Reklama

Bez zaskoczeń – Arka wciąż żenująco słaba. Jach wrócił na swój poziom

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2019, 17:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Z rozrzewnieniem wspominamy czasy – nie takie odległe – gdy Canal+ puszczał jeden z meczów w sobotę jakoś koło 13:00. Można było poodkurzać dom, podlać kwiaty, zrobić obiad, a meczyk gdzieś tam w tle sobie leciał. Na ogół klimat tych spotkań był taki… no, jak to w sobotę o 13:00. I mamy wrażenie, że idealnie w klimat tamtej pory wpisali się dziś piłkarze Arki Gdynia, którzy w Bełchatowie kompletnie nie przejmowali się tym, że przez koło środkowe przechodzili tylko wtedy, gdy Maghoma skiksował przy podaniu w poprzek boiska.

Bez zaskoczeń – Arka wciąż żenująco słaba. Jach wrócił na swój poziom

Jeśli ktoś pomyślał przed przerwą na kadrę, że gdynianie może wyjdą na prostą, że zaczyna to mieć jakieś sensowne rysy, że może te transfery last-minute poprawią jakość kadry Arki, to dzisiaj został brutalnie zweryfikowany. W tym zespole nie kleiło się kompletnie nic. W środku pola beznadziejnie zaprezentował się Veijnović (to akurat zaskoczenie), który błąkał się bez celu po boisku. Deja zagrał jak Deja tylko gorzej. Jankowski w sytuacjach strzeleckich uciekał od oddawania strzału. Łoś udowodnił, że młodzieżowcem w Arce może zostać losowy posiadacz PESEL-u zaczynającego się od cyfr 98. Obrona Arki wróciła do swojej normalnej dyspozycji i udowodniła, że czyste konto w starciu z Górnikiem było tylko wypadkiem przy pracy.

Moglibyśmy znęcać się nad ekipą gości, ale czy to ma sens? Z Arką jak z koniem u Chmielowskiego – jaka jest, każdy widzi. Główny kandydat do spadku, który w bezpośrednim starciu z innym potencjalnym spadkowiczem najgroźniejszą sytuację stwarza wtedy, gdy Gliwie się coś pomerda przy wyjściu do dośrodkowania. Dlatego odpuszczamy sobie ten roast Arki, bo a) nie czerpiemy z tego frajdy, b) nudzi nas już to, c) wyszaleliśmy się już z krytyką po meczach kadry.

Pochwalić trzeba Raków, który potrafił wypunktować tak beznadziejnego rywala. Może nie przeważał przez całe spotkanie i może brakowało ze strony częstochowian takiej ofensywnej fali, którą można było zalać ekipę Jacka Zielińskiego. Ale swoje zrobili.

Udany powrót do Ekstraklas zaliczył Jarosław Jach, który chyba niepotrzebnie błąkał się po tych Angliach i Mołdawiach. Trzeba było, chłopie, zostać w Polsce i brylować. Bo na tle Arki Jach wyglądał jak gość ulepiony z innej piłkarskiej gliny. Tu jakiś przerzucik, tu jakiś rajdzik, tam brameczka z głowy… U Jarka jak u jednego z członków ekipy „Młode Wilki” w drugiej części Killera. Parafrazując – umiem wymusić stratę, podać piłkę, jebnąć ze łba.

Reklama

W ogóle Raków bramki zdobywał po ładnych akcjach, bo ta wrzutka Szczepańskiego świetna, uderzenie Jacha z trudnej pozycji, a precyzyjne. W końcówce zgrabne prostopadłe podanie rezerwowego Skórasia do Brown Forbesa, ten podcinka a’la taki mały, co grał w Jadze i Wiśle Kraków, a teraz jest w europarlamencie.

I 2:0. Raków odskoczył na trzy punkty od Arki i trochę odetchnął w kontekście tej zaciętej walki o to, by nie ugrzęznąć w strefie spadkowej. A trenerowi Zielińskiemu tak po ludzku współczujemy. Jak się musi czuć szkoleniowiec, który musi gonić wynik, spogląda na ławkę, a tam Serrarens.

Coraz poważniej rozważamy wniosek do KRRiT, by te mecze z udziałem Arki przesuwać na pierwszą lub drugą. W nocy. I to najlepiej w radiu z komentatorami posługującymi się językiem migowym.

screencapture-207-154-235-120-mecz-332-2019-09-15-09_35_27

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
2
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...