Reklama

Hubert „Chłodna Głowa” Hurkacz. Jest III runda Wimbledonu!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

03 lipca 2019, 17:46 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze nigdy nie doszedł tak daleko w turnieju wielkoszlemowym. Do tej pory była to maksymalnie druga runda. Dziś jednak Hubert Hurkacz zagrał znakomity mecz i odprawił Leonardo Mayera, doświadczonego Argentyńczyka. Choć wynik 3:1 może sugerować, że spotkanie od początku do końca znajdowało się pod kontrolą Polaka, to było inaczej. Hurkacz musiał się sporo napocić, a wygrał głównie opanowaniem. W kluczowych momentach nie zadrżała mu bowiem ręka, choć wielu bardziej doświadczonych tenisistów pewnie popełniłoby błąd.

Hubert „Chłodna Głowa” Hurkacz. Jest III runda Wimbledonu!

W pierwszym secie wszystko dość długo przebiegało planowo. Obaj tenisiści wygrywali swoje gemy serwisowe. Mogliśmy się zresztą tego spodziewać – Polak i Argentyńczyk potrafią bowiem naprawdę nieźle serwować. Choć Mayerowi zdarza się wygrywające podania przeplatać podwójnymi błędami, których dziś też trochę miał na liczniku. Sytuacja zmieniła się w ósmym gemie. Wtedy na moment zaciął się Hurkacz, a jego rywal wykorzystał okazję i przełamał go, by po chwili serwować na seta. Nic z tego jednak nie wyszło, bo Mayer popełnił cztery szkolne błędy, oddał przełamanie, a po chwili Polak wygrał swój serwis i było 5:5.

Ostatecznie obaj doszli do tie-breaka. Tam Hurkacz grał świetnie, odgrywał naprawdę trudne piłki, ale Mayer był bardziej regularny i lepiej wytrzymał trudy tej rozgrywki. Przy 4:5, po niesamowitej akcji, Hubert upadł na trawę i zadrżeliśmy, bo grymas bólu na jego twarzy sugerował, że mogło stać się coś poważnego. Zresztą przez dłuższą chwilę się nie podnosił. W końcu jednak się zebrał, jak przystało na twardziela. A że takim Hubert jest – wszyscy się chyba zgodzimy. Tyle tylko, że odczuł skutki tego upadki i po chwili wyrzucił forehand za linię, oddając pierwszego seta.

Drugi to jednak zupełnie inna historia. Gdy spodziewaliśmy się, że to Mayer może zyskać inicjatywę, nagle wszystko w jego grze się rozsypało, a świetnie zaczął grać Hurkacz. Wyszedł na 5:0 z podwójnym przełamaniem i dopiero wtedy oddał gema Argentyńczykowi. Jednego, na więcej w tej partii mu nie pozwolił. Sami nie wiemy, co właściwie stało się w tym secie, bo gdyby spojrzeć na przebieg całego spotkania, wygląda on, jak wyjęty z zupełnie innej bajki. Ale że łatwo wygrał go Polak, to narzekać nie mamy zamiaru.

W trzeciej partii obaj weszli na naprawdę niezłe obroty – to był najprawdopodobniej najlepszy set tego spotkania, a na pewno najbardziej dramatyczny. Miał też jednak element humorystyczny. Hubert wziął w pewnym momencie challenge w takiej sytuacji, że aż sam się uśmiał z tego, że ten pomysł w ogóle przyszedł mu do głowy. Piłka po uderzeniu Mayera wylądowała bowiem dobre 10 centymetrów od linii, wewnątrz kortu.

Reklama

Na szczęście w grze Hubert radził sobie lepiej niż przy tamtym challenge’u. Aż przyszedł dwunasty gem. Wydawało się, że zaraz dostaniemy tie-breaka, serwował Polak i… wszystko się rozsypało. Zrobiło się 0:40, Mayer miał trzy piłki setowe. Tyle tylko, że żadnej nie wykorzystał. Dodajmy: nie wykorzystał nie dlatego, że popełnił błędy, a dlatego, że znakomicie zagrał Hurkacz. Serio, obejrzyjcie sobie skrót, każda z tych akcji była znakomita. Czy to backhand po linii, czy wspaniały wolej przy siatce, grany pod końcową linię. Tak pod presją grają najwięksi, lepiej się tego po prostu nie dało wybronić. Później wystarczyło dołożyć dwa punkty i Hubert szybko to zrobił.

W tie-breaku jednak też nie szło mu najlepiej. Przegrywał już 3:6 i… znowu się obronił. Najpierw dwie piłki setowe wygrał przy swoim serwisie, potem kolejną przy podaniu rywala. Okazało się więc, że wcześniej niepotrzebnie – po nieudanym zagraniu – dwukrotnie uderzył się rakietą po głowie. Na szczęście nie skończyło się to tak, jak w przypadku Michaiła Jużnego, który kiedyś, w podobnej sytuacji, musiał być opatrywany. Ostatecznie tie-breaka zgarnął po tym, jak Mayer popełnił podwójny błąd, nie wytrzymując napięcia. A przypomnijmy: Leonardo jest o 10 lat starszy od Polaka. W teorii to on powinien zachować chłodną głowę.

Po takim finiszu w trzecim secie, czwartego rozpoczął świetnie nastawiony i szybko – w czwartym gemie – przełamał swojego rywala. Od tamtego momentu jego zadanie było proste: wygrywać gemy przy swoim podaniu. Bo tylko trzy takie dzieliły go od III rundy i największego w karierze sukcesu w Wielkim Szlemie. Każdego z nich wygrał na wielkim luzie, ani przez chwilę nie będąc zagrożonym. Mecz zamknął asem, po którym mógł się szeroko uśmiechnąć.

Teraz Hubertowi pozostało czekać na wynik meczu Novaka Djokovicia z Denisem Kudlą. Faworyt jest tu oczywisty i raczej trudno oczekiwać, by to Amerykanin spotkał się z Polakiem. Zresztą po Roland Garros Hurkacz ma z Djokoviciem rachunki do wyrównania. Gdyby zrobił to już teraz, wcale byśmy się nie obrazili. Choć wiadomo, że na trudniejszego rywala chyba nie da się trafić.

Jaki będzie klucz do pokonania Serba? Chłodna głowa i precyzja. A dziś Hubert udowodnił, że ma i pierwsze, i drugie. Więc choć zdecydowanym faworytem będzie Djoković, to będziemy wierzyć w możliwości Hurkacza aż do ostatniej piłki meczu.

Wyniki:

Reklama

Hubert Hurkacz – Leonardo Mayer 6:7 (4:7), 6:1, 7:6 (9:7), 6:3

Łukasz Kubot/Marcelo Melo – Ben McLachlan/Jan-Lennard Struff 4:6, 6:3, 7:5, 7:5

Irina Bara/Magda Linette – Kveta Peschke/Nicole Melichar 5:7, 2:6

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...