U siebie nie wygrali od 18 sierpnia 2018 roku. Do II ligi zostali spuszczeni przez gol bramkarza w doliczonym czasie gry ostatniej ligowej kolejki. W II lidze na dzień dobry wyłapali 1:3 przy Bukowej od Znicza Pruszków, przegrywając 0:3 do przerwy.
Nie jest łatwo być kibicem GKS-u Katowice. O tym co słychać w katowickim klubie porozmawialiśmy z Piotrem Koszeckim, członkiem SK1964, Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice, autorem tekstów na portalu GieKSa.pl.
***
Jak nastroje na trybunach po wczorajszym 1:3 od Znicza przy Bukowej, gdzie do przerwy było 0:3?
Wśród kibiców nie ma nastrojów żałobnych. Raczej każdy zdawał sobie sprawę, że tak to może wyglądać na samym początku. Na pewno zarazem każdy się łudził, że może jednak od pierwszego meczu zaskoczymy, ale nie powiedziałbym, żeby panował wielki smutek. Każdy czeka na kolejne spotkania, żeby zobaczyć, czy to będzie się kierować ku lepszemu.
Ale GKS, z tego co widziałem, znowu pomógł wam szlifować czarny humor. Niosło się po sieci, że macie mniej punktów nawet nawet od Kubicy.
To żarciki między sobą, natomiast pamiętajmy, że nikt nie miał większych pretensji do piłkarzy, trenera, dyrektora sportowego, nie było żadnego negatywnego okrzyku z żadnej z trybun, piłkarze po meczu także dostali wsparcie od Blaszoka. Nikt nie zaakcentował, że coś mu się nie podoba.
344 dniach bez zwycięstwa u siebie to niesłychana passa, szczególnie na klub tej marki.
Ale pamiętajmy, że za to odpowiadali w osiemdziesięciu procentach inni ludzie, myślę tu o piłkarzach, trenerach czy nawet działaczach. Ciężko więc, żeby kibic miał pretensje do takiego zawodnika jak Stefanowicz, który przyszedł z Elany. Obrywałoby mu się za to, co zrobił, dajmy na to, Poczobut? Bez sensu.
Jak się w ogóle idzie na stadion po 344 dniach bez zwycięstwa?
Seria jest na pewno wyjątkowa, choć jakbyśmy pogrzebali, to pewnie znajdziemy w Polsce uznane firmy, które mogły mieć podobną serię. Mnie to też boli, kibiców, którzy przychodzą tylko na Bukową, pewnie jeszcze bardziej, ale jak na wielu trybunach przychodzi się tu bardziej dla szeroko pojętej atmosfery, dla kolegów, dla rozmowy, a przy okazji obejrzy się mecz. Tutaj się nic nie zmienia. W niedzielę na meczu było 2320 osób, czyli mniej więcej tyle, ile chodziło na pierwszą ligę, choć mieliśmy tam kilka spotkań poniżej dwóch tysięcy. Nie jest to jakaś oszałamiająca liczba, ale biorąc pod uwagę okoliczności… Na pewno każdy był ciekawy, przerwa była długa, ponad dziewięćdziesiąt dni, także niejeden stęsknił się za graniem. Jestem bardzo ciekawy jak to będzie na kolejnym domowym spotkaniu, który ludzie prześmiewczo nazywają “rewanżem rewanżów”, bo przyjeżdża Bytovia.
GKS Katowice bez ligowego zwycięstwa u siebie od 18 sierpnia 2018. Od tego czasu:
0:1 Jastrzębie
2:2 Odra
1:1 Puszcza
1:2 Bruk-Bet
1:2 Garbarnia
0:2 Warta
1:1 ŁKS
0:0 Sandecja
0:3 Raków
2:2 Chojniczanka
2:2 Chrobry
1:1 Stomil
0:2 Stal
1:2 Bytovia
1:3 Znicz#LaczyNas2Liga— Adam Delimat (@a_delimat) July 28, 2019
Wcześniej jedziemy do Wejherowa, to też będzie weryfikacja tego gdzie aktualnie się znajdujemy. Można porównać jak stwarzał będzie sytuacje GKS na zasadzie zestawienia z głównym kandydatem do awansu, Widzewem, który miał trudny mecz w Wejherowie. Znicz to też nie jest jakiś słaby zespół, w zeszłym sezonie zajął ósme miejsce, dokonał kilka ciekawych transferów, nie wiadomo tak naprawdę gdzie będzie się kręcił. My też w Katowicach dopiero uczymy się tej ligi. Ciężko powiedzieć na co kogo stać.
A na co stać GKS, walczy o awans?
Dwa zespoły awansują, cztery grają w barażach – to jedna trzecia ligi zamieszana w walka o awans. Ja cały czas twierdzę, że GKS na dziewięćdziesiąt procent zostanie w drugiej lidze, po barażach, ale zostanie. Spotkałem się z opiniami, że może czeka nas spadek, ale też jakoś nie przesadzałbym, nie widział wszystkiego w czarnych barwach.
W kim pokładasz najwięcej nadziei?
Sporo ludzi pokłada sporo nadziei w dyrektorze Góralczyku, część w trenerze Góraku, mnie osobiście ciężko określić. Ciężko na pewno pokładać nadzieje w zawodnikach, którzy byli w GKS-ie w zeszłym sezonie i spadli, czyli w Błądzie, Woźniaku, Jędrychu czy Dejmku. Z drugiej strony kibice trochę wskazują na to, że ci gracze mają okazję zmazać plamę. Najłatwiej jest pokładać nadzieje w młodych gniewnych, którzy poprzychodzili, ale oni są niemal zupełnie niesprawdzeni. Trudno znaleźć osobę, która spodziewa się po tym sezonie cudów, nie mamy kogoś takiego jak Robak w Widzewie, który musi sięgnąć po króla strzelców, musi robić grę, a który samą swoją obecnością wskazuje wszystkim ambicje RTS.
Wy macie bardzo młody zespół.
Ale w pierwszym składzie zarazem tylko dwóch spełniało wymóg młodzieżowca, czyli Michalski na prawej obronie i wypożyczony z Lecha bramkarz Mrozek, który wcześniej współpracował z trenerem Górakiem w Elanie. Mnie trochę wkurza fetyszyzacja wiekiem, ale to jest widoczne w całej Polsce. Wydaje mi się, że zapominamy, że najważniejsze jest wygrywanie w piłkę nożną, a nie metryka. To ciągle podkreślanie, że młoda drużyna… przecież to nie tak, że w GKS-ie grają piętnastolatkowie, a w innych drużynach trzydziestolatkowie. W Zniczu wyszedł na bramce młodzieżowiec, zagrał bardzo dobre spotkanie, usadził na ławkę cenionego na tym poziomie Misztala.
Nie wiem, jakoś nie potrafię aż takiego optymizmu czerpać akurat stąd, że jest wielu młodych zawodników. Nie chciałbym, żeby to wszystko przesłoniło. Dlatego cieszę się, że trener Górak na konferencji kompletnie o tym nie wspominał, nie używał tego jako argumentu czy wymówki. Trzeba trenerowi przyznać, że to była bardzo dobra konferencja, choć po trudnym meczu, to bez lania wody. Trener Górak nie jest kimś, kto do pracy trenera dodaje, by tak rzec, jakiś element magii, że aby coś powiedzieć o meczu czy jego decyzjach trzeba spędzić ileś lat na ławce. Traktuje to jak każdy inny zawód, twardo stąpa po ziemi, duża odmiana po, nie wiem, trenerze Dudku, a Paszulewicz też miał takie wstawki w stylu:
– Panowie nie są trenerami, to dlatego nie rozumieją.
Śmieszne. Równie dobrze można wytłumaczyć coś bez takiego napuszenia.
Trener Górak chyba ma jednak duży kredyt zaufania, również od was.
Tak, ale też pamiętajmy, że był kiedyś w Katowicach i został zwolniony. Wydaje mi się, że przy trenerze Góraku wielu koloryzuje te wspomnienia, przypominając dziś tylko te dobre. Natomiast bezsprzecznie trener Górak jest jednym z nielicznych szkoleniowców, którzy trenowali GKS w ostatnich kilkunastu latach i pozostawili po sobie więcej dobrych wspomnień niż złych. Poza nim jeszcze tylko Moskal i Nawałka. Reszta albo neutralnie, albo negatywnie albo bardzo negatywnie. Na pewno Górak ma więcej czasu na zbudowanie zespołu.
Nową ważną postacią jest też dyrektor sportowy Robert Góralczyk.
On tej funkcji się uczy, nigdy nie był dyrektorem sportowym, więc część kibiców była zdziwiona – myślano w pierwszej chwili, że przychodzi tu jako trener. Natomiast najważniejsze, że Górak i Góralczyk już pracowali ze sobą, znają też GKS, więc taki duet ma sens. Wydaje mi się, że tu nie ma sztywnego podziału obowiązków, tylko współpraca i to dobrze rokuje.
Nie macie natomiast wciąż żadnego prezesa.
Mamy prokurenta, który ma możliwość podpisywania umów, ale tak naprawdę jest to dziwne. Mowa o wielosekcyjnym klubie, gdzie hokeiści i siatkarze grają w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, a co dziwniejsze, chodzą głosy, że miasto przestało szukać prezesa. Jeśli przestało, to niech zrobią z obecnego prokurenta prezesa. Jest to może problem na Śląsku większy, bo i GKS Tychy ostatnio dopiero zatrudnił prezesa, co moim zdaniem jest związane z prozaiczną kwestią: pieniędzmi. W GKS-ie, żeby nie skłamać, ale z tego co wiem prezes może liczyć na około dziesięć tysięcy, co może wydawać się sporą kwotą, ale weźmy pod uwagę zakres obowiązków w wielosekcyjnym klubie i brak możliwości powołania wiceprezesów czy innych członków zarządu. W tym ujęciu to mało.
Jak miasto dziś podchodzi do GKS-u?
Miasto nie zmieniło podejścia do GKS-u, miasto w poprzednim sezonie też miało swoje za uszami, to są duże kontrowersje i plotki, choćby że miasto miało bardzo duży udział w tym, żeby zatrudnić Dariusza Dudka, co skończyło się jak się skończyło. Kuluary kuluarami, natomiast miasto obecnie zachowuje się trochę tak, jakby było jedynym zbawicielem GKS-u, tak jakby brało go od ludzi, którzy na niczym się nie znali, a pamiętajmy, że miasto ma dalej tyle samo udziałów co rok czy dwa lata temu i wówczas tak samo włączało się mocno w działalność klubu. Ustawianie się w tym kontekście w roli zbawcy na białym koniu… Mi to przypomina trochę sytuację za nieszczęsnego Ireneusza Króla i Centrozapu, gdzie miasto “ratowało nas od Króla”, a zapominało, że to ono go do klubu sprowadziło, a dokładnie Piotr Uszok, prezydent Katowic.
Ja mam nadzieję, że dyrektor Góralczyk będzie w stu procentach decyzyjny i w decyzjach niezależny. Oczywiście obraca się w jakimś budżecie, pewnej rzeczywistości, ale żeby nikt nie robił nacisków: sprowadź tego, tamtego zwolnij, tego zatrudnij. To byłaby patologia. Która miała miejsce w poprzednich sezonach.
A jakie dziś jest podejście do tych piłkarzy, którzy spadli z I ligi, a wciąż są w GKS-ie?
Zostali de facto Habusta, który grał mało, poza nim Jędrych, który coś tam wiosną pograł, Dejmek, który miał kontuzję i ciężko go o spadek obwiniać. Został Błąd, a czego by o nim nie mówić, i tak był wyróżniającą się postacią i walczył do końca o tę żenującą koronę króla strzelców, strzelił dziesięć bramek.
Myślę, że jeśli jest jakiś piłkarz, który ma wiele do udowodnienia, to Arkadiusz Woźniak. Ma wiele meczów w Ekstraklasie, a w Katowicach w pierwszej lidze nie sprawdził się zupełnie. Niemniej to też nie jest taka pretensja, że wszyscy na trybunach czekają aż wejdzie Woźniak, a jak nie strzeli, to ludzie mu coś złego powiedzą. Pamiętajmy o skali zmiany: odeszło piętnastu zawodników, zakontraktowano siedemnastu.
Jak GKS w końcu wygra przy Bukowej, jaka będzie twoja reakcja? Strzeli szampan, będzie ulga, czy brak większej reakcji?
Moja twarz być może ułoży się w grymas, który będzie można uznać za uśmiech, ale ja cały czas mówię: uśmiechnę się szeroko, jak awansujemy do Ekstraklasy. A że to prowadzi przez to, że najpierw trzeba wygrać przy Bukowej, wywalczyć awans na zaplecze, i tam wygrywać nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru fetować stanów pośrednich. Kurczę, trzy, cztery lata temu nie wyobrażałem sobie, że możemy znaleźć się w drugiej lidze. Myślę, że byłoby czymś złym, gdybym przechodził nad tym do porządku dziennego, myślał: dobra, spadliśmy, to cieszmy się drugą ligą. Nie, tak być nie może.
Fot. Własne