Choć Ebi Smolarek ostatni mecz rozegrał w maju 2013 roku w barwach Jagiellonii, występując w ataku z Tomaszem Frankowskim, zbierając piłkarskie szlify pod trenerem Tomaszem Hajtą, tak nie przeszkodziło to „Dziennikowi Łódzkiemu” łączyć Ebiego z transferem do Widzewa. Nie, nie do klubowych gabinetów, nie na stanowisko ambasadora, trenera młodzieży. Na boisko. Pierwszej drużyny. Parafrazując pomylenie odwagi z odważnikiem, ktoś pomylił fantazję z fantastyką.
Co prawda na początku jest o maratonie i szkoleniu, ale potem redaktor Dariusz Kuczmera łapie rozmach:
Widzew od dawna poszukuje reżysera gry do drugiej linii. Euzebiusz Smolarek, choć szybkość już nie ta, ma zmysł do gry kombinacyjnej, potrafi niekonwencjonalnym zagraniem otworzyć drogę do bramki przeciwnika. O to chodzi, żeby znalazł wspólny język z niewiele młodszym Marcinem Robakiem.
Euzebiusz Smolarek mógłby pełnić w Widzewie taką samą funkcję, jak przed laty w Wielkim Widzewie Zito Rozborski. Ten piłkarz nie lubił biegać, nie uczestniczył w grze defensywnej drużyny, a robili to za niego inni, łącznie ze Zbigniewem Bońkiem.
Od czego tu zacząć? Czy od tego, że „szybkość już nie ta” to leciutkie niedopowiedzenie w stosunku do świetnego, ale od ponad pół dekady emerytowanego zawodnika, który zresztą odnalazł się w życiu po zawieszeniu butów na kołku, aktualnie prezesując Związkowi Polskich Piłkarzy?
Czy mamy wikłać się w takie szczegóły, jak ten, że w sumie to Smolarek nigdy nie grał jako reżyser, tylko jako skrzydłowy lub napastnik?
Zwracać uwagę, że dekada lat siedemdziesiątych, jakkolwiek na pewno cudowna, tak jednak jakiś czas temu się skończyła, a od jej czasów pewne kwestie się zmieniły, w tym również futbol i zestawianie z rolą Zito Rozborskiego ma tyle sensu, co sugerowanie Brzęczkowi taktyki 2-3-5, bo taka przynosiła sukcesy Cracovii czasów Józefa Kałuży?
Czy warto pochylać się nad tytułem: „EBI KANDYDATEM DO GRY W WIDZEWIE. PIŁKARZ JEST ZA”, gdzie potem w artykule nigdzie nie ma żadnego potwierdzenia, że Ebi jest za?
A może zgodzić się, że owszem, pewnie ktoś pokroju Ebiego jakby sobie zamarzył, to mógłby wrócić na boisko gdzieś w niższej lidze, pokopać weekendowo dla frajdy, niemniej trzeba przypomnieć, że Widzew, po pierwsze, gra w II lidze, po drugie, właśnie ściągnął Robaka, Rudola czy Kosakiewicza, piłkarzy z ekstraklasowej orbity?
Panie Dariuszu, w mieście Andrzeja Sapkowskiego zamiłowanie do fikcji jest więcej niż zrozumiałe, ale wyobraźni ewidentnie starczy panu, by nie mieszać w swoje fabuły Bogu ducha winnego Ebiego.
Fot. FotoPyK