Reklama

IV liga, a szkolenie jak w wielkich klubach. Wizyta w Gwarku Ornontowice

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2019, 09:48 • 11 min czytania 0 komentarzy

Gwarek Ornontowice za rok będzie świętował 100-lecie istnienia, ale wielkiej historii nie ma. Nigdy nie wyszedł poza piąty poziom rozgrywkowy, na którym znajduje się obecnie. Zapytacie więc: czym się ten klub wyróżnia, by napisać o nim większy tekst w naszym czwartoligowym cyklu? Już odpowiadamy: tym, że bardzo dobrze pracuje z młodzieżą.

IV liga, a szkolenie jak w wielkich klubach. Wizyta w Gwarku Ornontowice

W ostatnich latach przez Ornontowice przeszli zawodnicy Górnika Zabrze – Tomasz Loska, Mateusz Matras i Przemysław Wiśniewski oraz Damian Michalik (wiosną Raków Częstochowa) i bracia Piątkowie z GKS-u Tychy. Jak na taki klubik, jest to bardzo dużo i stanowi dowód, że nie ma mowy o przypadku. Najbardziej reprezentatywnym przykładem jest Matras. To czystej krwi wychowanek Gwarka. Był w składzie, gdy latem 2008 roku wywalczono awans do IV ligi, którą w Ornontowicach nieprzerwanie mają do dziś. Przez pół roku w Gwarku grał też wtedy Grzegorz Sikora, obecnie trener koordynator w klubowej szkółce.

#POWIATBET STWORZYLIŚMY WSPÓLNIE Z ETOTO, BUKMACHEREM, KTÓRY MA SZEROKĄ OFERTĘ ZAKŁADÓW NA TĘ KLASĘ ROZGRYWEK

Matras nie zapowiadał się na wybitny talent, jednak zaszedł daleko dzięki swoim cechom charakteru. – Miał najlepsze podejście do piłki i silną mentalność. Gdy poszedł do Piasta, na początku śmiali się tam z niego, że jest za gruby, ale nie załamał się. Miał szczęście, że trafił na Marcina Brosza i jego kariera przyspieszyła. Dobrze wybrał, że nie szedł od razu do ekstraklasowego Górnika, tylko zaczął w Gliwicach od I ligi – mówią w klubie.

Pomocnik, który wiosną grał na wypożyczeniu w Zabrzu z Zagłębia Lubin, absolutnie nie odcina się od korzeni. Jak tylko jest w domu, wpadnie na mecz – nawet rezerw Gwarka. Chętnie przychodzi też na treningi, ćwicząc i rozmawiając z dziećmi. To dla nich wielka atrakcja i namacalny dowód, że zaczynając w Ornontowicach można naprawdę poważnie grać w piłkę.

Reklama
smartcapturesmartcapture

smartcapture

Latem w Gwarku liczyli, że Górnik za dobrze pieniądze sprzeda Tomasza Loskę. Klub miałby zapewniony spokojny byt na rok, półtora i mógłby zainwestować w dalszy rozwój infrastruktury oraz swoich trenerów. Niewiele zabrakło – gdyby w jednym klubie Ligue 1 i Serie A odeszli inni bramkarze, właśnie Loska byłby pierwszy w kolejce do transferu. Nic z tego nie wyszło, a on po rundzie jesiennej poszedł w zupełną odstawkę i nawet jeśli gdzieś odejdzie, to już za nieporównywalnie mniejsze pieniądze.

Loska nie jest wychowankiem Gwarka, ale to tutaj został nakierowany na właściwe tory, choć jest to historia, która ma i blaski, i cienie. – Zaczynałem jeszcze w juniorach Gwarka i jak na tamten czas, fajnie to było zorganizowane. W okolicznych wioskach albo nie było z kim pograć, albo na czym, albo nie było trenerów, a w Ornontowicach wszystko mieliśmy zapewnione. Jako 15-latek zacząłem pracować z pierwszym zespołem, rok później zadebiutowałem w IV lidze. Wypatrzył mnie GKS Tychy, spędziłem tak rok. Po powrocie do Ornontowic musiałem grać w rezerwach w C-klasie. W jedynce bronił Paweł Nowak, który wskoczył do składu, gdy byłem w Tychach. To był trudny czas, człowiek mógł zacząć zadawać sobie pewne pytania. Dopiero co trenowałem z drużyną pierwszoligową, a teraz kopałem w najniższej możliwej lidze. Szybkie przejście do całkowicie innej rzeczywistości. Udało mi się jednak podźwignąć i pójść dalej – opowiada bramkarz Górnika Zabrze.

DWADZIEŚCIA ZŁOTYCH FREEBETU ZA SAMĄ REJESTRACJĘ – NAJNOWSZA OFERTA ETOTO DLA NOWYCH GRACZY

Gdy mając 14 lat przychodził do Ornontowic z Piasta Gliwice, miał potężne braki. Pół żartem, pół serio – nie potrafił podać na dwa metry. – Tak naprawdę do tamtego momentu nigdy nie miałem profesjonalnego treningu i to wychodziło. W Ornontowicach wyglądało to lepiej, a ja byłem bardzo ambitny, ciężko pracowałem i sam czułem, że zaczynam się mocno rozwijać. Nabierałem pewności siebie i skończyło się dobrze – przyznaje Loska.

Reklama

Podobnie jak Matras, w wolnej chwili chętnie wpada na stare śmieci. – Byłem miesiąc temu na pucharowym meczu z rezerwami Górnika. Zawsze jest z kim pogadać. Ludzie pracujący w klubie praktycznie się nie zmienili, a kilku piłkarzy z pierwszego zespołu to moi koledzy z czasów juniorskich – przyznaje. Co do meczu, był to finał Pucharu Polski podokręgu Zabrze. Gwarek stoczył zażarty bój i odpadł dopiero po rzutach karnych. W klubowym budynku wisi teraz pamiątkowy proporzec z tego spotkania.

mde

Przemysław Wiśniewski w Ornontowicach zaczynał treningi. Spędził pół roku w trampkarzach i poszedł do Stadionu Śląskiego Chorzów. Epizodu z Gwarkiem nawet nie ma w jego biogramie. Damian Michalik jesienią grał w GKS-ie Katowice, a zimą poszedł do Rakowa Częstochowa. Wywalczył z nim awans do Ekstraklasy, ale debiutu nie doczekał i już ogłoszono, że odejdzie. Michalik w 2014 roku mógł się odbudować w Gwarku po wielu perypetiach życiowych (kiedyś opowiadał nam o nich tutaj) i stamtąd poszedł do Polonii Bytom, gdzie kariera przyspieszyła. Będący w GKS-ie Tychy bracia Piątkowie – Jakub rocznik 1998, Kacper rocznik 2000 – również pierwsze szlify zbierali w Gwarku, choć też raczej trudno o tym przeczytać. Kacper był w trampkarzach przez trzy lata, więc nie sposób mówić, że to nic nie znaczyło.

I tu dochodzimy do tego, co ten klub najbardziej wśród innych czwartoligowców wyróżnia, czyli infrastruktury i szkolenia młodzieży. Obecny zarząd, na czele którego stoi prezes Krzysztof Zdrzałek, jest w Gwarku od 2012 roku. Wtedy miano tu drużynę seniorów i trzy grupy młodzieżowe. Dziś obok drużyny seniorskiej jest rywalizująca w III lidze drużyna kobiet oraz siedem grup młodzieżowych. Poza płytą główną do dyspozycji są znajdujące się nieopodal dwa pełnowymiarowe boiska trawiaste (w tym jedno oświetlone), dwa orliki (oba oświetlone), dwie sale gimnastyczne i salka do analiz video. Do pełnej niezależności względem pogody brakuje jeszcze pełnowymiarowej sztucznej płyty.

Orliki wybudowała gmina, natomiast o miejsce do treningów trzeba było zadbać samemu. – Boiska treningowe zostały wykonane w czynie społecznym. Gmina dała teren, który był zarośnięty metrowymi chaszczami, a rodzice piłkarzy, sami piłkarze, kibice i zarząd zrobili resztę – mówi prezes Zdrzałek.

Trenujący w tym miejscu zawodnicy mają widok na Kopalnię Węgla Kamiennego Budryk.

smartcapture

To jedna z najmłodszych tego typu kopalni w Polsce, wydobycie rozpoczęła w 1994 roku. Kopalnia wchodzi w skład Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która jest głównym sponsorem Gwarka Ornontowice. Budżet klubu waha się w granicach pół miliona złotych rocznie. Tylko część tej kwoty pochodzi z kopalni. Resztę w znacznej mierze należy wypracować samemu. Gmina pomaga w utrzymaniu boisk i przekazuje klubowi dotację na szkolenie młodzieży, ale nie finansuje czwartoligowców. – Seniorzy mają zagwarantowane zwroty kosztów dojazdowych na treningi i mecze. Na co dzień nie dostają żadnych pieniędzy. Z urzędu gminy mają zagwarantowane premie, ale muszą zajmować odpowiednie miejsca w tabeli na koniec sezonu. Żeby zawodnicy naprawdę byli zadowoleni, trzeba zająć przynajmniej ósme miejsce, które na ten moment mamy. Za miejsca 9-12 byłaby już tylko połowa tej kwoty. Odkąd w 2012 roku zmienił się zarząd klubu, każdą złotówkę oglądamy kilkanaście razy przed wydaniem. Mamy przykłady klubów ościennych, które potrafią wydać trzy razy więcej, a wcale lepszych wyników nie osiągają – tłumaczy prezes Zdrzałek.

On, podobnie jak czterech zawodników z pierwszego zespołu, na co dzień pracuje na kopalni. Pozostali to przeważnie uczniowie i studenci. Wszyscy z zarządu klubu działają w nim społecznie. Trener Łukasz Bereta oraz trenerzy grup młodzieżowym już za darmo nie pracują, choć wiadomo, że na żadne kokosy liczyć nie mogą i główne źródło utrzymania mają gdzie indziej. – Trzeba powiedzieć wprost: trenerzy mało zarabiają, ale przynajmniej te pieniądze nie są tylko na papierze, płacimy terminowo. A robimy wszystko, żeby warunki ich zatrudnienia były coraz lepsze. Trenerzy mogą też liczyć na nagrody dodatkowe – komentuje prezes.

DARMOWY ZAKŁAD 20 ZŁOTYCH BEZ DEPOZYTU – ETOTO SPECJALNIE DLA CZYTELNIKÓW WESZŁO

Różnicę w możliwościach finansowych względem czwartoligowych krezusów widać po historii z lata ubiegłego roku. Trener Marcin Domagała niemal z dnia na dzień odszedł do Polonii Bytom, gdzie dostał trzy razy więcej niż otrzymywał do tej pory. W Ornontowicach zastąpił go Maciej Wojnar, lecz okazał się niewypałem. Wiedzę posiadał, tyle że nie potrafił jej przekazać piłkarzom, brakowało mu charyzmy. Na cztery kolejki przed końcem rundy jesiennej zastąpił go 28-letni Bereta. Normalnie mógłby jeszcze samemu grać, ale przeszkodziły mu problemy zdrowotne. Pod jego wodzą Gwarek spisuje się znacznie lepiej, mimo że zimą w pewnym momencie z powodu kontuzji wypadło mu aż ośmiu piłkarzy. – Dobre przygotowania, trafione transfery i zaskoczyliśmy – mówi skromnie młody szkoleniowiec.

Wpadki jednak nadal się zdarzają. Niedawno jego podopieczni przegrali aż 0:6 z rezerwami Rakowa Częstochowa, który wystawił bardzo mocny skład, złożony głównie z zawodników, którzy wywalczyli awans do Ekstraklasy. – Powiedziałem piłkarzom, że początek meczu jest kluczowy. Mija 50. sekunda i… przegrywamy 0:1. Wtedy już wiedziałem, że dziś nie będzie dobrze. Zagraliśmy poniżej swojego poziomu, a Raków nawet po 3-4 bramce nadal atakował i szukał kolejnych – przyznaje trener Bereta.

Stoją od lewej: Krzysztof Zdrzałek (prezes), Łukasz Nieużyła Sekretarz, Grzegorz Sikora trener koordynator, Łukasz Bereta trener I zespołu, Mateusz Zdrzałek trener

W Ornontowicach mija już jedenasty rok w IV lidze i raczej nie ma widoków, żeby prędko się to zmieniło. – Nie narzekamy na IV ligę. To dziś najwyższy szczebel ograniczony stricte do jednego województwa. III liga to już dużo większe wyzwanie finansowe i logistyczne, bo przy obecnym układzie czekałaby nas nawet wyjazdy pod Zieloną Górę czy do Gorzowa Wielkopolskiego. Co prawda III liga w przyszłym sezonie będzie trochę śląsko-śląska, bo spadły do niej wszystkie śląskie kluby z II ligi, ale nie mamy żadnego ciśnienia, by walczyć o awans. Ono było dawniej, po awansie tutaj, gdy III liga była jeszcze śląsko-opolska. Dwa województwa robiły taką różnicę, czy pojedziemy do Opola, czy do Częstochowy. Na jedno by wychodziło. Oczywiście sportowo niczego nie zabraniamy. Wygrać ligę to jedno, awansować do III ligi to drugie – rozjaśnia sytuację klubowy sekretarz Łukasz Nieużyła.

Klub więc spokojnie rywalizuje sobie w IV lidze i skupia się na szkoleniu. A widać, że naprawdę odbywa się ono na poważnie. – Mamy w klubie sześciu trenerów młodzieży plus dwóch trenerów pomocniczych. Wszyscy mają licencje UEFA A lub są w trakcie kursów. Był też do niedawna bardzo dobrze pracujący z trampkarzami Karol Zniszczoł, który odszedł do Odry Opole i jest analitykiem w sztabie szkoleniowym Mariusza Rumaka. Półtora roku namawialiśmy go, żeby do nas przyszedł, popracował niecały rok i tak się wypromował – mówi Mateusz Zdrzałek, jeden z trenerów. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, prywatnie to bratanek prezesa.

GWAREK WYGRA NA STADIONIE UNII DĄBROWA GÓRNICZA? ETOTO JEGO ZWYCIĘSTWO WYCENIA PO KURSIE 2,70. GOSPODARZE SĄ FAWORYTEM, KURS NA ICH WYGRANĄ WYNOSI 2,05

Trener Grzegorz Sikora wyjmuje program szkoleniowy Gwarka, który liczy sobie pewnie ze 100 stron. Z błyskiem w oku tłumaczy wiele szczegółów.

 – Szkolenie jest u nas dwurocznikowe, czyli 2007 i 2008, 2009 i 2010 oraz osobno 2011 i 2012. W każdej grupie mamy dwa zespoły: wiodący i podstawowy. Wiodący z rocznika 2007 to już naprawdę fajna sprawa, widzimy, że środowisko pozwala im się dobrze rozwijać. Co ważne, grupy nie są liczne, łącznie szkolimy u nas około 80 dzieci. To pozwala na mocno zindywidualizowaną pracę. Najliczniejsza grupa 2007-2008, której zawodnicy w przyszłym roku wejdą do piłki 11-osobowej, liczy osiemnastu chłopaków, ale tam jest dwóch trenerów plus dwa razy w tygodniu chętnie pomaga jeszcze trener bramkarzy z seniorów. Idziemy na jakość, nie na ilość, choć nikomu drogi nie zamykamy. Traktujemy tę pracę również w kontekście społecznym, wychowawczym i aktywizacyjnym – tłumaczy.

Mateusz Zdrzałek uściśla: – Chcemy forować te najlepsze jednostki i układać plan treningowy pod ich rozwój. Środowisko do takiego działania jest przyjazne. Nie ma rywalizacji z żadnym klubem ościennym jak w Zabrzu Górnika z Gwarkiem czy w Tychach GKS-u z APN-em. Możemy spokojnie pracować i nikt nie suszy głowy, że nie dostaniemy pieniędzy jak nie wygramy jakiegoś pucharku czy ligi. Nawet nie ma pokusy, żeby skupiać się na wyniku, a stoimy na stanowisku, że jak dobrze szkolisz i zawodnicy są coraz lepsi, to wyniki same się z tego wezmą.

Grzegorz Sikora: – Staramy się szkolić według określonego planu, w zależności od wieku dziecka. I to się sprawdza. Startujemy też z projektem treningów indywidualnych. Oprócz tego raz na dwa tygodnie robimy symulację gry podwórkowej. Przychodzą chłopaki od 2005 do 2011, trener daje piłki z magazynku i grają razem. Sami sobie mierzą czas i sędziują. Bardzo mocno stawiamy na rozumienie gry. Chcemy, żeby nasi zawodnicy mogli funkcjonować w każdym systemie i ustawieniu. A kluczem do tego jest to, by wiedzieli, co w danym momencie mają zrobić. Kiedy wyjść na pozycję, kiedy zaatakować przestrzeń i tak dalej. Oczywiście nie izolujemy się od elementów czysto technicznych, ale dodajemy tam dużo elementów percepcji i obserwacji. Jakość wykonania jest niezwykle istotna, zostawiamy jednak piłkarzowi przestrzeń do podejmowania decyzji, czyli na przykład sam wybiera, czy podaje w prawo, w lewo czy do środka.

JAKUB ZDRZAŁEK STRZELI GOLA W MECZU Z UNIĄ DĄBROWA GÓRNICZA? ETOTO PŁACI PO KURSIE 2,25

Program szkoleniowy to mieszanka kilku koncepcji, ale na pewno dużo jest w tym wszystkim metody Ekkono, czyli odkrywania gry, według której od pewnego czasu szkoli też Piast Gliwice.

Trenerzy nie ukrywają, że poprzez dobre szkolenie liczą na zwiększenie frekwencji na meczach czwartoligowego Gwarka. – To najprędzej stanie się wtedy, gdy rodzice, krewni i przyjaciele naszych wychowanków przyjdą zobaczyć, jak radzą sobie w piłce seniorskiej. Obecnie przychodzi 100-200 osób, chcielibyśmy mieć ponad dwa razy tyle – mówi Sikora.

W Ornontowicach w tym momencie mają tylko grupy do rocznika 2007. Skąd ta wyrwa? – Mieliśmy wcześniej starszą grupę, ale różniliśmy się z tamtym trenerem w planie szkolenia. My uważamy, że każdy trener pracuje z jednym rocznikiem maksymalnie trzy lata i bierze kolejne roczniki. Ja przejąłem teraz grupę Mateusza, a on zaczyna z młodszą. Tamten trener zaczynał prowadzić grupę, gdy chłopcy mieli po sześć lat i prowadzi ją do dziś, gdy są to już 13-latkowie. Nie chciał oddać rocznika i zabrał go do innego klubu. Stanowisko Gwarka było jednak takie, że to my nakreślamy, w jakim kierunku idziemy ze szkoleniem – tłumaczy Sikora.

W najbliższym czasie Gwarek chce stworzyć drużynę rezerw startującą od C-klasy, w której zawodnicy kończący szkolenie mogliby zbierać pierwsze szlify w seniorskim graniu. Wielu z nich nie byłoby gotowych, żeby od razu występować w IV lidze.

Żegnamy Ornontowice z przeświadczeniem, że wykonują tam naprawdę dobrą robotę, mimo dość skromnych możliwości. Raczej tylko kwestią czasu jest, kiedy znów z tego klubu wyjdzie zawodnik docierający aż do Ekstraklasy. Trudno nie życzyć powodzenia.

Tekst i zdjęcia: PRZEMYSŁAW MICHALAK

Najnowsze

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
0
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...