy te ustalają moim zdaniem ludzie, którym zupełnie brak rynkowego rozeznania – bo nie wydaje mi się, by kilkuset agentów o różnej skali zostało zaproszonych na forum dyskusyjne, na którym wysłuchałoby ich spojrzenia na sprawę, skonfrontowałoby to z poglądami FIFA i wyciągnięto logiczne wnioski przekładające się na propozycję zmian.

Wytłumaczę obrazowo: jeśli załatwiasz swojemu klientowi kontrakt w wysokości jednego miliona euro rocznie, to niezależnie od tego, czy weźmiesz od niego 10% czy 3%, możesz dalej kontynuować swoją działalność, bo wciąż jest ona opłacalna. Nie wątpię, że proponowane zmiany mocno dotkną największe menadżerskie agencje – oczywiście, o ile nie znajdą one sposobu na obejście tych przepisów. Ale to nie w największe ponadnarodowe korporacje świata agentów najbardziej uderzy ta zmiana. W najgorszej sytuacji są ci, którzy nie mają w swoich stajniach kontraktów wartych milion i więcej euro rocznie – a sto, pięćdziesiąt czy trzydzieści tysięcy euro rocznie lub mniej. Wtedy ta różnica stanie się „być albo nie być”, bo będzie decydowała o zejściu poniżej progu opłacalności ciągnięcia takiej działalności dalej.

Rynek znacznie się zawęzi?

Na pewno taka zmiana skłoni wiele osób do kombinacji. Przez ostatnie lata, kiedy rynek był uwolniony, nie było sensu szukać rozwiązań na granicy prawa, bo poza coroczną opłatą licencji i ubezpieczenia było przeszkód by oficjalnie prowadzić swój piłkarski biznes. Wszystko mogło przebiegać oficjalnie. W momencie gdy prowizje zostaną zablokowane na poziomie 3%, wielu agentów z biednych rynków operujących na niewielkich wartościach absolutnych negocjowanych kontraktów, zacznie szukać szemranych dróg utrzymania przychodów powyżej progu opłacalności, bo w innym razie nie zepnie im się budżet.

Co to oznacza dla ciebie jako agenta? Bezpośrednio cię to dotyczy?

Mam ten komfort, że dysponuję kilkoma źródłami utrzymania, więc dla mnie to nie będzie totalny dramat. I tak właściwie 100% działań prowadzonych przez nas dla młodych piłkarzy prowadzę pro bono, z widokiem na hipotetyczne przyszłe zyski, które przychodzą w jednym przypadku na sto w perspektywie kraju – i w jednym przypadku na tysiąc w perspektywie świata. Nie zmienia to jednak faktu, że fajnie gdyby jednak raz na jakiś czas przychodziły w skali większej niż 3%, które ma wynagrodzić kilka lat nieodpłatnej walki o to by ktoś mieszkał w bursie w pokoju nieurągającym standardom, albo żeby faktycznie dostał obiecane 300 złotych miesięcznie w ramach rekompensaty kosztu wyżywienia w akademiku (śmiech).

Działam na wielu polach, więc pewnie jakoś to przeżyję, najwyżej piłka znowu się stanie dla mnie bardziej hobby niż pracą – ale jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś postawił rok temu wszystko na jedną kartę, i teraz dostaje taką zmianą po głowie. Nie zapominajmy też, że zostaną wprowadzone egzaminy na agentów i ponownie nasza sprawa przejdzie pod centralną jurysdykcję FIFA. Też ważna nowość, bo od jakiegoś czasu wszystkim zajmowały się krajowe związki. W konsekwencji rynek naturalnie się przerzedzi, bo agenci będą musieli pozdawać egzaminy, które nie są łatwe, przystąpienie do których kosztuje grube pieniądze i moim zdaniem wielu agentów funkcjonujących dziś na rynku by je oblało.

Z drugiej strony może to doprowadzić do sytuacji, w której zamiast wielu działających na mniejszą skalę agentów, stworzą się większe agencje, zatrudniające zdających egzaminy specjalistów, których umiejętności pozwala wyselekcjonować odpowiednią grupę zdolnych zawodników, których talent pozwoli utrzymać rentowność firmy. Bez chowu klatkowego i bez aż tak wielu patologii.

Wiesz co, niby tak, ale prowadzi to też do stricte korporacyjnej formy działania.

Ale przy tym bardziej przejrzystej.

Jeśli większe agencje będą rządzić rynkiem jeszcze bardziej niż teraz, to liczba ludzi przez nich zatrudnianych będzie ograniczona. Zresztą tak samo jak możliwość uzyskania „złotego strzału”, czyli wypatrzenia wspaniałego chłopaka, włożenia swojej pracy, pieniędzy i serca, żeby go wypromować i zbudowania sobie na nim życia, bo wzięło się całościowo prowizje od jego trzeciego – już gigantycznego – kontraktu, dzięki któremu zarobiło się na trzy pokolenia w przód. Siłą rzeczy prawdopodobieństwo znalezienia przez agenta-zajawkowicza kolejnego Lewandowskiego czy Teodorczyka kopiącego w lidze okręgowej w Parzęczynie będzie więc dużo mniejsze – bo nie będzie się to nikomu opłacać.

Sam fakt ponownego wprowadzenia konieczności zdawania egzaminów uważam za dobrą rzecz, bo obecnie na „uwolnionym” rynku często piłkarzami zajmują się ludzie, którzy nie mają pojęcia o piłkarskim prawie – a ich podstawową rolą jest je znać i z jego pomocą chronić nieopierzonego zawodnika w negocjacjach z dużo bardziej doświadczonym i bardziej zaprawionym w bojach klubem. Ostatnio samo przystąpienie w Polsce do egzaminu na agenta kosztowało jednak – jak pamiętam – około 5000 złotych. I to uważam już za grubszą niesprawiedliwość i wprowadzanie szklanych sufitów blokujących przed wejściem na piłkarski rynek. Jeśli FIFA nie wprowadzi rozsądnego limitu ceny za przystąpienie do takiego testu, będzie to kolejna zmiana „dla wielkich, przeciw maluczkim”. A przecież to nie „mali” agenci są największym problemem motywującym do wprowadzenia zmian, tylko prowizje „wielkich” idące czasem w dziesiątki milionów euro od jednej transakcji…

Dalej się zastanawiam, czy wyspecjalizowanie tego zawodu w miejsce całkowitego uwolnienia, nie doprowadziłoby może do ograniczenia liczby agentów-oszustów, którzy jeżdżą po wioskach, nagabując na swoje usługi rodziców młodych talentów, pokazując im swoje zdjęcia z Wembley i dopowiadając, że za kilka lat trafi tam ich syn.

Kiedy poprzednio działały przepisy zbliżone do tych, do których mamy wrócić, to absolutnie nie limitowało to liczby działających na rynku hochsztaplerów. Nie za bardzo mam wiarę, że to się może zmienić na lepsze przez proponowane zmiany. Co więcej, moim zdaniem chciwość złych ludzi może zostać tylko nimi podkręcona – bo trzeba będzie więcej naściemniać, żeby tyle samo zarobić…

Pojawiły się też jednak nowe przepisy, które uważasz za pożyteczne.

Za takie uważam pojawienie się FIFA Clearing House, przez który będą musiały przechodzić wszystkie prowizje. Jeśli dobrze rozumiem proponowane funkcjonowanie tej komórki, bardzo mi się to podoba i coś na ten wzór powinno moim zdaniem funkcjonować we wszystkich dziedzinach piłki nożnej. Clearing House mógłby pojawić się w każdym związku, przechodziłyby przez niego wszystkie wypłaty z tytułu profesjonalnych kontraktów między klubami a zawodnikami. Jeśli klub nie regulowałby na czas faktur i pensji, to po jednodniowym opóźnieniu, dostawałby pismo ostrzegawcze, a po tygodniu przykładowy PZPN automatycznie zawieszałby dany klub w rozgrywkach do czasu uregulowania wszelkich zaległości. Tym samym na poziomie profesjonalnym mielibyśmy stuprocentową transparentność i skończyłby się futbolowo-biznesowa patologia z poślizgami w wypłatach. Błyskawicznie okazałoby się kogo stać na prowadzenie profesjonalnego klubu a kogo nie. Zweryfikowałoby to oferowane pensje do rozsądnego poziomu z zakładką na wypadek problemów. Dla mnie to całościowo świetny pomysł.

Na razie jednak działać ma to tylko w ramach kontroli działalności agentów – i ukrócać wszystkie kombinacje związane z prowizjami. Umówmy się jednak, że realnie wiele to nie da, bo wszystkie brakujące koszty będą upychane w usługi marketingowe, skautingowe czy inne. Ludzie mają bogatą wyobraźnię i jedyny rezultat jaki zostanie osiągnięty to nagrodzenie kombinatorów kosztem uczciwych. Głównie o to mam do FIFA pretensje, bo z perspektywy agentów na moim poziomie jest to zupełnie nieżyciowa zmiana. Dopiero co rynek został uwolniony, a teraz znowu nagle chce się go wpychać w jeszcze sztywniejsze ramy. Zaowocuje to tylko chaosem.

71090119_686170335236022_6860375150508900352_n

Czyli zwyczajnie będzie dochodzić do większej ilości machlojek i działania na boku?

Moim zdaniem tak. Limit wynosi 3%, a standardem do tej pory było 8-10%. Rynek nie będzie chętny, żeby zejść na ten poziom.

Współczesny standard ustalił warunek moralny?

Bardziej niewidzialna ręka wolnego rynku, czyli tyle, ile kluby były w stanie zapłacić, żeby obłaskawić i usatysfakcjonować agentów.

W tym zawodzie zawsze będzie chodzić o pieniądze?

(Chwila zastanowienia i głębokie westchnięcie)

W pewnym stopniu zawsze będzie chodziło o pieniądze. Ten zawód wiąże się ze sporym stresem, życiem na słuchawce, mnóstwem roboty, a przy tym 95% tej roboty to para, która idzie w gwizdek, bo nigdy nie wiesz, czy dany zawodnik przebije się przez gęstwinę innych maili, telefonów, skautingów, testów, obserwacji. Agent ma bardzo mały współczynnik zwrotu wobec tego, ile dostajesz za wszystko, co musisz zrobić. Więc czy chodzi tylko o pieniądze? Można sobie samemu odpowiedzieć.

Rozmawiał JAN MAZUREK

Fot. Sylwia Kowalska

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...