Obiekt przy Reymonta kosztował sześćset milionów złotych, czyli tyle, ile kilka innych polskich stadionów razem wziętych. Delikatnie mówiąc, tych kwot po obiekcie nie widać. Estetyka dyskusyjna. Już widoczny ząb czasu, z koniecznym demontażem części dachu, który groził zawaleniem. Obiekt jest deficytowy, a Wisła nie może na nim czuć się w pełni jak u siebie – dało się usłyszeć już głosy, że jak dalej tak źle będzie się układać współpraca, to będzie się musiała wyprowadzić. Z drugiej strony, w Krakowie wśród radnych pojawiają się nawet głosy o… wyburzeniu stadionu. Sprawa rozgorzała na nowo teraz, przy okazji planowanej remodernizacji, przy której także obie strony widzą w zupełnie inny sposób plany na dom Białej Gwiazdy.
***
PIOTR OBIDZIŃSKI, prezes Wisły Kraków: – Jak tylko rozpoczęliśmy pracę, jednym z pierwszych kroków było skierowanie się do miasta z chęcią nowego otwarcia. Pierwsze sygnały były pozytywne. Wydawało się, że racjonalne, biznesowe propozycje spotkają się ze zrozumieniem. Ale w miarę ich konkretyzowania okazywało się, że nie ma po stronie miasta koncepcji co zrobić z obiektem i nie ma woli robienia czegoś wspólnie. Stadion kosztował ok. 600 milionów i porównując do kosztów obiektów budowanych w ostatnich latach w Polsce i w Europie, wydaje się być bardzo drogi. W takim budżecie można by zrobić coś i ładnego wizualnie, i bezpiecznego, i długotrwałego, i efektywnego ekonomicznie. Nasz stadion żadnego z tych celów nie spełnia. Jest deficytowy. Estetycznie – kwestia gustu, opinie są podzielone. Wykonawczo, pomału, już zaczyna wymagać napraw. Jedyne co ma piękne, to akustykę, lokalizację i frekwencję na meczach Wisły. Ja osobiście spotkałem się z architektami posiadającymi prawa autorskie…
WESZŁO: To też kuriozum, że nie ma praw autorskich.
Sześćset milionów za budowę, natomiast nie ma praw autorskich, wobec czego nie można przerabiać na stadionie niczego bez zgody bądź wykupienia tych praw. Ta firma, w takiej sytuacji rynkowej, stawia cenę zaporową. Ale na tym to polega. Jeśli można zarobić na czymś, co ma się na wyłączność, a co jest komuś niezbędne, to trzeba to wykorzystać – czysty biznes i naturalny ruch rynkowy kiedy druga strona popełniła błąd – świadomie czy nie, nie mnie to oceniać.
Tak więc spotkałem się i przygotowaliśmy wstępny plan inwestycyjny, który społecznie ma sens. Inwestycje, które nie zrobią z naszego stadionu jednego wielkiego biurowca, tylko będą komplementarne z ogólną ideą obiektu – restauracje, kawiarnie, sklepy, usługi. Miałoby to być przestrzeń otwarta dla ludzi, bo przecież obok stadionu jest park, byłby więc bezpośredni dostęp do niego ze strony obiektu, który teraz jest odgrodzony. Trzeba połączyć przestrzeń parku i stadionu. Plus oczywiście trzeba sprawić, by były możliwe na stadionie inne imprezy niż piłkarskie. Ta przestrzeń musi się łączyć z klubem: centrum eventowe, gdzie będzie można organizować spotkania i konferencje różnego rodzaju, nie tylko piłkarskie. Wielkie centrum medyczne jak na innych stadionach. To jest efektywne wykorzystanie obiektu zgodnie z jego celami.
Pomysł miasta jest taki, że niewykorzystane powierzchnie – dawne centrum regeneracji zawodników, trybuna południowa i część wschodniej – zostałby przerobiony na jeden wielki biurowiec dla urzędników miejskich. Wtedy na papierze, bo przecież to tylko dwie kieszenie tych samych spodni, pojawić się może rentowność obiektu a Wisła może dostać jakiś wygórowany czynsz albo w ogóle zostać wypchnięta z obiektu.
Koszt utrzymania stadionu to dziś około pięć milionów złotych rocznie. Wisła płaci za mecze i biura ponad dwa miliony, choć zdecydowana większość klubów z Ekstraklasy wychodzi na końcu na zero lub na plus, licząc dotacje i lub zyski ze statusu operatora obiektu., My płacimy, a i tak obiekt jest deficytowy.
Miasto, wnioskując z wypowiedzi radnych podczas ostatniego posiedzenia komisji sportu, chce też zbudować po obu stronach stadionu wielopoziomowe parkingi. To w ogóle nie jest zgodne z koncepcją stadionu. Miały być parkingi podziemne, a na nich przestrzeń sportowa i rekreacyjna np. boiska pod Akademię. To bardzo ważny cel, musimy mieć minimum trzy boiska hybrydowe w okolicy stadionu, lokalizacja jest świetna dla młodzieży, nie będzie trzeba jeździć daleko, za miasto, warto to docenić. Tak było też planowane od początku. Ale nawet parkingi naziemne nie stoją w całkowitej sprzeczności, można i na dachach parkingów to zrobić, tylko trzeba rozmawiać.
Na dachach?
Tak, pewnie, dzisiaj są możliwe różne rozwiązania. Można by zrobić mostek między dachami a stadionem głównym. To ciekawa koncepcja, na pewno tańsza niż wkopywanie się pod ziemię z parkingiem.
Jaka jest konkretnie ścieżka, którą proponuje Wisła w kwestii obiektu?
Wisła chciałaby zostać operatorem obiektu, jeżeli byłaby szansa, żeby ten obiekt był rentowny, tak jak inne duże stadiony w centrach miast. Czyli jeżeli udałoby się doprowadzić do zakupienia praw, dokończenia budowy, uruchomienia powierzchni komercyjnych, zarówno na parterze jak i tych biurowo-medycznych, jakby dało się tu organizować inne wydarzenia niż piłkarskie, i wreszcie jakby to był nasz dom, czyli moglibyśmy zbudować nowy sklep i wspomniane boiska dla akademii. Naszym zdaniem, z punktu widzenia społecznego, zachowanie charakteru obiektu sportowo-rekreacyjnego, a nie biurowca jest optymalnym i wedle naszych analiz wymaga mniejszych nakładów niż koncepcja miasta.
Jest to też do poukładania jeśli chodzi o model współpracy i rozliczeń. Płatność chcielibyśmy uzależnić od frekwencji zamiast stałej kwoty, bo teraz tylko Wiśle zależy na zapełnieniu obiektu. Wtedy miastu też byłoby na rękę, żeby było posprzątane, żeby zatrudnić wspólnie sokolnika, żeby bramki działały, krzesełka były wymienione, żeby był położony dach, którego część trzeba było zdemontować, bo groził katastrofą budowlaną.
Jak pan widzi szanse na porozumienie?
Cały czas wysyłamy pisma do miasta, wychodzimy z propozycjami. Oprócz tego, że są kwestie stadionu, mamy też długi za stadion, stworzone za poprzedniego układu właścicielskiego. Zastaliśmy wielomilionowe długi. Nie chodzi o to, że chcemy umorzenia, chcemy dług spłacać, ale w postaci jakiegoś legalnego rozwiązania, rozliczenia w czasie. Wszyscy, zapytani przez nas, prawnicy, specjalizujący się również w sprawach typowo sportowych, ale też w tzw. corporate finance potwierdzają, że kompromisowym rozwiązaniem byłaby emisja dziesięcioletnich obligacji, co dałoby nam ulgę, a miasto zabezpieczyło przed utratą pieniędzy, otrzymanych z odsetkami. Proponujemy rozwiązania, projekty kompromisów. Chcemy walczyć o Wisłę, by nie doszło do sytuacji, że ktoś wyda kolejne dziesiątki lub setki milionów na stadion, a Wisła nie będzie miała swojego domu. Myślę też, że społeczność kibicowska, ta pozytywna, która uratowała z nami klub, obejmując akcje, przychodząc w sile co najmniej piętnastu tysięcy widzów a czasami trzydziestu trzech tysięcy na mecz, też to rozumie.
Radny Łukasz Wantuch mówi nawet o wyburzeniu stadionu.
To nawet trudno skomentować, ale skoro o takim pomyśle mówi głośno radny klubu prezydenckiego, to najwyraźniej musiał być konsultowany z najwyższymi władzami Krakowa. Jeśli chciano zbudować jeden stadion, należało to zrobić przed budową obiektów. Są przykłady w Europie, gdzie tak zrobiono. Teraz trudno będzie to cofnąć. Jeżeli tak, to zburzmy oba i zbudujmy jeden na neutralnym gruncie, żeby ta niby symetria została zachowana – mówię niby symetria, bo miasto ma znaczące udziały w Cracovii, nie bierze dywidendy, która jest reinwestowana w rozwój Cracovii. A o symetrii mówi się wtedy, kiedy to jest akurat wygodne retorycznie.
***
Aby otrzymać opinię ze strony miasta, trzeba się trochę nagimnastykować. W teorii wydawałoby się, że najlepiej byłoby skontaktować się z Zarządem Infrastruktury Sportowej w Krakowie. Jesteśmy jednak odesłani do Zarządu Dróg Miasta Krakowa. Tutaj, po konsultacjach, czy na pewno oni jako podmiot powinni zabrać głos, otrzymujemy oświadczenie.
Michał Pyclik, Zarząd Dróg Miasta Krakowa: – Chcemy wprowadzić w stadionie pewne usprawnienia. Konkretnie: jest pomysł, żeby stadion trochę przerobić, dostosować do dzisiejszych potrzeb oraz wykupić prawa autorskie do projektu. Nasza idea sprowadza się do trzech aspektów: lepsze zagospodarowanie przestrzeni pod trybunami – poprzez wygospodarowanie nowych przestrzeni komercyjnych. Mogą one pełnić funkcje biurowe, ale nie wyklucza to również funkcji gastronomicznych. Druga rzecz, to poprawa funkcjonalność obiektu poprzez możliwość organizowania na płycie innych imprez niż tylko piłkarskich. 15 lat temu stadion, zgodnie z obowiązującymi wtedy wytycznymi był budowany jako obiekt mono-funkcyjny, dziś zaleca się stadionu multi-funkcyjne i o takiej zmianie myślimy. Trzecia rzecz, to zbudowanie parkingów, których brakuje.
Takie są nasze propozycje dla stadionu, ale czy będzie to do zrealizowania to już decyzja Rady Miasta Krakowa, która zdecyduje o ujęciu inwestycji w budżecie, ale pewno też innych uwarunkowań, na przykład otrzymania przez Kraków Igrzysk Europejskich.
Natomiast chcę podkreślić, że naszą intencją nie jest pomijanie klubu. Stawiamy na bezpośrednią komunikację z przedstawicielami klubu, zresztą niebawem ma się odbyć takie spotkanie. Warto jednak pamiętać, że cały projekt jest w fazie bardzo wstępnej, decydujący głos ma rada miasta, dopiero po jej decyzji trzeba by porozmawiać jak dokładnie w szczegółach ma wszystko wyglądać, to kwestia do rozmowy.
***
Wśród głosów krytycznych wobec stadionu Wisły nie brakuje opinii skrajnych, także o wyburzeniu obiektu i sprzedaży gruntów.
ŁUKASZ WANTUCH. Klub Radnych Przyjazny Kraków. Mandat z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Jacka Majchrowskiego: – Idea jest taka, żeby te pieniądze ze sprzedaży trafiły do Wisły i Cracovii. Wisła ma większy problem niż stadion, a jest nim gigantyczne zadłużenie, wywołane przez te wszystkie bandyckie przelewy, które poszły na rzecz określonych osób za poprzednich władz. Dług wytyczony jest na kilkadziesiąt milionów, sprzedaż gruntu pozwoliłaby na pozbycie się długu, pieniądze dostałaby też Cracovia, coś dostałaby też Garbarnia, Hutnik. W kryzysowej sytuacji potrzebne są radykalne środki.
WESZŁO: Ale Wisła grałaby w tym układzie na Cracovii.
Nie, to nie byłby stadion Cracovii, tylko miejski, który też został zbudowany za pieniądze miasta. Zmieniłby się jego charakter, tak jak jest w Rzymie, gdzie Lazio i Roma dzielą obiekt.
Ale Roma idzie właśnie na swoje, tak samo jest w Mediolanie, gdzie Inter się wyprowadza. Odchodzi się od takiego modelu.
Jeżeli ich na to stać, bardzo proszę. Wisła ma potężne zadłużenie, dziesiątki milionów złotych. Ja nie jestem ani kibicem Wisły, ani Cracovii, jestem kibicem trzeciej drużyny, która zawsze przegrywa, często walkowerem: ta drużyna nazywa się krakowski podatnik. Ten stadion nigdy nie powinien powstać. W pierwotnym planie prezydenta Jacka Majchrowskiego była koncepcja jednego wspólnego stadionu. Została zaakceptowana. Ale dziesięć lat temu rada miasta zmieniła ten plan, rozbijając na dwa stadiony. Jeden jest niepotrzebny. Jak popatrzymy na frekwencję Wisły, na zdecydowanej większości meczów Wisła mieściłaby się na Cracovii.
Obiekt Cracovii stoi tam, gdzie obiekt Pasów stał od lat, to jego teren. Trudno podejrzewać, by Wisła czuła się tam jak u siebie.
Niestety, muszą wybierać w takiej sytuacji. Ja rzuciłem pomysł, dalej z nim nie wybiegam. Nie mam zamiaru nikogo uszczęśliwiać na siłę, forsować tego pomysłu. Ale strony muszą zrozumieć, że tu nie ma półśrodków. Dla Wisły dziś sukcesem jest utrzymanie w klubie. Te długi będą się ciągnąć przez dekady, a można je rozwiązać radykalnym, ale jednym krokiem.
Długi jednak zostały stworzone przez poprzedni układ właścicielski. Czy widząc obecne władze, wiarygodne i odpowiedzialne, nie dałoby się pomóc i dojść do kompromisu?
Tylko oni potrzebują dziesiątek milionów złotych. To jest wyłącznie łatanie dziur w tamie. Tak naprawdę nikt nie wie do końca ile wynosi zadłużenie Wisły. To najbardziej pilne wynosi dziewięć milionów bodajże. Oni potrzebują potężnego zastrzyku żeby tylko wyjść na prostą jako normalny klub. Drobne wspomaganie to sposób na przetrwanie do kolejnych pilnych długów. Ze starych nie wyjdą przez lata.
Stadion Wisły to absurdalna historia: sześćset milionów złotych, czyli o wiele drożej niż wiele innych obiektów, znacznie ładniejszych i bardziej funkcjonalnych. Zarazem nie jest ten stadion wciąż ukończony, po tylu latach ma status “w budowie”, a nie ma nawet praw autorskich wykupionych.
To jest błąd pierworodny, polegający na tym, że ten stadion nie powinien powstać, dokładnie tak, jak chciał tego pan prezydent. Dlatego dzisiaj remodernizacja czy dofinansowanie nie rozwiązuje podstawowego problemu, który polega na tym, że miasto Kraków nie potrzebuje dwóch stadionów. Jeśli zrobimy przestrzeń biurową, jest to sposób na jakieś tam przetrwanie, ale i to wymaga inwestycji ze strony miasta. Znowu miliony złotych. Szacuje się, że potrzebne byłoby siedemdziesiąt milionów, co pewnie skończy się na stu pięćdziesięciu. Tak uczy doświadczenie. Stadion Wisły miał kosztować sto pięćdziesiąt milionów, a kosztował sześćset. Jak tak dalej pójdzie za chwilę dobijemy do miliarda złotych na niepotrzebny stadion, bo budowa biur nie rozwiązuje problemu strukturalnego. Sto, sto pięćdziesiąt milionów – tyle można odzyskać pod warunkiem, że plan zagospodarowania będzie na działalność hotelarską albo mieszkaniową. Według mnie większość mieszkańców wolałaby, żeby te pieniądze wróciły. Jestem zwolennikiem referendum, w ogóle chciałbym, by mieszkańcy mieli możliwość co – przykładowo – pięć lat opiniowania spraw miasta w kilku kluczowych pytaniach.
Czy zburzenie obiektu, który kosztował sześćset milionów, nie wydaje się jakimś kolejnym wyrzuceniem pieniędzy w błoto?
Zgadzam się w stu procentach, ale jaka jest alternatywa? Jeśli dostaniemy dofinansowanie z tytułu Igrzysk Europejskich, to też nie pełne, maksymalnie siedemdziesiąt procent. Nie rozwiązuje to problemu. Możliwość organizowania koncertów? Kraków ma gdzie organizować koncerty, jest więcej niż dość miejsc. Być może żeby zapełniać stadion Wisły trzeba by dawać bardzo niską, nawet dumpingową cenę. Powtarzam: moim zdaniem to wszystko nie rozwiązuje problemu strukturalnego.
Fot. Wikipedia