Przerwa reprezentacyjna nie dla wszystkich ligowców oznacza grill za miastem i kratę browarów. Wśród nieszczęśników powołanych do reprezentacji Polski, znajdziemy również nieszczęśników wśród obcokrajowców, których także selekcjonerzy ciągnęli nierzadko przez pół Europy. Jak im poszło? Ilu ligowców mierzy w awans na Euro?
GYTKJAER W ROTACJI KADRY DANII
Christian Gytkjaer wyszedł w pierwszym składzie na Gibraltar i załadował mu dwa gole. Jasne, to nie był super hiper prestiżowy mecz, selekcjoner dał odpocząć niektórym asom, ale fakt jest faktem: Gytkjaer jako zastępca się sprawdził. Do tego stopnia, że kilka dni później w 0:0 z Gruzją został wpuszczony za Dolberga w 67 minucie by zrobić wynik. Nie udało się, mecz zakończył się wynikiem 0:0 (w barwach Gruzji wszedł z ławki Gwilia), ale jednak pokazuje to, że Gytkjaer pozostaje w rotacji, mimo powołań ze słabej ligi polskiej jest istotnym członkiem kadry.
A jak idzie Duńczykom? Są pewni play-off, celują, co jasne, w bezpośredni awans.
Niby Szwajcaria ma jeden mecz więcej do rozegrania, ale droga Danii nie wygląda źle.
Dania: Szwajcaria (dom), Gibraltar (dom), Irlandia (wyjazd)
Szwajcaria: Dania (wyjazd), Irlandia (dom), Gruzja (dom), Gibraltar (wyjazd)
Irlandia: Gruzja (wyjazd), Szwajcaria (wyjazd), Dania (dom)
Śledzimy szczególnie uważnie mecz z Gibraltarem u siebie, wtedy Gytkjaer powinien postrzelać.
***
MLADENOVIĆ OGLĄDA RONALDO Z BLISKA
Kolejnym powołanym do dość cenionego europejskiego zespołu jest Filip Mladenović z Lechii Gdańsk. Sami jesteśmy ciekawi, czy nie stałby się bliższy gry dla reprezentacji po ewentualnym transferze do Crvenej Zvezdy Belrad, ale na ten moment otrzymuje powołania również na gdański adres. Niestety dla niego – w tej przerwie na kadrę żadnych minut nie dostał, ale otrzymał za to unikalną szansę obejrzenia z bliska wyczynów Cristiano Ronaldo. Serbia wygrała 3:1 z Luksemburgiem i przyjęła gładkie 2:4 z Portugalczykami.
Czy Filip ma szansę pojechać na turniej? Zacznijmy od tego, że Serbia nie jest żadnym pewniakiem do udziału w mistrzostwach kontynentu. To trudna grupa – Ukraińcy i Portugalczycy to dwie grupy może nie najeżone gwiazdami, ale jednak – posiadające wysoką jakość piłkarską. O tym, że Portugalia z Joao Felixem i Cristiano Ronaldo na turniej po prostu jechać musi, wie każdy, kto śledzi grę obu tych panów. Poza tym Portugalia ma przed sobą dwie strzelaniny – przyjmują na własnym terenie Litwinów i Luksemburczyków, nie wyobrażamy sobie, by mieli się wyłożyć.
Serbia będzie więc musiała gonić Ukrainę, która obecnie ma nad nimi sześć punktów przewagi. Jeśli pościg się nie uda – pozostaną baraże w ramach “play-off” Ligi Narodów. Serbia wygrała swoją grupę, pokonując Rumunię, Czarnogórę i Litwę, więc jest pewna udziału w ewentualnej dogrywce o awans. Sam Filip będzie zaś musiał uważnie patrzeć na Milana Rodicia. Chłop w Zveździe zagrał całą drogę do Champions League.
***
UROS KORUN, ZLITUJ SIĘ
Wybaczcie, za Urosa kciuków trzymać nie będziemy, bo jego ewentualny wyjazd na Euro 2020 wiązałby się najpewniej ze spadkiem Polski na trzecie grupowe miejsce. Zresztą, Uros, po co ci właściwie to Euro, skoro nawet nie zdążyłeś w Słowenii zadebiutować?
Stoper Piasta zagrał siedem meczów w młodzieżówce, ale to było tak dawno, że 32-latek pewnie już pogubił większość zdjęć z tego okresu. Teraz otrzymał powołanie do reprezentacji, co początkowo przyjęliśmy z delikatnym optymizmem. Skoro Słowenia ratuje się powołaniem weterana z zespołu środka tabeli Ekstraklasy, to chyba nie jest specjalnie potężna, co? No, a potem ta właśnie Słowenia, z tym właśnie Korunem na ławce opędzlowała nas 2:0. Uros 90 minut przesiedział również z Izraelem, w tym drugim meczu zresztą było o krok od niespodzianki. Gospodarze gola na 3:2 strzelili w 90. minucie.
POLSKA GRUPA
Chorwacja, Słowacja, Węgry, Walia, Azerbejdżan. Mało polska ta “polska grupa”, ale niestety – w zagranicznych reprezentacjach mamy coraz mniej gwiazd, trzeba się z tym pogodzić. W polskiej grupie wystąpiło aż trzech ekstraklasowych stranieri i mamy wrażenie, że przynajmniej jeden z nich powinien pojechać na Euro 2020.
Zacznijmy może od Węgier i Dominika Nagy, który zaliczył asystę w przegranym towarzyskim meczu Węgier z Czarnogórą. Chimeryczny pomocnik zagrał trochę ponad godzinę, co w sumie nie zaburza jego normy – już w 2018 roku i pierwszej połowie 2019, Nagy wędrował między ławką a pierwszym składem, czasem zaliczając 65 czy nawet 90 minut, czasem oglądając mecz w siedzącej pozycji. Ważny z polskiej perspektywy jest fakt otrzymywania kolejnych powołań oraz… sytuacja w grupie. Gdy Nagy odpoczywał po sparingu, jego kumple przegrali 1:2 ze Słowacją, czym zdecydowanie utrudnili sobie życie. Obecnie razem z naszym południowym sąsiadem mają po 9 punktów i patrząc na terminarz – to właśnie Słowacy są bliżsi awansu.
A tam – Satka i Haraslin. Ten pierwszy zagrał 90 minut w wygranym spotkaniu z Węgrami, natomiast przesiedział porażkę 0:4 z Chorwatami. Ten drugi pojawił się na boisku przy 0:2 z wicemistrzami świata, czyli jak sam wynik wskazuje – świata swoim występem nie zmienił. Ze Węgrami Lukas wszedł na ostatnie 4 minuty przy ustalonym wyniku. Nasze prognozy? Cóż, o krok bliżej Euro są Słowacy, a zdaje się, że i Satka, i Haraslin mogą liczyć na dalsze powołania. Jeśli przyłożą cegiełkę do awansu – nie powinni też się martwić o sam turniej.
FORSELL NABIERA WARTOŚCI (NIE MASY)
Wypożyczony z Miedzi Legnica zawodnik przesiedział co prawda na ławce mecze z Grecją i Włochami, ale pamiętajmy – on w kadrze Finlandii powołania dostaje od lat, nazbierał tylko 12 występów, ale z ławki obejrzał naprawdę wiele meczów swojej reprezentacji. Teraz też nie będziemy szczególnie zdziwieni, jeśli Petteri utrzyma miejsce w zespole nawet po ewentualnym awansie na Euro 2020.
Awansie, który jest coraz bardziej realny. Finowie zajmują drugie miejsce z 12 punktami w 6 meczach. Pierwsi Włosi już sobie biegną daleko z przodu, ostatni Liechtenstein bezradnie patrzy na konkurencję, więc sprawa awansu rozstrzygnie się pomiędzy bandą Forsella a Armenią oraz Bośnią i Hercegowiną. To o tyle ciekawe, że w tej drugiej ekipie też mamy swojego człowieka. Adnan Kovacević z Korony Kielce przesiedział 180 minut na ławce podczas meczów z Armenią (2:4) oraz Liechtensteinem (5:0).
Znając szczęście ekstraklasowców – awansuje Armenia, gdzie akurat swojego człowieka na ten moment nie mamy.
***
Zła wiadomość jest taka, że to chyba już wszyscy piłkarze “zagrożeni” awansem. Pozostali? Cóż, mamy paru chłopaków w reprezentacjach, którzy mogą śmiało planować śluby i chrzciny na czas turniejowy. Steinbors? Po ostatnim kartofelku usiadł na ławce, polską ligę dumnie reprezentować musiał Gutkovskis. Jak się domyślacie – bo to akurat grupa, której losy śledzimy dość uważnie – ani jeden, ani drugi wielkiej jakości Łotwie nie dali. Dawna zmora selekcjonera Bońka już nie straszy – Łotysze po 6 meczach mają 0 punktów, 1 strzelonego gola i aż 21 straconych. Niewielkie szanse na cokolwiek ma też wspomniany przy okazji Danii Gwilia.
No i co? Można jeszcze wspomnieć o Czarnogórcach, Vesoviciu i Saviceviciu, ale obaj nie pomogli w meczu z Czechami. Legionista zagrał 90 minut, wiślak niecałe 20, wynik? 0:3. Najszerzej z zawodników występujących na polskiej ziemi skorzystała Estonia, gdzie zagrali Ojaama, Kallaste oraz Pikk. Niech za komentarz wystarczy tabela.
Estonia jest jednym z pierwszych państw, które straciło szansę na awans inaczej, niż poprzez play-offy, w których i tak nie ma zapewnionego udziału.
Siła Ekstraklasy dość adekwatnie wyceniona przez europejskie rynki.
Fot. FotoPyK