Szybko poszło! Ledwie rozpoczął się sierpień, za nami tylko dwie kolejki nowego sezonu, a już możemy ogłosić pierwszą transferową wtopę. Ireneusz Mamrot błyskawicznie stracił cierpliwość do nowego bramkarza Jagi, niejakiego Krsevana Santiniego. Piszemy “niejakiego”, bo 32-letni Chorwat jest dla nas pewną zagadką i pewnie już nią pozostanie. Na razie znalazł się poza kadrą meczową na spotkanie z Zagłębiem Lubin, ale jeśli przyłoży się ucho tu i tam, można usłyszeć, że Jagiellonia najchętniej… wymiksowałaby się z tego transferu.
Nie regulujcie odbiorników – ledwie po dwóch kolejkach klub z Podlasia myśli o rozstaniu z piłkarzem zakontraktowanym miesiąc temu i z tego, co słyszeliśmy, taka próba zostanie podjęta. Nieczęsto jesteśmy świadkami podobnych sytuacji, więc trzeba przyznać, że Santini dokonał dużej sztuki – jak fatalne pierwsze wrażenie musiał zrobić, że po 30 dniach wszyscy mają go po dziurki w nosie?
JAGA LEPSZA OD ZAGŁĘBIA? ETOTO PODWYŻSZA KURSY – 3,05 NA WYGRANĄ ZESPOŁU MAMROTA!
W Białymstoku już wiedzą – umoczyli. Mieli sporo czasu, by dobrze przemyśleć wybór następcy Kelemena, o którego odejściu wiadomo było już zimą. Jaga mogła na spokojnie sporządzić listę potencjalnych bramkarzy, doskonale każdego prześwietlić, prowadzić wstępne rozmowy z wyprzedzeniem. To, że można znaleźć kozaka najlepiej pokazała Pogoń Szczecin, która zakontraktowała robiącego furorę Stipicę. A Jagiellonia połasiła się na Santiniego, który porządnego bramkarza przypomina tylko wyglądem. Lampka mogła się zapalić już po samej obserwacji CV Chorwata, który w czterech poprzednich sezonach zaliczył aż sześć klubów (ukraińska Zoria Ługańsk, cypryjski Enosis Neon Paralimniou, azerskie Neftczi Baku, Inter Zapresić i NK Osijek w ojczyźnie oraz słoweńskie NK Domżale).
Ale ostatecznie się nie zapaliła, a na korzyść Santiniego przemawiało to, że najbardziej udane w tym okresie było jego ostatnie półrocze, podczas którego pomógł swojemu zespołowi wejść na podium ligi słoweńskiej. Jaga zaproponowała mu więc roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok, nie przewidując, że do Białegostoku przyjedzie bramkarz totalnie nieprzygotowany do zawodu. Nieprzygotowany, a przy tym naprawdę niewiele – by nie powiedzieć, że nic – zwiastuje, iż jego dyspozycja może się zmienić. Za nowym kolegą nie przepada nawet sama drużyna.
Skąd ta wpadka? Z naszych informacji wynika, że na transfer Santiniego trochę nalegał Paweł Primel, trener bramkarzy. I choć – delikatnie rzecz ujmując – nie wszyscy w klubie byli zwolennikami tego ruchu, szkoleniowcowi udało się przepchnąć swojego faworyta. Podobno już wylądował z tego powodu na dywaniku u Cezarego Kuleszy.
Wcześniej Jagiellonia musiała przeprosić się z bramkarzami, którzy znaleźli się na bocznym torze. Wracający z wypożyczenia Damian Węglarz prowadził rozmowy choćby ze Śląskiem Wrocław, ale gdy wyszło na jaw, że Santini przypomina plażowicza, jego notowania w oczach trenerów mocno poszły w górę.
JAGA WYGRA DO ZERA? KURS 5,45!
Na wylocie znalazł się latem także Grzegorz Sandomierski. Wychowanek Jagi zaliczał prawie pusty przelot w okresie przygotowawczym. W letnich sparingach rozegrał tylko 30 minut (w ostatnim meczu z Atlantasem Kłajpeda) i – o czym informował Piotr Wołosik – dostał pozwolenie na szukanie sobie nowego klubu. Mówiło się o jego transferze do Miedzi Legnica, ale i ten ruch finalnie nie doszedł do skutku, bo sam Sandomierski widząc nowego kolegę w treningu – mówiąc delikatnie – nie przestraszył się walki o skład.
Kilka tygodni później to oni mają dbać o obsadę bramki Jagiellonii. Dla Węglarza, nowej jedynki, to pierwsza tak poważna szansa na poziomie Ekstraklasy. Wchodzi w życie czwarty rok jego kontraktu z Jagą, ale do tego sezonu pozostawał w cieniu (rozegrał tylko cztery mecze ligowe). Poprzednie 1,5 roku spędził na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki, gdzie poczynił duży progres. I niewykluczone, że wtopa z Santinim jeszcze wyjdzie Jagiellonii na dobre. Jeśli Węglarz (rocznik 1996) utrzyma poziom z pierwszych meczów, może uda się go jeszcze sprzedać za gotówkę.
Fot. newspix.pl