W niedzielę awans do ćwierćfinału mundialu U20 wywalczyli Kolumbijczycy, a dziś Senegal rozprawił się – nie bez problemów – z Nigerią. Dość niespodziewanie awans wywalczył Ekwador, który w grupie prezentował się miernie, ale dziś po świetnym meczu wyeliminował do tej pory niepokonany Urugwaj. Do grona ćwierćfinalistów dołączyła też Ukraina.
Ale o starciu Ukrainy z Panamą za wiele nie będziemy pisać – odsyłamy do reportażu Przemka Michalaka, który właściwie spuentował wszystko trafnym tytułem. „Miał być paździerz, a tu niespodzianka” – 4:1 dla naszych sąsiadów.
Sporo działo się też w meczu Urugwaju z Ekwadorem. Generalnie lekkim faworytem wydawali się Urusi – owszem, to Ekwadorczycy zostali mistrzem kontynentu w swojej kategorii, natomiast w grupie to Urugwajczycy prezentowali się zdecydowanie korzystniej. Przez pierwszą fazę przebrnęli z kompletem zwycięstw, podobała nam się ich gra, widać był w tej ich intensywności jakąś myśl przewodnią, a nie „chłopaki, dużo biegamy i strzelamy na bramę, coś wpadnie”. Ekwador z kolei w trzech meczach zdobył… dwie bramki.
No i mecz ułożył się świetnie dla faworytów, bo jeszcze nie wybił kwadrans, a Araujo wcisnął piłkę do siatki z metra kolanem. Nadmieńmy, że to chłopaczek z drugiej drużyny Barcelony, zatem radzimy się przyjrzeć – być może za sześć lat trafi do Ekstraklasy w barwach Miedzi Legnica. Ale miłe złego początki – później Urusi odstawiali już kabaret w defensywie, a Ekwadorczycy szaleli na skrzydłach. Najpierw idiotyczny karny, po przerwie ładny wolej i zrobiło się 2:1 dla „gości”.
W końcówce meczu Mendez wcielił się w Suareza na mundialu 2010 i taką efektowną paradą zatrzymał strzał rywala.
Niestety – Mendez to nie urugwajski bramkarz, a obrońca. Sędzia nie wziął pod uwagę walorów artystycznych tej interwencji, wyrzucił winowajcę z boiska, a Plata wykorzystał drugą jedenastkę dla Ekwadoru. 3:1, Urugwaj wraca do domu.
W ogóle dzisiaj było na co popatrzeć na tym naszym mundialu, bo spotkanie Senegalu z Nigerią i było emocjonujące, i stało na naprawdę przyzwoitym poziomie. Senegal wygrał 2:1, stracił swoją pierwszą bramkę na tym turnieju – i to po niezwykle kreatywnym rozegraniu rzutu wolnego przez Nigeryjczyków. Schemat pt. „strzelec trafia w przebiegającego kolegę i tym samym myli bramkarza”:
Aha, jeszcze co do Nigeryjczyków – po golu na 0:2 rzucili się z łapami do… trenera. Mówi się, że w tej ekipie są jakieś kwasy – ponoć dużo do powiedzenia mają agenci, którzy wciskają „swoich” piłkarzy do kadry, a sam selekcjoner nie do końca panuje nad tym rozgardiaszem, zmienia reprezentantom pozycje, miota się w rotacji. W efekcie nawet po golu na 1:2 to nie Nigeria była bliżej wyrównania, a Senegal trafienia na 3:1, a nawet i 4:1.
Ale zupełnie serio – po tym, co oglądaliśmy w wykonaniu Senegalu, to ci goście wyrastają na jednego z poważniejszych kandydatów do zwycięstwa na tym małym mundialu. Wybiegani, silni, dobrzy technicznie, taktycznie grają jak wiele kadr europejskich, nie ma tam tego afrykańskiego chaosu, mają indywidualności (np. Sagna). Naprawdę nie zdziwimy się, jeśli zajdą daleko – w następnej fazie zagrają ze zwycięzcą pary Korea Południowa – Japonia.
Na rywala z Azji czekają zatem Senegalczycy, a co poza tym? Ekwador zagra z Francuzami lub Amerykanami (wtorek, 17.30), Kolumbia zmierzy się z Ukrainą, a Włosi czekają na rozstrzygnięcie spotkania Argentyny z Mali (wtorek, 20:30).
fot. 400mm.pl