W Koronie Kielce w ostatnich tygodniach wydarzyło się więcej niż przez wszystkie odcinki Mody Na Sukces. Zlikwidowano niemalże cały dział prasowy, odszedł mocno kojarzony z klubem rzecznik Paweł Jańczyk, zakończono też współpracę z Michałem Siejakiem. Dla kwestii sportowych mogą to być wątki poboczne, ale dość dobrze pokazują, że w klubie postanowili pójść w nowym kierunku, niekoniecznie lepszym. Ale i jeśli chodzi o sprawy czysto piłkarskie, w żadnej innej ekipie PKO Bank Polski Ekstraklasy tego lata nie działo się tyle, co w Kielcach.
Na ten moment Korona zatrudniła już dwunastu nowych zawodników, zawstydzając większość ligowej konkurencji. Nie odstaje jedynie Górnik Zabrze z jedenastoma nabytkami. Również w kwestii piłkarzy wychodzących Korona wygrywa z zabrzanami w stosunku 12:11. Odeszły tak znaczące nazwiska jak Bartosz Rymaniak, Elia Soriano czy Matthias Hamrol, nie ma już także w miarę regularnie grających Łukasza Kosakiewicza, Kena Kallaste, Felicio Browna Forbesa i Olivera Petraka (to akurat żadna strata). Krótko mówiąc: przeprowadzono rewolucję w składzie, a przecież do końca okienka pozostały prawie dwa tygodnie i można zmienić jeszcze więcej.
POGOŃ PO TRZYNASTU LATACH WYGRA W KIELCACH? KURS W ETOTO 2,85. WYGRANA GOSPODARZY – 2,65
Z nowych zaledwie czterech to Polacy. Regularnie gra jedynie Daniel Dziwniel. Na tle kolegów nie kompromituje się – to już coś. Michał Żyro uzbierał 15 minut, bez występu są jeszcze bramkarz Marek Kozioł i obrońca Mateusz Spychała. Z obcokrajowców wcześniej znaliśmy tylko Michala Papadopulosa, który zdążył już strzelić efektownego gola Legii Warszawa.
Pozostali w Ekstraklasie dopiero zaczynają i jak na razie z tego grona na boisku pojawiło się raptem czterech. Uros Djuranović wyróżnił się kretyńskim wślizgiem w Pavelsa Steinborsa, co powinno skończyć się czerwoną kartką. Blisko 34-letni stoper Themistoklis Tzimopulos zadebiutował na Cracovii i kopał się po czole. Najlepiej było to widać w akcji bramkowej, gdy próbował zablokować strzał Sergiu Hanki i po prostu się wywalił. Mający chyba najlepsze CV z tej zbieraniny Erik Pacinda przyzwoicie zadebiutował, później był już kompletnie bezproduktywny. W sparingach mocno się wyróżniał, w grze o punkty nadal nie może się pochwalić ofensywnym konkretem. Rodrigo Salazar musi coś w sobie mieć, skoro Eintracht Frankfurt przed wypożyczeniem go do Korony dał mu czteroletni kontrakt. Jak dotąd jednak młody Urugwajczyk po wejściach z ławki poza nielicznymi przebłyskami niczego nie pokazał, to jeszcze trochę juniorskie granie. Na teraz zostanie zapamiętany głównie z wrzucenia radosnej urodzinowej fotki na torach prowadzących do obozu zagłady w Auschwitz.
Wciąż czekamy na pojawienie się na murawie Luki Kukicia (niektórzy spekulują, że dziś zastąpi Pawła Sokoła między słupkami), Milana Radina (niewykluczone, że z Pogonią zagra za kontuzjowanego Ognjena Gnjaticia) i dopiero co wypożyczonego z argentyńskiego Rosario Central Andresa Loiego. Trudno jednak spodziewać się po nich cudów. Taki Kukić ostatnio bronił w drugiej lidze chorwackiej dla rezerw NK Osijek. Nie brzmi to za poważnie.
Tak czy siak fakty są takie, że Korona po letniej rozpierdusze jest po prostu słabsza niż wcześniej. Nikt z nowych nie okazał się natychmiastowym wzmocnieniem, wielu nawet nie zaczęło grać. Mocno ograniczona siła złocisto-krwistych opiera się na piłkarzach, którzy byli tu już wcześniej (Adnan Kovacević, Marcin Cebula, Jakub Żubrowski, Matej Pućko). Bez Hamrola Korona jest gorsza w bramce, bez Bartosza Rymaniaka słabsza na prawej obronie, a bez Elii Soriano dużo stracono w ataku.
Gino Lettieri miał szczęście, że na początek zagrał ze zestresowanym Rakowem, bo następne trzy mecze dały już ledwie punkcik. Można mówić, że z Legią przegrał pechowo, po bramce w samej końcówce (ale co to była za Legia?), że nieźle wyglądała pierwsza połowa w Gdyni, a w Krakowie porażka była minimalna. Brak jakości bije jednak po oczach. Do tego dochodzi problem z bieganiem w drugiej połowie, Korona pod tym względem wyraźnie odstaje od przeciwników. Zaledwie trzy strzelone gole, z czego jeden z rzutu karnego, nie są przypadkiem.
ERIK PACINDA WRESZCIE COŚ STRZELI? ETOTO PŁACI PO KURSIE 4,30
Teraz kielczanie zmierzą się z rozpędzoną Pogonią Szczecin, która jako jedyna ma szansę dotrzymać kroku Śląskowi Wrocław. Podopieczni Kosty Runjaicia w ofensywie aż tak bardzo nie imponują (pięć bramek), mają za to najlepszą defensywę na początku sezonu. Do siatki “Portowców” trafiła jedynie Legia na inaugurację rozgrywek, w następnych meczach kilka razy niesamowicie interweniował Dante Stipica. Jeżeli więc Korona nie sprawi niespodzianki, grozi jej szybkie zakopanie się na dole tabeli i dołączenie do grona głównych kandydatów do spadku. Marny los wróży się jej co roku, tyle że we wcześniejszych latach szybko potrafiła ona zadać kłam tym teoriom. Rok temu po czterech kolejkach miała już siedem punktów, po pięciu – osiem oczek.
A jak to wyglądało w poprzednich sezonach, jeśli chodzi o kluby najwięcej pozyskujące latem? W ubiegłym roku najbardziej aktywne były Cracovia i Arka Gdynia – po jedenastu zawodników. “Pasy” wywalczyły eliminacje Ligi Europy (należy jednak pamiętać, że zimą doszło do kolejnego przemeblowania), a Arka zdołała się utrzymać. Latem 2017 najmocniej namieszała Wisła Kraków (czternastu nowych) i skończyła sezon w grupie mistrzowskiej. Trzy lata temu najwięcej sprowadzał Górnik Łęczna i spadł z ligi. Generalnie letnia rewolucja nie oznacza wyroku, ale w wielu przypadkach nie oznacza też niczego ponad średnią. I coraz więcej wskazuje na to, że dla Lettieriego już samo utrzymanie tego składu węgla i papy w gronie najlepszych będzie sukcesem.
Fot. FotoPyk