Gdyby ktoś z pełnym przekonaniem powiedział nam, że po dwóch meczach mistrzostw Europy U-21 będziemy mieć sześć punktów, uznalibyśmy, że sobie żartuje. A gdyby ten ktoś zasugerował jeszcze, że największym pozytywnym zaskoczeniem w naszej drużynie będzie Kamil Pestka, to nie pozostałoby nam nic innego, jak w najlepszym razie skierować tego żartownisia na badania psychiatryczne, a w najgorszym – bezpośrednio zawinąć w kaftan.
Przecież słynący z dryblingu i szybkości Dodi Lukebakio miał mieć na skrzydle tyle miejsca, że mógłby rozłożyć stragan i handlować pamiątkami. Przecież ograni w Serie A dynamiczni włoscy skrzydłowi mogli spodziewać się, że skoro na przeciw gra jakiś pierwszoligowiec, to będą mogli wchodzić w naszą obronę jak w masło.
Tymczasem Pestka najpierw nakrył czapką jednych, a później poprawił, uprzykrzając życie drugim.
Belgia? Nota 7.
Największe pozytywne zaskoczenie w naszej drużynie. Co robią regularne występy w klubie! Pestka często grał 1 na 1 z Lukebakio i naprawdę dobrze sobie radził. Wiele wygranych pojedynków, dobrych wybić i bloków. A i w ofensywie potrafił się pokazać. To po jego podaniu w pole karne w doliczonym czasie pierwszej połowy do znakomitej sytuacji doszedł Kownacki. Zaimponował także w drugiej odsłonie dograniem na wolne pole do Szymańskiego. Minus tylko za bezsensowne zagranie z 76. minuty, kiedy zupełnie nie zrozumiał się z Kownackim i straciliśmy szansę na kontrę, a na dodatek musieliśmy długo walczyć o odzyskanie piłki.
Włochy? Również 7.
Kompletnie niewidoczny w przodzie, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Pestka miał dziś ten mecz wybiegać, wywalczyć i nie pozwolić na to, by Włosi ustawili sobie na jego stronie autostradę do bramki. I doprawdy trudno nam sobie skojarzyć jakiś pojedynek przegrany przez Pestkę. Owszem, czasami Włochom udało się go rozklepać, ale w grze jeden na jednego ktoś okazał się od niego lepszy? Nie kojarzymy.
I pomyśleć sobie, że przed turniejem wskazywano Pestkę – całkiem słusznie, zresztą – jako najsłabszy punkt naszej drużyny. Nawet Czesław Michniewicz, któremu trudno odmówić wiary w lewego obrońcę Chrobrego Głogów sugerował między wierszami, że liczył, iż prędzej czy później znajdzie jakąś ciekawą alternatywę, zawodnika do podniesienia rywalizacji na lewej stronie.
Nie znalazł, więc szył z tego, co miał. A miał niewiele, bo materiał nie był najwyższej jakości. Pesta przede wszystkim nie grał w Cracovii. Ot, zaliczył marne trzy mecze ligowe jesienią. Na domiar złego “Pasy” nie chciały puszczać go zimą nigdzie, ale wtedy do akcji wkroczył Michniewicz. – Udało się dogadać z Michałem Probierzem, ale nie chcę sobie przypisywać zasług. Grał, bo było to w interesie wszystkich, również moim – opowiadał w naszym wywiadzie. A i trzeba oddać samemu zawodnikowi, że zdecydował się na mało oczywisty ruch, ale widać było, że zależy mu na grze, a w dalszej kolejności – występie na mistrzostwach Europy.
Pestka zaczął w Chrobrym występować regularnie, ale cały czas mówimy o zawodniku, który – jako jedyny z kadry U-21 – gra na tak niskim poziomie. Inni są albo w Ekstraklasie, albo za granicą. Dlatego potrzeba było niebywałego pokładu optymizmu, by wierzyć, że Belgowie i Włosi nie zrobią sobie z naszej lewej strony autostrady. Że nie zniszczą Pestki, skoro – na oko – przerastają go o kilka klas.
Dysproporcje koniec końców udało się zniwelować – dzięki wierze w zawodnika, dzięki szczegółowej analizie rywali – przez co drużyna zyskała solidnego żołnierza. Taki Lukebakio zagra w przyszłości pewnie na wyższym poziomie niż Pestka, ale na dziś to Kamil jest górą.
Fot. FotoPyk