Kamil Biliński i jego Riga FC znajdują się dziś w miejscu, w którym teoretycznie powinien być Piast Gliwice. Mistrzowie Łotwy po wyeliminowaniu klubu z Okrzei poradzili sobie z HJK Helsinki i teraz zagrają z FC Kopenhaga o grupę Ligi Europy. Duńczycy są murowanym faworytem, polski napastnik nawet tego nie ukrywa, ale po cichu liczy na sensację. Rozmawiamy z nim o golach z Piastem i HJK, które niewiele zmieniły jego sytuację, okolicznościach obu awansów oraz nastrojach przed starciem z renomowanym przeciwnikiem.
Przed spotkaniami z FC Kopenhaga widzisz analogię do starć Żalgirisu Wilno z Salzburgiem po wyeliminowaniu Lecha? Austriacy zlali was wtedy 0:7 w dwumeczu, a ty przyznawałeś ostatnio, że wtedy dobiliście do swojego sufitu i więcej zrobić nie mogliście.
Podchodzimy do tego na zasadzie: nic nie musimy, wszystko możemy. Widzę jednak pewne różnice. Moim zdaniem Salzburg był wtedy zdecydowanie mocniejszym zespołem niż dziś FC Kopenhaga. A jednocześnie uważam, że Riga FC jest silniejsza niż tamten Żalgiris. Mielibyśmy większe szanse, gdyby chodziło o jeden mecz, nie będzie łatwo, ale nigdy nie mów nigdy. Zaczynamy w Kopenhadze i zobaczymy, czy będzie jeszcze nadzieja na powalczenie w rewanżu. Może to być koniec naszej fajnej pucharowej przygody, ale tanio skóry nie sprzedamy.
Przed Piastem mówiłeś nam, że właściciel twojego klubu liczy na fazę grupową Ligi Europy. Nie odczuwacie tego?
Nie, absolutnie nikt nie wywiera na nas jakiejś presji. To bardziej działa na zasadzie “byłoby super, gdyby”. Rozmawiamy między sobą, że przed nami ostatni krok do wykonania, żeby zrobić coś wielkiego dla klubu. I chcemy go wykonać, mimo że Duńczycy są zdecydowanym faworytem. Dla niektórych z nas to pewnie ostatnia szansa pokazania się na takim szczeblu europejskich pucharów, więc powalczymy.
RIGA FC SPRAWI SENSACJĘ W KOPENHADZE? ETOTO ZA WYGRANĄ PŁACI PO KURSIE 9,00. REMIS – KURS 6,35
Trafieniu na Kopenhagę towarzyszyły jakieś większe emocje typu “mogło być lepiej” lub “mogło być gorzej”?
Chyba nie, nawet nie wiem, na kogo jeszcze mogliśmy trafić. Wiedzieliśmy tylko, że w razie przejścia HJK Helsinki naszym rywalem będzie przegrany pary Crvena Zvezda – FC Kopenhaga. Rewanż oglądaliśmy, widzieliśmy rzuty karne.
I jakie wrażenia odnośnie gry Duńczyków?
Jest to mocny zespół, naprawdę potrafi grać w piłkę. Ma dużo indywidualności w ofensywie, kilku piłkarzy może jedną akcją odmienić losy meczu. Trzeba się z tym zmierzyć, możliwe, że będziemy musieli rozegrać nasze dwa najlepsze mecze w karierze.
Ogólnie wyczuwam, że samo odpadnięcie nie byłoby dla ciebie rozczarowaniem, ale powtórzenie pogromu z Salzburgiem już tak.
Biorę w ciemno każdy wynik. Nie jestem w stanie wymyślić, co może się wydarzyć w Kopenhadze. Nasz przeciwnik jest zdecydowanym faworytem, ale po cichu liczę, że skoro dość dobrze gramy w defensywie, nie damy sobie tak łatwo wrzucić pięciu goli jak kilka lat temu Żalgiris w Salzburgu. Wierzę, że wywieziemy z Danii na tyle dobry rezultat, by móc jeszcze zapewnić kibicom pozytywne emocje w drugim meczu.
Wcześniej po domowym 1:1 i wyjazdowym 2:2 przeszliście HJK Helsinki. Pokazaliście charakter, bo przegrywaliście łącznie trzy razy i w każdym przypadku odrabialiście straty.
Charakter jest, ale tak po prawdzie, odczuwalibyśmy ogromny niedosyt, gdybyśmy odpadli z Finami. Moim zdaniem była to drużyna zdecydowanie słabsza od nas. Losy dwumeczu powinniśmy zamknąć już u siebie i jechać na rewanż, żeby go tylko odhaczyć. W Rydze pierwsi straciliśmy bramkę, jednak potem mieliśmy multum sytuacji. Nic nie chciało wpaść, dopiero w końcówce udało mi się doprowadzić do wyrównania. Mimo to do Helsinek jechaliśmy z przeświadczeniem, że jesteśmy mocniejsi i awans będzie nasz. I to się udało, dzięki czemu uniknęliśmy rozgoryczenia, którego na pewno byśmy nie czuli w razie odpadnięcia z Piastem.
W pierwszym spotkaniu wszedłeś z ławki, strzeliłeś na 1:1 i celebrując gola wykonałeś gest okularów. Do kogo był adresowany?
Pomidor (śmiech).
Można się domyślić.
Nie chcę tego komentować. Wiele osób mnie o to pytało, większość wie, o co chodzi. Robię swoje, jestem w dobrej dyspozycji i cieszę się, że pomagam zespołowi. Jak już dostanę jakiekolwiek minuty, to za każdym razem pokazuję trochę jakości i umiejętności.
To inaczej: gole z Piastem i HJK twojej pozycji nie wzmocniły. W rewanżu z HJK siedziałeś na ławce, mimo że dwukrotnie przegrywaliście.
Nie chcę się powtarzać, że mamy bardzo szeroką kadrę, z piętnastu obcokrajowców i tak dalej. Jeżeli ktoś przeanalizuje nasze mecze, zobaczy, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy nie zdarzyło się, żeby dwa razy z rzędu utrzymała się ta sama jedenastka. Rotacje są cały czas, za każdym razem grają inni. Trener ma do dyspozycji 25-26 równorzędnych zawodników, gotowych do występu. Wytypowanie składu na kolejny mecz jest praktycznie niemożliwe.
Co do rewanżu z HJK. Założenie było takie, żeby pierwszą połowę przetrwać i zobaczyć, jak się sprawy potoczą. Niestety straciliśmy gola po dobitce Petteriego Forsella z rzutu karnego. Mimo 0:1 do przerwy nadal czuliśmy, że jesteśmy lepsi i to kwestia czasu, gdy coś wpadnie. Byłem pod prądem, mogłem wejść w każdej chwili. Najpierw jednak wyrównaliśmy, co dawało dogrywkę i wiedziałem, że na razie nie będę potrzebny, zwłaszcza że bramkę zdobył mój konkurent Roman Debelko, czyli zrobił swoje. Gdy HJK znów prowadziło, czekałem już przy linii na wejście i wtedy Debelko trafił na 2:2. To już dawało nam awans, więc nie czułem złości, że zmiana została odwołana, bo tym razem rozumiałem motywy, którymi kierował się trener. Normalna i logiczna decyzja.
JEDYNA TAKA OFERTA POWITALNA: W ETOTO BONUS 200% OD TWOJEGO PIERWSZEGO DEPOZYTU, AŻ DO 200 ZŁ
Który awans smakował lepiej: z Żalgirisem kosztem Lecha czy teraz kosztem gliwiczan ze względu na tego gola?
Jeśli już miałbym coś wybrać, to awans kosztem Lecha. Byliśmy słabszym zespołem niż Riga FC. Jechaliśmy na fantazji, budowaliśmy piękną historię, ale było ciężej. Teraz w jakimś stopniu Piast wyciągnął do nas pomocną dłoń z tą bramką na 3:2, gdzie nie było żadnego naszego udziału. Przy takim wyniku po pierwszym meczu od razu mówiłem, że w rewanżu będą emocje. W Rydze pokazaliśmy się z lepszej strony, rywal był słabiej dysponowany, ewidentnie miał gorszy dzień i wykorzystaliśmy to. Nie ma się co oszukiwać, porównując obie drużyny Piast byłby trochę wyżej od nas, ale nie zawsze ma to przełożenie na boisko.
Gdy Jorge Felix w drugim meczu dał Piastowi prowadzenie, przemknęło ci przez myśl “oho, jest po wszystkim”?
Na pewno, bo straciliśmy strasznie głupiego gola. Na szczęście bardzo szybko Armands Petersons kapitalnym uderzeniem wyrównał i ponownie uwierzyliśmy, że możemy się podnieść. Odzyskaliśmy wigor, co było widać również w przerwie w szatni. Mocno wierzyliśmy, że karta jeszcze się odwróci. Armandsowi wyszedł strzał życia, który okazał się naszym wiatrem w żagle.
Byłeś zaskoczony, że Piast zagrał tak defensywnie w drugiej połowie? Nie trafiliście na 2:1 niespodziewanie po jednej akcji, to były ciągłe ataki.
Tak jak mówiłem wcześniej, moim zdaniem był to zły dzień Piasta. My czuliśmy się na boisku dobrze, a gościom niewiele wychodziło i ewidentnie nie wyglądali optymalnie pod względem fizycznym. To nam pomogło zwyciężyć.
Łotewska piłka ligowa wyciska teraz maksa? W ostatnich latach ekipy z tego kraju regularnie sprawiają niespodzianki.
Ogólnie kluby z krajów nadbałtyckich zaczynają lepiej radzić sobie w pucharach. Litewska Suduva rok po roku eliminowała Sion, APOEL Nikozja i teraz Maccabi Tel Awiw. W IV rundzie eliminacji LE zmierzy się z Ferencvarosem, więc… czort wie, co jeszcze może zrobić. Jakaś szansa jest. Co do samej Łotwy, też wstydu już nie ma. Okej, Ventspils w III rundzie przegrał 0:9 dwumecz z Vitorią Guimaraes, ale wcześniej ograł rywali z Albanii i Malty. FK Liepaja wyrzuciła za burtę Dinamo Mińsk. RFS wygrał na wyjeździe z Olimpiją Ljubljana, a ostatecznie odpadł różnicą jednego gola. Coś się rusza, liga bardzo małymi kroczkami idzie do przodu. Płaci się trochę lepsze pieniądze, więc przychodzą lepsi zawodnicy. Oby takie małe sukcesy – choćby taki jak nasz, nawet przy założeniu, że kończymy na Kopenhadze – mocniej pchnęły łotewską piłkę w dobrym kierunku.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. Michał Chwieduk/400mm.pl