“Gdy na początku lipca Piotr Parzyszek zmieniał holenderski klub na Piasta, miał jeszcze ważny kontrakt. PEC Zwolle zgodziło się go rozwiązać za porozumieniem stron. W umowie zawarto jednak pewne bonusy. Jednym z nich była kwota w razie awansu do pucharów i zdobycia mistrzostwa Polski” – czytamy w dzienniku „Sport”. Rzeczona kwota to około 200 tysięcy złotych.
SUPER EXPRESS
Robert Lewandowski jest już królem strzelców i mistrzem Niemiec 2018/19, teraz chce uzupełnić sezon Pucharem Niemiec.
– W niedawnym meczu ligowym tych drużyn był remis 0:0, ale widać było większą dojrzałość Bayernu, a Lipsk nie miał za bardzo czym zaskoczyć rywala. Teraz też nie spodziewam się gradu bramek w finale – mówi Artur Wichniarek, były reprezentant Polski. – Po zjednoczeniu Niemiec jeszcze żadna drużyna z byłego NRD nie grała w finale, a Lipsk może go zdobyć, bo nie można im całkiem odbierać szans.
Zwycięstwo Bayernu może pomóc trenerowi Niko Kovacowi zachować posadę.
Andrzej Juskowiak próbuje odpowiedzieć, dlaczego w pierwszym meczu MŚ U-20 spotkało nas takie rozczarowanie.
– Dlaczego Polacy tak zawiedli w pierwszym meczu?
– Nie graliśmy eliminacji, a w spotkaniach towarzyskich, żeby sprawdzić zawodników, trzeba było roto- wać składem i ustawieniem. Przez to trener Jacek Magiera nie miał pewności, jak ta drużyna w danym dniu zagra. Kilka treningów przed startem turnieju to za mało, żeby wypracować schematy taktyczne, zgrać zespół. Kolumbijczycy trenowali razem w Europie od dwóch tygodni, a my do mistrzostw przystąpiliśmy z marszu i to było widać. Dlatego szkoda, że na otwarcie turnieju nie graliśmy z Thaiti. Na podbudowanie, ruszenie z miejsca z impetem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Z Tahiti trzeba wygrać. Co o naszym drugim rywalu można powiedzieć po pierwszym meczu?
Przed startem mundialu było oczywiste, że drugi z naszych grupowych rywali jest tym teoretycznie najsłabszym, bo w strefie Oceanii piłka nożna stoi na najniższym poziomie. W przeciwieństwie do starcia z uznawaną za najsilniejszą w stawce Kolumbią, tym razem to biało-czerwoni są faworytem. Ale żeby pokonać drużynę z Polinezji Francuskiej, nie mogą zagrać takiego „piachu” jak w czwartek, kiedy ponieśli porażkę 0:2. Tahitańczycy co prawda ulegli Senegalowi 0:3, zaczynając mecz, jakby myślami byli gdzieś na plaży (gol stracony w 10. sekundzie to najszybsze trafienie w historii młodzieżowych MŚ), ale wcale nie zaprezentowali się tak źle, jak mogłoby się wydawać przed mistrzostwami. Kilku ich zawodników pokazało niezłą technikę, potrafili długo utrzymać się przy piłce. Na regularnego plażowicza wyglądał w zasadzie tylko ich bramkarz, nieco tęgawy, jednak i on kilka razy dobrze interweniował.
Co z Sebastianem Walukiewiczem po groźnie wyglądającym urazie z pierwszego starcia z Kolumbią? Dziś wieczorem ma zapaść decyzja, czy zagra w drugim meczu fazy grupowej.
Walukiewicz prosto ze stadionu pojechał do szpitala. Tam przeszedł szczegółowe badania (m.in. tomografię) i nie stwierdzono żadnych odchyleń od normy. Mniej więcej o pierwszej w nocy wrócił do hotelu w centrum miasta. Obolały, z siniakiem, ale bez poważnych obrażeń. W piątek dostał wolne, w sobotę wieczorem zostanie podjęta decyzja, czy zagra z ekipą z Oceanii. Jeżeli wszystko będzie w porządku, znajdzie się w wyjściowej jedenastce.
Marcel Zylla cieszy się z gry dla Polski, ale nie deklaruje, którą reprezentację seniorską wybierze.
Marcel jeszcze nie zdecydował, dla której z dorosłych reprezentacji będzie grał. Kiedy wystąpi w meczu o punkty którejś z pierwszych kadr, nie będzie już odwrotu.
– Nie wiem, jak zdecyduję. Na pewno będę się zastanawiał. Dla mnie teraz najważniejsze są mistrzostwa świata i gra w nich dla Polski. Cały czas dostaję sygnały z niemieckiej federacji. Chcą, żebym występował dla nich. Niemcy nie awansowali do mundialu. Z niektórych znajomych śmieję się, że mistrzostwa obejrzą w telewizji – żartuje nasz rozmówca. – Polska ma też bardziej żywiołowych kibiców. Kiedy były mecze z Niemcami w eliminacjach EURO 2016 i w turnieju, to mój brat Patryk był za Polakami. Ja też lepiej czuję się w polskiej koszulce. A jak będzie w przyszłości? Zobaczymy – dodaje.
Dusan Kuciak zmienił swój zestaw boiskowych zachowań, o czym opowiada w rozmowie z Izą Koprowiak. Swoją drogą mówi też, że dla niego trzecie miejsce to „tylko trzecie miejsce”, z czym pewnie nie zgodziłby się Piotr Stokowiec – jak wiadomo, mistrzostwo to podstępne choróbsko.
— Wiosną Maciej Szczęsny powiedział, że wrócił pan do wysokiej formy, na boisku już nie krzyczy do kolegów, co było wyłącznie objawem jego niezadowolenia z siebie. To trafna diagnoza?
— Wiem, że w przeszłości bardzo dużo mówiono o moim charakterze. Ale jeżeli ktoś popełnia trzy razy ten sam błąd, to trzeba mu zwrócić uwagę. Zawsze się tej zasady trzymam, ale teraz już nie robię tego w tak widoczny jak wcześniej sposób. Po powrocie z Anglii zrozumiałem, że takie zachowa- nie nie wszystkim musi odpowiadać. Teraz reaguję inaczej, daję bardziej konstruktywne uwagi. Musiałem się tego nauczyć. Trener Dowhań wymagał tego ode mnie, ale nie był w stanie do mnie dotrzeć. Dziękuję tym wszystkim ludziom, którzy chcieli mi pomóc, ale to ja sam musiałem zrozumieć, że powinienem się zachowywać inaczej. Do tego potrzebny był mi pobyt w Hull City. Nie żałuję tego wyjazdu, nauczyłem się tam bardzo wiele. Wróciłem jako lepszy bramkarz niż przed wyjazdem, jestem o tym przekonany.
Gdzie trafi Michał Kucharczyk? Zagranica, a może pozostanie w ekstraklasie, w miedziowych barwach?
W Legii więcej meczów od niego rozegrało tylko pięciu piłkarzy. Więcej trofeów zdobył Jakub Rzeźniczak, a tyle samo ma Miroslav Radović. Był o podpis pod nowym kontraktem z Legią, który – ponoć – gwarantował mu zarobki na poziomie około 250 tysięcy euro rocznie (90 tys. zł miesięcznie). Na końcu okazało się, że szczęścia musi szukać gdzie indziej. Do Turcji, skąd pojawiały się oferty, nie bardzo chce jechać żona piłkarza. Jedną z opcji może być KGHM Zagłębie Lubin, gdzie dyrektorem sportowym jest były piłkarz i dyrektor sportowy Michał Żewłakow.
SPORT
Jacek Magiera prosi, by nie skreślać reprezentacji U-20 po jednym meczu.
– Mistrzostwa jeszcze się nie skończyły. Jestem wściekły, zły, ale dajmy tym chłopakom szansę. Mamy piękny turniej, przychodźcie na stadiony z uśmiechem, dopingujcie naszych – apelował trener Jacek Magiera. – Nie skreślajmy tych zawodników, dajmy im szansę na rehabilitację. Znam tych chłopaków i wierzę, że się podniosą. Ten mecz był dla nich cennym doświadczeniem. To młodzi chłopcy, którzy dopiero rozpoczyna- ją karierę na zawodowym poziomie. Jeszcze nieraz przegrają, a umiejętność radzenia sobie z tak stresową sytuacją też jest bardzo potrzebna. Wierzę, że mentalnie dadzą radę. Mają teraz trochę czasu do następnego meczu – podkreślił selekcjoner biało-czerwonych.
Piast będzie musiał zapłacić za mistrzostwo. Konkretnie – zapłacić PEC Zwolle, które oddając Piotra Parzyszka za darmo zagwarantowało sobie jednak kasę w razie awansu do pucharów i zdobycia krajowego tytułu.
Gdy na początku lipca napastnik zmieniał holenderski klub na Piasta, miał jeszcze ważny kontrakt. PEC Zwolle zgodziło się go rozwiązać za porozumieniem stron i pozwoliło Piotrowi Parzyszkowi przejść do gliwickiego klubu bez kwoty odstępnego. W umowie zawarto jednak pewne bonusy, które otrzyma holenderska strona. Jednym z nich była kwota w razie awansu do europejskich pucharów i zdobycia mistrzostwa Polski. Jeszcze kilka miesięcy temu mogło się to wydawać nierealne, ale już nie jest i działacze Piasta będą musieli wykonać przelewu na konto Zwolle. Kwota jednak nie jest zawrotna. Według naszych informacji to około 200 tysięcy złotych.
Sosnowiec doczeka się nowego obiektu. Następca wysłużonego Stadionu Ludowego będzie mieć co najmniej 12 tysięcy miejsc i ma kosztować około 150 milionów złotych.
Wczoraj rzecznik UM Rafał Łysy poinformował, że w najbliższy poniedziałek samorząd Sosnowca podpisze umowę na budowę nowego stadionu. Umiejscowiony ma być w okolicach tak zwanej Górki Środulskiej, koło ulicy Zaruskiego. Oprócz stadionu piłkarskiego na 12 tysięcy widzów (z możliwością rozbudowy do 15 tysięcy) znajdą się tam również – budowane w późniejszym czasie – hala sportowa na 3 tysiące miejsc i lodowisko na 2,5 tysiąca miejsc. Wykonawcą budowy stadionu, którego koszt ma wynosić 147,9 milionów złotych brutto, ma być Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego.
Dlaczego Czesi tak dobrze radzą sobie w pucharach, podczas gdy my mamy ogromne problemy? „Sport” pyta o zdanie Libora Palę, trenera Banika Ostrawa.
— A jak wytłumaczyć fakt, że między czeskimi a polskimi drużynami w europejskich pucharach jest taka przepaść? Gdzie szukać przyczyn?
— Nie ma prostej odpowiedzi. W Czechach pracuje się z tymi zawodnikami ciężko na co dzień, jest konsekwencja. Piłkarze mają w tym względzie narzucony reżim. To takie niemieckie wzory. Zresztą proszę spojrzeć wokół. Sporo jest niemieckich zakładów i firm. Skoda związana jest z Volkswagenem… To wchodzi pod skórę, no i tak też z tym wszystkim muszą sobie radzić piłkarze. Do tego dochodzi wielu zagranicznych zawodników, czego wcześniej nie było. Najlepszym strzelcem w lidze jest Rosjanin Komliczenko. Do tego są wymienieni wcześniej Kameruńczyk Ngadeu i Iworyjczyk Deli czy Francuz Beauguel, który grał u mnie w Fastavie. Mocne kluby sprowadzają najbardziej utalentowanych graczy, a kadry uzupełniają kreatywnymi zawodnikami z zagranicy, w większości z Afryki. Taki miks daje potem dobre czy bardzo dobre wyniki, jak ma to miejsce w przypadku Slavii.
Kibice Ruchu mają dość. Fanatycy coraz głośniej żądają odejścia prezesa Jana Chrapka, realny staje się bojkot III-ligowca.
Dlaczego tak bardzo zależy im na odejściu z klubu Jana Chrapka, który w fotelu prezesa zasiada od niespełna roku? – Jest osobą niekompetentną, nie znającą realiów. Nie rozumie kibiców i środowiska, w opłakanym stanie finansowo-organizacyjnym. Dodając do tego trzy kolejne spadki nie trzeba więcej tłumaczyć, dlaczego chcemy, aby odszedł. To powinno być coś zupełnie naturalnego – tłumaczą nam kibice. Tuż po ich wizycie na posiedzeniu rady nadzorczej skontaktowali się z nimi szef RN Zdzisław Bik oraz jej członek, wiceprezydent miasta Marcin Michalik, wyrażając wolę spotkania. Na tym jednak się skończyło.
– Klub wykonuje działania pozorne. Nie szuka nawet nici porozumienia. Wygląda na to, że jesteśmy ignorowani i straszeni policją. Już od 6 miesięcy proponujemy spotkanie kibiców z największymi udziałowcami, czyli prezesem Bikiem i prezydentem Kotalą, ale nasze prośby są ignorowane. Są chętni na spotkania dwustronne, a nigdy trójstronne. Nie ma woli uzdrowienia klubu – przekonują fani Ruchu.
fot. FotoPyK