Reklama

,,Uwiarygodnił swoją charyzmę treningami i odprawami”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

22 września 2019, 10:04 • 8 min czytania 0 komentarzy

W czym objawia się jego charyzma? Czy wchodzi w treningowe gierki ze swoimi podopiecznymi? Jakie są jego największe trenerskie zalety? Czy obserwując jego poczynania boiskowe można było wnioskować, że stanie się takim trenerem, jakim aktualne jest? Jak zmieniała się jego rola od czasów bycia asystentem w Wiśle Kraków do pełnoprawnej pracy jako pierwszy szkoleniowiec Wisły Płock? To bardziej trener kumpel czy wymagający mentor, którego trzeba słuchać? W szatni reaguje impulsywnie czy potrafi zachować spokój? Powyższe pytania zadaliśmy byłym i obecnym podopiecznym trenera Radosława Sobolewskiego, którego Wisła Płock zmierzy się z Wisłą Kraków, gdzie ten w różnych rolach spędził jedenaście lat. 

,,Uwiarygodnił swoją charyzmę treningami i odprawami”

Kursy na Wisła Płock – Wisła Kraków: Wisła Płock 2.60 – remis 3.45 – Wisła Kraków 2.75

***

O Radosław Sobolewskim w roli trenera opowiadają:

Rafał Pietrzak – piłkarz Wisły Kraków w latach 2016-2019, aktualnie Royal Excel Mouscron.

Reklama

Dawid Kort – piłkarz Wisły Kraków w latach 2018-2019, aktualnie Miedź Legnica.

Alan Uryga – piłkarz Wisły Kraków w latach 2012-2017, aktualnie Wisła Płock.

Dominik Furman – piłkarz Wisły Płock.

***

Jakie są największe zalety trenera Sobolewskiego?

Pietrzak: Bije od niego charyzma. To widzi każdy na pierwszy rzut oka, ale na nią składa się tak dużo cech, że aż niesprawiedliwym byłoby zamknięcie ich tylko w tym jednym słowie. Trener Sobolewski jest systematyczny w realizacji swojego celu. Chciał być trenerem – wykształcił się, przygotował, nabył doświadczenie jako asystent i trener tymczasowy w Wiśle, a to zaowocowało stałą pracą w Płocku. Po takich osobowościach jak on widać, że wiedzą, czego chcą. Nie szukał półśrodków, nie zastanawiał się. Jak założył, że po karierze przeniesie się na ławkę trenerską, to tak też zrobił. I to mi w nim imponowało zawsze chyba najbardziej. Systematyczność, która wiąże się też z byciem wymagającym dla innych. Zwyczajnie oczekuje, że jak on przykłada się do swojej pracy, to wszyscy wokół również będą poważnie podchodzić do swoich obowiązków. Gdy mieliśmy w Wiśle treningi, które on przygotowywał, nigdy nie było mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu. Wszystko miało być na tip-top. Pokrzykiwał, uważnie się przyglądał, motywował. Skupiał się, żeby nikt się nie dekoncentrował.

Reklama

Furman: Rzetelność i przyłożenie się do swojej pracy. Potrafi jasno przekazać zawodnikom swoje oczekiwania i wskazówki. Każdy u niego zna swoją rolę. To jest ciężkie do wytłumaczenia, ale ma taką zdolność do prostego przekazania nam wielkiej liczby pomysłów, które powstają w jego głowie. Tak jakby zbierał tysiące swoich myśli i tworzył z nich jeden klarowny przekaz. Potem wychodzisz na boisko i wiesz co masz robić.

Kort: Osobowość. Rzadko, który szkoleniowiec ma tak wyrazisty charakter podparty boiskowymi doświadczeniami i umiejętnościami trafienia do psychiki swoich zawodników. Myślę, że przede wszystkim ta świadomość tego, czego potrzebuje piłkarz od treningu doprowadziła do tego, że w takim stopniu przykłada wagę do najmniejszych detali. Wskazuje na małe rzeczy, które potem mogą być kluczowe podczas samego meczu.

Uryga: Pierwsze skojarzenie oczywiste: charyzma. Czuć ją we wszystkim co robi. Dla mnie uwiarygadniał się odprawami, treningami, indywidualnymi rozmowami. W każdym aspekcie jego trenerskiej pracy jest to u niego widoczne i chyba każdy by to potwierdził. W Sobolewskim cenię też jego dbałość o szczegóły. Stara się minimalizować szczęście i przypadek w naszych poczynaniach. Zwyczajne są już właściwie codzienne analizy pod kątem naszych błędów, możliwości poprawy i słabości rywala.

Czy kojarząc Sobolewskiego z boiska, spodziewałeś się, że będzie takim trenerem?

Pietrzak: Jego boiskowe poczynania w 100% odzwierciedlają go w roli trenera. Na murawie był nieodpuszczającym walczakiem, typem gościa, który gdy wszyscy już opadną z sił, zaliczy kluczowy sprint, odbiór i zmotywuje swoją drużynę do gry do końca. I takim też jest trenerem. Skupionym na ciągłym wymaganiu zaangażowania.

Furman: Widać to po jego zachowaniu w polu wyznaczonym dla trenerów. Ciągle chodzi, podpowiada, gestykuluje. Żyje meczem. Nawet niektórzy chłopcy, grający przy linii bocznej podkreślali, że jeśli wyłapują jakąś jego radę, to to jest faktycznie pożyteczne. W szatni liczy się dla niego prosty komunikat. Nic na pewno nie przemilczy. Jak ktoś realizuje swoje założenia i daje coś od siebie – trzyma pochwałę. Jeśli ktoś zawali, pogubi się, straci kontrolę – musi liczyć się z reprymendą. W tym aspekcie Sobolewski naprawdę jest sprawiedliwy.

Kort: Bazował na walce, zaangażowaniu i teraz stara się to przekładać na trenerkę, ale właśnie jak na niego patrzyłem, to nigdy nie myślałem nawet, że może zostać trenerem. Nie żebym go w tej roli nie widział, a po prostu chyba o żadnym zawodniku nie myślałem w tych kategoriach.

Uryga: Kiedy dowiedziałem się, że kształci się na szkoleniowca, od początku przypuszczałem, że będzie takim trenerem, jakim się stał. Znałem go najpierw jako zawodnika, później jako asystenta i tymczasowego trenera w Krakowie, a teraz jest moim pierwszym trenerem w Płocku. Pełne spektrum. Przez te kilka lat współpracy zauważyłem kilka zmian. Teraz w ogóle charakter jego pracy jest zupełnie inny. Wisła Płock to jego drużyna. Tu powoli objawia się cały jego pomysł. Pierwsza robota na poważnie. Dostał nas do prowadzania, chce nas stworzyć, może wdrażać wszystkie swoje pomysły. Widzę, jak bardzo mu na tym zależy. Stara się mieć wpływ na wszystkie szczegóły, które wcześniej były pomijane. Oddał się tej pracy w 100%. Obserwuję to na własne oczy. Zakres jego pracy teraz jest znacznie większy i dzięki temu zobaczyłem, jak duże ma zdolności w kwestii psychologicznej, bo wcześniej, kiedy był jeszcze asystentem nie miał jeszcze tak dużego wpływu na bezpośrednie funkcjonowanie zespołu. Wiadomo, na przykład w czasie, kiedy do Krakowa przyszedł trener Ramirez ze swoim hiszpańskim pomocnikiem, to rola Sobolewskiego była mniejsza. Tam tak naprawdę nie mógł do końca rozwinąć skrzydeł.

To bardziej trener kumpel czy wymagający mentor?

Pietrzak: U niego to jest wypośrodkowane. Miał dobre relacje ze wszystkimi zawodnikami. Podobało mi się w nim to, że niezależnie z kim miał do czynienia, a wielu piłkarzy znał przecież z boiska, to nikogo nie faworyzował. Interesował się młodymi, miał z nimi kontakt, choć bez większego spoufalania się, bo też każdy miał do niego respekt przez pryzmat na długoletnią karierę. Generalnie wspominam go bardzo dobrze. Stanowił podporę szatni, kiedy przeżywaliśmy ciężki okres. Wraz ze sztabem trzymał nas w jedności. Potrafił do nas trafić. Dzięki doświadczeniu z szatni ma zdolności psychologiczne, a to bardzo ważne, żeby wiedzieć, w którym momencie kogoś luzacko poklepać po ramieniu, a kiedy na poważnie przekazywać mu swoje uwagi.

Furman: Można z nim porozmawiać, ale raczej nie jak z kolegą, a z kimś od kto sporo w polskiej piłce przeżył i widział, więc może doradzić w prawie każdej sytuacji. Nie jest tak, że traktuje swoje słowa do zawodników jako świętość. Można się odezwać, zwrócić uwagę, zaproponować, a to ważne, bo zdarza się, że ktoś zauważy jakąś nieprawidłowość przykładowo przy egzekwowaniu stałych fragmentów gry i wtedy mamy ten komfort, że nie musimy tego konsultować gdzieś na boku między sobą, tylko normalnie przekazać wszystko trenerowi. Na razie za to nie wchodził jeszcze w gierki. Może dlatego że mamy tak dużo zawodników w kadrze, bo widać, że cały czas żyje, obserwuje, tłumaczy, podpowiada, reaguje podczas treningów. Trener aktywny. Zresztą też kopie sobie piłkę z boku i widać, że coś tam kiedyś potrafił (śmiech).

Kort: Pół na pół. Jest luźniejszy czas między meczami? Można pożartować. Zbliża się ważny okres? Liczy się robota. Potrafi to wypośrodkować.

Uryga: Na pewno to nie jest trener kumpel. Prowadzi nas twardą ręką. Czuć wyraźną granicą. Nie jesteśmy z nim zbyt blisko. To nam nie grozi. W Krakowie zdarzało mu się wchodzić z nami do gierek, a teraz w Płocku dużo przerywa, wchodzi na środek, tłumaczy, gestykuluje, ale sam nigdy w nich nie uczestniczy. W ogóle, kiedy go poznawałem, był jeszcze kapitanem Wisły, więc sam ten fakt już pokazywał, że ma predyspozycje do zarządzania grupą ludzi. Wtedy już czułem do niego respekt. Nawet może trochę przesadny. Był legendą z olbrzymim doświadczeniem, nie zajmował się młodymi, nie wprowadzał nas, nie zaglądał nam w oczy. Można się go było spytać o radę, ale na pewno z żadnym młodym nie chodził od razu na piwo i nie przechodził na „ty”.

ekstraklasa-2019-09-22-08-09-43

W szatni reaguje impulsywnie czy potrafi zachować spokój?

Pietrzak: Odpowiednio dobierał emocje do konkretnej sytuacji. Jeśli zagraliśmy słabo albo nie wykonywaliśmy czegoś na treningach, to potrafił mieć do nas spore pretensje i głośno je wyrazić, ale przy tym absolutnie nie był jakimś pieniaczem. Nic z tych rzeczy. Dużo cennych wskazówek przekazywał na chłodno. U nas w Krakowie był odpowiedzialny za organizację stałych fragmentów gry, więc zdarzało nam się dostawać porządny opierdziel, jak nie realizowaliśmy jego założeń, ale nigdy to nie była bura negatywna. Nie było tak, że stał i pastwił się nad kimś przez piętnaście minut przy całej drużynie. Unikał takich sytuacji. Raczej zdecydowanie i konstruktywnie podpowiadał.

Furman: Praca z nami w Płocku jest jego pierwszą taką samodzielną trenerską przygodą, więc też trudno mi mówić o jakichś jego konkretnych nawykach i zwyczajach, ale z tego co zaobserwowałem przez te kilka tygodni, to widać, że bardzo przeżywa każdy mecz i trening. Emocje się w nim kumulują. Zależy mu. Na razie na pięć meczów pod jego wodzą mamy trzy wygrane i dwie porażki. Z tym, że te klęska w Lubinie różni się od tej z Gliwic. I to bardzo. Z Zagłębiem przegraliśmy wysoko, zagraliśmy źle i mogę zdradzić, że w szatni było ostro. Żadnego kopania drzwi i rzucania butelkami, ale trenerowi Sobolewskiemu podniosło się ciśnienie, co jest całkowicie zrozumiałe. Potem też kilka kolejnych dni czuć było, że to w nim siedzi. Na szczęście, szybko przyszedł wygrany mecz z Legią i wszystkie emocje znalazły ujście w zwycięstwie, ale też raczej nikt u nas nie popadł w hurraoptymizm, bo od początku wiedzieliśmy, że zaraz czeka nas mecz z Wisłą, gdzie dobrze Sobolewskiego znają i czytałem nawet przedmeczowy wywiad z Vukanem Saviceviciem, który deklarował, że w Krakowie bardzo za nim tęsknią i szykują nowe rozwiązania taktyczne, żeby go zaskoczyć. Zobaczymy więc, kto kogo przechytrzy.

Kort: Nie pamiętam, żeby dał nam jakoś ostrzej popalić. Fajny człowiek. Na pierwszy rzut oka może sprawiać groźne wrażenie, ale nie powiedziałbym, że w Wiśle reagował specjalnie impulsywnie. Raczej trafnie i konstruktywnie wypunktowywał nasze słabości.

Uryga: Zdecydowanie częściej reaguje impulsywnie, ale też zdarza mu się tłumaczyć coś na spokojnie. Zazwyczaj wtedy, kiedy sam widzi, że podniesienie głosu i zbytna emocjonalność nie przyniesie odpowiedniej korzyści. Potrafi to wyważyć, ale jednak charakterna natura przeważa.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-358-2019-09-21-17_35_49

ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...