Reklama

Przyniosłem do Legii 100 milionów złotych

redakcja

Autor:redakcja

15 lipca 2019, 07:25 • 10 min czytania 0 komentarzy

– Zrobiłem już z Legią sporo transferów i można powiedzieć, że przyniosłem do klubu z Łazienkowskiej dużo pieniędzy. Około stu milionów złotych – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Mariusz Piekarski, który opowiada również o kulisach transferu Sebastiana Szymańskiego do Dynama Moskwa.

Przyniosłem do Legii 100 milionów złotych

SUPER EXPRESS

W „SE” dziś za wiele piłki nie ma, poza krótką relacją z Superpucharu Polski mamy opatrzony zdjęciem tekst o Robocopie Lewandowskim.

Robert Lewandowski (31 l.) wrócił po urlopie do treningów i prezentuje się doskonale. „Żaden mięsień się nie skurczył!” – zachwyca się polskim „Robocopem” niemiecki „Bild”.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.59.36

Reklama

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.01.18

Lechia gotowa na ligę – czytamy w tekście po Superpucharze Polski.

Dla zespołu z Gdańska sobotni mecz był premierowym występem w tym sezonie. Występem, który pokazał, że trzecia drużyna minionych rozgrywek ma szansę na dłuższy czas rozgościć się wśród najlepszych polskich klubów. I nie chodzi o samo zdobycie trofeum, bo jak pokazuje historia, po raz ostatni zdobywca Superpucharu wywalczył mistrzostwo w sezonie 2009/10, a znacznie częściej miał słaby sezon. Lechia jednak pokazała, że nie zbacza z drogi, na którą wprowadził ją Stokowiec. Przez 21 kolejek poprzednich rozgrywek była liderem, jednak na finiszu nie wytrzymała tempa i straciła prowadzenie. Teraz ma już nie tylko silny pierwszy skład, ale i mocnych zmienników, co powinno pozwolić walczyć na czterech frontach. – Pierwszy cel został osiągnięty. Zostaje liga, Puchar Polski i walka w Europie – mówi Stokowiec, który teraz już nie modernizuje, a ulepsza swój projekt.

Lukas Haraslin po meczu mówi między innymi o tym, jak czuje się po zmianie pozycji z lewego na prawe skrzydło. Okazuje się, że wcale nie tak dobrze, jak wskazywałyby na to liczby z sobotniego meczu.

Jak się pan czuje po prawej stronie boiska?
– Bardzo trudno mi się tam gra, choć wszyscy twierdzą, że lepiej prezentuję się na prawym skrzydle. Ja nie chcę tego dopuścić do głowy, ale może faktycznie mają rację. Na pewno muszę potrenować grę na tej pozycji, bo popełniam jeszcze błędy, przede wszystkim w defensywie. Trochę czasu mi zajmie, zanim nauczę się nowych nawyków, ale jeśli będę to ćwiczył, to wierzę, że się poprawię. Grałem na prawej stronie na początku pobytu w Lechii, wtedy byłem ustawiany i w pomocy, i w obronie. Nie mam żadnych pretensji do trenera, że podjął taką decyzję. Strzeliłem dwa gole, więc jestem zadowolony.

Reklama

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.01.26

Wybór kontrowersyjny, acz logiczny. Tak „PS” podsumowuje decyzję o zrobieniu kapitana Lecha z Darko Jevticia.

Chociaż podczas oficjalnej prezentacji zespołu przed sezonem Jevtić otrzymał jeden z największych aplauzów od kibiców, to wybór akurat jego na kapitana zespołu nie przypadł do gustu wszystkim fanom Kolejorza. Wielu z nich utożsamia Szwajcara z zespołem z poprzednich sezonów, który został doszczętnie skompromitowany i nie rozumie decyzji o mianowaniu go kapitanem drużyny, która ma być dla Lecha nowym otwarciem. Kibice uważają, że Jevtić nie ma odpowiedniego charakteru, żeby móc poderwać zespół w słabszych momentach, a w przeszłości mieli do niego wiele pretensji, między innymi o to, że zbyt mało przejmuje się porażkami. Zarzucali mu na przykład, że po przegranych meczach w mediach społecznościowych na zdjęciach z pokazuje siebie uśmiechniętego podczas spotkań ze znajomymi. Podejrzewali go także o prowadzenie mocno niesportowego trybu życia. Jevtić oraz klub oczywiście stanowczo zaprzeczyli tym pogłoskom, ale nie pozostały one bez wpływu na formę Szwajcara na boisku.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.01.59

Jak nie zgubić Marco Reusa? Tomasz Włodarczyk zadaje to pytanie w polskiej Akademii BVB, o której opowiada Michał Zioło, dyrektor akademii Borussii im. Łukasza Piszczka w Goczałkowicach-Zdroju.

– Co właściwie mamy na myśli, mówiąc o chęci zostania najlepszą akademią? Dla nas to solidne wychowanie dzieci. Badania pokazują, że 97 procent adeptów akademii 1. i 2. Bundesligi nie zostaje w piłce. W Niemczech prześledzono ostatnie siedem lat pracy na poziomie zespołów U-17 i U-19. Z ponad pięciu tysięcy nastolatków, którzy mogli mniej więcej czuć się piłkarzami, tylko 3,57 procent trafiło do kadr zespołów z pięciu najlepszych lig w Europie. 2,5 procent rozegrało co najmniej dziesięć meczów w sezonie. To drastyczne statystyki. Mówimy o topie topów. Trzeba jeszcze pamiętać, że mnóstwo kandydatów odpadło w procesie szkolenia. Dlatego w naszym założeniu akademia to coś więcej niż nauka gry – to odpowiedzialność za rozwój człowieka. W kwietniu tego roku spotkałem się z wybitnym profesorem w dziedzinie szkolenia dzieci Klausem Rothem i przedstawiałem mu swoją wizję. Zaznaczyłem, że zawsze cieszymy się, gdy absolwent akademii przejdzie przez proces szkolenia i trafi aż do pierwszego zespołu. To ukoronowanie pracy. Ale on od razu zapytał, co dzieje się z zresztą? Z tymi, którym się nie udało – 98 procentami ludzi, z którymi byliśmy związani przez wiele lat. Dało mi to do myślenia. Dlatego w Dortmundzie, i tak samo w Goczałkowicach, celem nadrzędnym jest zadbanie o dobre wychowanie osiągane dzięki dwóm najważniejszym fundamentom – posiadania jak najlepszej infrastruktury oraz wykształconych i ciągle rozwijających się trenerów, co przekłada się na edukację rodziców oraz współpracę z nauczycielami. Bez nich nic nie może się udać.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.02.06

Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik rozmawiają z Mariuszem Piekarskim o postrzeganiu ligi rosyjskiej i o transferze tam Sebastiana Szymańskiego.

Na transfer Sebastiana Szymańskiego niektórzy kręcili nosem, że odchodzi do dwunastej drużyny ligi rosyjskiej.
– Mówimy o ubiegłym sezonie. Wiem, jaką teraz drużynę buduje Dynamo Moskwa. To przekonało Sebastiana – wizja rozwoju klubu i pieniądze, a umówmy się, że one odgrywają najważniejszą rolę w futbolu. Nie po to VTB, drugi największy bank w Rosji, zainwestował w klub i zbudował stadion, żeby bawić się w piłkę i nie zapełniać gabloty trofeami. Ludzie zarządzający Dynamem nie wyobrażają sobie, by w kolejnym sezonie nie grali w pucharach.

Jaki plan na Szymańskiego mają w Dynamie?
– Rozmawiałem z dyrektorem sportowym, przygotują dla niego program. Chcą go wzmocnić fizycznie, popracować nad tężyzną. Oczywiście z głową, nie chodzi o to, żeby mocno się rozrósł. Straci wtedy szybkość i dynamikę.

Długo go obserwowali?
– Zaproponowałem transfer, ale Sebastian nie był dla nich anonimowy. Wiedzieli, że wcześniej chciało go kupić CSKA i wyróżniał się w ekstraklasie. Choć nie miał tak dobrego sezonu, jak poprzedni, gdy można powiedzieć, że z Niezgodą i Malarzem w głównej mierze przyczynili się do mistrzostwa dla Legii.

Sprzedaż Szymańskiego za ponad sześć milionów euro to rekordowy transfer w historii Legii.
– Dlatego cieszę się, że brałem w nim udział. Zrobiłem już z nią sporo transferów i można powiedzieć, że przyniosłem do klubu z Łazienkowskiej dużo pieniędzy.

Ile?
– Około stu milionów złotych.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.02.13

Angielskie kluby ruszają do Azji grać o nieistotne trofeum, ku uciesze sponsorów.

Newcastle United to jeden z czterech zespołów, które biorą udział w Asia Trophy. Razem z Manchesterem City, West Hamem United i Wolverhampton Wanderers będą promować na azjatyckim rynku angielską piłkę. Według portalu bleacherreport.com geneza miłości azjatyckich kibiców do klubów Premier League jest dość prosta. Otóż Anglicy skutecznie zadbali o kolonializm i ekspansję, od samego początku istnienia rozgrywek, chętnie eksplorując nieznane lądy, flirtując z tamtejszymi stacjami, oczywiście za niemałe pieniądze. Sprawiło to, że z zasianego ziarna wyrosły obfite plony i dla większości kibiców z Pekinu, Tokio czy Singapuru liga angielska jest dzisiaj tą pierwszego wyboru. Wynika to z pewnością z jeszcze jednego czynnika. Ludzkiej masy. Liczba mieszkańców jest tam tak ogromna, że siłą rzeczy tworzy się efekt skali. Nie zmienia to faktu, że Azjaci naprawdę kochają Premier League, potrafią identyfikować się barwami, hymnami poszczególnych drużyn, mają cechę, która jest bezcenna dla szefów angielskich klubów. Lojalność. I nie ma znaczenia, czy wybierają swoją miłość ze względu na konkretnego piłkarza, kolor strojów czy „fajność” nazwy. Bo w sumie Europejczycy robią podobnie z wyjątkiem kibicowania z pokolenia na pokolenie, ale i tego doczeka się Azja.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 07.02.29

SPORT

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.35.28

Piast słono zapłacił za błędy. Indywidualne pomyłki kosztowały gliwiczan Superpuchar Polski. Krzysztof Brommer po meczu rozmawiał z Jakubem Czerwińskim z przegranego i Karolem Filą z wygranego obozu. Czerwiński:

Czy można szukać wyjaśnienia w tym, że Piast zagrał w innym składzie niż w Borysowie?
– Absolutnie nie powinniśmy tak twierdzić. Szanse gry dostali zawodnicy nowi, oczywiście nie jest tak, że od razu wszystko będzie się zazębiało, ale wszyscy mają potencjał i ci piłkarze, którzy są tutaj dłużej, będą im pomagać. Czas powinien być naszym sprzymierzeńcem.

Fila:

Mogły imponować w akcjach ofensywnych skrzydła Lechii, które pan też tworzy. Czy to będzie wasza broń w lidze?
– Wydaje mi się, że tak może być… Ale generalnie mamy mocny zespół, to nie tylko boki, ale środek i defensywa także są na wysokim poziomie. Możemy walczyć o najwyższe cele.

BATE, gdy Piast przegrywał z Lechią, lało bez litości Torpedo Żodino. Skończyło się 4:1.

W I połowie bardzo widoczny był pomocnik Stanisław Dragun. Zdobywca gola w meczu z Piastem nie musiał oszczędzać sił, bo z powodu czerwonej kartki w rewanżu zagrać nie może. Już w 2 minucie zaliczył asystę przy golu Serba Nemanji Milicia, sam w 11 podwyższył wynik po akcji z Islandczykiem Willumem Willumssonem. BATE panowało nad sytuacją i gdy w 77 minucie goście zdobyli kontaktową bramkę, natychmiast odpowiedziało golem Igora Stasiewicza, do którego należała druga odsłona spotkania. W doliczonym czasie gry zaliczył jeszcze asystę przy golu Maksima Skawysza, który zmienił Milicia.

Asysty są specjalnością Stasiewicza, Jedną zaliczył także w pierwszym meczu z Piastem i jest pod tym względem najlepszym zawodnikiem BATE w europejskich pucharach. Kapitan „żółto-niebieskich” ma ich na koncie 24.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.35.34

Jak co tydzień mamy podsumowanie transferów, tym razem na afiszu Ivan Obradović w Legii.

Trzeba przyznać, że jest to transfer jak na ekstraklasę hitowy. Nie jest to tylko pusty zakup mający na celu pokazanie możliwości „wojskowych”, ponieważ po odejściu Adama Hlouszka na lewej obronie w Warszawie pozostawała spora ale później jego nazwisko pojawiało się rzadko, będąc przykrytym przez sagę z Kirkeskovem. W czwartek 30-letni Serb podpisał jednak 2-letni kontrakt z Legią, przychodząc za darmo z Anderlechtu, gdzie w ostatnim sezonie nie miał wcale łatwo. Z powodu perypetii z różnymi trenerami raz był od składu odsuwany, raz przywracany, ale ogółem przez 4 lata reprezentował barwy belgijskiej drużyny 90 razy. 27 razy zagrał także w reprezentacji Serbii, co utrudniał mu fakt obecności w kadrze uznanego w całej Europie lewego obrońcy, Aleksandra Kolarova – aczkolwiek jeden mecz na mistrzostwach świata w 2010 roku udało mu się zagrać.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.35.39

Z Barcelony do Górnika. Oto droga, jaką tego lata przebył Alasana Manneh.

Nowy piłkarz Górnika urodził się w Bandżul, stolicy Gambii. Do Barcelony trafił, mając 18 lat – po tym, jak pierwsze kroki stawiał w pobliskim Senegalu, skąd jako 14-latek przeniósł się do Kataru, do Aspire Academy. Z katarskiej stolicy do Europy trafiło już wielu młodych Afrykańczyków, jednak nie każdy może poszczycić się transferem do „Dumy Katalonii”. W Barcy – a dokładnie w jej młodzieżowych drużynach – Manneh za wiele nie pograł, bo ciągle był wypożyczany do innych zespołów, aby zbierać doświadczenie w seniorach. Dlatego ostatnie 1,5 roku spędził w Bułgarii, gdzie w barwach Etyru Wielkie Tyrnowo zagrał 36 razy, zdobywając 4 gole, co jak na młodego środkowego pomocnika jest dobrym wynikiem. Co ciekawe, Gambijczyk zadebiutował już w dorosłej reprezentacji swojego kraju, notując krótki epizod w sparingowym starciu z Republiką Środkowoafrykańską.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.35.44

Fortuna Duesseldorf chce się stać coraz bardziej polska i znów spogląda w kierunku Genui. Po Dawidzie Kownackim zagięła parol na Bartosza Bereszyńskiego.

Fortuna zapukała do klubu z Genui po kolejnego Polaka. O jej zainteresowaniu Bereszyńskim wiadomo było od kilku miesięcy, na celownik wziął go także inny niemiecki klub, Eintracht Frankfurt. Jednak spodziewano się, że obrońca „dorianich” pozostanie w Serie A, gdzie było kilku chętnych i to z najwyższej półki. Już w listopadzie 2018 roku agent piłkarza Szymon Pacanowski w wypowiedzi dla włoskich mediów stwierdził, że Bereszyński jest w Sampdorii szczęśliwy, ale dodał, że to klub często sprzedający zawodników i pod koniec sezonu transfer jest możliwy. – Inter i Roma są zainteresowane. Nie otrzymaliśmy oficjalnego zapytania, ale po rozgrywkach nie mam wątpliwości, że będą oferty dla Bartka – oświadczył. Wcześniej wymieniano Napoli. Jednak na prasowych spekulacjach się kończyło.

Zrzut ekranu 2019-07-15 o 06.36.03

fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Sebastian Warzecha
1
Po czterdziestce i ze sztucznym kolanem. Lindsey Vonn wróciła i marzy o igrzyskach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...