Martyna Pajączek, nowa prezes Widzewa Łódź, która wcześniej prezesowała Miedzi Legnica, pierwszej lidze i była w zarządzie PZPN, udowodniła nie raz i nie dwa, że jest kobietą fachową i obrotną. W pewnym sensie światełkiem w tunelu dla Widzewa, któremu – po fatalnym poprzednim sezonie – skończyły się wymówki, a awans stał się absolutnym obowiązkiem. To właśnie wyniki sportowe zweryfikują pracę i decyzje podejmowane przez Pajączek, ale jedno trzeba jej oddać już teraz – weszła do Widzewa z buta. Pożegnała się ze świeżo zatrudnionym Zbigniewem Smółką, zastępując go Marcinem Kaczmarkiem, w klubie próżno szukać Łukasza Masłowskiego, a przed chwilą Widzew dokonał hitu transferowego, przynajmniej jak na drugoligowe warunki. Kontrakt podpisał Marcin Robak.
Gdyby chciał, mógłby zostać w Ekstraklasie. Nie mamy większych wątpliwości, bo nasza liga cierpi na deficyt skutecznych napastników – szczególnie polskich! – więc gość, który w wyjątkowo nudnym i zabójczo apatycznym Śląsku sieknął 18 goli byłby na wagę złota. Nie ma przypadku w tym, że o Robaka pytał Piast, pytała Korona, a najbliżej była spadająca do I ligi Miedź, gdzie dogadał się co do warunków kontraktu, ale później zwlekał z podpisaniem umowy, ostatecznie lądując w Łodzi.
Ktoś może powiedzieć – ale zaraz zaraz, Robak ma 36 lat! No ma, za chwilę nawet 37, ale sam na każdym kroku powtarza, że nie stanowi to dla niego żadnego problemu, gdyż – poza profesjonalnym podejściem do zawodu, dietą i treningiem – posiada późno dojrzewający typ organizmu. – Często ludzie myślą, że albo dobijam do trzydziestki, albo właśnie skończyłem trzydzieści lat. A ja w listopadzie będę miał 36 lat na karku, a właściwie za dwa miesiące z hakiem rocznikowo będę miał już 37. Pamiętam zabawne scenki z Turcji. Wyjeżdżałem tam jako 28-latek i dopiero po jakimś czasie do wielu osób dotarło, że mi zaraz stuknie trzydziestka. Byli przekonani, że mam 22-23 lata. Nie dowierzali – opowiadał jakiś czas temu na naszych łamach.
Mówimy o fenomenie fizycznym, silnym, wybieganym, cholernie nieprzyjemnym dla każdego obrońcy zawodniku, który w drugiej lidze powinien zrobić różnicę, skoro – w ciągu trzech ostatnich lat – za każdym razem zbliżał się do 20 bramek w sezonie ligowym dwa poziomy wyżej.
Co najważniejsze – nie schodzi niżej, by ratować karierę czy odbudować się jak Rafał Wolsztyński, który zimą zamienił Górnika na Widzew właśnie, lecz w pełni formy, w celu pomocy klubowi, który stał się ważną częścią jego życia. RTS może być – i prawdopodobnie będzie – jego ostatnią przystanią w karierze, więc dlaczego by nie zapisać się w historii klubu z taką przeszłością i z tak oddanymi, tłumnie przychodzącymi na stadion kibicami?
A jak tego dokonać? Najlepiej zaliczając dwa awanse z rzędu i wprowadzając łodzian do Ekstraklasy, by później zostać w klubie w innej roli.
To jednak plany dalekosiężne, wszystko trzeba zrealizować na boisku, a ostatni sezon pokazał, że dla Widzewa nie są to kwestie oczywiste. Trzeba jednak przyznać, że w klubie świetnie ogrywają transfer Robaka.
📢🔥📢🔥📢 #ToZnowuOn #MR9 pic.twitter.com/z5GcgscdFV
— WidzewTV (@WidzewTV) 2 lipca 2019
Fot. Newspix.pl