Piast Gliwice pilnie potrzebował wzmocnień w ataku przed pucharowymi bataliami, bo po odejściu Michalala Papadopulosa i Pawła Tomczyka został tylko z Piotrem Parzyszkiem. Mistrzowie Polski dość sprawnie sobie z tym tematem poradzili i w poniedziałek ogłosili transfer potencjalnego kozaka. Dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o rok podpisał Dani Aquino z Realu Murcia.
Fanatycy Football Managera na pewno go kojarzą, bo w pewnym momencie był w tej grze jednym z największych talentów. Życie nie okazało się dla niego tak kolorowe, ale mimo wszystko nie mówimy o jakimś wywrotowcu po druzgocących przejściach, który chce wyjść z głębokiej otchłani. A jeśli potwierdzi swoje piłkarskie walory, których mu nie brakuje i poradzi sobie mentalnie, to… będzie naprawdę ciekawie.
– Moim zdaniem to może być najlepszy Hiszpan, jaki do tej pory zagrał w Polsce. Carlitos czy Airam Cabrera przed przyjściem do was nie odgrywali takiej roli w Segunda B jak Dani. Rzecz w tym, że Polska i Hiszpania mocno się od siebie różnią nie tylko jeśli chodzi o pogodę czy mentalność ludzi, ale także w kwestii stylu gry czy treningu. Zawsze więc istnieje obawa, że Dani się nie zaaklimatyzuje. Na pewno pamiętacie, jak to wyglądało w tamtym roku z Eladym Zorrillą, który trafił do Cracovii i odszedł z niej po dwóch meczach. Jeśli jednak Aquino poczuje się w Gliwicach komfortowo, jest w stanie niszczyć defensywy wszystkich polskich zespołów – mówi nam hiszpański dziennikarz Jose Pastor, współpracujący z lokalnym portalem Efesista.es.
Aquino przychodzi jako rywal Parzyszka do występów w ataku, ale równie dobrze będzie mógł go w tych działaniach wspierać. – Najczęściej gra jako środkowy napastnik, sprawdzi się jednak praktycznie na każdej pozycji w ofensywie: jako podwieszony napastnik, skrzydłowy i tak dalej. Jest szybki i dość niski, ale silny i ma nosa do strzelania goli – charakteryzuje go Pastor.
W sezonie 2008/09 razem z Aquino w Realu Murcia grał Adrian Sikora, do którego teraz przedzwoniliśmy. – Był wtedy jednym z tych młodych, którzy naprawdę się wyróżniali i to na tle seniorów, nie rówieśników. Bardzo dobra lewa noga, twardo stojący na nogach, dobra zastawka i strzał, do tego niezła szybkość, choć do sprinterów się nie zaliczał. Ogólnie naprawdę świetny piłkarsko, gorzej było z charakterem – opisuje byłego kolegę.
– To piłkarz z bardzo dobrze ułożoną lewą nogą, co już daje mu lekki handicap na wejściu. Typ spryciarza w polu karnym. W Hiszpanii podejście do roli “dziewiątki” jest inne niż w większości krajów Europy. Nie musi to być chłop mierzący 190 cm wzrostu i ważący ponad 80 kilogramów – potwierdza agent Daniel Sobis, który bardzo dobrze orientuje się w niższych ligach hiszpańskich. Przy tym transferze palców nie maczał, ale zna samego zainteresowanego i ludzi go reprezentujących.
Na początku wydawało się, że Aquino to kandydat na wielką gwiazdę. Swój talent objawił w 2007 roku podczas mistrzostw świata U-17. Hiszpanie doszli do finału, w którym po rzutach karnych przegrali z Nigerią. Dani w całym turnieju zdobył trzy bramki i został drugim najlepszym strzelcem zespołu po Bojanie Krkiciu. W tamtej drużynie znajdowali sie też m.in. David de Gea, Nacho Fernandez, Asier Illaramendi, Iago Falque czy Fran Merida. Aquino był już wówczas łączony z Liverpoolem i Chelsea, mimo to wolał zostać w ojczyźnie. Później stał się jedną ze sztandarowych postaci kadry U-19. Dwukrotnie grał z nią na mistrzostwach Europy w tej kategorii wiekowej, ale Hiszpanie w obu przypadkach nawet nie wyszli z grupy. W ich składach też nie brakowało jednak przyszłych wymiataczy, że wspomnimy Jordiego Albę, Cesara Azpilicuetę, Daniego Parejo i Sergio Canalesa.
W styczniu 2008, jako 17-latek, zadebiutował w Primera Division w barwach macierzystego Realu Murcia. Javier Clemente, przychodzący w miejsce Lucasa Alcaraza, zaufał młokosowi. Ten kilka razy dał próbkę olbrzymich możliwości. Asystował w meczu z Deportivo, a 4 maja strzelił swojego premierowego i jak dotąd jedynego gola w hiszpańskiej ekstraklasie. Murcia prowadziła już 2:0 na stadionie Racingu Santander, lecz ostatecznie przegrała 2:3, co przypieczętowało jej degradację po zaledwie roku pobytu w elicie.
Po spadku rola Aquino wzrosła, lecz wyniki okazały się rozczarowujące – zaledwie czternaste miejsce – a on sam na dłuższą metę nie potrafił stać się liderem zespołu. Przeszkadzały mu kontuzje mięśniowe. Niby drobne, kilka tygodni przerwy, ale uniemożliwiające ustabilizowanie formy. W następnym sezonie problemy zdrowotne pogłębiły się. Piłkarz z powodu kilku urazów nie grał od listopada 2009 do kwietnia 2010, a Murcia ostatecznie spadła z Segunda Division.
Od tej pory zaczęły się wędrówki Aquino i jego zjazd, bo tak trzeba nazwać występowanie głównie na trzecim szczeblu. Inna sprawa, że przeważnie świetnie mu na nim szło. Dla rezerw Atletico w 67 meczach załadował 27 goli, dla Racingu Santander 41 goli w 80 spotkaniach. Najlepszy w jego wykonaniu był sezon 2016/17, kiedy zdobył dla Santanderu 23 ligowe bramki, trzy w barażach o awans do drugiej ligi (w finałowej fazie górą były rezerwy Barcelony) i jedną w Copa del Rey. Między pobytem w Atletico B a Racingiem jednak zawiódł, gdy dostał ponowną szansę w Segunda Division (Numancia).
Co więc uniemożliwiło mu wypłynięcie na szersze wody? Tutaj nasi rozmówcy są zgodni. – Wydaje mi się, że w Murcii od pewnego momentu za bardzo na niego chuchali i dmuchali, trzymali pod kloszem, traktowali na specjalnych warunkach. Był potencjalną gwiazdą, zwłaszcza po błysku na MŚ U-17 i dawano mu to odczuć. A on się tą gwiazdą poczuł i to go na dłuższą metę zgubiło. Nie do końca przykładał się do treningów, traktował je po macoszemu. Wiedział, że może. Murcia na pewno liczyła, że sprzeda go kiedyś za wielkie pieniądze i chwilami obchodzono się z nim jak z jajkiem. Nie znaczy to jednak, że Aquino był arogantem w szatni, że nie szanował kolegów. Miał kilka wyskoków, ale nic ponad normę, o kilkudziesięciu młodych chłopakach, których spotkałem w karierze, mógłbym powiedzieć to samo. Starszych raczej traktował z szacunkiem. Ogólnie zapamiętałem go jako uśmiechniętego i wesołego człowieka – wspomina Adrian Sikora.
Daniel Sobis: – Miał problemy z mentalnością. Łatwo osiągnął dużą popularność i dużą kasę w Murcii, szybko się tym zadowolił. Ale wydaje się, że w ostatnim czasie wreszcie dojrzał.
Ten wątek rozwija Jose Pastor: – Podejmował złe decyzje, popełnił kilka błędów, które zazwyczaj popełniają zawodnicy w jego wieku. Nie skupiał się tylko na piłce. Był znany z nieodpowiedniego zachowania, lubił wyjść na imprezę, miał złe relacje z trenerami – na przykład z Miroslavem Djukiciem w czasach Valladolid. Spóźniał się na niektóre treningi, czego znany z twardej ręki Serb nie tolerował. W efekcie Aquino rozegrał u niego tylko kilka meczów. To główne czynniki, które nie pozwoliły mu rozwinąć skrzydeł, aczkolwiek dwa czy trzy lata temu został ojcem, co chyba zmieniło jego myślenie i stał się o wiele bardziej profesjonalny. Ale nawet wtedy nadal dokonywał złych wyborów – mówi hiszpański dziennikarz.
I od razu tłumaczy, co konkretnie ma na myśli: – Mając zaledwie 20 lat, trochę na siłę odszedł z Murcii do drugoligowego Valladolid. Później, w wieku 23 lat, poszedł do rezerw Atletico zamiast rozwijać się w dobrym klubie z drugiej lub trzeciej ligi. W Atletico przez prawie trzy sezony czekał na szansę w pierwszym zespole, ale to była strata czasu. Potem przez dwa lata grał dla największego klubu Segunda B – Racingu Santander i mimo to rok temu wrócił do również będącej tylko w trzeciej lidze Murcii, odstającej finansowo i organizacyjnie. Zdał sobie z tego sprawę już po kilku miesiącach od powrotu, dlatego zimą poprosił o zgodę na odejście i został wypożyczony na Cypr.
Aquino w umowie z Santanderem miał klauzulę odejścia w wysokości miliona euro, ale władze klubu zgodziły się na specjalny zapis, że w okresie 1-15 lipca 2018 malała ona do raptem 30 tys. euro. I właśnie w tym czasie Real Murcia go wykupił. W innym przypadku zawodnik prawdopodobnie zostałby w Racingu i… dziś świętowałby awans do Segunda Division, o który walczono już od kilku lat.
Murcia podpisała z Danim kontrakt opiewający na 140 tys. euro rocznie. Jak na poziom Segunda B – szał ciał. Cała transakcja zaczęła nawet budzić pewne podejrzenia. Na portalu laverda.es można przeczytać tekst z kwietnia tego roku, który opisuje, że złożono w tej sprawie skargę do prokuratury odnośnie przelewania lewych prowizji. Aquino piłkarzem Murcii został bowiem 3 lipca, tymczasem z umowy sporządzonej dopiero dzień później (zawartej miedzy klubem a spółką Sport Agency) wynikało, że pośrednik otrzymuje 10 procent pensji gracza, czyli 14 tys. euro. Byłoby to nielogiczne, bo de facto pośrednik otrzymałby pieniądze za udział w transakcji, która została zrealizowana już wcześniej. Ogółem ówczesnego prezesa Murcii Victora Galveza oskarżono tutaj o wygenerowanie trzech 14-tysięcznych prowizji na rzecz różnych osób oraz inne przekręty finansowe. Na szczęście z tekstu wynika, że wszystko odbywało się bez wiedzy i zgody napastnika.
Hiszpan po części stał się jedną z ofiar fiaska projektu, który chciano w Realu Murcia zrealizować. Do klubu weszli meksykańscy inwestorzy. Projekt był bardzo ambitny, zakładano awans do La Liga w ciągu dwóch lat. Ściągnięcie wychowanka i osłabienie ligowej konkurencji miało być swego rodzaju pokazem siły. Bajka jednak błyskawicznie się skończyła. Meksykanie się wycofali, na czym skorzystał teraz Piast, biorąc Hiszpana za symboliczne pieniądze. Podobno nie jest to nawet 50 tys. euro. – Murcia znalazła się w bardzo trudnym momencie, a Aquino był jednym z 2-3 piłkarzy, którzy wcześniej otrzymali swoje pieniądze. Wracając do klubu, dostał kasę z góry, to był jeden z głównych powodów, dla których dał się przekonać. Kryzys Murcii sprawił, że kwota odstępnego za niego była bardzo niska. Klub szybko musi spłacić część długów, żeby dostać licencję na trzecią ligę, dlatego nie wybrzydzano – tłumaczy Jose Pastor.
O problemach Murcii głośno było w listopadzie ubiegłego roku, również z tego względu, że do kupowania jej akcji masowo ruszyli polscy kibice. Opisywaliśmy sprawę tutaj.
Na boisku Aquino robił swoje, strzelając jesienią osiem goli w siedemnastu meczach. – Był najlepszym zawodnikiem Murcii, ale trener Manolo Herrero “bez powodu” odesłał go do rezerw. Coś musiało się wydarzyć, choć sam zawodnik w wywiadach mówił, że nie wie, dlaczego tak się stało. W każdym razie już w styczniu był nastawiony, że odchodzi i to za granicę – mówi Pastor.
Początkowo zapowiadało się, że obierze egzotyczny kurs na Indie i przejdzie do Bengaluru FC. Koniec końców został jednak wypożyczony do cypryjskiego AEK Larnaka. Furory tam nie zrobił, w dwunastu ligowych spotkaniach zdobył dwie bramki i… również dzięki temu jest dziś w Gliwicach. Tłumaczy Daniel Sobis: – On tak naprawdę już wcześniej był dogadany z Piastem. Czekano tylko na to, czy Larnaka zdecyduje się na jego wykupienie. Chodziło o kwotę w granicach 100-120 tys. euro. Cypryjczycy mieli czas do 24 czerwca. Nie zdecydowali się i w zasadzie już dzień później Aquino został piłkarzem Piasta. Od początku nastawiał się, że nadal będzie grał za granicą.
Dla Hiszpana wyjazd do Polski powinien okazać się nowym bodźcem. Powalczy o najwyższe cele i wreszcie posmakuje europejskich pucharów. – Jego transfer do Piasta może być klasycznym win-win. Za chwilę skończy 29 lat, więc w razie dobrego sezonu byłby to jeszcze piłkarz do sprzedania, na przykład do Rosji czy Turcji – uważa Sobis.
Jeśli zatem nowy napastnik gliwiczan potwierdzi swoje umiejętności, dobrze poczuje się w szatni (aklimatyzację zapewne ułatwi obecność Gerarda Badii i Jorge Felixa), a z głową wszystko będzie w porządku, to istnieje spora szansa, że mamy nową gwiazdę Ekstraklasy.
Adrian Sikora: – Minęło 10 lat, szmat czasu, zwłaszcza w piłce. Ludzie się zmieniają – jedni na lepsze, drudzy na gorsze. Sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie. Żadnej opinii co do tego, czy się sprawdzi, nie wydam. Widziałem zbyt wiele nielogicznych przykładów. W APOEL-u moim klubowym kolegą był Ivan Trickovski, grał świetnie i sądziłem, że w Legii pozamiata. Skończyło się tak, że odszedł po jednej rundzie. Ale może Daniemu w Piaście będzie łatwiej: mniejsza presja, dwóch rodaków w zespole.
Nie ukrywa, że chciałby gratulować Aquino sukcesów na polskiej ziemi.
– Mam sentyment do zawodników, z którymi dzieliłem szatnię. Patrzę, co się z nimi dzieje i gdziekolwiek trafią, trzymam za nich kciuki. Mam nadzieję, że Piast będzie miał z niego pociechę. Na pewno nieraz się wybiorę na mecz do Gliwic. Ciekawe, czy Dani mnie jeszcze pozna.
Przemysław Michalak
Fot. newspix.pl