– Szczerze mówiąc, to liga na pewno nie rozwinęła się w ostatnim czasie. Patrząc pięć lat wstecz, widzę, że był wyższy poziom. Wiele rzeczy ma na to wpływ. Nie jest tak, że jeden mankament o tym decyduje. Jest problem ze szkoleniem, też wydaje mi się, że piłkarze, których ściągamy zza granicy, powinni być lepsi od zawodników będących już w Polsce – mówi Łukasz Broź. Rozmawiamy o udanym początku sezonu, poprzednim feralnym roku, pobycie Brozia w Legii i o ogólnej kondycji polskiej piłki. Zapraszamy.
Przeżywasz teraz taką drugą piłkarską młodość?
Nie, nie wydaje mi się. Po prostu strzeliłem ostatnio trzy bramki, dobrze się przygotowaliśmy, ja też się czuję dobrze fizycznie. Chociaż przez te dwa pierwsze mecze akurat nie byłem zbyt lekki. Dopiero teraz zaczęło wszystko puszczać po obozie i jest dużo lepiej. A czy druga młodość… Nie no, jak już, to trzecia.
Jest jednak różnica między tobą w poprzednim sezonie a tym obecnym.
Na pewno. Teraz miałem możliwość przepracowania całego okresu przygotowawczego, wtedy przyszedłem w trakcie sezonu, złapałem drobny uraz łydki, pauzowałem półtora tygodnia, znów wróciłem do treningów, więc to pierwsze pół roku było rozwalone. To się wszystko nie zazębiało, tak jak myślałem, że będzie. Natomiast teraz grałem we wszystkich sparingach, brałem udział we wszystkich treningach, więc ta forma wcześniej czy później musiała przyjść.
Pomaga ci też to, jak dużą wagę trener Lavicka przykłada do defensywy? W 2019 roku tylko Piast Gliwice stracił mniej goli.
Wydaje się, że trener kładzie na defensywę duży nacisk, u niego obrońcy są przede wszystkim od bronienia. Jeżeli mają możliwość podłączenia się do ofensywy, mogą to robić, ale muszą pamiętać, że takie akcje są na drugim miejscu. W pierwszej kolejności musimy dobrze się ustawiać w defensywie i za to jesteśmy rozliczani. Nawet dzisiaj mieliśmy trening taktyczny, w którym trener pokazywał nam, jak się przesuwać, kiedy wychodzić do rywala, kiedy zawęzić linię. Poza tym też w gierkach trener kładzie spory nacisk na takie elementy. Przy tym wszystkim jest spokojny, powoli i jasno tłumaczy, co mamy grać i w jaką stronę nasza drużyna ma iść.
I przy tym chyba potrafi zmotywować swoich piłkarzy? Słyszałem, że nakłonił rodziny zawodników do zmontowania filmu, gdy Śląskowi nie szło w poprzednim sezonie.
Tak, było coś takiego. Rodziny się skrzyknęły i nagrały ten film. To są dodatkowe bodźce, dzięki nim coś w piłkarzach rusza.
Teraz jest miło i sympatycznie, ale nie miałeś obaw po tym słabym roku, że wybrałeś zły klub? Zmieniali się prezesi, zmieniali się trenerzy.
Wiadomo, że byłem w Legii i tam pewne rzeczy są na innym poziomie, ale z drugiej strony byłem też w Widzewie… Mam jeszcze lepszy pogląd na to, jak źle bywa w klubach. Dla mnie to nie było nic nowego. Nie było inaczej. Każdy klub ma swoją specyfikę i na to byłem przygotowany.
Z czego twoim zdaniem wynikały słabe wyniki Śląska w zeszłym roku?
Nie chcę być ekspertem. Każdy ma swoje zdanie, ja nie chciałbym dzisiaj wypowiadać się na ten temat.
A sytuacja z kibicami? To było coś, co cię przeraziło?
Nie, miałem styczność z kibicami nieraz. Dla mnie takie sytuacje są normalne i zrozumiałe. Jest frustracja ze strony kibiców, oni chcieli wyrazić swoje niezadowolenie z gry i miejsca w tabeli, więc nie czułem się przestraszony tą sytuacją, bo to było naturalne. Czasem mocna wymiana zdań jest potrzebna zespołowi, by zrozumiał, że ludziom zależy na dobrych wynikach i dobrej grze.
Czyli w ankiecie Weszło Z Butami powiedziałbyś, że rozmowy z kibicami to motywacja, a nie patologia?
Zależy, jak taka rozmowa wygląda. Przeżyłem kilka dyskusji z kibicami i niektóre były na fajnym i kulturalnym poziomie.
Ta z kibicami Ślaską była kulturalna?
Jedna tak.
Czyli nie wszystkie.
Tego nie powiem.
Można to wyczytać między wierszami.
Wszystko zawsze można dopowiedzieć między wierszami.
Ile było prawdy, że mogłeś odejść ze Śląska po sezonie?
Trochę było, natomiast procentowo trudno mi określić. Na pewno inicjatywa odejścia nie wyszła z mojej strony.
Było ziarno prawdy w temacie Wisły Płock?
Nie. Powiem ci, jak to wyglądało. Dzwonili do mnie ludzie i mówili, że jestem po testach medycznych z Wisłą, a tu cóż, dalej mam umowę ze Śląskiem. Sytuacja była taka, że będąc w Warszawie, gdy miałem wolne, chodziłem do Enel-Medu na Legię, by poćwiczyć. Akurat przede mną był Kuba Rzeźniczak na testach medycznych, chwilę z nim rozmawiałem. Trenowałem sobie, ktoś mnie chyba zobaczył, jak wykonuje różne ćwiczenia i pewnie dopisał sobie to, że Broź jest na testach medycznych w Wiśle Płock i zaraz podpisze kontrakt. Typowa plotka. Mega się z tego śmiałem, że ludzie są w stanie wymyślić coś takiego na poczekaniu. Cieszę się, że zostałem w Śląsku, super zaczęliśmy sezon. Graliśmy w większości z górną ósemką tamtego roku, a wygrywamy, czerpiemy z tego radość i jest okej.
Dla ciebie to jest ważne, że teraz masz stabilną pozycję na boisku? Wcześniej raz byłeś lewym obrońcą, raz prawym.
Szczerze powiem, że nie ma dla mnie problemu, jeśli mam zagrać kilka meczów na lewej obronie, gdy trener tego potrzebuje. Wiadomo, nie jestem młodym zawodnikiem i swoim doświadczeniem staram się pomóc zespołowi. Natomiast naturalnie lepiej czuję się z prawej strony.
A mówiąc o doświadczeniu – ty patrząc na całą swoją karierę, to jesteś z niej zadowolony?
Wiesz co, ogólnie to jestem z niej zadowolony. Jestem bardziej na tak niż na nie. Osiągnąłem w Polsce tak naprawdę prawie wszystko. Grałem w klubie, który u nas jest topowy. W każdej drużynie, w której byłem, wywalczyłem sobie miejsce i grałem, nie był to problem. Były momenty, w których mogłem inaczej postąpić, inaczej pokierować swoim rozwojem. Natomiast postępowałem inaczej i też jest wszystko okej. Nie mam czego żałować.
Nie ma żadnego takie momentu, którego żałujesz?
Był taki jeden moment, ale nie miałem na niego wpływu. Zostałem powołany do kadry i śmieje się, że historia zatoczyła koła, bo doznałem kontuzji kolana na Oporowskiej ze Śląskiem. Powołano mnie do kadry za trenera Smudy, ale ten uraz mnie wyeliminował. Nie wiadomo, co by było, gdyby. Mógłbym zagrać dwa dobre mecze z Niemcami i Meksykiem. No, ale to są małe refleksje.
Nie trafił ci się też nigdy wyjazd za granicę.
Był moment, że chciałem spróbować. Poczuć coś innego, poznać innych ludzi, inną kulturę, inny futbol. Będąc w Legii były oferty, dosyć mocne zapytania po pierwszym roku w Warszawie. Natomiast nie chciałem tak szybko odchodzić z Legii, nie chciałem zmieniać otoczenia. Ale nie żałuję, nie mam z tym problemu, że nie wyszło.
Mam takie wrażenie, że w Legii ciągle musiałeś coś udowadniać i nigdy nie byłeś stuprocentowym pewniakiem. Albo rywalizowałeś z Bereszyńskim, albo z Jędrzejczykiem.
W Legii cały czas jest rywalizacja. Wtedy nie było piłkarzy, którzy mieli pewne grania, a jeśli już, to znalazło się takich maksymalnie dwóch, którzy wiedli prym w ofensywie. Na każdym treningu musiałem walczyć o plac.
No, ale to ty bodaj jako jedyny nie zagrałeś w Lidze Mistrzów.
Chciało się zagrać! Po to się gra w piłkę, żeby grać w takich spotkaniach. Nie dostąpiłem takiego zaszczytu, ale co zrobić. Nie powiem, że byłem wściekły, ale byłem wkurzony. Kurczę, grałem we wszystkich meczach eliminacyjnych, przyczyniłem się do awansu, a nie dostałem szansy zagrania. Ani minuty.
Potem dopiero po odejściu Bereszyńskiego załapałeś się na Ligę Europy.
No tak. Już nie patrząc nawet na moją sytuację, to takie są filozofie w klubach, że grają młodzi, których można sprzedać. Zdaję i zdawałem sobie z tego sprawę.
Pamiętam kapitalną scenę, jak z Ajaksem wyszło na ciebie czterech piłkarzy.
Pięciu! Już mi nie odejmuj. Co mogłem zrobić – mogłem ich tylko opóźniać do samej bramki, czekać, czy ktoś zdąży wrócić. W pewnym momencie zareagowałem tak, że zmusiłem ich do zagrania do boku, bo chciałem doskoczyć do piłkarza, który musiałby kiwać albo od razu odegrać. Tak się stało, potem Arek Malarz pomógł i nie było gola.
Chodzi ci czasem po głowie ten dwumecz? Byliście dość blisko awansu, a na wygrany dwumecz wiosną czekamy 27 lat.
Powiem ci szczerze, że nawet ten wcześniejszy dwumecz był dla nas dobry. I jak przypomnę sobie te cztery spotkania, to w każdym mogliśmy się pokusić o dobry wynik i awans. Mieliśmy swoje okazje, w tym pierwszym spotkaniu pierwszego dwumeczu szczególnie, no ale przegraliśmy 0:1, potem 0:3, kiedy dostawaliśmy bramki tak naprawdę z kontry. Jeszcze Arkowi Milikowi tak naszła piłka na prawą nogę… Wszyscy w obronie myśleliśmy, że pójdzie do lewej, a nagle uderzył z prawej. Siadło mu idealnie i potem tak się ułożył ten mecz.
Ty masz dobre zdanie o polskiej lidze?
Szczerze mówiąc, to liga na pewno nie rozwinęła się w ostatnim czasie. Patrząc pięć lat wstecz, widzę, że był wyższy poziom.
Z czego to wynika? Z napływu słabych obcokrajowców, z szybkich wyjazdów polskich młodych zdolnych piłkarzy?
Wiele rzeczy ma na to wpływ. Nie jest tak, że jeden mankament o tym decyduje. Jest problem ze szkoleniem, też wydaje mi się, że piłkarze, których ściągamy zza granicy, powinni być lepsi od zawodników będących już w Polsce. Oraz myślę, że wiele zależy od trenerów. To jest ważne, jak trener przekaże ci swoją filozofię, taktykę.
A piłkarze są przepłaceni?
Zależy którzy. Mów, czy ja, czy kto!
Słyszałem, że dostajesz 25, więc chyba nie ty.
No, gdzieś koło tego. Wiesz, piłkarze tych kontraktów nie podpisują na siłę. Decyduje klub.
To jest wszystko prawda, tyle że mamy potem takie, a nie inne wyniki w pucharach, stąd te głosy.
Ja uważam, że w tym wszystkim powinna być dyscyplina wewnątrz klubu. Są pieniądze, którymi trzeba rozważnie zarządzać. Tak prowadzić zespół, by ten poziom wzrastał.
A co do tego zarządzania – ty czułeś różnicę między rządami Leśnodorskiego a Mioduskiego w Legii? Moim zdaniem nie ma przypadku, że wtedy były fazy grupowe w Europie, a teraz nie ma.
Tak jak mówisz, nie ma przypadku. Miałem wrażenie, że wtedy ściągani byli piłkarze, którzy mieli osobowość, byli piłkarsko dobrzy, to się zazębiało w szatni i miało przełożenie na boisko.
Chciałeś odchodzić z Legii?
Nie. Myślałem, że zostanę, bo pojawiały się takie informacje, ale nie wyszło. Życie. Jestem teraz w Śląsku.
Miałeś żal?
Nie. Jestem takim człowiekiem, który wie, że w życiu cały czas cię może coś zaskoczyć i musisz być na to gotowy.
Ile chciałbyś jeszcze pograć w piłkę?
Do czterdziestki można! Tylko gdzie. Nie chcę się męczyć na siłę, tak sobie zawsze mówiłem, że jak poczuję, że fizycznie nie daję rady, to nie będę nic robił na siłę.
No, ale to nie jest ten moment.
Nie, absolutnie.
Masz zabezpieczone życie po karierze?
Staram się inwestować pieniądze. Zdawałem sobie sprawę, że piłka nożna nie jest na całe życie. Działam w nieruchomościach.
Stawiasz sobie jakiś cel na ten sezon ze Śląskiem?
Stawiam sobie tylko najwyższe cele, bo to daje największego kopa motywacyjnego. Każdy gra po to, by osiągnąć jak najwięcej. Jeśli jednak ktoś jest minimalistą, to słabo. Mam nadzieję, że w drużynie są sami piłkarze, którzy chcą wygrać coś więcej niż utrzymanie. Natomiast też podchodzę chłodno. My w Polsce często popadamy w hurraoptymizm po czterech kolejkach sezonu albo że ktoś zagra dwa dobre mecze, to już powinien być w kadrze. Jeśli ktoś mówimy, że gramy o puchary czy mistrzostwo, to okej, ale my musimy to udowadniać w każdym spotkaniu.
Fot. 400mm.pl