Zaczęliśmy górski tryptyk. Ostatnie etapy, na których rozstrzygnie się walka o zwycięstwo w Tour de France. Dziś kolarze po raz pierwszy zajrzeli w Alpy. Ponownie zrobią to w kolejnych dwóch dniach. Najlepszy w pierwszy z tych trzech etapów okazał się Nairo Quintana, który w odpowiednim momencie odjechał rywalom i do mety dojeżdżał samotnie. Żółtą koszulkę lidera utrzymał za to Julian Alaphilippe, choć po raz kolejny pokazywał oznaki słabości.
*****
Partnerem relacji z trasy Tour de France jest marka szwajcarskich zegarków Tissot
*****
Dzisiejszy etap – jakkolwiek by to nie brzmiało – był tylko przetarciem. Dwa najgorsze, najcięższe, najtrudniejsze i najbardziej wymagające, dopiero przed kolarzami. I przede wszystkim – jutro i pojutrze wszyscy finiszować będą na podjeździe. Dlaczego to tak istotne? Bo dziś ostatnie kilka kilometrów kolarze spędzili na zjeździe, którego pierwsza część była zresztą trudna, z wieloma zakrętami. Gdyby meta znajdowała się na szczycie wzniesienia, pewnie wielu rozegrałoby to wszystko zupełnie inaczej.
Choćby grupa faworytów do zwycięstwa, z dwoma liderami Team Ineos na czele. O ile Egan Bernal jeszcze się urwał i dojechał nieco ponad 30 sekund przed najgroźniejszymi rywalami, o tyle Geraint Thomas i towarzyszący mu kolarze, zaatakowali zbyt późno. Gdyby zrobili to wcześniej – prawdopodobnie urwaliby się Alaphilippe’owi i być może już dziś zobaczylibyśmy zmianę lidera. Bo na podjeździe pod Col du Galibier, Francuz nie był w stanie dotrzymać koła rywalom, gdy ci przyśpieszyli.
Tyle tylko, że w momencie, gdy lider minął szczyt i zaczął się zjazd, już po chwili na powrót był przy rywalach. Bo kto jak kto, ale Alaphilippe zjeżdżać potrafi znakomicie i to właśnie ta umiejętność uratowała go przed większymi stratami w klasyfikacji generalnej, a może i przed stratą żółtej koszulki. Najprawdopodobniej jednak oddać będzie musiał ją już jutro. Bo powtórzmy: finisz jutrzejszego etapu (i kolejnego) wiedzie wyłącznie pod górę. Jeżeli Julian odpadnie od rywali, to nie będzie miał jak tych strat odrobić. A dzisiejszy kryzys – choć mały – nie był jego pierwszym na tym Tour de France. Co nie dziwi, bo Francuz w teorii wciąż nie jest typem kolarza na zwycięstwo w Wielkim Tourze, a i tak wykonał już gigantyczną pracę na poprzednich etapach.
Skoro mowa o strategiach, nie sposób nie pośmiać się z Movistaru. Wiemy, że to dziwnie brzmi, skoro to ich kolarz wygrał dzisiejszy etap, ale taka jest prawda. Przed etapem w hiszpańskiej ekipie założyli sobie najpewniej, że jadą na Mikela Landę, który w klasyfikacji generalnej miał znacznie mniejsze straty niż Nairo Quintana. Gdy więc Kolumbijczyk uciekał, a peleton był kilka minut za nim, Movistar… zaczął pracować nad zmniejszeniem strat. Do Quintany i kolarzy, którzy wtedy jeszcze mu towarzyszyli. Sęk w tym, że gdyby tego nie zrobili, Kolumbijczyk być może miałby teraz nie prawie cztery minuty straty do lidera, a znacznie mniej, mógłby nawet znaleźć się tuż za plecami Egana Bernala, drugiego w generalce. Ze swoimi umiejętnościami jazdy w górach Nairo mógłby naprawdę powalczyć o końcowy triumf. Ale cóż – Movistar sam sobie zgotował taki los.
Do noszenia żółtej koszulki nie znalazł się nikt nowy, za to zmienił się posiadacz tej dla najlepszego górala. Na to miejsce wskoczył dziś, ku uciesze Francuzów, Romain Bardet. Choć sam traktował to raczej jako nagrodę pocieszenia, celował bowiem w etapowe zwycięstwo, a zadowolić się musiał “tylko” drugim miejscem. Bo gdy Quintana zaczął uciekać, po prostu nie był w stanie dotrzymać mu koła.
Co czeka nas jutro? Przede wszystkim Col de I’lseran, umieszczone w środku etapu. Kolarze wjadą tam na wysokość 2770 metrów i być może już wtedy zobaczymy, kto w nogach ma więcej mocy. Choć potem czeka ich długi zjazd, więc losy klasyfikacji generalnej mogą rozstrzygać się później, na decydującym odcinku, wiodącym do mety. Tam jednak nie będzie już tak ekstremalnie. Podjazd rozpocznie się na wysokości 1557 metrów, a skończy na 2089 m n.p.m. Choć będzie mu piekielnie trudno, to być może Julian Alaphilippe wykrzesze z siebie resztki energii i powalczy o utrzymanie żółtej koszulki. A jeśli nie, to zapewne zobaczymy wewnętrzną walkę dwóch liderów Team Ineos. Czyli coś, co dobrze znamy z ubiegłorocznej edycji. I, przyznamy, chcielibyśmy odmiany.
Tę mogą nam przynieść kolarze tacy jak Steven Kruijswijk czy Thibaut Pinot, trzymający się blisko Bernala i Thomasa. Sęk w tym, że ich ekipy (odpowiednio Team Jumbo-Visma i Groupama-FDJ) – choć też na światowym poziomie – bledną jednak w starciu z siłą Ineos. Ale skoro Dawid pokonał Goliata, to dlaczego oni nie mieliby wygrać Tour de France?
Klasyfikacja generalna po 18. etapie:
- Julian Alaphilippe 75:18.49
- Egan Bernal + 00:01.30
- Geraint Thomas + 00:01.35
- Steven Kruijswijk + 00:01.47
- Thibaut Pinot + 00:01.50
- Emanuel Buchmann + 00:02.14
- Nairo Quintana + 00:03.54
- Mikel Landa + 00:04.54
- Rigoberto Uran + 00:05.33
- Alejandro Valverde + 00:05.58
Fot. Newspix