Reklama

Przepis o młodzieżowcu jest trochę nie fair

redakcja

Autor:redakcja

04 sierpnia 2019, 11:22 • 9 min czytania 0 komentarzy

Czy gdyby nie przepis o młodzieżowcu, Bartłomiej Żynel nadal byłby w Płocku? Jak bardzo pomogła mu kontuzja Huberta Adamczyka? Jak ocenia po latach wyjazd w młodym wieku do Salzburga? Czy zacznie studiować psychologię? Jak został laureatem olimpiady z niemieckiego? Zapraszamy na rozmowę z Bartłomiejem Żynelem, którą przeprowadziła nasza czytelniczka w ramach Kuźni Weszło.

Przepis o młodzieżowcu jest trochę nie fair

Czy gdyby nie przepis o młodzieżowcu, byłbyś nadal w Wiśle Płock? 

Przychodząc tutaj wiedziałem, na co się piszę i że nie dostanę za darmo miejsca w pierwszym składzie. Thomas to dobry bramkarz, dla niego był to już drugi sezon w Płocku. Przepracował z Wisłą cały okres przygotowawczy, podczas którego ja zmagałem się z urazem. Jesienią nie było argumentów, żeby mnie wystawiać. Czekałem na swoją szansę. W końcu przyszła: dwa mecze z Lechią Gdańsk, ten drugi znacznie dla mnie trudniejszy. Przez cały sezon jeździłem w roli rezerwowego i teoretycznie powinienem być zawsze gotowy do gry. Teoretycznie, bo tak naprawdę w ogóle się nie spodziewałem, że wejdę wtedy na boisko. Roszady w bramce nie zdarzają się często. Po kolejnej kontuzji Thomasa zdarzyła się następna szansa. W końcówce rozegrałem pięć spotkań, które tak naprawdę zaważyły o utrzymaniu Wisły. Gdyby nie te mecze, pewnie myślałbym o wypożyczeniu. Poczułem jednak, że szansa na grę jest blisko i postanowiłem o nią zawalczyć.

Zwłaszcza, że przepis o młodzieżowcu mocno cię faworyzuje. Masz pewnego rodzaju taryfę ulgową.

Zgadzam się. To jeden z kilku czynników, który sprawia, że gram ja, a nie Thomas. To bardzo dobry bramkarz, mam wrażenie nawet, że ze względu na swoje doświadczenie odrobinę lepszy ode mnie. I przede wszystkim świetny człowiek. Od początku złapałem z nim bardzo dobry kontakt, podczas przerwy byłem w Austrii na jego weselu. Przykro mi, że nie gra, jest w ciężkiej sytuacji, ale taka jest piłka. Jeżeli jednak na treningach i w sparingach grałbym źle, trener nie zdecydowałby się mnie wystawić. Pozycja bramkarza jest bardzo newralgiczna: jeden błąd i zmienia się wynik meczu. Z tych błędów też jesteś zapamiętywany, jak ostatnio Frantisek Plach. Moim zdaniem rozegrał dobry dwumecz z BATE, kilka razy uratował Piasta przed stratą gola, a i tak wszyscy mówią tylko o sprokurowanym przez niego rzucie karnym.

Reklama

W dwóch pierwszych meczach dyktowano natomiast jedenastki z twojej winy.

Nie lubię rozmawiać o pracy sędziów, ale dałem powody, aby arbiter zagwizdał. W meczu z Górnikiem uderzyłem ręką Szymona Matuszka w głowę. Miałem tylko ułamek sekundy na decyzję, błędy się zdarzają. Najważniejsze, że akurat tę sytuację udało mi się uratować. Odczułem naprawdę dużą ulgę.

Ta udana interwencja i fakt, że główny kandydat na młodzieżowca Wisły Płock, Hubert Adamczyk, na razie nie zagra, sprawia, że czujesz się pewnie przed kolejnymi meczami?

Hubert to dobry piłkarz, ale mamy w składzie znacznie więcej niezłych młodzieżowców. Oczywiście przepis mi pomaga, ale na końcu wszystko jest w moich rękach. Tak jak w przypadku tej jedenastki. Jej obrona, po tym jak ją sprokurowałem, była moim obowiązkiem. O dodatkowej pewności siebie nie może być jednak mowy, bo przecież w drugiej połowie też byłem blisko udanej interwencji, ale Igor Angulo zdobył bramkę. Przede mną jeszcze dużo pracy.

Co w ogóle myślisz o tym przepisie? Jako jeden z beneficjentów powinieneś być zadowolony.

I jestem, choć nie ukrywam, że jest trochę nie fair. I dla starszych zawodników, i dla piłkarzy z zagranicy. Taki Titas Milasius gra w Polsce od lat, tutaj się piłkarsko wychował, a nie będzie miał takiego statusu. Z jednej strony rozumiem, że przepis jest po to, aby promować młodych Polaków i w konsekwencji wpływać później na siłę reprezentacji, ale ściągnie młodych zawodników z zagranicy, by później ich wypromować i sprzedać, też jest dobre dla klubów i dla ligi. Tak działał Red Bull Salzburg, w którym grałem przez trzy lata. Mają zasadę, żeby nie kupować zawodników na tu i teraz, wybierają takich z potencjałem i ich szkolą. Ściągają wyróżniającą się młodzież z całego świata, dzięki temu coraz lepsza jest także ich akademia. Później, jak spojrzeć na ich skład i skład podobnie budowanej drużyny z Lipska, w osiemnastkach są właściwie tylko młodzi piłkarze mający za sobą epizod w tamtejszych akademiach.

Reklama

PLOCK 03.05.2019 MECZ 34. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - ARKA GDYNIA 1:1 BARTLOMIEJ ZYNEL FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Taki epizod również za tobą. Z perspektywy – na razie dosyć krótkiego – czasu, jesteś zadowolony z tego wyjazdu za granicę?

Na prawdziwe podsumowanie przyjdzie czas po karierze. Nie lubię się zastanawiać nad tym, co by było gdyby. Gdy dostałem ofertę, nie zastanawiałem się długo. Jagiellonia Białystok, której byłem zawodnikiem, chciała żebym został, ale ja byłem zdeterminowany do wyjazdu. Jako dziecko, tak jak każdy, marzyłem o grze w największych klubach, ligach czy na stadionach. Ciągnęło mnie za granicę i cieszę się, że się na to zdecydowałem. Dużo się tam nauczyłem nie tylko pod względem piłkarskim, ale też życiowym. W Białymstoku w wielu kwestiach, choćby dojazdach na treningi, pomagała mi mama. Tam musiałem poradzić sobie sam. To był nieco inny świat, bardziej wielokulturowy. Nauczył mnie samodzielności.

Dlaczego wybrałeś akurat ligę austriacką? Nie jest to najbardziej popularny kierunek wśród polskich zawodników. Nawet tych młodych.

To liga austriacka wybrała mnie. Miałem jeszcze propozycję z Legii, ale chciałem spróbować swoich sił za granicą. Salzburg to był inny świat także pod względem piłkarskim. Tam juniorzy w akademii mają zapewnione dosłownie wszystko. Stworzone są tam takie warunki, by móc skupić się jedynie na piłce. Wszystko zapewnione, trenerzy skupiają się na najmniejszych detalach. Już mecze najmłodszych roczników są gruntownie analizowane. Imponowało mi to i uważałem to za dobre miejsce na rozwój. No i myślałem, że dobrze znam język niemiecki. Gdy tam pojechałem, okazało się, że nie do końca.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-193-2019-08-04-14_12_03

W gimnazjum byłeś laureatem olimpiady z niemieckiego. Skąd u ciebie taka znajomość tego języka?

Już nawet w podstawówce wygrywałem konkursy językowe. Widocznie miałem jakiś dar, bo naprawdę nic specjalnego nie robiłem. Normalnie od czwartej klasy uczyłem się w szkole. Mieliśmy zajęcia dwa razy w tygodniu, późnej jeszcze dodatkowo raz na tydzień chodziłem na lekcje. Nie siedziałem jednak całe dnie nad książkami do niemieckiego. Piłka i inne przedmioty też były dla mnie ważne. Zresztą laureatem nie byłem tylko z języka niemieckiego, ale też polskiego.

Nie uwierzę ci, że bez ciągłej nauki zostałeś laureatem z dwóch przedmiotów. To bardzo trudne, nawet jeśli nie łączy się tego z treningami w klubie.

I dla mojej mamy i dla mnie szkoła zawsze była bardzo ważna. Futbol był – i zresztą nadal jest – moją pasją. Nie wiedziałem jednak, że będę mógł związać z nim moją przyszłość. Nie odpuszczałem więc nauki, zwłaszcza że jestem ciekawy świata i po prostu lubię dowiadywać się nowych rzeczy. Nie ze wszystkiego byłem tak dobry, jak z tych dwóch przedmiotów. W olimpiadach brałem udział w różnych klasach, bo z niemieckiego już w drugiej gimnazjum, więc ta nauka też jakoś się rozłożyła. Te dyplomy otworzyły mi drzwi dalej, bo nie musiałem pisać niektórych części na sprawdzianie gimnazjalnym. Inne też nieźle mi poszły. Można powiedzieć, że do pewnego czasu byłem dobrym uczniem. Do pewnego, bo z maturą już nieco gorzej.

Pisałeś ją w Polsce?

W Salzburgu chodziłem do niemieckiej szkoły, ale chciałem też zrobić polską maturę. Wszystkiego uczyłem się przez internet, do szkoły w Białymstoku przyjeżdżałem raz w roku, aby napisać egzaminy i zaliczyć kolejne klasy. Przyznaję, nie zawsze było łatwo się do tego zabrać. Po treningach byłem po prostu zmęczony, też miałem mniej czasu na naukę niż w Polsce. Matura była jednak moim celem, chciałem go osiągnąć. Jakoś się udało, wynikiem się jednak nie pochwalę.

Myślałeś o kontynuowaniu nauki? Pójściu na studia?

Na pewno kiedyś będę chciał pójść na studia. Szczególnie intensywnie myślałem o tym jesienią, gdy siedziałem na ławce w Wiśle Płock. Najbardziej kusi mnie psychologia, gdybym nie grał w piłkę, to pewnie wiązałbym z nią moją najbliższą przyszłość. A tak musi jeszcze poczekać, choć na uniwersytet pójdę. Szkoda byłoby zostawić edukację, zwłaszcza że z nauką nigdy nie miałem problemów.

Ale prawo jazdy robiłeś już w Płocku.

Rzeczywiście. W Austrii nie mogłem go zrobić, ale w Polsce właściwie od razu się udało. W Wiśle jestem od roku, a auto prowadzę od dziewięciu miesięcy. Bardzo mi się przydaję, bo dzięki temu w wolne dni mogę pojechać do domu, do Białegostoku. Będąc w Salzburgu takiej możliwości nie było, teraz korzystam. Mama zawsze cieszy się jak przyjeżdżam. Ten wyjazd do Austrii był ciężki zwłaszcza dla niej. Nie mam rodzeństwa, skupia się tylko na mnie. Przeżywa moje mecze i cieszy się z każdego sukcesu. Medal z młodzieżowej Ligi Mistrzów i trykoty z Red Bulla są u niej w mieszkaniu.

PLOCK 22.07.2019 MECZ 1. KOLEJKA PKO EKSTRAKLASA SEZON 2019/20 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - GORNIK ZABRZE IGOR ANGULO BARTLOMIEJ ZYNEL FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Bardzo rzadko Polak wygrywa Ligę Mistrzów, nawet tę młodzieżową. Często wracasz myślami do tamtych chwil?

Ogromne przeżycie, będę pamiętał tamte spotkania do końca życia. Na co dzień jednak w ogóle o tym nie myślę. Nie ma co wspominać, trzeba skupić się na tym co tu i teraz. Gdyby nie mama, pewnie nawet nie miałbym już nawet tego medalu. Przede mną teraz mój drugi sezon w seniorskiej piłce, która jest zupełnie inna od tej juniorskiej. I to jest najważniejsze.

Regularna gra przyniesie powołanie do reprezentacji? We wrześniu nowe rozdanie w kadrze U-21 Czesława Michniewicza.

Na pewno pomoże, ale o powołanie będzie bardzo ciężko. Przede wszystkim ze względu na dużą konkurencję. Jasne, ze względu na wiek odpadnie m.in. Bartłomiej Drągowski, z którym trenowałem lata temu w Jagiellonii Białystok, ale wciąż są Kamil Grabara, Radosław Majecki czy Miłosz Mleczko. Oglądałem mecze zarówno mistrzostw świata U-20, jak i Euro U-21, więc wiem jak dobrzy są to zawodnicy. Ten pierwszy ma być kapitanem nowej kadry U-21, jego pozycja jest nie do podważenia. Bramkarz Legii dobrze grał już w poprzednim sezonie w ekstraklasie, teraz swoją szansę w Koronie Kielce dostał Paweł Sokół. Chciałbym jechać na zgrupowanie reprezentacji, bo z U-16 czy U-17 pamiętam, ile można z takich obozów wynieść. Wiem jednak, że może się nie udać.

Bramka to chyba najmocniej obsadzona pozycja w tej kadrze.

I chyba najtrudniejsza w piłce. W przeciwieństwie do zawodników z pola, rotacja jest bardzo mała. Tutaj nie wejdziesz na drugą połowę. Albo grasz, albo nie. Obym grał najczęściej. Taki jest mój cel na najbliższy sezon. To i wywalczenie górnej ósemki z Wisłą Płock.

A myślisz jeszcze o powrocie za granicę?

Na razie się na tym nie skupiam. Przede mną jeszcze dużo pracy, najpierw muszę wyróżnić się w ekstraklasie. Dopiero gdy będę miał mocną pozycję w lidze, pomyślę co dalej. Na pewno jednak cały czas gdzieś ta zagranica mnie ciągnie.

Rozmawiała KAJA KRASNODĘBSKA

Fot. FotoPyK

To tekst naszej czytelniczki. Jeśli chcecie pokazać się w podobny sposób i być może zacząć pisać na poważnie, ślijcie swoją twórczość na 

KU****@WE****.COM











.
Szczegóły TUTAJ.

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...