Nie wiemy ile razy pisaliśmy w poprzednim sezonie, że “w Piaście najlepsi byli Valencia, Parzyszek i Czerwiński”, ale przypuszczamy, że wielokrotnie. Natomiast bardzo rzadko byliśmy zmuszeni do tego, by przyjechać się po Patryku Dziczku. A ten dziś z BATE zagrał katastrofalnie, powinien wylecieć z boiska, a na koniec odstawił jeszcze szopkę przy ławce rezerwowych. Natomiast na szczęście gliwiczan wspomniana trójka trzymała wysoki poziom.
Frantisek Plach 6
Przy golu bez większych szans – nie jest van der Saarem ze szczytu formy, by mieć sprężyny w kolanach i reagować na takie strzały. Jego winy tu nie widzimy. Poza tym nie musiał się jakoś strasznie narobić, ale wywiązał się ze swoich obowiązków nieźle. W pierwszej połowie kasował wrzutki w okolice pola bramkowe, po przerwie bez problemów wyciągnął ten anemiczny strzał z rzutu wolnego. Na plusik sparowanie tego centro-strzału z lewej flanki w ostatniej sekundzie spotkania.
Marcin Pietrowski 5
Taki klasyczny występ Pietrowskiego, czyli nieźle w rozegraniu, gdzie szukał podań do środka czy wzdłuż linii, w defensywie poprawnie, acz z drobnymi błędami. Nie były to może klopsy na miarę odcinki prądu u Dziczka, natomiast zwłaszcza w głowie utkwił nam ten faul z ostatniej minuty, który zaśmierdział golem dla BATE.
Uros Korun 6
Zdecydowanie mniej aktywny z duetu stoperów, ale czy można mu coś zarzucić? Wygrał kilka pojedynków w powietrzu, nie zaliczył żadnego kompromitującego wyjścia w porzeczki, całkiem przyzwoicie wyglądał z piłką przy nodze. Wstrzymujemy konie, nie okrzykujemy go “nowym Sedlarem”, natomiast nie był dziś też zapalnikiem, o którego drżelibyśmy od pierwszych minut.
Jakub Czerwiński 7
Jeśli napastnicy mieli możliwość zbanowania jednego z rywali (myk znany z gierek internetowych), to przypuszczamy, że każdy rywal Piasta usuwałby z boiska Czerwińskiego. Granie przeciwko niemu musi być przyjemnością porównywalną ze zjazdem gołą dupą po nieoheblowanej desce do miski pełnej spirytusu. Świetnie grał na wyprzedzenie, kasował rywali już przy linii środkowej, zablokował ten groźny atak BATE z pierwszej połowie po stracie Konczkowskiego. Gdyby jeszcze wykorzystał tę sytuację po rzucie rożnym w pierwszej połowie, to dostałby “dziewiątkę”, tytuł honorowego obywatela Gliwic i klucze do bramy miasta.
Mikkel Kirksekov 4
Duńczyk jak nie Duńczyk. Ani nie posyłał tych swoich ciętych wrzutek, ani z wolnego nie przycerował po okienku, ani nie gonił za rywalami jak wściekły. Kompletnie go dziś nie poznawaliśmy. No i ten pościg za Stasewiczem przy golu dla BATE… Ostatni raz tak ambitny rajd widzieliśmy, gdy sprzed nosa odjeżdżał nam tramwaj, a następny mieliśmy za półtorej minuty.
Patryk Dziczek 3
Ciesz się chłopaku, że po zejściu z boiska usiadłeś na ławce, a nie musiałeś zejść do szatni. I przyłóż sobie do czoła coś chłodnego, bo chyba przegrzały ci się styki. Po pierwsze – Dziczek powinien zjechać do bazy za drugą żółtą kartkę. I o ile przy pierwszej ratował jeszcze się po stracie Hateleya, o tyle drugą dostałby za swoje gapiostwo, gdy zachciało mu się być jak Sergio Busquets przed własnym polem karnym. Po drugie – skandaliczne zachowanie wobec Fornalika po zejściu z boiska. Po trzecie – występ im. Radosława Murawskiego na połowie przeciwnika, czyli “jeśli mam piłkę na 30. metrze, to se uderzę, może wpadnie”.
Tom Hateley 5
Za przytomne rozgrywanie, dyktowanie tempa gry (zwłaszcza do przerwy), świetnie bite stałe fragmenty gry – siódemka murowana. To był Hateley, którego znamy z zeszłego sezonu – bardzo dobry łącznik defensywy z atakiem. A jeśli chodzi o grę w obronie – maksymalnie trzy, może nawet dwa. Za co? Ano za to, że to on odpowiadał za wbiegającego w pole karne Draguna przy golu wyrównującym. I też za te dwie-trzy straty, które śmierdziały groźnymi kontrami. Jedną z nich kasował Dziczek – na żółtą kartkę, która mogła zamienić się w czerwoną.
Martin Konczkowski 5
Dużo serducha włożył w ten mecz, bo nie można mu odmówić tego, że na prawej flance wybiegał tyle, ile powinien. Pomagał Pietrowskiemu pod własną bramką, oskrzydlał każdy atak gliwiczan. Natomiast mamy wrażenie, że zagrał zdecydowanie zbyt zachowawczo. Ile razy wykorzystał swój atut dobrego dośrodkowania w biegu? A przecież Parzyszek kilkukrotnie pokazał, że jest w stanie poprzepychać się z rywalami w walce o górną piłkę. Na minus przy Konczkowskim też ta strata pod własną bramką, która skończyła się najgroźniejszą akcją BATE przed przerwą.
Jorge Felix 6
Podobało nam się to, że próbował stwarzać przewagę wchodząc w drybling przeciwko dwóm rywalom. Czasami wyszło, czasami nie, ale próbował. Nie był aż tak widoczny, jak Valencia, dlatego też dostał od niego niższą notę. Plusik za udział przy bramce, bo to jego strzał pod nos Parzyszka odbił bramkarz
Joel Valencia 7
Główny kreator gry gliwiczan. Jeśli ktoś nie bał się ryzyka, to właśnie on. Z polotem wchodził w pojedynki z rywalami, starał się rozgrywać stwarzać przewagę na skrzydłach, szukał niekonwencjonalnych rozwiązań. Zostawił na boisku dużo zdrowia – utkwiła nam w głowach taka akcja z końcówki meczu, gdy BATE atakowało prawym skrzydłem, tam do pressingu wyskoczył Valencia, więc Białorusini odwrócili akcję, ruszyli lewą flanką, a tam znów deptał im po piętach Ekwadorczyk. No i też nie można zapomnieć o tym, że to on był główny autorem tej akcji bramkowej Parzyszka.
Piotr Parzyszek 7
– Ej, weszlaki, nie rzucicie banalnym bon-motem?
– My nie rzucimy?
Zatem – napastnika rozlicza się z bramek, a Parzyszek dzisiaj jedną strzelił, choć sytuacji na strzelenie miał… No, tak z pół. A że strzelił, to każdy widzi – nawet jeśli oglądał mecz na Livescorze. Natomiast chcielibyśmy zwrócić uwagę na coś innego. Mnóstwo akcji Piasta wyglądało tak, że gliwiczanie rozgrywali sobie piłkę gdzieś w kole środkowym, Dziczek z Hateleyem nabijali sobie podania, wreszcie Parzyszek schodził gdzieś na 25. metr od bramki, zgrywał na klepkę gdzieś do skrzydła i akcja nabierała rumieńców. Zatem duży plus za gola i równie okazały plus za udział przy kreowaniu szans.
Patryk Sokołowski 3
Oj, widać było po tej zmianie, jak wiele Piastowi dawał Tomasz Jodłowiec. Gdyby “Jodła” był dziś na ławce, to po prostu wskoczyłby w buty Dziczka i dał gościom trochę spokoju. A Sokołowski był chyba jeszcze bardziej zdenerwowany niż Fornalik wpuszczający go na boisko. Biegający zapalnik.
Dani Aquino i Gerard Badia grali za krótko, by ich ocenić.