Reklama

Luquinhas w Legii. Nowy Guilherme czy nowy Manu?

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2019, 21:41 • 4 min czytania 0 komentarzy

Legia po pożegnaniu Michała Kucharczyka, Sebastiana Szymańskiego i Iuriego Medeirosa sprowadziła na skrzydło Arvydasa Novikovasa, ale było jasne, że na tym się nie skończy. Potrzebny był jeszcze co najmniej jeden zawodnik do rywalizacji i taki się właśnie pojawił. W środę trzyletni kontrakt podpisał Brazylijczyk Luquinhas z Desportivo Aves, o którego pozyskaniu przez stołeczny klub huczało w mediach od kilku dni.

Luquinhas w Legii. Nowy Guilherme czy nowy Manu?

“Wojskowi” do tej pory częściej nie trafiali, niż trafiali sprowadzając ludzi na boki pomocy z ligi portugalskiej. Wypalił Guilherme, choć na starcie CV miał niezbyt zachęcające, bo ograniczające się do epizodu w Sportingu Braga. Kompletnie zawiedli natomiast Manu i Hildeberto, a Medeiros mimo kilku spektakularnych momentów wracał do Sportingu z wypożyczenia jako zawodnik, który na finiszu rozgrywek podpadł trenerowi i nie pomógł zespołowi.

 – Luquinhas był przez nas obserwowany w ostatnim sezonie. To szybki, dobrze prowadzący piłkę zawodnik, którego ultraofensywny profil odpowiada naszym oczekiwaniom co do roli skrzydłowego. W Legii może jeszcze rozwinąć swój potencjał – cytuje legia.com dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego.

Skauting wicemistrzów Polski czeka zatem ważny test co do swojego wyczucia. Bo tak chyba należy określić ten transfer: na wyczucie. 22-letni Luquinhas w gruncie rzeczy jest jeszcze zawodnikiem nie do końca zweryfikowanym w poważniejszym graniu. Cały jego dorobek w tym kontekście to runda wiosenna w Aves. Nadal stanowi pewną zagadkę, a i tak trzeba było wygrać o niego rywalizację z kilkoma innymi chętnymi (pisano m.in. o Łudogorcu). Nie było jednak innej drogi. Jeśli Legia ma stamtąd wziąć potencjalnego kozaka, to właśnie na takim wstępnym etapie jego kariery.

luquinhas multi multi

Reklama

Inna sprawa, że na coś więcej w Portugalii nie mógł liczyć. Gdy po osiemnastych urodzinach zawitał do tego kraju, bardzo dobrze prezentował się w czwartoligowym Vilafranquense i latem 2016 roku Benfica wzięła go do swoich drugoligowych rezerw. W nich nie zaistniał, więcej zaczął grać dopiero pod sam koniec sezonu. 605 minut spędzonych na boisku, gdy do rozegrania były 42 kolejki, to marniutki dorobek. Pierwszy sprawdzian olany.

Już po roku zmienił otoczenie i przeszedł do Aves, gdzie też długo nic nie zapowiadało lepszych dni. Najpierw został wypożyczony na stare śmieci do Vilafranquense, a jesienią zakończonego niedawno sezonu występował tylko w drużynie U-23. Dopiero gdy zimą do tureckiego Antalyasporu odszedł Amilton, Luquinhas przeszedł do jedynki i rozegrał całą wiosnę w portugalskiej ekstraklasie. W siedemnastu spotkaniach gola nie strzelił, ale zaliczył cztery asysty. Trzykrotnie był wybierany piłkarzem meczu.

Czytając opinie na jego temat, wyłania nam się obraz szybkiego skrzydłowego (sam zainteresowany mówi, że szybkość to jego główny atut), który pracuje też w defensywie i biega od pola karnego do pola karnego. Niektórzy wspominają również o dobrej technice i dryblingu. Jeśli jednak słabą stroną Brazylijczyka jest skuteczność i decyzyjność w decydujących momentach, to trudno nie mieć skojarzeń z jeźdźcem bez głowy (jak tam zdrowie, Manu?), który potrafi robić zamieszanie, ale jak już powstanie, za rzadko z tego korzysta. No ale siłą rzeczy zawodnik ten musi mieć swoje ograniczenia, skoro tak szybko odpadł w Benfice i portugalska czołówka nie była teraz na niego chętna.

Legia wydała na tego piłkarza około 400 tys. euro, więc nie mówimy o transferze za czapkę gruszek. Z drugiej strony – rozbijania banku też nie odnotowujemy, takie kwoty w Ekstraklasie nikogo nie szokują. Luquinhas niekoniecznie musi od razu błyszczeć i ciągnąć drużynę, na pewno dostanie trochę czasu. Z miejsca jakość ma dawać otrzaskany z Ekstraklasą Novikovas.

Pod względem charakterologicznym nie spodziewamy się drugiego Hildeberto. Chłopak jeszcze kilka lat temu w Brazylii przez pewien czas nawet głodował, pomieszkując na dworcach czy lotniskach. Pochodzi z ubogiej rodziny, która jak na swoje możliwości wydała wiele pieniędzy, by mógł grać w piłkę. Tamte historie musiały go zahartować i sprawić, że dziś dużo bardziej docenia to co ma niż ktoś, kto nigdy nie zmagał się z takimi trudnościami.

Klub z Łazienkowskiej płaci za jego potencjał i stosunkowo młody wiek. Jeśli się sprawdzi, szybko będzie można uzyskać za niego wielokrotną przebitkę. Jeśli zawiedzie, świat się nie zawali. Mimo wszystko nie jest on inwestycją strategiczną.

Reklama

Fot. Legia Warszawa/Accredito

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...