Stal Mielec ma punkt straty do lidera pierwszej ligi, a jednak główny autor tych wyników, Artur Skowronek, właśnie dostał wymówienie. Za niego przychodzi Dariusz Marzec, który ostatnio prowadził KKS Kalisz. Dziwna sprawa? Oczywiście. Tak dziwna, że trudno nie zakładać tutaj drugiego dna.
Nie jest tajemnicą, że już latem Skowronek był rozchwytywany na rynku trenerskim i wręczono mu zaproszenie na ekstraklasową karuzelę. Sęk w tym, że w Mielcu doszli do wniosku, że skoro Skowronek ma wyniki, to dlaczego niby mieliby go oddawać za darmo? Czy oddaliby czołowego snajpera za frajer tylko dlatego, żeby ten mógł się rozwijać? Tak samo podeszli więc do szkoleniowca żądając kilkuset tysięcy złotych, co może zwyczajem nie jest, ale co idzie też zrozumieć.
Gdyby jednak Stal podeszła do tematu inaczej, Skowronek już prowadziłby klub w Ekstraklasie (na przykład Wisłę Płock). I umówmy się: wyniki w Mielcu robił, ale cały czas stał trochę w drzwiach, a jeszcze z ręką na telefonie. Pewne roszady w lidze już się w tym sezonie dokonywały, a jego kandydatura była wówczas przypominana, choćby w kontekście Zagłębia Lubin czy Korony Kielc.
Oczywiście w tym zwolnieniu jest niekonsekwencja, bo skoro wczoraj Stal chciała sporych pieniędzy, to czemu dzisiaj wypuszcza go za darmo? Może po prostu są zmęczeni, a może – też rozsądne – chcą za sterami kogoś, kto będzie wierzył w projekt, choćby awansu do Ekstraklasy, rozwijania zespołu w tym kierunku, zamiast chęcią wejścia do ligi już dzisiaj. Skowronkowi jednak też trudno się dziwić, wiadomo, że to zupełnie inny prestiż i wielka szansa, a takie okazje czasem się już nie pojawiają.
Idąc tym torem aż chce się powiedzieć: lepszy Marzec w garści, niż Skowronek na dachu? Sprawie na pewno jeszcze będziemy się przyglądać.
Fot. 400mm.pl