Wiele obiecywaliśmy sobie po Lechii w tym sezonie. Gdańszczanie tak naprawdę w ogóle się nie osłabili, ba, dokonali kilku sensownych ruchów, wielu mówiło, że Piotr Stokowiec ma najrówniejszą kadrę w Polsce. Sam trener obiecywał, że jego zespół będzie grał efektowniej, milej dla oka, że Lechia 19/20 zachowa świetną defensywę z sezonu 18/19, ale nie będzie zapominać o ataku. Biorąc pod uwagę, jak wielki progres zrobili biało-zieloni pod rządami szkoleniowca, trudno było w to wszystko nie wierzyć. Problem polega jednak na tym, że minęło pięć kolejek, a my – i chyba wszyscy inni też – wspomnianego kroku naprzód nie dostrzegamy.
Ustalmy od razu jedno: nie bijemy na alarm, nie domagamy się nerwowych ruchów w klubie, nie postulujemy o zwolnienie Stokowca. Nie minęła nawet 1/5 sezonu, Lechia cały czas może powtórzyć zeszłoroczny, albo nawet poprawić swój wynik. Natomiast nie ma też co ukrywać, że nic się nie dzieje, skoro gdańszczanie ograli jedynie beznadziejną Wisłę Płock i mają siedem punktów straty do prowadzącego Śląska. Dlatego chyba parę rzeczy musi się w drużynie zmienić.
Przede wszystkim dużo obiecujemy sobie po powrocie Udovicicia. Z jednej strony nie ma co robić z jednego Serba zbawienia całego zespołu, z drugiej gość w zeszłym sezonie rozbił bank, jeśli chodzi o konkrety w postaci goli i asyst, więc trudno nie brać go na poważnie. A dziś Lechii tych konkretów brakuje. Gdańszczanie w lidze strzelili ledwie cztery bramki:
– jedną po wrzutce Mladenovicia,
– drugą po wrzutce Mladenovicia i rykoszecie,
– trzecią po rajdzie Wolskiego,
– czwartą po szczęśliwym karnym.
Jeśli więc za połowę goli po 450 minutach współodpowiada lewy obrońca, za żadną naturalny skrzydłowy, coś tu jest nie tak. Skrzydła, tak przecież chwalone za obsadę przed sezonem, muszą dać z siebie więcej. Wróci Udovicić i po prostu musi być wzmocnieniem, ale ogarnąć musi się też Haraslin. Słowak ma ciąg na bramkę, umie nawinąć jednego, drugiego rywala, jednak brak liczb w jego przypadku może coraz bardziej irytować. Co więcej, wydaje się, że brak tych cyferek to główny powód, dla którego po Haraslina nie sięgnął jeszcze nikt z poważniejszej ligi. Zero asyst przez cały 2019 rok? Jedna ligowa bramka? Zmarnowane patelnie z Broendby? No, wygląda to naprawdę przygnębiająco.
Nie ma co gadać: i Udovicić, i Haraslin muszą się wziąć do roboty, bo też wystawianie Flavio na skrzydle jest chybionym pomysłem. Doceniamy technikę Portugalczyka, jego wizję gry i przyzwoitą skuteczność (choć z Rakowem pudłował), ale Flavio nie jest skrzydłowym. Ma 34 lata, nigdy nie był sprinterem, więc nie będzie nim tym bardziej w końcówce kariery. W efekcie Portugalczyk często ginie w trakcie meczów i jest drużynie zbędny, bo jeśli ktoś go pamięta z pierwszej połowy z Rakowem, ma pewnie licencję detektywa.
Może lepszym pomysłem byłoby ustanowienie rywalizacji na pozycji numer dziewięć, o którą walczyłby Sobiech właśnie z Flavio? Teraz, gdy Flavio gra skrzydłowego, Sobiech tak naprawdę jest pozbawiony jakiejkolwiek rywalizacji, skoro Arak wciąż leczy kontuzję. I cóż, to niestety też widać na boisku. Owszem, strzelał teraz w trzech kolejnych meczach, ale każdy, kto regularnie ogląda Lechię, wie, że Sobiech ma skłonności do boiskowej flegmy i potrafi też sytuację spartolić. Może więc większa konkurencja podkręciłaby jeszcze jego wyniki?
Dalej: sporo dobrego może dać Lechii powrót do pełni formy Rafała Wolskiego. Już w Płocku pomocnik udowodnił, że jego dyspozycja rośnie i trzeba wierzyć, że będzie tylko lepiej. Wówczas Wolski mógłby być alternatywą albo na skrzydło, albo w środku. W centralnej części boiska przydałaby się presja na Patryku Lipskim, który niewątpliwie posiada talent, natomiast gra wolno i niewyraźnie. To on ustawiony w trójce ma być tym najbardziej ofensywnym gościem, jednak nie pokusił się w tym sezonie ligowym o żaden konkret, a nawet Kubicki ma asystę. Gratulujemy bramki z Broendby, ale… to chyba trochę mało? Tym bardziej że pretensje do gry pomocnika możemy rozszerzyć i o poprzedni sezon.
Śląsk Wrocław wygra w Gdańsku którąkolwiek połowę? Kurs na taki obrót wydarzeń to 2,30 w ETOTO
A zostawiając już indywidualności: Lechia dalej cierpi na kłopot, który dotykał ją rok wcześniej. Gdy strzelała bramkę, zupełnie bez sensu oddawała inicjatywę, co kosztowało ją punkty, tak jak w pamiętnym meczu z Legią (1:3). Teraz podobnie było z Jagiellonią, bo gości można było przycisnąć, ale zamiast tego gdańszczanie cofnęli się i w drugiej połowie właściwie niczego sobie nie wypracowali. Ba, nawet z Wisłą Płock pozwolili na dojście rywalowi na odległość jednego gola i w końcówce było nerwowo, gdy Furman i spółka (dobra, sam Furman) wrzucali piłkę w pole karne raz po raz. I ten raz, dwa, trzy uda się w ten sposób prześlizgnąć, ale od takiej drużyny można oczekiwać umiejętności zabijania meczów dużo wcześniej.
Sami widzicie, że nasze wątpliwości budzi w dużej mierze gra w ofensywie, bo mimo wszystko do defensywy trudno mieć wielkie pretensje. Kuciak wciąż jest znakomity, a bramki, jakie traci Lechia, wynikają z pojedynczych błędów czy pecha. Tu się obetnie Fila, tam źle wybije Mladenović, gdzie indziej Sapała skorzysta z rykoszetu po rzucie wolnym. Możemy zarzucić gdańszczanom jedynie brak koncentracji, natomiast formacja jako taka wciąż działa solidnie.
Być może trener Stokowiec się z tymi wszystkimi tezami nie zgadza, nie wiemy. Ale na pewno musi się zgodzić z tym, że jego ekipa powinna zacząć punktować już od następnego meczu. Przyjeżdża lider. Gdyby wygrał, miałby 10 oczek przewagi. Taka strata po sześciu kolejkach? Wówczas problemik urósłby do miana problemu.
Najlepsza oferta powitalna na rynku: bonus 200% aż do 100zł! KLIKNIJ TUTAJ, aby zarejestrować się w ETOTO
Fot. 400mm.pl