Wierzyliśmy naiwnie, że lipiec będzie miłym miesiącem, bo polskie zespoły rozstrzelają ogórów w pucharach i będziemy mieli szeroki wybór piłkarzy, którzy zasługiwaliby na wejście do rankingu. Taki guzik. Ogórami jak zwykle byliśmy my i jedynymi napastnikami z pucharowiczów, którzy znaleźli miejsce w rankingu, są Kamil Biliński, Kamil Wilczek i Jakub Świerczok. Jak wiecie, żaden z nich nie strzela ani dla Legii, ani dla Lechii, Cracovii czy Piasta. Może za rok?! Śmiech w nawiasie.
Otwieramy ten ranking symbolicznie, Kamilem Bilińskim, któremu jeden gol wystarczył, by powiedzieć w stylu Teletubisiów „pa, pa” do piłkarzy Piasta Gliwice. Nie do końca rozumiemy, jak to jest, że przeciętny u nas Biliński po raz kolejny wyrzuca polski zespół za burtę (choć z Lechem był bez gola), ale najwyraźniej ekstraklasowa logika nie tyczy się tylko meczów rozgrywanych od piątku do niestety poniedziałku.
Od 3:23.
Ha, nie sądziliśmy, że Broź kiedykolwiek jeszcze znajdzie się w tym rankingu, bo jego pozycja w Śląsku nie była zbyt mocna, ale jednak musimy umieścić Łukasza przynajmniej w takim miesiącu. Prawy obrońca ostatecznie wyrósł na jednego z liderów Śląska Wrocław, to on miał spory udział w tym, że ekipa Lavicki ograła Piasta, było, nie było, mistrza Polski. Najpierw wykorzystał głupotę rywala i dał się sfaulować w szesnastce, potem z całkowitą pewnością wykorzystał jedenastkę.
Jeśli odejdzie, na pewno będzie go brakowało. I Lechowi, i lidze. Mało mamy obrońców, ba, piłkarzy, którzy są z piłką na “ty”, a Gumny z pewnością jest. Nie ma problemu z podciągnięciem akcji prawą stroną, wejściem w drybling, dobrym dośrodkowaniem. Jego najlepszy mecz to ten z Wisłą Płock, kiedy goście nie mieli większego pomysłu jak go powstrzymać. Ani nikogo innego w barwach gospodarzy.
Chyba jako jedyny Polak z Piasta Gliwice zachował twarz w Europie. Strzelał, a co mógł zrobić w obronie, gdy widział takie, a nie inne cuda ze strony Koruna i Placha? Nic, ewentualnie przeżegnać się nogą. Gdyby obok Czerwińskiego w obronie stał gość o klasie Czerwińskiego, gdyby za Czerwińskim stał gość na poziomie Czerwińskiego, Piast przeszedłby BATE i nie musiałby się nawet zastanawiać nad meczem z Łotyszami. A tak wyszła dupa i to nawet nie z majonezem, bo majonez mógłby się obrazić, a bardzo go lubimy. Szczególnie kielecki.
Kto by się spodziewał, że akurat Puchacz będzie najlepszym młodzieżowcem na początku sezonu w Lechu? Mają przecież Gumnego, jakość w poprzednim sezonie potrafił pokazać Marchwiński, ale jednak dziś wyżej stawiamy Puchacza. W obu branych pod uwagę meczach zagrał na szóstkę, lewa strona Lecha żyła w dużej mierze za jego sprawą. Może zrobić przyzwoitą karierę na boisku, a jak nie, zawsze zostaje mu muzyka.
Zagrał profesurę w pierwszym meczu z Broendby. Jego odbiory, jego przerzuty… Oglądało się to fantastycznie, wyglądał, jakby naprawdę zaraz Brzęczek miał go powołać do reprezentacji. W lidze też było z Danielem całkiem nieźle, bo wyrwanie remisu z Łodzi wymagało konsolidacji w defensywie. Niestety rewanż na przedmieściach Kopenhagi już mu nie poszedł, stąd niższa pozycja niż mogłaby być.
Myślisz Kubicki, mówisz gość od czarnej roboty. Biega, walczy, odbiera. Jakości piłkarskiej nie ma w tym wszystkim, cholera wie, jak dużo, ale Kubicki jest Lechii niezbędny. Dowód? Rewanż z Broendby. Jarek spędził go w toalecie, a środek pola Lechii się zesrał. Mówiąc krótko i bez ogródek. Doceniamy Makowskiego, ma chłopak talent, ale jeszcze nie dorósł na spotkania tej rangi. Niestety. A u Duńczyków wszedł gość z rocznika 2000 i zaorał gości.
Udane wejście w sezon Michała. Gol z Interem Zapresić, asysta z Osijekiem. Poza tym granie obu tych spotkań od deski do deski, po 90 minut. Wiadomo, że występy w Goricy to nie są Himalaje futbolu, natomiast jakby wystawić tę chorwacką drużynę na polski zespół w pucharach, to różnie mogłoby być…
Świetnie rozwija się ten chłopak. W zeszłym sezonie też miał przebłyski, ale jednak zdarzało się, że na prawej stronie Stokowiec wystawiał Nunesa, a przecież z Portugalczyka żaden drugi Cancelo, tylko co najwyżej solidny wyrobnik. No, ale po Euro U21 do Gdańska wrócił inny Fila, pewny siebie, wierzący w swoje umiejętności. Pamiętamy mu asystę w pierwszym meczu z Broendby, pamiętamy też brak krycia w rewanżu, natomiast i tak początek sezonu trzeba mu zapisać na plus.
Zaczął sezon od bramki z Lokomotiwą, potem konkretów już brakowało. Cieszy, że pograł w Europie z Gruzinami, martwi, że z trochę poważniejszymi Węgrami usiadł już na ławce. Na razie jego najlepszym występem jest ten w Turbokozaku. Ma ułożoną nogę, oj ma.
Cały czas gra dość regularnie w Łudogorcu, co jakiś czas podniesie jakieś trofeum, jest solidny, nie ma do niego większych zastrzeżeń. I pomyślcie tak z ręką na sercu: czy z kariery tego piłkarza można wyciągnąć dużo więcej? No właśnie. Prochu Góralski nie wymyśli, więc po prostu gra na swoim poziomie.
Co ważne: na początku sezonu gra regularnie w barwach Dynama. 90 minut z Rubinem, 90 z Arsenałem, 90 z Uralem. Z tego, co słyszymy, Szymański bardzo chce być pod grą, bardzo chce się pokazywać, ale na razie nie ma z tego jeszcze konkretów. Cóż, nie słynął z nich też w czasie pobytu w Warszawie. Może z czasem przyjdą? A samo Dynamo jest 10. w lidze, więc na razie bez szału.
Z jednej strony trzeba mu oddać, że strzela dość regularnie na początku sezonu, ale z drugiej… Musimy mu pamiętać tę nieszczęsną panenkę w meczu z Ferencvarosem. Wiemy, że Świerczok jest pewny siebie, ale w takim momencie musi ładować pod ladę, ewentualnie szukać rogu i po prostu nie cudować. Tak się nie stało, Świerczok chciał pokazać się z pompą. No i tak się pokazał, że w przerwie zaproponowano mu zjazd do bazy. A skoro proponował trener, to była to jedna z tych ofert nie do odrzucenia.
Odnajduje się Przybyłko w USA, nie ma co gadać. W sumie ma już 10 trafień, w lipcu dołożył trzy. Warto podkreślić, że jego Philadelphia jest pierwsza w Konferencji Wschodniej, tak więc nie mówimy o kopaniu się po czole gdzieś w środku tabeli. Potrafimy sobie wyobrazić, że z 10 lat temu Przybyłko po takich liczbach ląduje w kadrze. Teraz nie ma na to szans, ale fajnie, że Kacper znalazł swoją drogę.
Od 1:11
Mierzejewski, jak to Mierzejewski, z dala od europejskiego zgiełku robi swoje. Czyli strzela i asystuje. Gol i dwa ostatnie podania (w sumie ma cztery i siedem punktów w obu rubrykach). Gorzej, że partnerzy z jego drużyny nie dojeżdżają, ponieważ Chongqing Dangdai Lifan w lipcu zdobyło ledwie cztery oczka na 15 możliwych.
Kędziora zaczął sezon od Superpucharu Ukrainy. Zdajemy sobie sprawę, że tamtejsza piłka nie jest już taka mocna jak kiedyś, ale ogranie Szachtara wciąż robi wrażenie i skoro Kędziora miał w tym udział przez cały mecz, trzeba go docenić. Do tego Tomek dorzucił 90 minut w starciu z Karpatami Lwów na wyjeździe, gdzie Dynamo zachowało czystę konto. Dobry start piłkarskiego roku.
90 minut w wygranym Superpucharze. Potem trzy razy po 90 minut w meczach ligowych oraz asysta w starciu z Tambowem. Pamiętajmy, że Rybus w poprzednim roku zmagał się z kontuzjami i mogliśmy się zastanawiać, czy Lokomotiw nie będzie chciał sprowadzić kogoś, kto wybiega sezon od A do Z. No i właśnie: to Rybus zaczyna nową rundę jako podstawowy piłkarz, a to wiele mówi o zaufaniu, jakim jest obdarzany w Moskwie.
Wszedł do ligi rosyjskiej jak do siebie, a przecież trzeba pamiętać, że trafiał tam ze spadkowicza Ekstraklasy, więc przeskok był spory. 90 minut z Ufą, 90 z Achmatem, 90 z Dynamo. Najlepszym jego spotkaniem było chyba to drugie. Portal machtv.ru pisał (tłumaczenie za 2×45.info): – Z Ufą zanotował najwięcej odbiorów, z Achmatem miał najwięcej przechwytów ze wszystkich piłkarzy Uralu. Za każdym razem był wśród trzech najskuteczniejszych zawodników w pojedynkach. Polak wykonuje ogrom pracy, grając od jednego do drugiego pola karnego. Co więcej, jest bardzo pożyteczny pod bramką przeciwnika: udało mu się zaliczyć asystę po zagraniu głową, a także zanotować kluczowe podanie przy trzeciej bramce. Oby tak dalej, a potem kto wie, może kadra?
Chcielibyśmy, by na tym miejscu znajdował się Artur Sobiech, Piotr Parzyszek czy inny Jarosław Niezgoda, ale niestety, to nie jest koncert życzeń. Wilczek strzela na początku sezonu jak opętany i nie miał chęci wstrzymać się z trafieniami na czas spotkań z Lechią. Jeszcze w Gdańsku zachował pewną kulturę, nie cisnął ekipy Stokowca na jej ziemi, ale w rewanżu już trafił i poza tym pokazywał sporą klasę, bo potrafił utrzymać się przy piłce, brał udział w innych ofensywnych akcjach Duńczyków. Lechia z Wilczkiem przeszłaby Broendby. No, ale trudno się Kamilowi dziwić, że wybrał inny kierunek. I inne pieniądze.
Przede wszystkim Krychowiak został wybrany piłkarzem lipca w Lokomotiwie. To w sumie nic dziwnego, bo środkowy pomocnik na początku sezonu jest w naprawdę dobrej formie, rządzi w środku pola, haruje w defensywie, ale i potrafi dorzucić coś ekstra z przodu, jak asystę w Superpucharze Rosji. Był też gol w ostatniej kolejce, ale za niego pochwalimy Grześka w kolejnym rozdaniu. Teraz tylko czekać, by podobną dyspozycję Krychowiak przełożył na kadrę, ponieważ różnie z tym bywało.