Reklama

Nie ma awansu, nie ma stylu, nie ma niczego. Biliński katem Piasta!

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

01 sierpnia 2019, 21:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Bezradność z przodu, beznadzieja w tyłach. Męczenie buły w środku, zresztą i przodu, i w tyłach również. Styl taki, że zgrzytały zęby, bo Piast zaprezentował się skandalicznie, a w drugiej połowie wyglądał tak, jakby zapomniał, którym przyciskiem włącza się sprint. Gliwiczanie nie forsowali tempa, człapali po boisku, wyglądali, jakby chcieli zrobić wszystko, by wygrać jak najmniejszym nakładem sił.

Nie ma awansu, nie ma stylu, nie ma niczego. Biliński katem Piasta!

A potem do akcji włączyła się dwójka ekstraklasowych niedobitków – Biliński i Rakels, którzy wzięli udział w rozstrzygającej akcji – i te plany drużyny Waldemara Fornalika zweryfikowała.

Baliśmy się, gdy Piast za sprawą Jorge Felixa szybko strzelił gola, a to z jednego prostego powodu – gliwiczanie w tym sezonie przyzwyczaili nas do trwonienia przewag, które sobie wypracują. Zazwyczaj zamiast uspokoić sytuację i spokojnie kontrolować przebieg gry, włączał im się tryb “Losing Control”, który kończy się mniej więcej podobnie. Podobnie źle, rzecz jasna. Zaczęło się na Białorusi, gdy z 1:0 do przerwy zrobiło się 1:1. Ciąg dalszy był już w Gliwicach – najpierw 1:0 z BATE zmieniło się w 82. minucie w 1:1 i potem 1:2, później 1:0 z Lechem również w 82. minucie w 1:1. Ostatnio, we Wrocławiu, przytrzymano nas nieco dłużej, ale koniec końców Piast dał sobie wyrwać z rąk wszytko, co miał. Prowadzenie, a zaraz potem remis.

Nie inaczej było dzisiaj, choć znów wydawało się, że gol Felixa i perspektywa dwóch bramek w zapasie uspokoi sytuację. Niby Piast, delikatnie mówiąc, nie rzucił się na rywala, nie widać było większej kultury czy organizacji gry i tego typu spraw, ale kurczę – nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak źle.

A było bardzo źle.

Reklama

Niestety, ale tego, co pokazali gliwiczanie, wymazać z pamięci nie sposób. Panowie, co to, do cholery, było? Tego Piasta od drużyny z poprzedniego sezonu dzielą lata świetlne. Zawodnicy wyglądają nie jak goście, którzy świetnie się ze sobą czują i mają w klubie genialną atmosferę, a bardziej jak przypadkowa zbieranina, selekcjonowaną naprędce, z tych, którzy akurat byli pod ręką pod blokiem

Waldemar Fornalik przekonuje, że jego drużyna gra na początku tego sezonu tak samo jak wiosną, nie licząc prostych błędów popełnianych w międzyczasie, ale nie, nie gra.

Powiedzmy sobie wprost – Piast po zdobyciu bramki stanął i nie zaprezentował już żadnych godnych pochwalenia atutów. Petersonsowi wyszedł strzał życia, jasne, ale strzał życia strzałem życia – nikt nie wisiał nad Piastem z batem i nie kazał zostawiać sto hektarów wolnego miejsca gościowi, który znajdował się w okolicach trzydziestego metra. Tym bardziej nikt nie kazał – już w późniejszej fazie spotkania – raz po raz oddawać pole gry, grać bez jakiegokolwiek pomysłu i tempa czy być zagubionym pośród graczy, którzy naprawdę nie imponowali przesadnymi umiejętnościami.

Zresztą zagubienie, nonszalancja i bezradność… Mamy w pamięci, jak Rymaniak zbierał się do wykonania autu z gracją połączenia wozu z węglem z narąbanym słoniem w składzie porcelany, aż w końcu wyraźnie poirytowany Dziczek ubiegł go w drodze po piłkę i wyrzucił ją dynamicznie z prawej strony. Później ten sam Rymaniak dał się ograć Rogerowi jak dziecko, co najlepiej podsumowuje grę Piasta.

Piasta, którego załatwił Kamil Biliński. Chwilę wcześniej – a mowa o końcówce spotkania – gliwiczanie rozegrali naprawdę ładną akcję. Wreszcie była ona szybka, z pomysłem i wykorzystaniem przestrzeni, ale koniec końców zakończyła się zablokowanym strzałem Dziczka.

A po chwili – po kolejnej dawce błędów, nieporadności i wprowadzonego przez obrońców chaosu – awans został utracony. Kirkeskov nieporadnie zgrał piłkę do środka, tam pozostali obrońcy zdążyli popełnić z trzy-cztery proste błędy, piłka trafiła do Rakelsa, który zagrał wzdłuż pola karnego, a Biliński tylko dostawił stopę.

Reklama

Rany, Biliński tylko dostawił stopę. Po podaniu Rakelsa.

Cóż, taki obraz mistrza Polski. Mistrza, który ostatnio przyprawia wyłącznie o odruchy wymiotne.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...