W nocy Polacy rozegrali fantastyczne spotkanie i pokonali Brazylię 3:2. Dla Canarinhos to dopiero druga porażka w tej edycji Ligi Narodów. Na szesnaście rozegranych spotkań. W tym momencie, nie znając szczegółów, moglibyście zapewne zastanawiać się, jak zagrali Michał Kubiak, Artur Szalpuk, Kuba Kochanowski i spółka. Sęk w tym, że nie zagrali. Ich tam nawet nie było. Z pierwszym składem Brazylii wygrała druga reprezentacja Polski.
Choć Vital Heynen podobno nie lubi sformułowania „druga reprezentacja”. Trudno jednak nazywać to inaczej. Ten pierwszy, znany nam już od ubiegłorocznych mistrzostw, skład trenuje w Zakopanem, przygotowując się do występu w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Drugi poleciał na Final Six Ligi Narodów. A jest jeszcze jeden, rywalizujący aktualnie na uniwersjadzie, gdzie trafił do grupy z Francją, Brazylią, Iranem oraz Kanadą. I wygrał wszystkie spotkania, nie tracąc nawet seta, co zaowocowało awansem do ćwierćfinału.
Dla nikogo tajemnicą nie jest, że należymy do grona światowych potęg. Nie może być inaczej, jeśli dwa razy z rzędu wygrywa się mistrzostwo świata, kluby liczą się w europejskich rozgrywkach, a najlepszych zawodników coraz częściej sprowadzają do siebie choćby ekipy z Włoch – najmocniejszej ligi świata. Jednak takiego bogactwa, jakie obserwujemy teraz, nie mieliśmy chyba jeszcze nigdy. Nawet trudno nam to do czegokolwiek porównać. To mniej więcej tak, jakbyśmy oszczędzali Piątka, Lewandowskiego i Milika, więc na mecz z Niemcami wysłalibyśmy Kownackiego ze Stępińskim. I ci – grając przeciwko Kroosowi, Neuerowi i całej reszcie tej ferajny – zagwarantowaliby nam zwycięstwo. Po prostu kosmos.
– Przyjechałem tu tylko po to, by poprowadzić drużynę w tym meczu. Zawodnicy nie mieli nałożonej presji, grali na luzie. A przy tym dali z siebie wszystko, szczególnie w defensywie i bloku. W trzecim secie, przy 16:11 dla Brazylii, wróciliśmy do gry, grając ten fragment na maksimum. Ten mecz zostanie mi w pamięci do końca życia. Zawodnikom pewnie też. Najważniejsze było to, że bawiliśmy się grą, czerpaliśmy z niej przyjemność – mówił po meczu Heynen, który… zjawił się w Chicago na kilka godzin przed spotkaniem. Wcześniej kadra trenowała pod okiem Jakuba Bednaruka.
– To był fantastyczny mecz, bez dwóch zdań. Oby udało się takich spotkań powtórzyć jeszcze mnóstwo. Głębia składu? Myślę, że nikt nie ma, a nawet nikt nie miał – nawet Rosjanie w swoich najlepszych czasach – tylu zawodników na tak wysokim poziomie, zarówno doświadczonych, jak i młodych, perspektywicznych. Trener ma w czym wybierać – mówi nam Ryszard Bosek, mistrz olimpijski i świata w siatkówce.
Trzeba jednak podkreślić, że mecz z Brazylią należał głównie do tych perspektywicznych. Fantastycznie na rozegraniu spisywał się Marcin Komenda, na libero wszystkie piłki przyciągał Jakub Popiwczak, na środku wręcz bezbłędnie atakował Norbert Huber, a poza tym świetnie punktowali dwaj Bartosze: Kwolek i Bednorz oraz Maciej Muzaj. Najstarszy w tym towarzystwie jest ten ostatni – ma 25 lat. A w siatkówce to wciąż niewiele. W tej sytuacji staruszkiem wydaje się nasz drugi środkowy, w Chicago pełniący rolę kapitana kadry, który też wbijał gwoździe w parkiet Brazylijczyków – Karol Kłos jest od Maćka o pięć lat starszy.
Teraz naszych siatkarzy czeka spotkanie z Iranem. W nim muszą ugrać dwa sety, żeby awansować dalej i nie przejmować się piątkowym starciem Irańczyków z Brazylią. Jeśli zaprezentują się podobnie jak w meczu z tymi ostatnimi, to niemal na pewno awansują do półfinału, odnosząc spory sukces. A nikt przecież nie powiedział, że tam ich droga musi się skończyć. To jednak, jak podkreśliliśmy, druga kadra. Pierwsza przygotowuje się do turnieju kwalifikacyjnego igrzysk olimpijskich. Pytanie brzmi: czy, jeśli zagramy tak w kolejnych spotkaniach, Vital Heynen nie powinien rozważyć zmian? I co możemy osiągnąć w najbliższych latach?
– Myślę, że w naszej aktualnej sytuacji staliśmy się faworytami do złota olimpijskiego. Do medalu na pewno, a pokusiłbym się o stwierdzenie, że zdobędziemy złoto. Nikomu w tej chwili nie należy się to tak jak nam. Podejrzewam, że kilku siatkarzy ma szansę dołączyć do tej pierwszej kadry i pojechać na turniej kwalifikacyjny. Ale sami zawodnicy zachowują się bardzo porządnie, mówią, że są do dyspozycji trenera wtedy, kiedy on ich potrzebuje. Tym bardziej, że jego wybory zwykle się sprawdzają. Jeżeli uda się utrzymać taką mentalność, to trener będzie miał zawodników na każdą chwilę, a ci się nie obrażą, jeśli nie trafią do składu. Mamy wielkie perspektywy. Nawet, gdybyśmy nie zagrali tak perfekcyjnie z Brazylią, można by było o tym mówić – twierdzi Ryszard Bosek.
Z pewnością więc Vital Heynen już teraz nabawił się pozytywnego bólu głowy, choć wydaje się, że skład na kwalifikacje igrzysk już wybrał i bez ważnego powodu go nie zmieni. Jednak już w kwestii samych igrzysk… cóż, możliwe, że będzie zmuszony wyselekcjonować ekipę z 40 zawodników. Na to jednak nie powinien narzekać, bo takie warunki pracy, chciałby mieć każdy trener.
Polska 3:2 Brazylia (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9)
Fot. Newspix