Reklama

Mundialowe deja vu. Coutinho rozkręca imprezę

redakcja

Autor:redakcja

15 czerwca 2019, 04:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

W Barcelonie może mu nie iść. Może kończyć sezon ligowy w takim zespole z ofensywnymi liczbami na poziomie Juniora Firpo czy Alfonso Pedrazy. Ale gdy Philippe Coutinho przywdziewa trykot reprezentacji Brazylii, gdy Canarinhos są w potrzebie, rzadko zawodzi. Gdy Canarinhos zaczynali mundial w Rosji, strzelił dla nich pierwsze dwa gole. Identycznie rozpoczyna też Copa America.

Mundialowe deja vu. Coutinho rozkręca imprezę

To był dla niego sezon pełen rozczarowań, możliwe że wręcz najgorszy w karierze. Coutinho przyjeżdżał na kadrę ze świadomością, że zawiódł na całej linii. Że nie potrafił klubu, o którym marzył od dziecka, wspomóc tak, jak się tego po nim spodziewano, gdy płacono za niego Liverpoolowi 145 milionów euro. Mało tego, jak bardzo musiał go boleć fakt, że w osiemnaście miesięcy od zmiany barw, jego poprzedni klub dwa razy był w finale Ligi Mistrzów, za drugim podejściem wygrywając całe rozgrywki? Podczas gdy Barcelona rok po roku dawała się wyeliminować wypuszczając trzybramkowe prowadzenie z pierwszego spotkania.

Miał pełne prawo przyjechać na kadrę naładowany emocjami, niekoniecznie pozytywnymi. Copa America nie miała dla zawodnika Blaugrany być przedłużeniem świetnych rozgrywek, tylko raczej odskocznią od dość smutnej – nawet mimo zdobycia mistrzostwa Hiszpanii – katalońskiej rzeczywistości.

Trzeba przyznać, że Coutinho potrafił negatywne odczucia odłożyć na bok w okamgnieniu. Albo wręcz ukierunkować całą tę gromadzącą się w nim złą energię i przekuć w siłę do znakomitego występu.

Dorosła reprezentacja Brazylii zagrała dziś pierwszy turniejowy mecz u siebie od 2014 roku. Od 0:3 z Holandią w meczu o brąz, które poprzedziło słynne Mineirazo, 1:7 z Niemcami. Bez kontekstu trudno byłoby w to uwierzyć, ale starcie z Boliwią na otwarcie Copa America to naprawdę był mecz o potężnym ciężarze gatunkowym. Aby odgonić demony, trzeba po prostu wygrać mistrzostwa Ameryki Południowej. Raz jeszcze – po sukcesie kadry olimpijskiej w Rio – obronić swoje terytorium przed łaknącymi złota rywalami.

Reklama

Długo widać było, że oczekiwania ważą wiele. Brazylijczycy siedli na Boliwijczykach, mieli piłkę trzy razy dłużej niż rywale, ale niewiele z tego wynikało. Stojący w bramce Boliwii Carlos Lampe musiał być nieźle zaskoczony, że na dzień dobry, w meczu z gospodarzem, w pierwszej połowie tylko raz będzie musiał interweniować. Że nawet jego karygodny błąd – wybicie prosto pod nogi przeciwnika będąc ładnych kilkanaście metrów od linii bramkowej – nie skończy się strzałem Richarlisona do pustaka. Zawodnik Evertonu ustrzelił jednak jedynego rywala stojącego na drodze między nim a celem.

Można powiedzieć, że co nie udało się zawodnikowi Evertonu, udało się… Evertonowi. W końcówce drugiej połowy, gdy w stylu charakterystycznym dla Philippe Coutinho zszedł na strzał z szesnastego metra i zakręcił po dalszym słupku.

Mistrz mógł być dumny. Ale to on wcześniej sprawił, że ciśnienie zeszło z graczy Canarinhos, że przestał im grozić remis 0:0 i nabicie sobie guza od walenia głową w mur w spotkaniu z zespołem zdolnym oddać przez 90 minut jeden celny strzał. Najpierw po wspartej VAR-em decyzji Nestora Pitany bardzo pewnie wykorzystał rzut karny, a trzy minuty później w zasadzie rozstrzygnął spotkanie pakując piłkę do siatki głową po doskonałej piłce Roberto Firmino.

Canarinhos zaczynają więc mocno i od wyniku, który stwarza pozory pewnego zwycięstwa. Jeśli to napędzi ich na kolejne spotkania, nikt męczarni do 50. minuty wspominać nie będzie.

Brazylia – Boliwia 3:0
Coutinho 50’ (k.), 53’, Everton 85’

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
55
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...