Wliczając pierwszą kolejkę obecnych rozgrywek, Damian Węglarz rozegrał w Jagiellonii mecze ligowe w trzech różnych sezonach. Mimo to jeszcze nigdy nie zaznał smaku ekstraklasowej porażki. Bardzo możliwe więc, że w drugim w obecnym sezonie “Weszło z butami” po raz pierwszy wystąpił nigdy niepokonany ligowiec. I odpowiedział na szereg arcyważnych pytań, między innymi o swój stosunek do egzaminu dojrzałości, gołębi czy makaronu w pomidorowej. Zapraszamy!
Zanim zaczniemy ankietę, spytamy: jak wrażenia po niezłym występie na otwarcie sezonu ligowego?
– Miałem już jakieś tam doświadczenie, były cztery ekstraklasowe epizody. Cieszyłem się, jak usłyszałem, że wyjdę w podstawowym składzie. Cel na okres przygotowawczy, który sobie założyłem, zrealizowałem. Nie zachwycam się jednym występem, chcę dużo więcej i przygotowuję się już do sobotniego starcia z Rakowem.
Jak wracałeś z wypożyczenia z Wigier Suwałki, jakie miałeś myśli? Pewnie nie liczyłeś na to, że będziesz pierwszym bramkarzem, trudno było to zakładać.
– Myśli miałem takie, że może nie zostanę w Jagiellonii. Wiadomo, że klub ściągnął nowego bramkarza w miejsce Mariana i czułem, że może być trudno o granie. Ale rozmowy z trenerami i okres przygotowawczy wpłynęły na to, że dostałem zaufanie od sztabu szkoleniowego.
Może oni wiedzieli, że jesteś talizmanem. Bo cztery wcześniej rozegrane mecze to zero porażek.
– Nie wiem, czy wiedzieli, czy nie, ale oby to jak najdłużej trwało. Cieszę się z tego, że po wypożyczeniu wróciłem jako zupełnie inny bramkarz. Trenerzy mówili mi, że zwłaszcza po treningach było widać, że wrócił kompletnie inny zawodnik. Jestem pewniejszy siebie, bardzo się z tego cieszę.
Pewnie też widziałeś, że twój rywal do bramki to nie jest nowy Edwin van der Sar.
– Nie mnie oceniać. Wracałem z jasnym celem i gdy już było postanowione, że zostanę w Jagiellonii, to skupiałem się na wywalczeniu bluzy z numerem jeden. Po tym jednym występie nie czuję się pewną “jedynkę”, bo uważam, że każdy zawodnik powinien cały czas ciągnąć wózek, żeby występować. Są kartki, kontuzje, różnie to w życiu bywa. Ja się skupiam na tym, żeby jak najlepiej się prezentować w meczach.
Zapytamy jeszcze o końcówkę poprzedniego sezonu w I lidze, utrzymanie w niesamowitych okolicznościach. Bardzo wesoło było w autobusie wracającym z meczu z Rakowem Częstochowa?
– Bardzo wesoło, bo kawał drogi jest. Trochę ją skróciliśmy, bo w Warszawie poszliśmy praktycznie wszyscy na imprezę. Stało się coś niewiarygodnego. Jadąc na Raków, który nie przegrał meczu u siebie, musieliśmy wygrać, GKS musiał przegrać. To wszystko się stało. Ostatnio miałem okazję opowiadać jednemu z przyjaciół tę historię, jak to wyglądało, jak czekaliśmy na wynik drugiego meczu. Mówiąc o tym miałem ciarki na całym ciele. Te wspomnienia zostaną nam bardzo długo. Życie wynagrodziło nam to, że mieliśmy w sezonie jedenaście karnych przeciwko sobie, że nam nie szło. A jednak los na koniec nam oddał.
To wszystko się zgadza ze słowami trenera z Wigier, który po meczu stwierdził, iż nie ukrywa, że jest wyposażony w alkohol.
– My też byliśmy! (śmiech)
***
Szklaneczka whiskey z trenerem Probierzem czy spacer po lesie z trenerem Fornalikiem?
– Jestem niepijący, więc na pewno z trenerem Probierzem bym nie wypił. Myślę, że wybiorę spacer z trenerem Fornalikiem. Z trenerem Probierzem współpracowałem przez rok i nie narzekałem. Mimo że nie grałem, to był to trener, do którego chciałem trafić będąc jeszcze w Zawiszy, ze względu na charyzmę i warsztat szkoleniowy. Dlatego żadnych złych słów na trenera Probierza nie powiem. Ale myślę, że spacer z trenerem Fornalikiem byłby okej.
Czy oprócz piłki nożnej istnieje jakiś sport, o którym możesz powiedzieć, że jesteś w nim dobry? Kulturystyki za sport nie uznajemy!
– Nie najgorzej radzę sobie w siatkówce.
Matura – zdałeś bez problemu czy walka o przetrwanie?
– Matury nie było i nie będzie! Nie podchodziłem nawet. Tak postanowiłem. Dla mnie nie liczy się tylko papierek, a doświadczenia wyniesione ze szkoły, które mogą mi się w życiu przydać. Nie zakuwanie, zarywanie nocy przez pewien okres tylko po to, żeby otrzymać papier.
Tradycyjna prasa czy portale internetowe?
– Portale internetowe.
Gdybyś został za coś niesłusznie oskarżony, a sprawę w sądzie miałby prowadzić jeden z ekstraklasowych arbitrów, to którego z nich najbardziej byś sobie życzył?
– Myślę, że sędziego Marciniaka. Chociaż jest też z tego co wiem sędzią technicznym Paweł Malec i gdyby on był jako sędzia główny, to wskazałbym jego. A jak nie, to sędzia Marciniak.
Niedziela bez handlu – zabieranie wolności czy dobry pomysł?
– Dobry pomysł, dawanie wolności moim zdaniem.
Gołębie w miastach – sypać im ziarno czy traktować miotaczem ognia?
– Sypać ziarno.
Pomidorowa z ryżem czy z makaronem?
– Makaron.
Słowianki czy latynoski?
– Słowianki, oczywiście.
Odpowiedzialny kierowca czy „lubię zapierdalać”?
– Na początku, po zdaniu prawa jazdy, jakieś mandaty wpadły. Ale od kiedy jest rodzina, to odpowiedzialny kierowca.
Federer, Nadal czy Djoković?
– Nie interesuję się tenisem, ale z tej trójki niech będzie Djoković.
Ulubiony film?
– Wszystkie części “Szklanej pułapki”, przypadły mi najbardziej do gustu. Zazwyczaj w święta z mamą skaczemy po kanałach i jak leci “Szklana pułapka”, to dzwonimy z informacją i ona ogląda u siebie, ja u siebie.
Ulubiona książka?
– “Obsesja doskonałości” Dawida Piątkowskiego.
Jeśli sport w telewizji inny niż piłka nożna, to jaki?
– Żużel. Tylko żużel.
Jeżdżą w kółko i nie mają hamulców, to przecież nie ma sensu.
– To samo mówi narzeczona w domu, no ale niestety, ktoś ma władzę trzymając pilota, dlatego jest przyzwyczajona do tego, że w weekend musi żużel lecieć. Nie mam jakiejś ulubionej drużyny. W Bydgoszczy była Polonia, obecnie drugoligowa. Generalnie zawody Grand Prix, czy to drużynowy Puchar Świata, czy Ekstrakligę, oglądam na bieżąco. Jak jeżdżą Polacy, to trzymam kciuki za Polaków, a w Ekstralidze jest mi to obojętne.
Jak stoi żużel w Białymstoku, jest jakiś klub?
– Nie ma. Tutaj nawet tramwaje nie jeżdżą.
Największym sportowcem w historii jest…?
– Według mnie Artur Boruc.
A na świecie?
– Idę w piłkarzy. Dla mnie Cristiano Ronaldo.
Ile spotkań ekstraklasy oglądasz tygodniowo?
– Staram się każde. Niektóre mecze nie zachęcały, szczególnie te, o których krążyły memy. “Na jakie spotkanie by się czekało”, to każdy wie. Łęczna – Podbeskidzie (śmiech). Ale generalnie staram się być na bieżąco, bo mam sporo kolegów w ekstraklasie i w I lidze. Wiem, co się dzieje. Będąc w I lidze starałem się oglądać na bieżąco pod kątem następnego przeciwnika, by zobaczyć jakieś niuanse mogące zdecydować w meczu przeciwko konkretnemu rywalowi. Teraz to traktuję przede wszystkim jako przyjemność.
Gej w szatni – nie miałbym z tym problemu czy byłoby to dla mnie nie do zaakceptowania?
– Jestem tolerancyjny, ale myślę, że razem z nim pod prysznic bym nie wchodził.
Rozmowy motywacyjne z kibicami. Patologia czy podwójna mobilizacja?
– Patologia. Wiadomo, że lecą tam same k…, ch… Nic dobrego z tego nie wynika. Nie miałem jeszcze takiej, ale rozmawiałem z innymi zawodnikami i wiem, że jak nie idzie, to sam jesteś zdenerwowany. I jak dodatkowo kibice na ciebie wjeżdżają, to nic dobrego z tego nie będzie. Nie odmieni się wszystko nie wiadomo jak. Pewnie będzie o to pytanie, czy race dodają uroku spotkaniom – tu jestem na tak. Rozmowy z kibicami? Na nie. Patologia.
Technologia VAR – potrzebna zmiana czy „kurła kiedyś to było”?
– Jak najbardziej jestem za VAR-em. Można zobaczyć w poprzednim sezonie, ile było decyzji cofanych, uznawanych, nieuznawanych goli. Sędzia nie wszystko wychwyci, a wynik idzie w świat, trzy punkty są dopisane. Jestem za.
Ekstraklasowy piłkarz przeciwko któremu grało ci się najciężej?
– Paixao strzelił mi hat-tricka. Możecie go podpiąć.
Najlepszy bramkarz w ekstraklasie to…?
– Marian Kelemen, chociaż już go nie ma, ale myślę, że za całokształt. A z tych, którzy pozostali – Plach z Piasta. Dobry poprzedni sezon, to go wskażę. Nie ma co wjeżdżać na niego po jednym zawalonym meczu w BATE, bo dzięki niemu Piast zrobił mistrza.
Najlepszy napastnik w ekstraklasie to…?
– Kurde, szykowałem się pod najlepszego zawodnika. Niech będzie Igor Angulo. A miałem przyszykowanego Kostę Vassiljeva.
Mistrzem Polski 2019/2020 będzie?
– Jagiellonia Białystok.
Na którym stadionie presja ze strony kibiców gospodarzy jest najmocniejsza?
– Na Legii. Jak na Legii nie idzie, od razu pojawiają się gwizdy.
Najbardziej niedoceniany ligowiec?
– Kamil Drygas.
Najbardziej przereklamowany ligowiec?
– Oj, nie wskażę. Wychodzę z założenia, że jak się coś powie, to to może wrócić. Wskazałbym kogoś, a potem nie daj Boże ten zawodnik strzeliłby mi bramkę i bym się ośmieszył.
Największy symulant?
– Wiadomo, że Radović.
Piłkarz ekstraklasy, któremu przyznałbyś nagrodę ‘fair play’ to?
– Będę dalej wyciągał byłych zawodników Jagiellonii – obecnie trener, a były kapitan Rafał Grzyb.
Największy jajcarz w szatni?
– Guilherme. Lubi zaczepiać, zawsze coś fajnego wymyśli. Wcześniej z Arą lubili robić numery. Mamy też dużo nowych zawodników, nikt się na początku nie wychyla, więc ciężko mi ich określić.
Największy maruda?
– Nie wiem, czy nie Ivan Runje. Lubi pospać.
Ulubieniec trenera?
– Chyba nie ma nikogo takiego. Wszyscy są traktowani równo, nie ma synusia.
A ulubieniec trenera bramkarzy?
– Też nie powiem (śmiech). Ani ja nie jestem, ani żaden z trójki pozostałych.
Kogo z drużyny wystawiłbyś do walki MMA?
– Bartka Kwietnia.
Do „Jednego z dziesięciu”?
– Kogoś mądrego, może być Kuba Wójcicki.
Do „Trudnych spraw”?
– Dajmy tego Patryka Klimalę.
Do „Tańca z gwiazdami?”
– Nie wiem, kto tam by na balety latał. Arvydas Novikovas, z tego co pamiętam, miał te swoje kocie ruchy.
Do „Masterchefa”?
– Siebie. Lubię gotować. Nie mam popisowego dania, lubię korzystać z osób rozpisujących mi dietę, są tam zawsze jakieś nowe dania. Stawiam na jedzenie w domu, nie przepadam za jedzenie na mieście, bo jedzenie bywa różnej jakości. Jak wychodzę, to tylko z narzeczoną, jedzenie w domu sprawia mi przyjemność.
Na debatę polityczną?
– Taras Romanczuk.
fot. FotoPyK
Cały odcinek Weszłopolskich znajdziesz poniżej.