Rewelacja La Liga. Rewelacja Serie A. Rewelacja młodzieżowych mistrzostw Europy. Fabian Ruiz te trzy tytuły zgarnął w nieco ponad rok. Co najmniej jedno kompletnie niespodziewanie.
Już nie tacy zawodnicy potrafili się szybko sparzyć transferem do Serie A, tymczasem Hiszpan, bez zbędnych ceregieli, wszedł z drzwiami. Teraz poprowadził swój kraj do triumfu na MME, za chwilę pewnie pomoże Napoli w walce o upragnione Scudetto.
Skąd wytrzasnął go Aurelio de Laurentiis?
Los Palacios y Villafranca zamieszkuje około cztery razy mniej osób niż warszawską dzielnicę Ursynów. Jednak to miasto ma jeden, poważny atut – znajduje się około trzydzieści kilometrów od Sewilli. A ta stanowi pewnego rodzaju Ziemię Obiecaną dla jej mieszkańców.W zasadzie nic dziwnego, skoro Sewilla znajdują się obecnie na piątym miejscu w rankingu prowincji, które wyprodukowały największą liczbę zawodników w La Liga.
Jeżeli chcesz zarabiać pieniądze, wyjeżdżasz do Sewilli. Jeżeli chcesz robić karierę, wyjeżdżasz do Sewilli. Jeżeli chcesz spełniać swoje marzenia, wyjeżdżasz do Sewilli. Naturalna kolej rzeczy. Ci zdolniejsi, wyjadą już w młodym wieku. Historia wypisz-wymaluj vide Fabian Ruiz. Z jedną małą różnicą – pomocnik Napoli wyjechał z Los Palacios y Villafranca już w wieku ośmiu lat. Wyróżniał się w młodzieżowych grupach miejscowego klubu La Union, więc został wypatrzony przez skautów Realu Betis Balompie. Do Sewilli nie pojechał sam, co oczywiste. Jego matka pracowała w andaluzyjskim mieście jako sprzątaczka.
Fabian stopniowo rozwijał się w Betisie, trenerzy i koledzy z boiska mówili na niego Xavi albo Messi. Ale głównie Xavi. Ruiz nie posiadał niebywałych parametrów fizycznych jako małolat. Mało powiedziane. Był niski, jednym z najniższych w zespole. Wyróżniał się natomiast świetną techniką, kapitalną lewą nogą. Grał głównie na lewym skrzydle, ale po czasie sam przyznawał, że wolał środek pola. Tam dostawał więcej wolnej przestrzeni, więcej miejsca i miał przewagę nad rywalami.
Przyszedł w końcu moment, w którym w sześć miesięcy urósł aż o trzydzieści centymetrów.
W seniorach zespołu z Benito Villamarín oficjalnie zadebiutował jako 18-latek.
W sezonie 2014/15, na zapleczu La Liga, pomocnik uzbierał 104 minuty.
Nie zrozumcie nas źle – Ruiz nie wchodził jako mesjasz, który kompletnie odmieniał obraz gry. Dorzucał do swojego dorobku cenne doświadczenie, a prezydent klubu Juan Carlos Ollero Pina doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że posiada w zespole potencjalną gwiazdę. Fabian miał grać więcej. Musiał. Szczególnie, że Betis awansował w tamtym sezonie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Awans do La Liga, ekipa pod dowództwem legendy trenerskiej Betisu, Pepe Mela i transfery. Z tym, że te pierwszy i ostatni fakt niezbyt dobrze wpłynął na morale Ruiza. On doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kto stoi przed nim w szeregu. Samo ustawienie ekipy z Benito Villamarin również nie pomagało. 4-4-2, z dwoma defensywnymi pomocnikami i dwoma ofensywnymi. Gdzie tu znaleźć miejsce dla „ósemki”? Francisco Portillo, Alvaro Cejudo, Alfred N’Diaye, Xavi Torres, na ławce Petros i kolejna perełka z magicznego rocznika 1996 „made in Sevilla” – Dani Ceballos. Wówczas w kadrze drużyny z Andaluzji znaleźli się m.in. Rafael Van Der Vaart czy Didier Digard. Było w kim wybierać. To jednak nie powstrzymało Mela, żeby wprowadzić 19-latka w trudnym momencie dla zespołu. Real wracał na salony i przegrywał u siebie z Villarealem po trafieniu Roberto Soldado. Fabian wszedł na boisko w 76. minucie, a na 180 sekund przed końcem regulaminowego czasu spotkania, wyrównał niezawodny i nieśmiertelny Ruben Castro.
Fabian w tamtym sezonie borykał się z różnymi problemami zdrowotnymi. Szczególnie, jeśli chodzi o mięśnie brzucha, które raz po raz przysparzały problemów aktualnemu pomocnikowi Napoli. Jednak Pepe Mel dał mu szansę, a w efekcie – czy to przy kadencji Gusa Poyeta, Victora Sancheza czy Alexisa Trujillo – Ruiz miał już zebrane doświadczenie i za sobą cały proces przechodzenia z dwójki do jedynki. Jednak nie bez przypadku mówi się, iż to Quique Setien traktował Ruiza jako swojego „synka”. Szkoleniowiec obdarzył go bezgranicznym zaufaniem.
Dominik Piechota: – Wydaje mi się, że najważniejszym trenerem jeśli chodzi o rozwój Ruiza w Betisie był właśnie Setien. Oczywiście, nic nie można odbierać Pepe Melowi, który odważnie wyciągał dłoń do młodszych zawodników. Dał mu czas na opierzenie się w pierwszym zespole. To Setien zrobił z niego rewelację ligi i jeden z bardziej pożądanych produktów na rynku. On mu zaufał i poskładał z dostarczonych części motor napędowy świetnego Betisu, który awansował do Ligi Europy. On odgrywał u aktualnego szkoleniowca Verdiblancos najważniejszą rolę. W efekcie do kasy zespołu z Andaluzji wpłynęło 30 milionów euro. Cena w sam raz. Gdyby wyróżniał się w Premier League, zapewne kosztowałby znacznie więcej. Betisowi pasowało 30 baniek i włożyli je do kieszeni z uśmiechem na ustach.
Tomasz Ćwiąkała: – Potencjał widziało w nim wielu trenerów. Za Pepe Mela, w Betisie, miał kilku konkurentów o skrajnie defensywnych zadaniach. Petros, N’Diaye. Ruiz to jest piłkarz, a nie przecinak. Faktycznie, wyróżnia się parametrami, siłą, wzrostem, ale przede wszystkim posiada kapitalne umiejętności techniczne czy umie zaprezentować kompletnie nieszablonowe zagranie. Inny typ piłkarza niż Ceballos, ale Quique Setien był bardzo rozczarowany odejściem Fabiana, bo stracił zawodnika, który robił grę. Za niego poniekąd do Sewilli przyszedł Sergio Canales. W La Lidze nikt nie wyłożyłby na Ruiza trzydziestu milionów euro. Valencia sprowadziła na stałe Gonçalo Guedesa, Atletico m.in. Thomasa Lemara. Mówiło się o zainteresowaniu ze strony Barcelony, brakowało konkretów, ale Hiszpan też nie do końca pasował do stylu Blaugrany. Z Napoli możesz przecież „awansować” półkę wyżej – do Juventusu. Gdyby do Betisu nie przyszedł Setien, to Fabian i tak dostałby jakąś szansę od innego szkoleniowca. Wysłali go na wypożyczenie do Elche, żeby się ograć. Któryś z trenerów dojrzałby w nim spory potencjał, ale nie patrzyłby na niego w taki sposób, jak ówczesny.
Fabian Ruiz w sezonie 17/18? Trzy gole, sześć asyst, łącznie 2753 minuty, czyli około cztery razy więcej w pierwszej drużynie niż w trzech poprzednich latach razem wziętych. Czy istnieje lepszy dowód na pokazanie zaufania?
Tu nie było przypadku. Setien miał na Ruiza jasny pomysł od samego początku. Nie wahał się. Wiedział, że Real ma drugą perełkę z rocznika 1996 w zanadrzu (pierwszą był, naturalnie, Dani Ceballos), którą nie dość, że można opchnąć, to na dodatek za niezłą cenę. Tylko że chyba nikt nie spodziewał się, jakiego potwora stworzy ówczesny trener Betisu.
Piechota: – Fabian w Betisie grał w środku pola. Był mózgiem całej drużyny, rozrzucał, decydował o kierunku akcji i świetnie radził sobie w defensywie i małej grze. W zasadzie mogę go porównać do stylu Andre Gomesa, ale tylko z tej najlepszej formy w Valencii. Brzmi to może śmiesznie, ale Portugalczyk potrafił rozgrywać w ekipie Los Ches. Fabian miał wejście Arturo Vidala, potrafił nagle znaleźć się w szesnastce przeciwnika. Był wielowymiarowy.
Jeden z najlepszych pomocników w La Liga. A przecież pamiętajmy, że chłopak w momencie regularnej gry w zielono-białych barwach miał 21 lat. Powiedzieć, że Fabian Ruiz trafił do Ziemi Obiecanej jest sporym niedociągnięciem i deprecjonowaniem jego osiągnięć. On do niej dotarł, wskoczył kilka pozycji w hierarchii w górę, a następnie stał się kluczową zębatką w układance Quique Setiena. Naturalnie, mocniejsze kluby musiały się nim zainteresować. Na wiosenne mecze Betisu Barcelona oraz Real Madryt wysyłały swoich skautów, aby obserwowali poczynania młodzieżowego reprezentanta Hiszpanii i sprawdzali pod kątem stylu obu drużyn. Wówczas wtargnęło Napoli i pogodziło odwiecznych rywali, samemu będąc najbardziej konkretnym w tej całej sytuacji. Położyli 30 milionów na stół, obiecali Ruizowi regularną grę w Lidze Mistrzów i jeszcze do niedawna mały chłopaczek z Los Palacios y Villafranca stał się prawdziwym mężczyzną, który chwila moment miał sterować ekipą spod Wezuwiusza.
Aurelio de Laurentiis, kupując Ruiza, rozbił bank. Hiszpan stał się trzecim najdroższym zawodnikiem SSC Napoli w historii, zaraz po Gonzalo Higuaínie oraz Arkadiuszu Miliku. W całym zestawieniu największych europejskich letnich transferów, próżno szukać nazwiska 23-latka w pierwszej dwudziestce. Jednak gdy popatrzymy, kto odchodził z innych klubów za podobne pieniądze, człowiek może jedną ręką złapać się za głowę, a drugą pogratulować prezydentowi Napoli za kapitalny interes.
Jefferson Lerma do Bournemouth – 28 milionów euro.
Jean Michel Seri do Fulham – 30 milionów euro.
Aleksandr Gołowin do Monaco – 30 milionów euro.
Same okoliczności, w jakich do tego ruchu doszło, są co najmniej kuriozalne i dość zabawne. Hiszpan znalazł się w notatniku Carlo Ancelottiego, a raczej jego syna – Davide. 29-latek około dwa lata temu poznał dziewczynę w Madrycie. Hiszpankę, która na co dzień mieszkała w Sewilli. Davide na tyle zadurzył się w wybrance losu, że cykliczne odwiedzał ją w Andaluzji. A skoro już przebywał w tym uroczym mieście, regularnie chodził na mecze Betisu czy ich lokalnego rywala – Sevilli. Na jednym ze spotkań Verdiblancos zauważył Ruiza. Fabian zaimponował Davide, który momentalne skierował swoje uwagi do ojca. A ten już doskonale wiedział, co z nimi zrobić. To tylko anegdota związana z całym przedsięwzięciem. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że Napoli podkradło pomysł Monchiemu. Już były dyrektor sportowy AS Romy podglądał Fabiana w zimę, mówiło się o sumie rzędu piętnastu milionów. Zabrakło konkretów.
Do Neapolu przyjechał więc nielichy kozak. Oczywiście, dla Piotra Zielińskiego oznaczało to kolejne kłopoty, mniejsze czy większe. Najpierw Marek Hamsik, jak się mogło zdawać, jednak nie odszedł do Chin, a teraz De Laurentiis wykłada na 21-latka 30 milionów euro, co – jak na niego – jest kwotą dużą, nawet bardzo. Fabian o negocjacjach z Napoli wyspowiadał się w wywiadzie dla „La Repubblica”.
„Chcieli mnie w wielu klubach, w Hiszpanii również. Azzurri byli jednak najbardziej zdeterminowani. Aktywowali klauzulę odstępnego w moim kontrakcie, bez żadnego zawahania. Poczułem się ważny i pożądany. Ancelotti? Jeden z najlepszych trenerów na świecie, wygrał wszędzie, gdzie tylko był, jest gwarancją sukcesu. Jego obecność sprawiła, że moja chęć przeniesienia się do Neapolu tylko wzrosła”.
Ćwiąkała: – Pierwsze, co pomyślałem po tym, jak Ruiz przyszedł do Napoli, to że Zieliński będzie miał problem. Trzeba wziąć pod uwagę wiek: Fabian jest od Polaka o dwa lata młodszy. Gdyby nie był on Hiszpanem, to występowałby w dorosłej kadrze swojego kraju. Nie we wszystkich, ale w wielu. Ku mojemu zaskoczeniu, wskoczył na ten bardzo wysoki poziom w poprzednim sezonie, bo – przed wypożyczeniem do Elche – wydawało się, że to po prostu przeciętny piłkarz.
Napoli w przedsezonowym sparingu rozniosło trzecioligowe AC Gozzano 4-0 i nie ma w tym cienia zdziwienia, czasami rywale zachowywali się jak tyczki na treningu. Jednak i tak bramka Ruiza wywarła na wszystkich wrażenie. Po zgraniu Callejona, miał dosłownie ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Zauważył wolny tunel i załadował po okienku. Wspaniały gol. Od tamtego momentu już wszyscy zachwycali się Hiszpanem w Neapolu. A samo trafienie wkrótce okazało się firmówką 23-latka.
Ruiz – jakkolwiek spojrzeć – trochę zakochał się w Carlo Ancelottim. Oczywiście, w hierarchii trenerów Włochowi nadal sporo brakowało do Setiena, ale Fabian o swoim nowym szkoleniowcu w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety „Marca” mówił słodko.
„To są (Setien oraz Ancelotti) dwaj wspaniali trenerzy, od każdego można się wiele nauczyć. To dzięki Setienowi jestem tu, gdzie jestem. Muszę mu podziękować, ponieważ obdarzył mnie niezbędnym zaufaniem i pozwolił, żebym w siebie bezgranicznie uwierzył. Ancelotti zdobył masę trofeów. Jest świetnym trenerem, tak samo zresztą jak człowiekiem(…) We Włoszech futbol to pasja, stadiony co weekend się zapełniają(…) Ten transfer dał mi motywację. Napoli zapłaciło za mnie dużą sumę, a teraz muszę się odpłacić na boisku. To nie jest strach, a raczej chęć pokazania swoich umiejętności”.
Tak samo jak w Ancelottim, Ruiz zakochał się w samym mieście.
„Wiem, że w Neapolu odnajdę ciepło. Zwiedziłem miasto z perspektywy turysty, wybrałem się na rejs statkiem. Kuchnia, morze, fanatyzm kibiców spowoduje, że nie będę miał problemów z aklimatyzacją. San Paolo? Nie mogę doczekać się, kiedy zadebiutuję na tym stadionie. Przyśpiewki, atmosfera… jest wspaniale. Pierwszy raz wejdę w szereg najlepszych zawodników na świecie, poprzez możliwość gry w Lidze Mistrzów. Nie czuję presji. Na razie daję odpocząć Fabianowi, którego imię zobaczycie z numerem osiem na koszulce”.
– Od razu spodobało mi się miasto. Gdy tylko wylądowałem na lotnisku, ludzie mnie znali, powiedzieli, że jestem świetny – tu znów fragmenty dla „La Repubblica”.
A Neapol odwzajemnił to uczucie. Dobrze wiemy, jak dużą rolę pod Wezuwiuszem odgrywa futbol. Niektórzy zakładają nawet specjalne kalendarze, w którym skreślają kolejne dni do następnego starcia swoich ulubieńców. To coś więcej niż religia. Nie może więc dziwić, że Ruiz wywołał tak pozytywne wrażenie pod Wezuwiuszem. W zasadzie jedynym człowiekiem w Kampanii, który skrzywił się na wieść o zakontraktowaniu Hiszpana, był Piotr Zieliński. My też wówczas wiedzieliśmy, co się święci. To też nie było tak, że Carletto na początku zaufał Polakowi, a ten przeciwko Milanowi zanotował dotychczas najlepsze spotkanie w tym sezonie.
Fabián borykał się z kontuzją przez trzy tygodnie. Tyle właśnie czasu dostał „Zielek” na przekonanie do siebie Ancelottiego. Początek miał obiecujący, ale w końcu gdzieś ta zębatka z numerem dwudziestym zaczęła wadzić włoskiemu szkoleniowcowi. Do pełni sił wrócił Ruiz i 18 września zadebiutował przeciwko Crvenej Zvezdzie. A następnie tych minut tylko przybywało. Włączamy licznik 18 września, wyłączamy 7 grudnia:
1177 minut, trzy gole, asysta wszystkie spotkania w Lidze Mistrzów w pierwszym składzie
Ruiz imponował spokojem, znakomitą techniką, boiskową inteligencją… No właściwie niemal wszystkim, może poza szybkością. Wygląda na to, że w nowym ustawieniu Napoli, 4-4-2, sprawdził się wręcz idealnie, wzorowo. Albo inaczej – był takim zawodnikiem, jakiego Ancelotti sobie życzył i wymarzył. Włoch zaufał mu niesamowicie, a Zieliński siłą rzeczy poszedł w odstawkę. Kolejną rzeczą, którą trudno przeoczyć, jest ekstrawersja Hiszpana. Możecie uznać to za sprawę błahą, kompletnie nieważną, ale Fabián momentalnie złapał nić porozumienia z tuzami Azzurrich: Driesem Mertensem oraz Lorenzo Insigne. Jeżeli któryś z nich zdobywa bramkę, były zawodnik Betisu jako pierwszy podbiega do Belga czy Włocha. Piłkarze oraz – jak w tym wypadku – szkoleniowcy lubią mieć takie postacie wokół. Główną przewagą Hiszpana jest stabilność głowy. Nie podpala się, gra na całkowitym luzie. Właśnie taki obraz wiruje nam w pamięci, gdy Ruiz 16 lat temu wybiegał na podwórko w swoim miasteczku Los Palacios y Villafranca.
Ćwiąkała: – Nie jestem zaskoczony, że Ruiz tak szybko wskoczył do pierwszej jedenastki Napoli, ponieważ pamiętam jego ostatni sezon w Betisie. Grał kapitalnie, przy sporej pomocy Quique Setiena. Betis szybko zdał sobie sprawę, że Fabian wyrasta ponad poziom. Może nie tak jak Dani Ceballos, ale bardzo się wyróżniał. Władze walczyły o jego utrzymanie w drużynie. Trener mówił, że dobrze by mu zrobiło, gdyby został. Verdiblancos przyciągają zawodników tylko z określonego poziomu, z tego najwyższego w zespole występuje jedynie Marc Bartra czy William Carvalho, ale 23-latek zaczął się do podobnej wartości zbliżać. Włosi skorzystali z klauzuli zapisanej w jego kontrakcie.
Później sytuacja Hiszpana i Polaka zaczęła się odwracać, to Piotrek był na fali wznoszącej, jednak po odejściu Marka Hamsika najczęściej grali razem. Ruiz na ósemce lub szóstce, Zieliński na lewej stronie. A czasami – jak na przykład przeciwko Milanowi – wychodzili ustawieni obok siebie. Wtedy wymieniali się pozycjami i poniekąd pokazali Ancelottiemu, że, w razie odejścia Allana, dźwigną temat.
Matthew Santangelo, włoski dziennikarz: – Ruiz w swoim pierwszym roku w Neapolu błysnął. Napoli uruchomiło jego klauzulę 30 milionów euro, a dla nich są to duże pieniądze. Na początku nie był u Ancelottiego zawodnikiem podstawowym. Dopiero potem, gdy wszyscy zobaczyli jego czysty talent i wszechstronność boiskową, która pozwalała mu na pokrycie kilku pozycji (defensywny pomocnik, „ósemka” oraz lewe skrzydło). Z Fabianem w składzie masz wszystkie cechy do prowadzenia gry. Szybki odbiór w obronie, szybki transport piłki do przodu, dyktowanie tempa. A jeżeli nadejdzie okazja, sam Hiszpan może uderzyć ze swojej kapitalnej lewej nogi. Jest bardzo ważny dla Carletto, w ustawieniu 4-4-2 środkowy pomocnik z takimi cechami to marzenie.
Pierwszy sezon Fabiana we Włoszech można nazwać dobrym. Siedem goli (pięć w Serie A, po jednym w Pucharze i Lidze Europy) i trzy asysty, to może nie jest wynik, który wprawia nas w oszołomienie, natomiast warto wspomnieć o samym wkładzie w grę. Zanotował udane występy w LM. Potem co prawda rozczarował, szczególnie irytował na granicy marca i kwietnia, a w dwumeczu z Arsenalem podarował rywalom jednego gola. Mimo wszystko, to nadal tylko mały ułamek jego realnych umiejętności. Umiejętności, które zobaczyliśmy raptem miesiąc po zakończeniu ligi na Półwyspie Apenińskim.
Santangelo: – Trudno ocenić jego debiutancki sezon na tle innych. Na pewno można znaleźć odpowiednie analizy i statystyki jego gry, natomiast jeśli chodzi o test ludzkiego oka, Fabian zdaje go śpiewająco. Nazwanie go jednym z najlepszych środkowych pomocników zeszłego sezonu Serie A nie jest przesadą. I – co więcej – z jego umiejętnościami na poziomie klasy światowej trzeba spodziewać się, że Ruiz pójdzie dalej i wyżej.
*
Cały poprzedni sezon był dla Fabiana przełomowym. Trafił do wielkiego europejskiego klubu, w którym szybko wszedł do składu bez mitycznej aklimatyzacji, szybko stał się kluczową zębatką u Ancelottiego. Kilka znakomitych występów, kilka trochę słabszych, ale nadal należy do czołówki zawodników Napoli ubiegłych rozgrywek. Następnie przyszło spełnianie marzeń. Występy dla reprezentacji Hiszpanii – nie tej młodzieżowej, a seniorskiej. Najpierw krótki epizod przeciwko Wyspom Owczym, trzy dni później 90 minut na Bernabeu przeciwko Szwedom. W 87. minucie wykonał rajd środkiem pola w swoim stylu, odegrał na prawą stronę do Mikela Oyarzabala, ten pokonał golkipera gości. Dwa mecze, asysta – tak zaczęła się historia Fabiana w ekipie „La Furia Roja”. Wszystko wskazuje na to, że będzie to bardzo dobra przyjaźń. Niewykluczone, że z wieloma trofeami.
Teraz nie ma odwrotu, skoro przed MME we Włoszech Ruiz w dwóch czerwcowych spotkaniach zebrał ponad sto minut, teraz w środku pola Hiszpanów Ruiz będzie mógł odstawić walizki, rozpakować swoje rzeczy i przygotować się na przejęcie centrum dowodzenia.
Czy jesteśmy zdziwieni kapitalnym turniejem w wykonaniu Fabiana? Ani trochę, przecież umiejętności ma, od początku wyglądał na jednego z najlepszych.
Czy jesteśmy zdziwieni jak ważną postacią był w ekipie de la Fuente? I tu odpowiadamy twierdząco. Ta kadra miała bardzo mocne postacie, w tym Daniego Ceballosa, gościa, który dwa lata temu w Polsce zgarnął MVP całej imprezy, Juniora Firpo, rewelacyjnego obrońcę Betisu czy Pablo Fornalsa. Ruiz na spokojnie może walczyć o miano najlepszego grajka we Włoszech.
To był jego turniej.
Już nawet pomijamy dwie bramki, jeżeli ktoś oglądał Serie A czy La Ligę, wie, że to po prostu pewniak. Ruiz sam, z piłką na lewej stopie, gdzieś w okolicach dwudziestego metra – pozostaje kwestia egzekucji. Pokazał tę umiejętność z Polakami, pokazał i z Niemcami w finale. Brylował w najważniejszych momentach.
Spotkanie o wyjście z grupy i zarazem jej lidera – gol, cztery kluczowe podania, trzy udane dryblingi na trzy próby, pięć wygranych pojedynków,
Półfinał – genialna asysta do Daniego Olmo, oczy dookoła głowy, dwa kluczowe podania,
Finał – gol, kluczowe podanie, pięć na sześć udanych dryblingów, jedenaście wygranych pojedynków,
Możemy zachwycać się fantastyczną dyspozycją Ceballosa, ale to Ruiz na tym turnieju dał więcej konkretów. Ciągnął tę drużynę. MME kończy z dorobkiem dwóch goli i dwóch asyst. I całkowicie zasłużenie zgarnia nagrodę MVP.
Przecież te 30 milionów euro brzmi w tym momencie jak jakiś śmieszny żart. De Laurentiis robił świetnie transfery – Edinson Cavani za frytki i to bez keczupu, dwanaście baniek, Allan za jedenaście, Jorginho za dziewięć z hakiem. I tak dalej.
*
Santangelo: – Ruiz ma przed sobą świetlaną przyszłość i błyskawicznie dorasta do roli zawodnika ze ścisłego topu. Na kanwie genialnej formy z MME 2019, jego wartość będzie coraz większa i większa. W Neapolu głośno mówi się o przedłużeniu kontraktu do roku 2024, bez klauzuli odstępnego, co ma tylko pokrzyżować szyki Realowi Madryt, który jest zainteresowaniem jego sprowadzeniem. Wokół Fabiana ma zostać zbudowane nowe Napoli. Adaptacja do włoskiego stylu gry nigdy nie jest łatwa, natomiast Hiszpan wyłamał się spoza tych ram i w rok spowodował, że ludzie uwierzyli w jego olbrzymi potencjał.
*
Ancelotti na jednej z konferencji prasowych pod koniec października ubiegłego roku został zapytany o Ruiza. Jego odpowiedź:
„Jest świetnym zawodnikiem. Uniwersalny, gra dobrze zarówno na skrzydle, jak i w środku pola. Ma bardzo dużo zalet, to był doskonały zakup”.
Strach się bać, co będzie, gdy Fabian znajdzie się w szczycie formy u Carletto. Jakkolwiek spojrzeć, Ancelotti powoli tworzy potwora.
Dominik Klekowski
Fot. Newspix.pl