Rozsądek po tym emocjonującym dla Polaków Euro U-21 nakazywałby się cieszyć. Osiągnęliśmy wynik ponad stan, ograliśmy faworyzowanych Włochów i Belgów, zdobyliśmy sześć punktów w grupie śmierci. Jednak ten ostatni miesiąc z polskimi młodzieżówkami przygnębił mnie bardziej niż dwa pierwsze sezony Black Mirror. Dostaliśmy bowiem na tacy klarowny obraz naszej przyszłości. Reprezentacji, której nie będzie stać na prowadzenie gry, za to będzie stać wyłącznie na futbol reaktywny.
Jasne, że cieszyłem się, gdy Krystian Bielik wolejem łamiącym kręgosłupy i pnie świerków strzelał gola Włochom. Serducho mi się radowało, gdy Żurkowski taś-tasiem z lewej nogi pokazywał Belgom, że do frytek tylko keczup, a nie majonez. Morda mi się cieszyła, gdy “Łączy nas piłka” pokazywała tę grupę znajomych od środka. Bo to grupa dobrych ziomków, a nie delegacja wysłana pod jednym szyldem na turniej piłkarski. Zaciskałem ręce w geście triumfu, gdy Michniewicz tak poustawiał tę kadrę, że Włosi mogli się poczuć jak przeciętny Polak przed drzwiami Lidla w niedzielę niehandlową.
Ale później – trach – przyszła rzeczywistość. Ta porażka z Hiszpanią nie była wyłącznie przekreśleniem marzeń o wyjeździe do Tokio, nie była grubą krechą przekreślającą świetne wyniki z dwóch poprzednich spotkań. Była papierkiem lakmusowym, który pokazał jasno – panowie, to nie jest wasz świat. I choć już poprzednie badania i testy wskazywały na to, że Polacy pod względem kultury gry pasują do tej imprezy jak gość w jeansach do egzaminu maturalnego, to jednak mogliśmy mieć nadzieję, że na Igrzyska wślizgniemy się przez kuchnię. Jednak – jak to mawiał Pudzian w legendarnym filmie – to by nic nie dało, nie dałoby nic. Sukces pozostałby tylko sukcesikiem, zdjęciem do rzewnym wspomnień za dwie dekady, wykreowałby kilku piłkarzom ładny podpis w studiu eksperckim po zakończeniu kariery (“Kamil Pestka, uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Tokio”). Nie zmieniłby jednak tego, że nie stać nas kompletnie na grę na poziomie Włochów, Belgów i Hiszpanów.
“Jak to nie stać na grę jak Włosi czy Belgowie? Przecież ich ograliśmy” – ktoś wytknie. No nie stać. Po prostu. Na dziesięć meczów takich jak ten z Włochami – wygramy jeden. Na dziesięć z Belgami – wygramy trzy. Na tym turnieju udało się kadrze zwyciężyć dwa takie spotkania. Ale przecież doskonale wiemy, jak to wyglądało – Polska wygrała sposobem, totalnym cofnięciem się do obrony, taktyką 1-8-2-0. Nie strzelaliśmy goli, lecz udawało nam się je strzelić, a Grabara, Wieteska czy Bielik dokonywali cudów we własnym polu karnym.
Jeszcze bardziej uderzyły mnie wyliczenia i wykresy analityka 11tegen11, który na Twitterze zbiera dane na temat goli spodziewanych (expected goals, w skrócie xG), oraz prezentuje na klarownych obrazkach sposób rozgrywania piłki przez poszczególne zespoły. Jak to wyglądało w przypadku podopiecznych Michniewicza?
– vs. Hiszpania U21 – 2,65 xG dla Hiszpanów z gry, 0,02 dla Polski, 31 do 8 w strzałach, najaktywniejszy w rozgrywaniu u nas Rober Gumny.
– vs. Włochy U21 – 1,36 xG dla Włochów z gry, 0,6 dla Polski, 27 do 8 w strzałach, najczęstszym wariantem rozegrania akcji u Polaków było podanie Grabary do Kownackiego, sam Grabara wykonał najwięcej podań wśród Polaków.
– vs. Belgia U21 – 1,37 xG dla Belgów z gry, 0,96 dla Polski, 17 do 5 w strzałach, najczęściej grali ze sobą Wieteska i Bielik oraz Dziczek, podania naszych piłkarzy ofensywnych ledwo zauważalne.
“Expected goals” oczywiście nie mówi nam, że wynik był niesprawiedliwy, bo przecież nikt nie bronił Włochom dziurawić Grabary i nikt nie bronił Belgom puszczenia trzech goli Polaków. Natomiast przytłaczające są te wykresy:
Futbol spod znaku przeszkadzania, a nie rozgrywania. Kreowanie spod znaku “napastnika defensywnego”, a nie kreatywnego playmakera. Piłka nożna pod tytułem “kopnij i biegnij”, a nie “obróć się i rozegraj”.
Trudno mi winić za to trenera, bo przecież na dobrą sprawę jego zasługą jest, że z piłkarzy o określonym potencjale i tak wycisnął sporo. Trudno mieć też pretensje do piłkarzy, bo przecież nie wierzę, że jeśli potrafiliby grać jak Ceballos i Chiesa, to by to przed światem ukrywali. Nie potrafią i nie są tu wyjątkiem. Nie jest tak, że kadra U-21 to czarna owca polskiej piłki, która jako jedyna musi za piłką gonić i w której największymi gwiazdami w starciu z silnymi rywalami jest bramkarz i dwóch stoperów.
Kadra Magiery na mundialu U-20 wyższe xG miała tylko od Tahiti, które na bramce wystawiło gościa ze złotą kartą w Burger Kingu. W meczach badanych przez analityka, na którego się powołuję, nasza dorosła reprezentacja miała niższe xG kolejno od Portugalczyków, Włochów, Kolumbii i Senegalu. Wyższy od rywala tylko w starciu z Japonią (do gola Bednarka po stałym fragmencie miała niższe). Euro U-21 na polskiej ziemi i kadra Dorny? Ponownie stworzyliśmy sobie mniej okazji niż Anglicy oraz Słowacy, Szwedów wyprzedziliśmy dopiero w doliczonym czasie gry dzięki rzutowi karnemu.
Włochy U-21, Belgia U-21, Hiszpania U-21, Senegal U-20, Kolumbia U-20, Włochy U-20, Portugalia, Włochy, Kolumbia, Senegal, Anglia U-21, Słowacja U-21. W tych meczach zasługiwaliśmy na porażkę, a zwycięstwa czy remisy wydzieraliśmy wybieganiem, ambicją, stałym fragmentem. Na czternaście spotkań przeważaliśmy tylko z Tahiti U-20, Japonią (której remis pasował) i Szwecją U-21, której strzeliliśmy gola po karnym na sekundę przed końcem meczu.
Od lat lamentujemy, że nie ma w Polsce lewego obrońcy. Ale większy problem upatrywałbym w tym, że nie mamy pięciu zawodników, którzy w środku pola potrafiliby wymieniać piłki w tempie Ceballosa, Fornalsa i Oyarzabala. Bardziej niż to, że Zieliński spala się na dziesiątce, a na skrzydle wygląda lepiej, martwi mnie to, że nasi najlepsi piłkarze poniżej 20 roku życia rozgrywają piłkę w taki sposób:
Ten miesiąc z piłką reprezentacyjną dał do myślenia. Oglądałem mecze z Hiszpanami i Włochami, a po głowie krążyła mi tylko jedna myśl – dlaczego my tak nie możemy? Dlaczego zawsze musimy reagować na to, jak grają inni? Dlaczego Włosi wpuszczają trzeciego rezerwowego i on technicznie przerasta każdego z naszych pomocników? Z jakiego powodu Hiszpanie mają kocie ruchy, a naszym chłopakom brakuje luzu? Jeśli ktoś powie, że dlatego, bo tam jest ciepło, a u nas piździ przez pół roku, to sorry, ale nie kupię tego, bo na przestrzeni ostatnich dwóch lat w podobny sposób uciekli nam Belgowie czy Anglicy, słabiej wyglądaliśmy też od Słowaków na Euro U-21 w 2017 roku, a tam jakoś nie dostrzegam wielu słynnych miejscówek na letnie opalanie. Chciałbym wiedzieć – dlaczego nie gramy tak, jak ci lepsi? Nawet jeśli odpowiedź będzie brutalna, to niech będzie, bo będziemy wówczas wiedzieć na czym stoimy. Jeśli do nadrobienia mamy 40 lat – to trudno, trzeba wziąć się do roboty. Jeśli kasa – okej, nie jesteśmy bogatym krajem, trzeba będzie przeboleć. Jeśli pogoda – budujmy hale jak Islandczycy.
Jednak widocznie odpowiedzi nie ma, skoro Zbigniew Boniek w wywiadzie Łukasza Olkowicza mówi tak (“Przegląd Sportowy”, kwiecień 2019):
A skoro nie ma odpowiedzi, to znaczy, że czekają nas kolejne lata oglądania Ceballosów zza szyby. I krytyki Piotra Zielińskiego, że nie jest Ceballosem. I czepiania się Sobocińskiego czy Bochniewicza, że zamiast podać do naszego Ceballosa, to muszą grać długą piłkę do napastnika. I narzekania, że Grabara kopie do Kownackiego, a przecież mógłby rzucić do Szymańskiego, a ten poklepie z Żurkowskim, Michalakiem i Jagiełło.
Czasem zachwycimy się, że w futbolu – jak to futbolu – ktoś przeszkadzający wygra z tym, który stworzył sobie pięć razy więcej okazji. Czasami trafi nam się taka “Michniewiczówka”, która zajadłością i skuteczną defensywą narobi problemów Włochom czy Belgom. Tylko zadajmy sobie pytanie – czy naprawdę zawsze musimy opierać się na tymczasowości? Czy musimy mówić “udało się” zamiast “zrobiliśmy to”?
Gdyby polska piłka była profesją, to byłaby majstrem złota rączka, który wszystko rozwiązuje trytytką i klejem w tubce, zamiast zrobić coś porządnie i na lata.
DAMIAN SMYK
fot. FotoPyk