Liczono na eksplozję talentu, liczono, że nie tylko pomoże w zdobywaniu kolejnych trofeów, ale też zwróci na siebie uwagę klubów z największych lig Europy. Niestety dla Legii – Sebastian Szymański nadal pokazywał się od dobrej strony, ale w miarę wycinania kolejnych partnerów do gry, przestawał kolekcjonować złote medale. Legia Warszawa uznała więc, że lepszego momentu na jego sprzedaż już nie będzie. Młody zawodnik warszawskiego klubu przechodzi właśnie testy medyczne w Dynamie Moskwa, zaakceptował już warunki kontraktu, kluby się dogadały. Legia sprzedaje swój największy, obok Radosława Majeckiego, talent.
Czy można to nazwać końcem sagi transferowej? Chyba tak, w końcu temat sprzedaży Szymańskiego powracał w każdym kolejnym okienku transferowym, a kipiący potencjał pomocnika widział każdy futbolowy ekspert. Jasne, Szymański miewał okresy bezbarwnej gry, zdarzało się, że dostosowywał się do rozczarowującej Legii, ale pamiętajmy, to chłopak z rocznika 1999, ledwie 20-letni, a już ograny na poziomie Ekstraklasy oraz w reprezentacjach młodzieżowych.
Dynamo Moskwa wydaje się klubem skrojonym na miarę – to nie jest najlepszy, ani nawet drugi (ani trzeci…) najlepszy klub w stolicy Rosji, to nie jest wieczny faworyt do mistrzostwa, za to może być trampolina do świata najbogatszych. Nikt nie będzie tam bał się stawiać na młodego zawodnika, nikt też nie narzuci na niego wiążącej nogi presji. Dynamo to świetne okno wystawowe, zdecydowanie lepsze od Legii, a przy tym klub, w którym jego talent powinien dalej się rozwijać.
Z tego co usłyszeliśmy – Sebastian Szymański kosztował 5,5 miliona euro, co tylko potwierdza, że mówimy o nieprzeciętnym jak na polskie podwórko potencjale. Przy spełnieniu niektórych warunków – wraz z bonusami transfer może być warty nawet 7 milionów euro. Co ciekawe – skorzysta na tym również angielska agencja Stellar, która wśród klientów ma m.in. Saula, Bale’a czy Jordana Pickforda. Agencja zapewniła sobie 20% od kwoty transferowej, więc pomimo, że transfer dopinał Mariusz Piekarski, grubo ponad milion może trafić do Stellara. To zaś oznacza, że doliczając jeszcze solidarity, prowizje dla PZPN-u i MZPN-u oraz wynagrodzenie dla agentów faktycznie dopinających transakcję – do Legii trafi ostatecznie jakieś 70% kwoty, czyli między 3,5 a 4 mln euro.
Co można napisać o Dynamie? Cóż, to klub u progu rewolucji. Właśnie oddał do użytku VTB Arenę, nowy stadion na 27 tysięcy miejsc, w dodatku klub ma w planach ofensywę transferową, której Szymański jest pierwszym elementem. W ostatnim sezonie zajął 12 miejsce, 5 punktów nad Krylją Samara, która o utrzymanie gra w barażach. Miejsce tuż nad kreską oczywiście nie satysfakcjonuje nowych władz klubu z Moskwy, który przecież jeszcze pięć lat temu zaskakiwał transferami Valbueny czy Kokorina. Inna sprawa, że po tamtym mocarstwowym Dynamie nieomal zostały zgliszcza – palenie pieniędzmi w kominku doprowadziło klub nad przepaść, a unormowanie finansowe i organizacyjne nastąpiło dopiero w ostatnich dwóch sezonach.
Ten nadchodzący ma być przełomowym – Dynamo skończyło z przepłacaniem, potem z dziadowaniem – teraz zaś chce wrócić do gry o coś więcej niż utrzymanie, w czym ma pomóc zarówno VTB Arena, jak i zaangażowanie banku w klub. Do tego dodajmy uporanie się z ciągnącymi się problemami z finansowym fair-play, utrzymanie w lidze. Powinno być dużo, dużo lepiej, niż w ostatnich 12 miesiącach. Zresztą, to odbicie widać nawet po transferze Szymańskiego. Cofnijmy się do naszego tekstu, w którym analizowaliśmy politykę personalną w klubie. Cały znajdziecie TUTAJ.
– Dzsudzsak przyszedł za 19 milionów euro, odszedł za 1,6 miliona,
– Kokorin przyszedł za 19 milionów euro, odszedł za 2 miliony,
– Żirkow przyszedł za 11 milionów euro, odszedł za 640 tysięcy,
– Vainqueur przyszedł za 6 milionów euro, odszedł za 580 tysięcy,
– Buttner przyszedł za 5,5 miliona euro, odszedł na wypożyczenie za 500 tysięcy, po czym rozwiązano z nim kontrakt,
– Valbuena przyszedł za 7 milionów euro, odszedł za 6 milionów.
Duże nazwiska, duże kwoty, duże rozczarowania. Nowe Dynamo ma być klubem Szymańskich – największych talentów regionu, które następnie w Moskwie znajdują drabinę do światowego futbolu. Czy to się uda? Cóż, życzymy powodzenia, bo sukcesy moskiewskiego zespołu to od dzisiaj również sukcesy jednego z naszych najbardziej utalentowanych zawodników.
Sam Szymański? Dla niego to też trochę moment prawdziwej próby. W warszawskim zespole zaczynał się chyba trochę dusić – ale czy mogło być inaczej, jeśli wchodził do drużyny z Vadisem czy Guilherme, a kończył u boku Antolicia? Po świetnym początku, po dwóch mistrzostwach Polski, nadszedł moment, w którym to na jego barki wrzucono bardzo duże ciężary, ze stałym fragmentami włącznie. Szymański, w dodatku z coraz to nowymi wynalazkami trenerskimi przy linii, nie miał właściwie prawa się w tym w pełni odnaleźć.
Moment transferu? W sumie nie dziwimy się, że ani Legia, ani Dynamo nie zwlekały do młodzieżowego Euro. Szymański w kadrze Michniewicza może grać pierwsze skrzypce, ale z tymi rywalami w grupie zawodnikom ofensywnym pokazać się będzie wyjątkowo trudno. I w drugą stronę – trudno sobie nawet wyobrazić, jak zostałby przyjęty w Warszawie choćby jakiś drobny uraz, który zagroziłby lub obniżył kwotę transferową.