9 kwietnia 1983 roku. W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej trwa jeszcze stan wojenny. Juliusz Machulski pracuje nad plenerowymi zdjęciami do filmu “Seksmisja”. Widzew Łódź szykuje się do rewanżowego starcia z Juventusem w półfinale Pucharu Europy, a reprezentacja Polski jest trzecią drużyną świata. Na polskich boiskach szaleje 25-letni Mirosław Okoński, na włoskich 27-letni Zbigniew Boniek. Trochę wody w Wiśle upłynęło od ostatniego ligowego zwycięstwa Pogoni Szczecin z Legią w Warszawie.
Generalnie bilans spotkań z warszawską drużyną jest dla “Portowców” skrajnie negatywny, ale ich fatalna passa meczów bez zwycięstwa przy ulicy Łazienkowskiej zaczynała już pomału wyglądać na efekt jakiejś paskudnej klątwy. 36 lat, trzy miesiące i dwanaście dni czekali kibice Pogoni na triumfalny powrót ze stolicy po konfrontacji z Legią. 13 252 dni bez zwycięstwa.
Szczecińska drużyna w rundzie wiosennej sezonu 1982/83 zdołała wygrać z Legią na jej terenie 3:2. Bramki dla gości w tamtym spotkaniu strzelali Jerzy Stańczak, Marek Włoch i Jarosław Biernat. Ponoć kluczowa dla losów konfrontacji była kontuzja bramkarza… Pogoni. Urazu nabawił się Marek Szczech, jeden z najlepszych golkiperów w historii klubu, ale jego zastępca, Zbigniew Długosz, również znał się na swojej robocie – w końcowej fazie spotkania wybronił “Portowcom” triumf. – Warszawa to jest naprawdę specyficzne miejsce, a tam nawet krawężniki Legii pomagają – mówił Długosz w rozmowie z “Głosem Szczecińskim”, wieszcząc swoim młodszym kolegom po fachu trudną przeprawę w niedzielnym starciu. – Dla mnie jest to niebywałe. Nie chciało mi się w to wierzyć, jak przeczytałem w którymś artykule, że Pogoń tak długo czeka na zwycięstwo w Warszawie. Czas najwyższy to zmienić. To jest najlepszy motywator dla “Portowców”. Gdybym mógł jeszcze raz tam zagrać, to gryzłbym trawę, byśmy tylko dopięli swego i takiej postawy oczekuję od zespołu obecnego.
Trzeba przyznać, że goście stanęli w Warszawie na wysokości zadania, na czele właśnie z bramkarzem. Dante Stipica zanotował kilka kluczowych interwencji. Biorąc pod uwagę, jak szalenie przypadkowa jest PKO Bank Polski Ekstraklasa, faktycznie trudno uwierzyć, że ta passa “Portowców” trwała tak długo.
Dość powiedzieć, że kiedy ostatni raz Pogoń wygrała z Legią ligowy mecz w Warszawie, to…
… żadnego z uczestników wczorajszego spotkania nie było jeszcze na świecie. A to już znak, że mówimy niemalże o futbolowej prehistorii. Nawet najwięksi weterani, trzymający się jeszcze wyjściowych jedenastek w obu ekipach – Ricardo Nunes, Tomasz Jodłowiec, Artur Jędrzejczyk – nie mieli szans, żeby rzucić okiem na zwycięstwo Pogoni z 1983 roku, choćby kwiląc sobie beztrosko na porodówce. Również trener “Wojskowych”, Aleksandar Vuković, był w 1983 roku ledwie czteroletnim kajtkiem.
… skończyła sezon w lidze wyżej niż Legia. Mistrzowskiego tytułu w sezonie 1982/83 bronił rzecz jasna Widzew Łódź, równolegle z rozgrywkami ligowymi szalejący na europejskiej arenie. Ale tytułu mistrzowskiego nie udało się łodzianom obronić – pierwsze miejsce w 1983 roku zajęła ekipa poznańskiego Lecha, po raz pierwszy w swojej historii. Pogoń Szczecin uplasowała się na czwartym miejscu w tabeli, tuż za podium, które uzupełniał Ruch Chorzów. Z kolei Legia zakończyła rozgrywki daleko w tyle – na zaledwie ósmym miejscu.
… otarła się o mistrzostwo kraju. Wspomniane czwarte miejsce w tabeli na zakończenie sezonu 1982/83 wcale nie musiało być dla kibiców ze Szczecina satysfakcjonujące. Pogoń grała szalenie efektowny futbol, przez znaczną część sezonu utrzymywała się nawet na szczycie tabeli. “Portowcy” szanse na tytuł zaprzepaścili przed własną publicznością, przegrywając 0:1 z Widzewem Łódź. Na trybunach szczecińskiego stadionu pojawiło się grubo ponad 30 tysięcy widzów, którzy obsiedli nie tylko widownię, ale również wszelkie możliwe płoty, maszty, barierki, drzewa, a nawet otaczającą boisko bieżnię. Mistrzowskie apetyty w Szczecinie naprawdę były w tamtym czasie spore.
W tej chwili Pogoń zajmuje wysokie, siódme miejsce w tabeli wszech czasów ekstraklasy, ale jest jednocześnie pierwszym klubem na liście i jedynym w pierwszej dziesiątce, który nie może się pochwalić złotym medalem za rozgrywki ligowe. Na pocieszenie dla kibiców – w 1983 roku pierwszy mistrzowski tytuł w dziejach klubu zdobyły… piłkarki ręczne.
… zaszalała potem w Pucharze Intertoto. Wiele europejskich klubów wręcz bojkotowało te rozgrywki, dowodząc, że to żaden prestiż, a jedynie przeszkoda w odpowiednim przygotowaniu się do sezonu ligowego. Ale Pogoń chętnie skonfrontowała się w 1983 roku z zagranicznymi przeciwnikami. I wyszła z tej konfrontacji obronną ręką. “Portowcy” wygrali swoją grupę w pucharze, zostawiając w pokonanym polu Werder Brema, Malmo FF i FC St. Gallen.
… miała w składzie od groma reprezentantów Polski. Znakomita postawa szczecinian, który w meczach towarzyskich potrafili rzucać wyzwanie najlepszym klubom Starego Kontynentu, nie uszła uwadze Antoniego Piechniczka. Wielu piłkarzy ze Szczecina załapało się w tamtym okresie do reprezentacji narodowej. W eliminacjach do mistrzostw Europy 1984 trzy mecze zaliczył Adam Kensy, choć trzeba przyznać, że był to dla niego niezbyt udany epizod, bo biało-czerwoni zremisowali i przegrali ze Związkiem Radzieckim, a na dokładkę zostali jeszcze pokonani przez Portugalię. Powołanie do seniorskiej kadry otrzymał również Jarosław Biernat, późniejszy wicemistrz Polski w barwach… Legii Warszawa. Biernat zmarł kilka miesięcy temu, po długiej chorobie.
O pozycję w kadrze olimpijskiej i seniorskiej walczyli również wspominani bramkarze, Szczech i Długosz. Ten pierwszy był znacznie bliżej celu, ale w latach osiemdziesiątych trudno było strącić z piedestału Józefa Młynarczyka. Golkiperem numer dwa był z kolei Jacek Kazimierski i ostatecznie to on pojechał na mundial do Meksyku. Na stałe w reprezentacji zagościł natomiast Marek Ostrowski, do drużyny łapał się niekiedy Krzysztof Urbanowicz, a w późniejszym okresie – również Kazimierz Sokołowski i – rzecz jasna – Marek Leśniak.
***
Krótko mówiąc – tak się jakoś złożyło, że gdy Pogoń ostatni raz zdołała pokonać w lidze Legię przy Łazienkowskiej, była to naprawdę mocna ekipa, nawet z mistrzowskimi ambicjami. Dwa finały Pucharu Polski w latach 1981-82 też nie wzięły się przecież z niczego. Czy drużyna, którą w Szczecinie skonstruował Kosta Runjaić jest już zdolna, by odnosić sukcesy podobnego kalibru i celować w ligowe podium? Cóż, jeżeli Adam Buksa, Zvonimi Kozulj, Dante Stipica i reszta ferajny nie zwolnią tempa, to właściwie dlaczego nie? Zapowiada się nam sezon jeszcze bardziej wyrównany od poprzedniego. Zespoły, które trzęsły ligą w ostatnich latach mają swoje problemy, co dla pozostałych klubów stanowi wymarzoną szanse, żeby wykręcić w lidze jakiś historyczny wynik.
W zeszłym sezonie z okazji skorzystał Piast. Teraz może przyjść czas na Pogoń. Jednak mając w pamięci minione rozgrywki i przestoje, jakie się szczecinianom zdarzały – spowodowane między innymi kontuzjami, ale nie tylko – nie ma sensu na razie ferować żadnych daleko idących przypuszczeń. Chociaż start był naprawdę obiecujący.
fot. 400mm.pl