Mistrzostwa Europy 2020. Inne, rewolucyjne, wyłamujące się ze schematów. Niektórym się to podoba, większość kręci nosem. A są też tacy, którzy otwarcie mówią o skandalu i zdeptaniu tradycji. Choć z drugiej strony – o jakiej tradycji mówimy? Historia mistrzostw Europy w piłce nożnej składa się właściwie z samych reform systemu kwalifikacji i formuły samego turnieju, który zaczynał jako wąziuteńkie pole do rywalizacji między starannie wyselekcjonowanym gronem europejskich super-potęg, a teraz… No, teraz to już trzeba odstawić niezłą kaszanę, żeby być reprezentacją o reputacji europejskiego średniaka z aspiracjami i wyłożyć się już na etapie eliminacji.
Oczywiście mistrzostwa Europy otwarte dla 24 drużyn to nie jest nowość, jaką przyniesie nam turniej w 2020 roku, rozegrany w dwunastu miastach-gospodarzach. Niemniej, powołanie Ligi Narodów UEFA sprawiło, iż pojawiły się dodatkowe furtki, przez które można się dostać na turniej.
Zanim rzucimy okiem na czasy zamierzchłe, prześledźmy zatem precyzyjnie, jak wygląda sytuacja w trwających właśnie kwalifikacjach.
Jako się rzekło – na Euro 2020 pojadą 24 zespoły. Z uwagi na wyjątkową, jubileuszową formułę turnieju, jaką przyjęła federacja – brak jednego gospodarza mistrzostw, powierzenie organizacji meczów dwunastu krajom – żadne miejsce nie jest zajęte z góry przez organizatora, goszczącego całą resztę towarzystwa. To już samo w sobie robi sporą różnicę. Przypomnijmy sobie na przykład eliminacje do Euro 2000, które zorganizowali do spółki Belgowie i Holendrzy. Wówczas w turnieju uczestniczyło jedynie szesnaście drużyn, z czego dwa miejsca były z góry zaklepane. A zatem 49 zespołów walczących w eliminacjach biło się o czternaście dostępnych miejsc. Nie było lekko.
Bezpośrednio do turnieju awansowało dziewięciu zwycięzców z dziewięciu grup eliminacyjnych plus najmocniejsza ekipa z drugiego miejsca. W barażach pozostali wiceliderzy grup rozstrzygnęli między sobą kwestię reszty wolnych miejsc. W kilku przypadkach ponad połowa punktów zgarniętych z puli nie wystarczała nawet do tego, by się na te baraże załapać. Aż 35 ekip pożegnało się z marzeniami w przedbiegach.
Jak to będzie wyglądało teraz?
Do boju przystąpiło aż 55 reprezentacji, które podzielono na dziesięć grup eliminacyjnych. Po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy mają zaklepany bezpośredni awans na mistrzostwa. Zostają zatem cztery wolne miejsca i tutaj wkracza już do akcji Liga Narodów, której struktura składa się wszak z czterech dywizji: A, B, C i D. Wakaty zostaną obsadzone w marcu 2020 roku, w specjalnie zorganizowanych na tę okoliczność mini-turniejach. Jest zatem pewne jak w banku, że nawet ktoś z dywizji D – czyli tej, która gromadzi przede wszystkim ekipy będące od lat w eliminacjach dostarczycielami punktów – dostanie się na Euro 2020.
Te drużyny mogłyby przegrać wszystkie mecze w eliminacjach, ale udział w barażach i tak mają zapewniony z uwagi na wygranie grupy w Lidze Narodów.
A to reszta stawki, której być może przyjdzie uprawiać klasyczny “czat na farta”.
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Dla ustalenia uwagi zasymulowaliśmy przebieg eliminacji za pomocą platformy Ultrazone. Wyszło z tej symulacji, że bezpośredni awans za zajęcie jednego z dwóch topowych miejsc w swojej grupie eliminacyjnej (1 – 10) wywalczą: Anglia, Kosowo, Portugalia, Ukraina, Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Dania, Słowacja, Chorwacja, Hiszpania, Szwecja, Austria, Izrael (sic!), Islandia, Turcja, Belgia, Rosja, Grecja i Włochy. Jak widać: jest w tym gronie aż dziesięć ekip z dywizji A, w tym cała topowa czwórka. To by oznaczało, że Francja i Polska- pomimo przerżniętych eliminacji – zagrałyby jednak awaryjnie o udział w Euro 2020. Kto byłby w takich okolicznościach przyrody trzecim i czwartym do brydża?
Bośnia i Hercegowina to najwyżej notowana reprezentacja z dywizji B i symulator również nie wylosował jej miejsca premiowanego bezpośrednim awansem, ale byłoby absurdem “promować” Bośniaków piętro wyżej i pakować ich w rywalizację z Francuzami oraz Polakami. Zatem w dywizji B o awans powalczyłyby: Bośnia, Szwecja, Walia oraz Czechy. Natomiast kwartet formalnie walczący o awans z dywizji A ułożyłby się tak: Francja, Polska, Irlandia, Irlandia Północna. Generalnie – reprezentacje z dywizji A są w takich warunkach praktycznie nie do wyeliminowania na etapie grupowych eliminacji.
POLSKA WYGRA Z MACEDONIĄ PÓŁNOCNĄ NA WYJEŹDZIE?
NASI KUMPLE Z ETOTO NIE SĄ TEGO TACY PEWNI. KURS 2.00 NA BIAŁO-CZERWONYCH
Dla formalności, dywizja C: Szkocja, Norwegia, Serbia, Finlandia; dywizja D: Gruzja, Macedonia Północna, Białoruś, Luksemburg.
Liczba szarych plam na tej mapce wkrótce zapewne się zmniejszy.
Jest zatem potencjalnie możliwe, że na Euro 2020 wystąpią cztery z pięciu drużyn z eliminacyjnej grupy B (Portugalia, Ukraina, Serbia, Luksemburg). A przecież na całych mistrzostwach Europy w 1960 roku – których okrągłą rocznicę będziemy w przyszłym roku celebrować między innymi za sprawą dziwacznej formuły turnieju – wystąpiły tylko cztery reprezentacje.
Puchar Europy Narodów (1960)…
… bo właściwie tak nazywały się pierwsze futbolowe mistrzostwa Starego Kontynentu, to był naprawdę wymagający turniej. Pomysł, żeby zorganizować wewnętrzne rozgrywki dla państw europejskich narodził się na poważnie już w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, lecz do realizacji przystąpiono dopiero po kilku latach namysłu i negocjacji. Zresztą – sama koncepcja, choć jeszcze w formie idei, a nie realnego planu – pojawiła się w 1927 roku, a rzucił ją rzecz jasna Henri Delaunay – wybitny francuski działacz piłkarski, którego imieniem nazwano zresztą trofeum wręczane najlepszej reprezentacji w Europie.
Pomysł Delaunaya początkowo nie chwycił, ale w 1956 roku zaczęto wreszcie organizować pierwszy turniej, a w 1959 roku wystartowały kwalifikacje do mistrzostw. Zgłosiło się tylko 17 zespołów. Oczywiście trzeba pamiętać, w jakich realiach historycznych się obracamy – w latach pięćdziesiątych istniał jeszcze Związek Sowiecki, Jugosławia, Czechosłowacja. Mapa Europy nie była aż tak upstrzona granicami jak dzisiaj.
Niemniej – kilka futbolowych potęg zignorowało pierwsze mistrzostwa kontynentu. Niemcy Zachodnie, Włochy, Anglia i Szwecja nie wzięły udziału w kwalifikacjach.
Jak wtedy poustawiano turniej? Najpierw trzeba było wyrównać liczbę uczestników. Wylosowano zatem fazę pre-eliminacji, gdzie Czechosłowacja pokonała w dwumeczu Irlandię i zajęła miejsce pośród szesnastu uczestników właściwej części turnieju kwalifikacyjnego. A potem – klasycznie. 1/8 finału, ćwierćfinał i turniej finałowy, na który dostały się reprezentacje ZSRR, Francji, Jugosławii i Czechosłowacji. Francuzi zresztą zorganizowali pierwsze mistrzostwa, goszcząc swoich przeciwników w Marsylii i Paryżu. Gospodarz uzyskał jednak prawo udziału w turnieju bez gry w eliminacjach dopiero dwadzieścia lat później.
Finały Euro 1960.
Początkowo rozgrywano też, co widać na załączonym obrazku, na Euro mecz o trzecie miejsce. Zrezygnowano z tego po raz pierwszy – i, jak się okazało, na dobre – w 1984 roku.
1964 – 1976
Model z czterema uczestnikami turnieju finałowego – licząc włącznie z premierową edycją mistrzostw Europy – utrzymywał się przez pięć odsłon turnieju. Naprawdę trudno było się na ten Puchar Narodów Europy dostać. W 1964 roku do boju przystąpiło już 28 zespołów, a prestiż rozgrywek na przestrzeni paru lat znacznie się zwiększył. Ponownie zastosowano w kwalifikacjach formułę turniejową, bez podziału na grupy. Finały zorganizowała Hiszpania, która w finale na Estadio Santiago Bernabeu pokonała Związek Radziecki i zgarnęła złoto.
Nie ma co jednak mitologizować przeszłości – nie zawsze drabinka wiodąca na Euro była w tamtych latach szczególnie wymagająca. W 1960 roku Czechosłowacja i Francja przespacerowały się po swoich przeciwnikach, cztery lata później Duńczycy awans wywalczyli pokonując Maltę, Albanię i Luksemburg. Zwykle do europejskiego TOP4 wkręcało się elitarne towarzystwo, fakt.
Sporo zależało jednak od szczęścia w losowaniu.
Przed mistrzostwami Europy z 1968 roku zdecydowano się po raz pierwszy na podzielenie pretendentów do udziału w turnieju finałowym na grupy, co trochę zagmatwało sprawę. Do rywalizacji przystąpiło aż 31 drużyn, lecz znów o złoto pograły jedynie cztery reprezentacje. Zasady były nieubłagane – zwycięzcy ośmiu grup (cztery zespoły w każdej plus jedna trzyzespołowa) starli się ze sobą w barażach i jedynie cztery ekipy udały się ostatecznie na finały do Włoch, gdzie koniec końców zatriumfowali gospodarze.
W dość specyficzny sposób na tamte mistrzostwa zakwalifikowała się swoją drogą Anglia. W latach 1884 – 1994 organizowano na Wyspach Brytyjskich turniej zwany British Home Championship. Właśnie te rozgrywki stanowiły dla brytyjskich reprezentacji ścieżkę awansu na Euro. Anglicy zwyciężyli Walijczyków, Irlandczyków i Szkotów, więc to oni pojechali do Włoch.
Dwumecze między zwycięzcami grup eliminacyjnych o udział w mistrzostwach Europy 1968.
Przed mistrzostwami w Belgii (1972) i Jugosławii (1976) zachowano generalnie analogiczny model eliminacyjny. Do obu turniejów zgłosiły się 32 ekipy. Na reformę zdecydowano się cztery lata później.
1980 – 1992
Euro 1980 rozgrywane na włoskich boiskach było niezwykłe z dwóch względów – po pierwsze, ostatni raz osobnym starciem wyłoniono trzecią drużynę Starego Kontynentu. Po wtóre i znacznie ważniejsze – rozszerzono finały do ośmiu drużyn. Choć w eliminacjach znów wzięło udział tyle samo drużyn co zwykle (31), zdecydowano się zmienić ich formułę. Żadnych turniejowych etapów – siedem grup, na mistrzostwa awansują zwycięzcy, stawkę uzupełnia gospodarz.
Jeśli zaś chodzi o same finały – tutaj również uczestników podzielono na grupy, tym razem dwie. Reprezentacje mierzyły się w ramach formuły “każdy z każdy”. Zwycięzcy grupowych zmagań zmierzyli się ze sobą w finale, ekipy z drugich miejsc starły się o trzecią lokatę. Co interesujące – choć rozszerzono liczbę uczestników w finałach mistrzostw, nie cieszyły się one szczególnym zainteresowaniem. Frekwencja na stadionach była niekiedy wręcz beznadziejna – ledwie pięć tysięcy widzów pofatygowało się, by na żywo obejrzeć starcie Greków z Czechosłowacją, rozegrane na Stadion Olimpijski w Rzymie.
W 1980 roku – nie licząc meczów z udziałem gospodarzy – nie dopisała ani frekwencja na stadionach, ani przed tele- i radioodbiornikami.
Wcześniej równie mizernym zainteresowaniem na mistrzostwach Europy cieszyły się jedynie batalie o trzecią lokatę, które potrafiły przyciągnąć na trybuny nawet o kilkanaście razy mniej widzów niż finał turnieju.
Jeżeli chodzi o kolejne mistrzostwa, czyli Euro 1984 we Francji, eliminacje rozegrano sprawdzonym sposobem. 32 uczestników, siedem grup, awansują jedynie najlepsi. Zastosowano też podział na koszyki, co wydatnie ograniczyło liczbą grup śmierci, powstających już na etapie przedbiegów. Same finały także uległy kolejnym, istotnym przemianom. Tym razem też podzielono ósemkę uczestników na dwie grupy, ale ktoś w europejskiej centrali doszedł jednak do wniosku, że pozbawianie kibiców frajdy z fazy pucharowej turnieju mija się jednak z celem. Dla dwóch najlepszych reprezentacji z grup A i B zorganizowano zatem półfinały, a dopiero potem finał.
Półfinały i finał Euro 1984. Już bez starcia o najniższy stopień podium.
Euro 1988 rozegrano właściwie w analogicznym systemie. Był to zresztą turniej stanowiący klamrę dla pewnego okresu w dziejach Europy. Dziewiąty turniej spod szyldu UEFA, zorganizowany w 1992 roku na szwedzkich boiskach, toczył się zatem w atmosferze sporych zawirowań politycznych. Jednak generalnie – formuła wciąż ta sama.
1996 – 2012
Kolejną istotną reformę przyniósł słynny powrót futbolu do domu, czyli mistrzostwa rozegrane w Anglii w 1996 roku. Do eliminacji przystąpiło aż 47 reprezentacji, więc trudno się dziwić, że UEFA wyszła temu naprzeciw i finały rozszerzyła aż do szesnastu rywalizujących zespołów. Cztery razy więcej niż zakładała pierwotna formuła rozgrywek. Pozostając jeszcze przy kwalifikacjach – osiem grup, dalej przechodzi każdy zwycięzca i sześć najlepszych ekip z drugich miejsc.
Dwoje pozostałych wiceliderów zmierzyło się ze sobą w barażu, a szesnastkę uzupełnili gospodarze.
Klasyfikacja drugich miejsc, dodatkowy baraż – eliminacje do Euro 1996 wprowadziły sporo zmian.
Mistrzostwa zakończyły się wielkim sukcesem komercyjnym, więc było jasne, że federacja poszła w dobrym kierunku. Tłumy ludzi na stadionach, olbrzymia frekwencja przed telewizorami. Euro 1996 to był ze wszech miar strzał w dziesiątkę. Sam turniej rozegrano z podziałem na cztery grupy, z każdego wychodziły po dwa najlepsze zespoły. Potem już klasyka: ćwierćfinał, półfinał i ostateczne starcie. Nowinką było też rzecz jasna rozstrzyganie dogrywek metodą “złotego gola”.
Z kolei przy organizacji Euro 2000 na boiskach Belgii i Holandii zastosowano przetestowaną uprzednio formułę. Do eliminacji zgłosiło się aż 49 reprezentacji, zatem na przestrzeni półtora roku trzeba było rozegrać przeszło 200 meczów, żeby wyłonić szczęśliwą czternastkę. Zresztą – jak to wtedy wyglądało, pisaliśmy już na początku tekstu. W przypadku portugalskiego Euro 2004 było również mniej więcej tak samo – 50 ekip wojujących w eliminacjach, podzielonych równo na dziesięć grup. Najlepsi awansują bezpośrednio, reszta łomoce się w play-offach, towarzystwo uzupełnia gospodarz. To były jednak o tyle nietypowe eliminacje, że rozegrano w nich summa summarum zaledwie 211 meczów. Przed Euro 2008 było tych kwalifikacyjnych spotkań aż 306, choć drużyn w grze pozostało tyle samo (50). Zastosowano jednak inny podział na grupy – rozlosowano ich tylko siedem, z każdej awansowały na turniej po dwie drużyny. Do tego gospodarze i finito, żadnych dodatkowych baraży.
NIE SAMĄ REPREZENTACJĄ POLSKI ŻYJE CZŁOWIEK, A ZATEM…
ŁOTYSZE POKONAJĄ U SIEBIE IZRAEL? PRZECIWKO NAM ZAPREZENTOWALI SIĘ NIEŹLE, DZISIAJ KURS AŻ 5.50
LUKSEMBURG WYGRA NA WYJEŹDZIE Z LITWĄ? 3.00 – MOŻE WARTO ZARYZYKOWAĆ?
KOSOWO WYGRA NA WYJEŹDZIE Z CZARNOGÓRĄ? CIEKAWE STARCIE. KURS 3.50
Reprezentacja Polski, która w tamtej kampanii po raz pierwszy w historii wywalczyła sobie udział w mistrzostwach Europy, musiała rozegrać aż czternaście gier kwalifikacyjnych na drodze do upragnionego celu.
Dopóki finały obejmowały wyłącznie cztery zespoły (1960-76), uczestnictwem w mistrzostwach Europy mogło się pochwalić tylko dwanaście reprezentacji. Dziś jest ich już 33.
Przed polsko-ukraińskim Euro 2012 rozdzielono z kolei towarzystwo na dziewięć grup. Spośród 51 reprezentacji awansowało na turniej czternaście, a to oznacza, że aż 37 krajów zostało po tamtych eliminacjach na lodzie. Bezpośredni awans wywalczyła tylko jedna ekipa z drugiego miejsca w grupie, reszta musiała wojować w play-offach. Jeszcze nigdy wcześniej się nie zdarzyło, by aż tak wielka liczba drużyn pożegnała się z marzeniami już na etapie eliminacji.
Na turnieju pojawił się tylko jeden debiutant – gospodarze, Ukraina. Aż dwanaście zespołów, które wzięły udział w Euro 2012 grały także na turnieju cztery lata wcześniej. Być może stąd kolejne, radykalne zmiany w formule rozgrywek. UEFA kolejny raz szerzej uchyliła furtkę, wiodącą na mistrzostwa kontynentu.
Gospodarze mieli kiepską passę w latach 2008-2012, lecz zazwyczaj kończą mistrzostwa w strefie medalowej.
Euro 2016 we Francji to pierwsze mistrzostwa Starego Kontynentu, na których wystąpiły aż 24 reprezentacje. To tyle samo, ile na mistrzostwach świata w latach 1982 – 1994. Oczywiście tak radykalne rozszerzenie rozgrywek spowodowało istotne zmiany w sposobie kwalifikowania się do turnieju. Po raz pierwszy szansę awansu na turniej dostały drużyny z trzecich miejsc w grupach eliminacyjnych.
53 będące w grze ekipy rozdzielono na dziewięć grup, po sześć lub pięć zespołów każda. Dwie najlepsze reprezentacje awansowały bezpośrednio do finałów we Francji, natomiast drużyny z trzecich miejsc – za wyjątkiem najlepszej, która też załatwiła sobie awans od razu – zmierzyły się ze sobą w play-offach. Poza tym – olbrzymim zmianom uległa rzecz jasna formuła rozegrania samych finałów. Klarowny podział na cztery grupy został zastąpiony przez nieco bardziej poplątany system sześciogrupowy. Co znów umożliwiło paru maruderom awans z trzeciego miejsca.
MACEDONIA PÓŁNOCNA ZASKOCZY PODOPIECZNYCH JERZEGO BRZĘCZKA?
KURS NA NASZYCH DZISIEJSZYCH RYWALI: 4.50
Dzięki temu Portugalia – po trzech remisach w fazie grupowej – sięgnęła po mistrzostwo Europy. Z perspektywy, dajmy na to, 1972 roku – totalnie niewyobrażalny scenariusz. Żeby dostać się na tamten turniej często nie wystarczał bilans 4-1-1… w eliminacjach.
***
Cóż – spojrzenie na historię mistrzostw Europy, zebranie tych wszystkich zmian do kupy przed oczami uczy jednak pokory. Trzeba sobie zdawać sprawę, że dzisiejszy mecz z Macedonią Północną jest oczywiście spotkaniem o punkty, jest meczem ważnym i starciem, które trzeba za wszelką cenę wygrać. Ale to wszystko wciąż jest tylko rozgrzewka. Nawet nie eliminacje. Pre-eliminacje. Tym bardziej chcielibyśmy zatem obejrzeć dzisiaj reprezentację Polski nie tylko skutecznie punktującą, jak w dwóch poprzednich spotkaniach, ale i grającą ładny futbol.
Na chytrość, na przebiegłą grę na wynik przyjdzie jeszcze czas. W fazie pucharowej Euro 2020. Czyli wtedy, gdy zacznie się już to naprawdę poważne granie o prymat na Starym Kontynencie.