Reklama

Mistrzowskie znaki zapytania

redakcja

Autor:redakcja

20 lipca 2019, 10:04 • 8 min czytania 0 komentarzy

Odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów po jednej rundzie, przegrany wyraźnie Superpuchar Polski. Choć sezon PKO Bank Polski Ekstraklasy jeszcze się dla Piasta Gliwice nie zaczął, wokół zespołu narosło już nieco wątpliwości. Jakie pytania nurtują kibica mistrza Polski najbardziej?

Mistrzowskie znaki zapytania

Czy Waldemar Fornalik przetnie sinusoidę?

Słaby sezon po sezonie znakomitym to coś, o czym w przypadku Waldemara Fornalika mówi się od ładnych paru lat. Nieprzypadkowo

Ruch Chorzów:
2009/10 – 3. miejsce
2010/11 – 12. miejsce
2011/12 – 2. miejsce
– – – – – – – – – – – – – – – –
2014/15 – 14. miejsce
2015/16 – 8. miejsce
2016/17 – 16. miejsce

Piast Gliwice:
2017/18 – 14. miejsce
2018/19 – 1. miejsce

Reklama

Historia wskazuje więc na to, że Piast w obecnych rozgrywkach znów przeżyje piekło walki o pozostanie w lidze, do którego naprawdę niechętnie wracają jego piłkarze pamiętający bój w 37. kolejce z Bruk-Bet Termalicą, szczęśliwie wygrany w Gliwicach 4:0.

– Pamiętam, jak przyjechałem do przedszkola. Moja żona płakała, ja płakałem, nauczycielka płakała. Wszyscy ryczeliśmy. Kocham to miasto, kocham tych ludzi, jesteśmy bardzo blisko nich. Bałem się, że to może być koniec mówił nam Badia przed ostatnim meczem poprzedniego sezonu, w którym Piast już nie grał o pozostanie w lidze, a o mistrzostwo Polski.

Na co zwalić dołki po szczytach osiąganych z Ruchem? Za drugim podejściem do klubu Fornalik pracował już w bardzo trudnych warunkach. Przejmował Ruch w trakcie rozgrywek 2014/15, gdy ten romansował już ze strefą spadkową i nie tylko słabiutko punktował, ale i wąska, wiekowa kadra miała w nogach 570 minut w eliminacjach Ligi Europy.

W sezonie, kiedy Niebiescy spadli z ekstraklasy, wszystko w klubie się sypało, Fornalik zresztą odszedł przed końcem sezonu wydając oświadczenie, w którym czytaliśmy między innymi: „Niestety, wydarzenia ostatnich miesięcy – w tym szczególnie ostatnich dni – sprawiły, że nie czułem się już wyłącznie odpowiedzialny za osiągane wyniki. Jest to sytuacja, której nie mogłem zaakceptować”.

W sezonie 2010/11 można zaś znów usprawiedliwiać się bardzo intensywnym początkiem sezonu – od 1 lipca do 31 sierpnia Ruch rozegrał dziesięć meczów, podczas gdy zdecydowana większość ligowych rywali miała na liczniku dopiero po cztery spotkania.

Tylko że wskazywanie takiego powodu jako decydującego o marnej postawie w lidze to raczej nie jest powód do optymizmu dla kibiców Piasta. Chyba że Fornalik – inteligentny, przenikliwy gość – wyciągnął z tamtych czasów naukę.

Reklama

Pilka nozna. Gala Ekstraklasy. 20.05.2019

Czy to już koniec rejterady?

Na dziś kadra gliwickiego Piast wygląda naprawdę rozsądnie. Pisaliśmy nieco wcześniej o wyciąganiu wniosków – cóż, Waldemar Fornalik na pewno ma zdecydowanie dłuższą ławkę niż w czasach Ruchu, gdy puchary wysysały siły z jego piłkarzy jak stwory z „Kosmicznego Meczu” z najlepszych zawodników NBA.

Rzecz w tym, że na nic zda się długa ławka, gdy z drużyny odejdzie jedna z jej najistotniejszych postaci z poprzedniego sezonu. A Joel Valencia – obok Patryka Dziczka – budzi zdecydowanie największe zainteresowanie i na pewno wczesne odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów nie daje Piastowi mocniejszej pozycji w negocjacjach z zawodnikiem o jego pozostanie w zespole mistrza Polski. Oferty – jak mówił po BATE Bogdan Wilk – są za jednego i drugiego.

Bolesne byłoby też odejście Mikkela Kirkeskova, który ma klauzulę w wysokości 450 tysięcy euro, a więc dla jakiegokolwiek europejskiego średniaka naprawdę małe pieniądze. Najmocniej zainteresowana rudym Duńczykiem Legia lewą stronę defensywy już obsadziła, ale tak naprawdę wystarczy, że gdzieś za granicą, gdzie Kirkeskova kojarzą, wybuchnie pożar na lewej obronie. 450 patyków i nie trzeba stukać w klawiaturę, ponawiać ofert, iść na ustępstwa, podbijać ceny. 450 patyków i podbijasz bezpośrednio do piłkarza i jego agenta.

Czy Piast może polegać na swoich bramkarzach?

Nagromadzenie bramkarskich błędów Piasta na początku sezonu jest doprawdy niepokojące. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że gliwiczanie mają dwóch kozaków – objawienie poprzednich rozgrywek „Fero” Placha i doświadczonego, oddanego klubowi Jakuba Szmatułę. I wtedy dwa gongi. Najpierw Szmatuła zawalił przy wyjściu do dośrodkowania w meczu o Superpuchar, czego efektem był gol na 2:0 dla Lechii. A potem stało się coś kompletnie niezrozumiałego, bo nienaganny przez 170 minut dwumeczu Plach wyszedł do Moukama i przywalił mu w głowę prokurując rzut karny. Tak się tym przejął, że gdy chwilę później BATE biło rzut wolny, już nie wyszedł tak odważnie, przez co Białorusini mogli zapakować drugą sztukę i pomachać Piastowi na pożegnanie z eliminacjami Ligi Mistrzów.

Daleko nam jednak do wydawania wyroku na jednego czy drugiego i twierdzenie, że teraz to gliwiczanie muszą drżeć o swoją defensywę. Niezaprzeczalnym faktem jest, że ci dwaj nawalili będąc na świeczniku – w meczu o trofeum i w europejskich pucharach. Ale ile razy gdy reflektory były kierowane na nich dawali już prawdziwe show? Szmatuła wybronił przecież karnego Jesusa Imaza w końcówce poprzedniego sezonu, co bardzo mocno przyczyniło się do zdobycia przez Piasta mistrzostwa kraju, Plach nie tylko wybronił 3 na 5 rzutów karnych w poprzednich rozgrywkach, ale zachował aż 12 czystych kont i stracił tylko 21 goli w 25 meczach.

ekstraklasa-2019-07-20-07-07-18

Kwestia wyciągnięcia nauki z tego, co stało się w ostatnich dniach i znów możemy się zachwycać interwencjami zarówno Placha, jak i Szmatuły. Jesteśmy przekonani, że większość klubów bez kręcenia nosem zamieniłaby swój bramkarski duet na ten grający dla Waldemara Fornalika.

Pilka nozna. Ekstraklasa. Piast Gliwice. Trening. 12.06.2019

Czy Sebastian Milewski może być nowym Patrykiem Dziczkiem?

Zagajony w mixed zonie po rewanżu z BATE Patryk Dziczek dwoił się i troił, by nie palnąć czegoś sugestywnego w kontekście transferu, zwieszał głowę, majstrował coś przy spodenkach, uciekał od jasnych deklaracji. Ale to żadna tajemnica, że w kolejce do odejścia jest na przedzie wraz z Joelem Valencią, nie ukrywał tego także w ostatnim wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” dyrektor sportowy gliwiczan Bogdan Wilk.

Dziczek zostawia więc puste miejsce nie tylko dla defensywnego pomocnika, ale i dla młodzieżowca. Jedynym piłkarzem w kadrze Piasta, który spełnia te dwa warunki jest Sebastian Milewski. Rok urodzenia się zgadza, podobnie jak Dziczek, tak i Milewski będzie mógł pełnić rolę „M-ki” w składzie Piasta.

Poza byciem młodzieżowcem, Milewski musi jednak być i kozakiem w swojej robocie, by Dziczka godnie zastąpić. A co do tego póki co można mieć wątpliwości. Może to wciąż ogrywanie się z partnerami, może za jakiś czas okaże się, że w Piaście jest kolejny naprawdę zdolny defensywny pomocnik – przecież przed Dziczkiem duże wrażenie robił Radek Murawski. Ale na razie Milewskiego w meczu o stawkę zobaczyliśmy raz i kompletnie nas nie przekonał. Zamiast akcje dynamizować, zwalniał. Często potrzebował czterech-pięciu kontaktów, by ustawić sobie piłkę do podania.

No i tych dwóch różni jeszcze jedno. Dziczek od pierwszego spotkania w tym sezonie pokazał, że nie ma z nim żartów, z BATE otarł się o czerwoną kartkę, wzbierała w nim sportowa złość, której upust dał zmieniony przez Waldemara Fornalika. Milewski? Patryk Sokołowski w ostatnim „Weszło z butami” mówił, że gdy faulował w meczu z Lechią, za każdym razem przepraszał za to swoich rywali. Gra fair grą fair, ale na tej pozycji trzeba mieć w sobie coś z agresywnego chamidła, budzić respekt. W Milewskim tego jeszcze nie widzimy.

Na ile Dani Aquino odciąży Piotra Parzyszka?

Jakoś tak się w ostatnich latach składało, że więcej było wybuchów radości niż niewypałów, gdy polskie kluby brały ofensywnego zawodnika z Hiszpanii. Igor Angulo został królem strzelców 18/19, Carlitos – 17/18. Jesus Jimenez wygrał klasyfikację asyst 18/19 do spółki z Żarko Udoviciciem. Po Airamie Cabrerze już płaczą w Cracovii, bo to był gość zdolny do przechylenia szali dwumeczu z Dunajską Stredą jednym genialnym zagraniem. Jesus Imaz dał wczoraj w Gdyni przesłanki, by wierzyć, że jego trzeci sezon w Polsce będzie tak dobry jak dobry jest trzeci sezon „Stranger Things”, a przecież w dwóch poprzednich miał udział przy 33 golach Wisły i Jagiellonii (24 bramki, 6 asyst, 3 asysty 2. stopnia).

Oczywiście zdarzały się takie kwiatki jak Dioni, który wsławił się jedną z najgorszych prób przewrotki, jakie pamiętamy w tej lidze. Ale ogólny trend naprawdę zachęca, by sięgać po przybyszów z Półwyspu Iberyjskiego. Tym bardziej, jeśli gość doskonale znający Aquino – Jose Pastor, dziennikarz efesista.es – mówi nam, że „to może być najlepszy Hiszpan, który do tej pory zagrał w Polsce”. Kwestia aklimatyzacji.

Adrian Sikora, który grał z Aquino, gdy ten rozpoczynał swoją przygodę z piłką, pamięta go jako jednego z najlepszych piłkarsko młodych w Realu Murcia, ale jednocześnie gościa z trudnym charakterem. Podobno jednak sodówka już nie wylewa mu się uszami i nosem, miał za niego poświadczyć jego były – no i teraz też obecny – partner z drużyny, Gerard Badia. Póki czegoś nie nawywija, nie mamy podstaw, by wątpić w nie jednego z wielu w Segunda B, tylko piłkarza faktycznie ostatnio odgrywającego w tej lidze przed przenosinami na Cypr (nieszczególnie udane pół roku) bardzo istotną rolę.

Pilka nozna. Superpuchar Polski. Piast Gliwice - Lechia Gdansk. 13.07.2019

Jak bardzo zaboli odejście Sedlara?

Na pewno zabolało Piasta to, że Serb odszedł za darmo. Gościa z mistrzowskim medalem na szyi i statuetką dla najlepszego obrońcy ligi w ręku na piłkarskim targu można by opchnąć za sumkę nie sześcio-, a z pewnością siedmiocyfrową. Nie trzeba nikogo przekonywać, żę dużo łatwiej się szuka następcy takiego grajka, gdy odejście nabija kabzę.

Pozytywnie mogła nastrajać końcówka poprzedniego sezonu, gdy z konieczności do składu wskoczył Uros Korun – Słoweniec nie nawalił w meczu z Pogonią w Szczecinie, Piast zachował czyste konto, a on wiele razy swoimi udanymi interwencjami przerywał ataki Portowców. Do tego doszedł kapitan Dunajskiej Stredy Tomas Huk, który może i w superpucharze Huka zagrał, ale mamy co do gościa dobre przeczucia. Byle komu w wieku 24 lat nie daje się opaski, Słowak słynie też z żelaznych płuc – w poprzednim sezonie Fortuna Ligi tylko jeden gracz z pola rozegrał więcej minut od nowego stopera Piasta.

Dodatkowo mamy nieodparte wrażenie, że Jakub Czerwiński to nie tylko znakomity stoper, ale też taki gość potrafiący sprawić, by ten obok niego wzniósł się na wyżyny. Korunowi czy Hukowi będzie o tyle łatwiej, że linia defensywy z poprzedniego sezonu – poza tym jednym elementem, Sedlarem – zostaje taka sama.

fot. Youtube.com/QueQuality, Michał Chwieduk (400mm.pl), FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Bochniewicz: Chciałbym zagrać w Górniku, ale nie wiem, czy będzie mnie chciał

Szymon Piórek
0
Bochniewicz: Chciałbym zagrać w Górniku, ale nie wiem, czy będzie mnie chciał
Ekstraklasa

Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Antoni Figlewicz
0
Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...