Reklama

Trzymajcie za nas kciuki. Jedziemy na wojnę

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2019, 13:22 • 7 min czytania 0 komentarzy

– Trzymajcie kciuki, jedziemy na wojnę do Kopenhagi, nie będzie to spacerek, ale będziemy gotowi. Zakładki nie bierzemy, musimy coś pokazać. Chciałbym przejść pełną gębą, by udowodnić, że awansowaliśmy zasłużenie. Dobra organizacja, dobre przygotowanie. Myślę, że nie taki diabeł straszny – mówił Piotr Stokowiec w audycji “Weszłopolscy” w radiu Weszło.FM. Kto nie lubi słuchać, a woli czytać, ma teraz dobrą okazję, by zapoznać się z rozmową z trenerem Lechii. Zapraszamy!

Trzymajcie za nas kciuki. Jedziemy na wojnę

Czy wynik 2:1 w pierwszym meczu z Broendby jest dobry, bo Lechia odniosła zwycięstwo, czy jednak jest zły, ponieważ Duńczycy strzelili gola na wyjeździe?

To na pewno jest podchwytliwe pytanie. W kontekście tego, jak przebiegał mecz, ten wynik mógł być lepszy. Jednak też wygrywając spotkanie, nie można powiedzieć, że rezultat jest zły. No, ale jednak nie mamy żadnej zakładki i musimy grać o zwycięstwo, musimy coś pokazać, nie będzie kalkulowania, nie możemy grać na remis. Czeka nas ciężka przeprawa i fajnie byłoby, gdybyśmy pokazali to, co w Gdańsku.

Ta rotacja w meczu z Wisłą była spowodowana tylko meczem z Broendby, czy też na przykład chciał pan sprawdzić resztę swoich wojsk w lidze?

Jest wiele składowych. Po pierwsze mam już jakieś doświadczenie pucharowe z Zagłębia Lubin i to też mi pomaga. Ostatnio Lechia również grała co trzy dni, łącząc ligę z Pucharem Polski, dlatego wiem, że trzeba rozsądnie dysponować siłami zawodników. Oni mogliby grać, ale to jest jednak dla nich koszt i uznałem, że to będzie dobry moment dla innych na pokazanie się. Nie wiem, ile będziemy grać w tych pucharach, więc chcę mieć jak najwięcej zawodników przygotowanych do długiego grania. Poza tym to jest też trochę zarządzanie szatnią. Wszyscy mają kontrakty i biorą pieniądze za to, żeby grać, a nie trenować, toteż trzeba być uczciwym wobec każdego, każdy powinien dostawać jakieś szanse. A jeszcze jest paru zawodników, którzy by dojść do formy, potrzebują meczów i minut. Taki Rafał Wolski, który nie grał osiem miesięcy, Sławek Peszko, wracający po krótszej przerwie, Mario Maloca, który mało grał w zeszłym sezonie. Ten mecz był cenny. To nie było zrobione na pokaz, to po prostu była Lechia. Kibice też chcą wiedzieć, jak wygląda bezpośrednie zaplecze. To jest ich drużyna.

Reklama

Chyba nie będzie specjalnie kontrowersyjne, jeśli powiemy, że Lechia ma jedne z najmocniejszych boków w lidze, środek też wygląda dobrze, dwóch bramkarzy również. Pewien niedosyt jest, jeśli chodzi o napastnika. Pytanie, czy trener też tak czuje i chciałby kogoś do rywalizacji?

Oczywiście. My tego nawet nie ukrywaliśmy. Życie pokazuje, że nie strzelamy za wielu bramek. Chcieliśmy kogoś do rywalizacji, bo jest to pozycja, na której następuje najwięcej zmian, jest najwięcej rotacji. Możemy zmieniać, cofać Flavio do pozycji 10 i grać na dwóch napastników, ale nie ukrywam, że przydałby się nam jeden nowy snajper. Robimy pewne ruchy, ale nie jest łatwo. Dysponujemy swoim budżetem, nie chcemy iść w kierunku zadłużania i brania kredytów. Może nie ja powinien o tym mówić jako trener, ale tak się sprawy mają. Żeby przychodzili kolejni zawodnicy, chyba ktoś by musiał zrobić im miejsce.

Kursy na Brondby – Lechia w ETOTO: Brondby 1.86 – remis 3.90 – Lechia 4.25

A co do boków obrony – chciałem powiedzieć, że my tych piłkarzy trochę sami wychowaliśmy. Można mówić dziś o wartości Fili, ale trzeba pamiętać, że wiele trzeba było włożyć pracy i odwagi, by postawić na Makowskiego czy Filę, tak, by oni dojrzeli i stali się takimi zawodnikami, jakimi są teraz. Dlatego też z Wisłą dałem szansę kolejnym jak Chrzanowski i Kobryń. Młodzi zawodnicy pojawiają się i będą się pojawiać.

Pan widzi to, że Euro U21 zmieniło podejście mentalne Fili?

Tak. Są zawodnicy, którym kadra przeszkadza albo daje mocnego kopa. To samo mogę powiedzieć na przykładzie Jarka Jacha, gdy miałem go w Zagłębiu. Czuliśmy obawy co do jego rozwoju, bo popełniał błędy, ale Marcin Dorna go obserwował i Jach awansował z kadry U20 do U21. I on, razem z Jarkiem Kubickim, udźwignął kadrę, co dało mu oraz Jarkowi ogromną pewność siebie. To samo jest z Filą. Widać, że go to wzmocniło. Nie przestraszył się. Niektórych to przytłoczy, nie udźwigną ciężaru, ale Karol to zrobił. Fajnie go zbudował trener Michniewicz i kooperacja trenera w kadrze z trenerem klubowym przyniosła skutek.

Reklama

Niestety każdy kij ma dwa końce – nie boi się pan tego, co może się wydarzyć po Broendby? Odejść Fili czy Haraslina? Ze swoich źródeł wiemy, że istnieje coraz poważniejszy temat transferu tego drugiego.

Wówczas musiałbym się bać grania o puchary, gdyż zaraz będzie za dobrze i zawodnicy pouciekają. W Zagłębiu dobrze funkcjonowaliśmy i został kupiony z dnia na dzień Dąbrowski przed meczem pucharowym. W pewnym momencie odszedł też Krzysiek Piątek. Ja jednak nie pracuję w strachu i bojaźni. To jest naturalna rzecz: niech piłkarze idą do jak najlepszych klubów. Gdybym żył w strachu, musiałbym pić codziennie ziółka i myśleć „co to będzie”. Taka jest nasza praca i to jest częścią tej gry, że piłkarze będą odchodzić. Też spełniamy ich marzenia, fajnie się ogląda Piątka w Milanie. Do tego doprowadzili też polscy trenerzy. Nie mam więc obaw – szukam kolejnych zawodników, wychowuję ich. Na pewno odejścia skomplikowałyby nam życie, ale to już nie jest zależne ode mnie.

Nie wiemy, czy dobrze czytamy między wierszami, ale czy możemy potwierdzić temat odejścia Haraslina?

Nie. Na razie nie wpłynęła żadna oferta. Wiem, że są jakieś spekulacje, podchody. Wiem też, że to się może wydarzyć szybko, w ciągu tygodnia, ponieważ nikt o transferach nie opowiada, tylko je przygotowuje. Natomiast wyleczyłem się z obaw, żyjemy teraźniejszością. Nie wiem jednak, czy dla wspomnianego też Fili, byłby to dobry moment na odejście, bo on ma tu granie, zresztą sam powiedział, że nie chciałby odejść i grzać ławę. Czasami jednak pieniądze są kuszące dla klubu i zawodnika, odchodzą, a potem z chęcią by wrócili. Wybrać dobry moment, dobrą ligę, dobry zespół, to jest trudne. Nie zawsze te decyzje są odpowiednie. Jak to z dziećmi – możemy ostrzegać, ale oni i tak wybiorą sami.

Mamy też pytanie o Macieja Gajosa: widzi go pan na treningach i zdziwił się, że miał tak słaby czas w Lechu? Teraz wygląda, jakby ktoś zabrał mu kilka kilogramów z pleców.

Już troszeczkę pracuję w piłce i żadne rzeczy mnie nie dziwią. Mogłem się dziwić, przychodząc tutaj, widząc mocne nazwiska, ponieważ… to były tylko nazwiska. One same nic nie dają, trzeba chłopakom dać dobry trening, serwis. Co do Maćka: w Poznaniu było nerwowo, to też nie sprzyja zawodnikom. Na pewno nie myślę o nim w kategoriach takich, że przecieram oczy. Ale też spokojnie, byłbym daleki od gloryfikowania kogokolwiek. Maciek jest naszym zabezpieczeniem, znam go, wiem czego się po nim spodziewać, on jest gotowy, żeby nam pomóc. Podobnie jak Udovicić, czyli piłkarz na tu i teraz.

To jest pana polityka transferowa? By brać piłkarzy znanych z polskiej ligi, nie szukając wynalazków z choćby Portugalii? Takich transferów w pana Lechii nie było.

To jest plan pionu sportowego. Myślę, że nie ma klubu, w którym trener jednoosobowo bierze odpowiedzialność. Chociaż może się zdarzają? U nas pion sportowy zna się na piłce i taką podjęliśmy decyzję. Dużą rolę odgrywa tutaj budżet, uznaliśmy, że nie będziemy szli w kierunku zadłużania, ponieważ to już było przerabiane w Gdańsku. Chcemy się opierać na organizacji. Zawodnika zza granicy czasem trudno jest ocenić. Widzimy, że działacze, kibice i też pewnie trenerzy, mają problem z oszacowaniem ich umiejętności. Nie podejmowaliśmy tego ryzyka. Nie boimy się zagranicznych piłkarzy, ale nie mamy pewności. Wiemy, że biorąc teraz zawodnika, bierzemy takiego albo bez klubu, albo nieprzygotowanego. Weźmy za przykład piłkarza z Wisły Płock, który wyjechał. Nie chcę wchodzić do czyjegoś ogródka, ale tak czasami jest. W polskiej lidze ściągając zawodnika z Partizana Belgrad, to niestety, ale ściągamy takiego, który tam jest w piątym-szóstym szeregu. Wydaje się, że my z tego felera coś jeszcze zrobimy, ale czasem jest to niemożliwe. Gdyby było z nim wszystko w porządku, nie trafiłby do polskiej ligi. Trafiają tu zawodnicy, którzy mają sportowe albo pozasportowe problemy. Tego chcemy unikać.

Umówiliśmy się na 15 minut, minęło 20, mamy nadzieję, że nie ma pan nam tego za złe!

Spokojnie, doceniam waszą inicjatywę stworzenia radia. Przyklaskuję takim inicjatywom, bo wiem, że nie jest dzisiaj łatwo utrzymać się na rynku. Trudno jest o klienta, o kibica, trzeba się cieszyć z każdego tysiąca, który przychodzi na mecz. Duża jest konkurencja, jeśli chodzi o rozrywkę. Musimy wszyscy tworzyć dobrą atmosferę wokół piłki. Jeżeli jest czas i dobry moment, to też się chętnie podzielę z kibicami swoją refleksją czy wiedzą na temat drużyny. Tak więc trzymajcie kciuki, jedziemy na wojnę do Kopenhagi, nie będzie to spacerek, ale będziemy gotowi. Zakładki nie bierzemy, musimy coś pokazać. Chciałbym przejść pełną gębą, by udowodnić, że awansowaliśmy zasłużenie. Dobra organizacja, dobre przygotowanie. Myślę, że nie taki diabeł straszny.

Rozmawiali WESZŁOPOLSCY

*

Cały odcinek ulubionego programu Polaków jest do odsłuchania tutaj:

***

Najlepsza oferta powitalna na rynku: bonus 200% aż do 100zł! Drugi bonus to podwojenie depozytu aż do 900 złotych! Dodatkowo jeszcze 40 zł we freebetach!

etoto

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...