Dzisiaj Sebastian Szymański przywitał się na dobre z Moskwą i zespołem Dynama, zdobywając zwycięskiego gola w sparingu ze Slovanem Liberec. Trafienie młodego Polaka zawsze cieszy, ale tutaj radość jest tym większa, że dla Sebka to prawdopodobnie spełnienie dziecięcych marzeń. Zapoznaliśmy się z wywiadem, którego udzielił oficjalnego stronie Dynama i wszystko wskazuje na to, że miłość Szymańskiego do piłki nożnej rozpoczęła się wraz z trafieniem Kokorina w meczu z Celtikiem Glasgow.
– Wow. To była moja pierwsza myśl. Szczerze mówiąc doznałem lekkiego szoku. Taki poważny klub, dobrze znany w Polsce, z bogatą historią interesuje się mną. Fajnie! – tak rozpoczyna opowieść o swoim wymarzonym miejscu pracy były legionista. Jego wypowiedzi dla oficjalki przetłumaczyła na Twitterze Katarzyna Lewandowska, a my cieszymy się wraz z Sebastianem. To zawsze jest wielka rzecz, gdy młody człowiek już na starcie swojej kariery trafia w tego typu miejsce.
Jasne, z nazwiskiem Sebastiana łączono różne kluby, padały nazwy Napoli czy CSKA, ale ludzie, to jest Dynamo. Dynamo Moskwa. Wow.
Ktoś złośliwy powie – Sebastian, to nie jest mistrz Rosji, ani wicemistrz, ani nawet najlepszy klub w mieście. Ale to pobieżne spojrzenie, godne niedzielnego fana piłki, który zapytany o ligę rosyjską wyduka że Spartak, Zenit i CSKA. Tymczasem Dynamo to jest klub z wielkimi sukcesami i bardzo dobrze, że Sebastian o tym pamięta. Co prawda nie mógł się wychować na mistrzostwach Dynama, bo ostatni triumf ligowy to jeszcze czasy Leonida Breżniewa i to wcale nie schyłkowe. Jednak czy można przekreślać wielkość klubu tylko dlatego, że przez 43 lata pozostaje bez mistrzostwa? Wcześniej Dynamo zdobywało je taśmowo! Przed Wielką Wojną Ojczyźnianą dwa trofea, a przecież jeszcze trzeba pamiętać o niełatwych tytułach wywalczonych w 1940 i 1945 roku. Łącznie zresztą moskiewski tytan zdobył aż jedenaście mistrzostw i bez wątpienia te momenty wielkiej chwały na stałe zapisały Dynamo w sercach fanatyków na całym globie.
I taki, nie bójmy się tego słowa, hegemon interesuje się naszą perełką? Lekki szok. To tak jakby w Polsce Szymańskiemu propozycję złożył Ruch Chorzów, 14 mistrzostw, wielka marka, bogata historia. Całe szczęście, że w Chorzowie nie zdecydowali się na złożenie oferty, bo Sebastian miałby solidny zgryz, którą potęgę lat pięćdziesiątych wybrać.
Ale historia to jedna sprawa, teraźniejszość w Moskwie też nielicha. Jak długo Sebastian zastanawiał się nad transferem?
– Około tygodnia (…). Konsultowałem się z rodziną, z agentem i zdecydowałem, że Dynamo to świetny klub na kontynuowanie kariery. Dla mnie osobiście jest to duży krok naprzód – przekonuje Szymański i naprawdę trudno się nie uśmiechnąć. 20-letni chłopak, całe życie przed nim, a już teraz taki skok jakościowy – transfer do dwunastej drużyny rosyjskiej ligi, która kompletnie zdystansowała konkurencję wypracowując sobie w ubiegłym sezonie aż 5 punktów przewagi nad miejscem barażowym. Mógł trafić do spadkowicza, mógł trafić do bankruta, zamiast tego udało się wywalczyć transfer do świetnego klubu, dokładnie 12. pod względem świetności w lidze rosyjskiej (skądinąd również świetnej).
Właściwie Sebastian nie mógł trafić lepiej. Dynamo może i nie jest obecnie najmocniejszym moskiewskim klubem, ale różnice w tym mieście są naprawdę niewielkie. Wystarczy rzut oka na tabelę ubiegłego sezonu: Lokomotiw 56 punktów, CSKA 51, Spartak 49, Dynamo 33. Wysoki poziom, duża konkurencja, właściwie każdy stołeczny klub liczy się w walce o tytuł. A pamiętajmy – taki Lokomotiw nie zdobył ani jednego mistrzostwa w XX wieku, podczas gdy Dynamo w tamtym okresie brylowało na salonach radzieckiej piłki.
W składzie same gwiazdy, by wspomnieć choćby o Cernychu czy Tettehu. Nie oszukujmy się – w Polsce z takimi kozakami by nie pograł, w Dynamo ma ich w szatni na co dzień.
Sebastian, cieszymy się twoim szczęściem i trzymamy kciuki, by Dynamo z tobą w składzie nawiązało do największych sukcesów również na europejskich boiskach. Do dziś wielu z nas ma w szafach klasyczne koszulki Dynama Moskwa z ich występu w finale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1972 roku. I nasz człowiek w takim klubie? Lekki szok.