– Za Sandro Kulenovicia wpłynęła oferta z Barnsley. Odejście Chorwata to w tym momencie bardziej kwestia nie „czy”, tylko „kiedy” – usłyszeliśmy w klubie. Okno transferowe w Anglii zamyka się w czwartek, dlatego 3 mln euro na stole od Wyspiarzy mogą spowodować przyspieszenie negocjacji z innymi zainteresowanymi – Dinamem Zagrzeb i Hoffenheim – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie? Bayern idzie po rekord transferowy, rozmowa z Aleksandarem Sedlarem i sylwetka Radosława Sobolewskiego.
“GAZETA WYBORCZA”
Bale i Neymar grają na nosie wielkim klubom Europy. A te ich tak rozpuściły, że nie mogą im nawet nic zrobić.
W szale zakupów największe kluby rozpuściły graczy wielkimi pieniędzmi i nie zauważyły, kiedy stały się ich zakładnikami. Neymar nie gra w PSG i czeka, co się wydarzy. To klub musi się martwić, by znaleźć na niego chętnego i ograniczyć własne straty. Im bliżej końca okna transferowego, tym pozycja negocjacyjna PSG będzie słabsza. Aż w końcu pewnie Brazylijczyk wyląduje na Camp Nou, tak jak chce. Jeśli nie, to paryżanie będą mieli w składzie rozkapryszoną, niezadowoloną gwiazdę, której trzeba będzie płacić fortunę i niczego nie będzie można od niej wymagać.
“SPORT”
ŁKS rośnie w oczach – do tego stopnia, że w starciu z mistrzem Polski to jego stawia się w roli faworyta.
Może więc trener znów postawi na Kujawę, choćby dlatego, że on jako jedyny w zespole wie, jak wygrywa się z mistrzem Polski – był w składzie ŁKS w zwycięskim meczu z ówczesnym mistrzem Zagłębiem Lubin w 2008 roku. Nikt na szczęście nie zgłasza żadnych problemów zdrowotnych, a i kartkami na tym etapie rywalizacji nie ma się co przejmować. Trener Moskal ma do dyspozycji wszystkie karty, trzeba je tylko umiejętnie potasować i ułożyć. Bukmacherskie notowania w poprzednich meczach stawiały w roli faworytów rywali ŁKS – Lechię, Cracovię i Lecha. Teraz jest odwrotnie: więcej można zarobić stawiając na zwycięstwo Piasta niż ŁKS. Ale najwięcej płacą za remis…
Rozmowa z Aleksandarem Sedlarem po transferze do Mallorki. O samym odejściu, gotowości do takiego ruchu, początkach w nowym klubie.
Słyszeliśmy, że był pan na radarze Majorki już zdecydowanie wcześniej i mógł pan opuścić Piasta jeszcze przed mistrzowskim sezonem w Gliwicach. Prawda to?
– Wiem, że Majorka obserwowała mnie od dawna. Słyszałem, że trwało to z półtora roku! Przedstawiciele tego klubu jeździli na mecze także do Gliwic. Czułem, że im na mnie zależy. Oni składali Piastowi ofertę już poprzedniego lata, ale wtedy do transferu nie doszło.
Czuł pan, że to był odpowiedni moment na zmianę ligi, miasta i klubu?
– Zgadza się. Wygraliśmy Ekstraklasę pierwszy raz w historii, zostałem wybrany najlepszym obrońcą ligi, dlatego zdecydowałem się szukać kolejnych wyzwań. To jest moment na zrobienie zdecydowanego kroku do przodu. Mam 27 lat, wkraczam w najlepszy wiek dla piłkarza i chcę spróbować swoich sił na wyższym poziomie. Każdy piłkarz marzy o tym, żeby sprawdzić się w ligach z europejskiego topu.
Lech gra najskuteczniej i najefektowniej. W dodatku pomaga mu przepis o młodzieżowcu, o który sam lobbował i którego jest beneficjentem.
Obowiązek gry co najmniej jednego młodzieżowca wciąż wzbudza sporo kontrowersji, ale akurat Lech na ten przepis narzekać nie może – od początku było wiadomo, że poznaniacy nie będą mieli kłopotu z wystawianiem do składu polskich piłkarzy urodzonych w 1998 roku i młodszych. Dla odmiany Legia Warszawa – mimo że na ławce rezerwowych może w tym sezonie zasiadać 9 graczy – w trakcie meczu ze Śląskiem Wrocław miała w kadrze tylko jednego młodzieżowca, którym był bramkarz Radosław Majecki. Lech z kolei mógł się poszczycić tym, że w spotkaniu z ŁKS-em na boisku w jego barwach zameldowało się aż 6 młodzieżowców, z czego trzech zagrało w podstawowej jedenastce. W dodatku Robert Gumny został wybrany przez Ekstraklasę SA młodzieżowcem lipca.
Górnik Zabrze wcale nie musiał przegrać z Wisłą w Krakowie. Jakże inaczej mógł potoczyć się ten mecz, gdyby sędzia uznał prawidłową bramkę Wolsztyńskiego…
– Gol powinien był być uznany, nie padł w następstwie spalonego. A gdyby trafienie Łukasza zostało uznane, różnie mecz mógłby się ułożyć – mówił po meczu Przemysław Wiśniewski, obrońca Górnika. Także inni zawodnicy nie mogli się pogodzić z taką decyzją arbitrów. – Jest przecież VAR. To nieprawdopodobna rzecz przy wideo i przy tej technologii, żeby nie zauważyć takiej sytuacji. To mógł być decydujący moment. Oba zespoły miały swoje okazje do zdobycia goli. Kluczem było to, kto pierwszy zada cios. My zdobyliśmy bramkę, ale nie została ona uznana. Szkoda też innych nie wykorzystanych okazji. No i ta ostatnia minuta… – żałował po meczu Angulo.
Poza tym garść informacji z I ligi. Z tych arcyciekawyk – Kamil Adamek jest zły, bo zaczął ostatnio mecz na ławce. Ken Kallaste może zagra, a może nie – to zależy. Babiarz, Grzelak i Pawłowski grali kiedyś w Termalice, a teraz grają w Zagłębiu Sosnowiec, które zagra ze “Słonikami”. Gdyby tych stron nie było w Sporcie, to nikt by nie zauważył.
Barcelona 16 sierpnia zaczyna sezon, ale występ Leo Messiego stoi pod poważnym znakiem zapytania.
Niepewny jest zwłaszcza występ asa atutowego Blaugrany, Lionela Messiego, który nie dokończył poniedziałkowego treningu z powodu kontuzji mięśnia płaszczkowatego prawej nogi. Leczenie ma potrwać dwa tygodnie, więc kapitana Barcy najprawdopodobniej zabraknie na Sam Mames. – Chciałem zacząć presezon, ale niestety pojawił się problem, przez który nie będę grał przez krótki czas – powiedział Messi. – Chciałem być z zespołem, zobaczyć kibiców w Stanach Zjednoczonych. Nie tym razem, zobaczymy się wkrótce.
W Ruchu Chorzów jeden wielki bałagan, ale piłkarze wyjechali do Częstochowy na mecz Pucharu Polski ze Skrą. Skład na papierze nie wygląda spektakularnie.
Po olbrzymich kłopotach, strajku pracowników i zawodników, drużyna wróciła do treningów w 22-osobowym składzie. W tym gronie są też jednak zawodnicy bez podpisanych umów oraz juniorzy, którzy z seniorskim futbolem się jeszcze nie zetknęli. – Na początku przygotowań byliśmy zorganizowani lepiej, mieliśmy trochę więcej psychicznego luzu. Nikt nie zakładał, że w pewnym momencie nie będziemy mogli trenować. Dołka sportowego nie ma, ale jest jeszcze problem mentalny. Trudno dziś określić, jak będziemy wyglądać na boisku. Myślę, że więcej będzie dało się powiedzieć po meczu ze Skrą – podkreślił szkoleniowiec chorzowian, Łukasz Bereta, który na scalenie zespołu przed wejściem w III-ligowe rozgrywki będzie miał jeszcze 10 dni.
“SUPER EXPRESS”
Chuca wszedł do Wisły Kraków z buta, a w rozmówce z “Superakiem” podbija stawkę – chce być jak Carlitos, chce mistrzostwa, a przynajmniej pucharów. Wysoko chłopak mierzy.
– Wcześniej w Wiśle błyszczał Carlitos, nie tylko twój rodak, ale również piłkarz mający za sobą występy w Villarreal. Rozmawiałeś z nim przed podpisaniem kontraktu?
– Tak. Carlitos mówił, że to dobry klub, który ma mnóstwo kibiców, stadion, historię. Bardzo mi polecał ten ruch. Poza nim rozmawiałem też z piłkarzem Wisły, Bashą.
– Carlitos zapisał się złotymi zgłoskami w historii Wisły. Długo w niej nie pograł, ale tytuł króla strzelców wywalczył, miano najlepszego gracza ligi też. Jak rozumiem, chcesz iść w jego ślady.
– Powiem tak: mój cel to zaznaczyć się w historii Wisły tak samo jak Carlitos. Albo jeszcze lepiej.
– A o co chciałbyś z Wisłą powalczyć w tym sezonie?
– Najlepiej o mistrzostwo Polski. A na pewno o miejsce gwarantujące grę w Pucharach.
Poza tym niewiele o piłce. Raczej sporty wszelakie i tematy bieżące – tajemnicza śmierć Kosteckiego, tragiczny wypadek na Tour de Pologne, siatkarze walczą o Tokio.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Milczek chwyta ze ster, czyli Radosław Sobolewski bierze odpowiedzialność za Wisłę Płock. Fajny tekst z kilkoma niezłym historiami o “Sobolu”.
– Radek trzyma się swoich zasad. Zawsze angażował się w kwestie taktyczne, potrafi ł sensownie o nich dyskutować. Wiedział, czego chce, jak należy się przygotować do treningu i do meczu. A w szatni bywał duszą towarzystwa, lubił żartować – mówi były bramkarz Mariusz Liberda, który grał z Sobolewskim w Groclinie Dyskobolii. Przyszły trener Nafciarzy miał też wyraziste pozaboiskowe pasje. Jeździł na ryby, najczęściej z Tomaszem Wieszczyckim. – Byłem z nimi ze dwa razy, doceniałem to siedzenie nad wodą, to kapitalny sposób na wyciszenie się i czas na spokojne rozmowy. Byłem jednak tylko wędkarzem amatorem, z nimi nawet nie będę się równał – uśmiecha się Liberda.
Kulenović raczej w Legii nie zostanie, bo chce go Barnsley, Dinamo Zagrzeb i Hoffenheim. Agra dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, a Remy wypadł na trzy tygodnie.
Rozmowy trwają i muszą zakończyć się do czwartku, kiedy to na Wyspach zamyka się okno transferowe. Legia chciałaby za Kulenovicia nie tylko jak najwięcej pieniędzy, ale również bonusy i procenty od kolejnej sprzedaży. Przy Łazienkowskiej zdają sobie sprawę, że piłkarz może szybko zrobić jeszcze jeden krok w górę. Wicemistrzowie Polski są w o tyle korzystnej sytuacji, że przy negocjacyjnym stole za chwilę mogą usiąść przedstawiciele Dinama i Hoffenheim. Cena i kierunek transferu może jeszcze ulec zmianie. We wtorkowe popołudnie trener Aleksandar Vuković był spokojny o sytuację Kulenovicia, bo decyzja o sprzedaży i tak zapadnie bez jego udziału. Na razie nie dostał sygnału, że piłkarz nie będzie do jego dyspozycji w czwartek, choć to oczywiście może zmienić się w każdej chwili. – Na dziś szykuję go do podstawowego składu – powiedział pewnie „PS” szkoleniowiec Legii, która w czwartek zmierzy się w najważniejszym meczu lata z Atromitosem.
Od dwóch spadków i kiepskiego mundialu U20 do pierwszego składu w Lechu – szybka i imponująca przemiana Tymoteusza Puchacza.
Jest przebojowy i nie boi się dryblować, co u zawodnika grającego w bocznym sektorze boiska jest pożądane. Udział w meczach kontrolnych zakończył z dwoma golami w dorobku, do których dołożył asystę. Prezentował się na tyle solidnie, że wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce na inaugurację sezonu z Piastem (1:1). W Gliwicach na murawę wyszedł chyba aż za bardzo zmotywowany i w efekcie w jego grę wkradło się sporo chaosu. Zagrał poprawnie, ale bez wielkiego błysku i w drugim meczu z Wisłą Płock wylądował na ławce rezerwowych. Nie spędził jednak na niej dużo czasu, bo już na początku spotkania wszedł na boisko za kontuzjowanego Tymoteusza Klupsia. W meczu z ŁKS (2:1) znów znalazł się w pierwszym składzie, tym razem zastępując na lewej obronie innego zawodnika wyłączonego z powodu urazu – Wołodymyra Kostewycza.
Niezłe story o Maksymilianie Rozwandowiczu, obrońcy ŁKS-u, który dla łodzian trafiał już w III, II i I lidze, a ostatnio trafił też w Ekstraklasie. Zaznaczmy – stoper strzelający dla jednego klubu w czerech różnych klasach rozgrywkowych.
Głośny śmiech młodych piłkarzy Włókniarza Pabianice ucichł w sekundę. Jak na komendę. Stojący w jeziorze zawodnicy wlepili wzrok w twarz Maksymiliana Rozwandowicza. Chwilę wcześniej odbił się od niej kamień rzucony przez jednego z kolegów z zespołu. – Chciał puścić kaczkę, a trafi ł we mnie. Na początku nie czułem bólu. Dopiero kiedy zobaczyłem, że wszyscy się na mnie gapią, dotknąłem skroni. Ręka była cała we krwi – wspomina obrońca ŁKS. – W sumie miałem farta. Centymetr lub dwa i mógłbym stracić wzrok w jednym oku – dodaje. Pizza Skończyło się na strachu, kilku szwach i wizycie w szpitalu. Dzień później Rozwandowicz już grał. Zawodnicy Włókniarza dotarli do fi nału rozgrywanego we Włoszech turnieju, więc młody piłkarz nie chciał odpuścić takiej okazji.
Jeszcze dzisiaj Bayern ma ogłosić rekord transferowy Bundesligi – Leroy Sane zostanie najlepiej zarabiającym piłkarzem mistrzów Niemiec. Bawarczycy czają się też ponoć na Garetha Bale’a.
Podobno już dzisiaj ogłoszony ma zostać transfer Leroya Sane z Manchesteru City. Tak twierdzą niemieccy dziennikarze, powołując się na rodzinę piłkarza. Ponoć Sane pożegnał się już z kolegami z zespołu mistrza Anglii, a w drużynie Roberta Lewandowskiego wybrał nawet numer. 23-latek zdecydował się na „dychę”, w której poprzednie dziewięć lat występował Arjen Robben. Sane ma kosztować Bawarczyków aż 110 mln euro, co oznacza rekord Bundesligi. Poprzedni został ustanowiony kilka tygodni temu, gdy klub z Monachium przelał na konto Atletico Madryt 80 mln euro za Lucasa Hernandeza. Sane w zespole mistrza Niemiec zostanie najlepiej zarabiającym piłkarzem. Za rok gry ma otrzymywać 18 mln euro, czyli o dwa miliony więcej od Roberta Lewandowskiego.
Bielik trafił do Derby, a za kilka miesięcy spotka się w jednej szatni z Rooneyem. Anglik zimą wróci z MLS do ojczyzny.
Jak pisze BBC, właściciel klubu Mel Morris wierzy, że były kapitan kadry to właściwa osoba, by pomóc drużynie w awansie do Premier League. Nie tak dawno angielska prasa informowała o tym, że Rooney chciałby wrócić do Manchesteru United i tam zostać jednym ze szkoleniowców w sztabie Ole Gunnara Solskjaera, ale łączenie gry z trenerką to dużo ciekawsze wyzwanie. „Roo” zostanie szkoleniowcem i jednocześnie kolegą z drużyny Krystiana Bielika. Reprezentant Polski niedawno trafił do Derby, gdzie zamierza zbudować mocną pozycję w angielskim futbolu. Klub chciał zatrzymać poprzedniego menedżera, który doprowadził Barany do barażu o Premier League, ale ostatecznie nie udało się awansować. Trudno jednak było Lampardowi odmówić swojemu ukochanemu klubowi, w którym spędził większość kariery i przeniósł się do Chelsea.
fot. FotoPyk