Reklama

Kto nie oglądał, ten miał super piątek

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2019, 23:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli ktoś chciał dziś spędzić przyjemny czas z Ekstraklasą (o ile nie był kibicem Wisły Płock), to musiał wybrać mecz w Lubinie, który miał być tylko przystawką do starcia Jagiellonii z Legią. Niestety kucharz po podaniu smacznych wstępniaków uznał, że już swoje zrobił, a goście jakoś dadzą radę przy krakersach i wodzie mineralnej. Spotkanie w Białymstoku pachniało polską ligą w całej swej rozciągłości.

Kto nie oglądał, ten miał super piątek

Na trybunach niemalże komplet widzów, fajna atmosfera. Żadne zaskoczenie, to charakterystyczne dla Ekstraklasy przy ważniejszych meczach. Niestety otoczka nijak miała się do boiska. Jeszcze jako tako wyglądało to do 35. minuty, ktoś do tych krakersów znalazł nieprzeterminowaną pizzę w zamrażalniku i dało się żyć. Szału nie było, ale coś się działo. Walerian Gwilia potrafił minąć dwóch rywali i wyłożyć piłkę do Artura Jędrzejczyka, którego jednak ofiarnie zablokował Ivan Runje. “Jaga” próbowała szarpać na skrzydłach. Aktywny Bartosz Bida raz nawet oszukał sprytnie Igora Lewczuka, ale doświadczony obrońca zdołał się zreflektować i w ostatniej chwili naprawił błąd. Jak zawsze robiący sporo wiatru Luquinhas był bezlitośnie faulowany, Szymon Marciniak nie szczędził żółtych kartek.

No i właśnie wtedy przydzbanił Luis Rocha. Za bezmyślny wślizg w Martina Pospisila obejrzał drugie żółtko i szybko zakończył swój udział w tym widowisku. Można dyskutować, czy Portugalczyk nie otrzymał pochopnie pierwszego upomnienia, ale fakty są takie, że pretensje powinien mieć wyłącznie do siebie. W głupi sposób osłabił zespół, a tak naprawdę słabo grał od samego początku, nie licząc jednego groźnego zagrania w pole karne białostoczan. Chyba czas, żeby Michał Karbownik na dłużej go zluzował.

Rocha dał Jagiellonii prezent, którego ta nie oczekiwała i wcale nie chciała. Gospodarze mając przewagę jednego zawodnika nagle zostali zobligowani do grania w piłkę. Pojawiła się presja, by coś wykreować w ataku pozycyjnym. Kurczę, no bez przesady z tymi oczekiwaniami, tak? Biegać, walczyć, zapierdalać – spoko, ale nie zapędzajmy się.

Reklama

Zawodnicy Ireneusza Mamrota nijak nie potrafili skorzystać z gry 11 na 10. Nie mieli żadnego pomysłu na atakowanie. Legia wcale nie musiała wyczyniać cudów w defensywie czy bronić się kurczowo całym zespołem. Mogła sobie pozwolić, by zawsze mieć na desancie napastnika (Jose Kante po wejściu prezentował się dużo lepiej niż wyłączony z gry Jarosław Niezgoda), Luquinhasa i Gwilię, a czasami podłączał się też imponujący siłą Cafu. “Jaga” przeważnie rozgrywała tak wolno i nieporadnie, atakując na wstępie tak małą liczbą piłkarzy, że potrzeba byłoby jakiegoś spektakularnego błędu, by doszła do konkretnej sytuacji. No dobra, raz Pospisil ciekawie dziubnął piłkę do Bidy, ale ten akurat nie przyjął i skończyło się jękiem zawodu.

Radosław Majecki w pomeczowym wywiadzie nie ukrywał zdziwienia, że ani razu nie musiał interweniować, mimo że przeciwnik przez większość czasu grał w przewadze. Takie są jednak fakty: Jagiellonia nie oddała żadnego godnego uwagi strzału. Legia w sumie też nie, choć ciągle odnosiliśmy wrażenie, że jeśli już ktokolwiek trafi do siatki, to prędzej goście. Gdyby Luquinhas był bardziej kumaty w momencie strzału lub dogrywania asysty (Gwilia świetnie otworzył mu prawą stronę), może tak by się stało, ale Brazylijczyk kolejny raz pokazał, że jak przychodzi do konkretów, zupełnie traci głowę.

W efekcie najciekawiej było w samej końcówce, gdy doszło do przepychanek i Cafu zamierzał nieco zmodyfikować wygląd Patryka Klimali, a chwilę później Juan Camara upadł naprawdę przekonująco w polu karnym, oczekując gwizdka sędziego. I doczekał się, tyle że w drugą stronę – kartka za symulkę.

Co to 0:0 oznacza dla tabeli? Jagiellonia prawdopodobnie tylko na moment została liderem. Legia nie traci kontaktu z czołówką. Obie drużyny straciły punkty po trzech z rzędu zwycięstwach.

Dobra, pora iść na piwo spać, zmęczyliśmy się tym meczem.

jaga legia grafa pomeczowa

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
5
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...