– Przed laty zarzucano PZPN-owi, że nie zdołał namówić urodzonych w Polsce Miroslava Klosego i Lukasa Podolskiego do gry w reprezentacji Polski. My to robimy z ich następcami. W PZPN funkcjonuje od lat sekcja monitoringu i skautingu wyszukująca i obserwująca młodych Polaków grających za granicą – odpowiada Jacek Magiera na pytanie „Rzeczpospolitej”, czy aby nie przeszkadza mu, że na kadrze część jego zawodników porozumiewa się po niemiecku.
GAZETA WYBORCZA
Awantura o Henricha Mychitariana. Decyzja Arsenalu, by nie zabierać Ormianina na finał Ligi Europy wywołała burzę.
To była wyjątkowo trudna decyzja, ale klub z The Emirates uznał, że został do niej zmuszony. Władze Arsenalu poinformowały, że Henrich Mychitarian chciał lecieć do Baku, ale po rozmowach z trenerem Unaiem Emerym razem doszli do wniosku, iż ryzyko jest zbyt wielkie. Londyński klub już kilka tygodni temu zażądał od UEFA gwarancji bezpieczeństwa w Azerbejdżanie dla piłkarza i jego rodziny. UEFA twierdzi, że przedstawiła Arsenalowi szczegóły takiego planu, ale klub uznał go za niewystarczający. To samo mówi Elkhan Mammadov, sekretarz generalny Azerskiej Federacji Piłkarskiej. „Przedstawiliśmy UEFA gwarancje bezpieczeństwa dla Mychitariana, żeby mógł przyjechać do Baku”. I dodał, że sportowcy z Armenii brali już udział w zawodach rozgrywanych w Azerbejdżanie.
SUPER EXPRESS
W „SE” dziś dwie rozmowy z uczestnikami MŚ U-20: Radosławem Majeckim i trenerem Jackiem Magierą. Tutaj Majecki:
– Po tym, jak trener Jacek Magiera nie powołał do reprezentacji Marcina Bułki z Chelsea, wszystko wskazuje na to, że będziesz pierwszym bramkarzem.
– Decyzje personalne podejmuje szkoleniowiec. Mnie pozostaje je zaakceptować. Przede mną pierwszy poważny turniej i koncentruję się wyłącznie na tym, by się dobrze zaprezentować. Jeżeli to na mnie postawi trener, dam z siebie wszystko, żeby nie zawieść.
– Pierwszy mecz na mundialu gracie zaledwie cztery dni po zakończeniu nieudanego dla Legii sezonu. Zdążysz wyrzucić z głowy ligowe rozczarowania?
– Wierzę, że na mistrzostwach poprawię sobie humor zepsuty przez nieudany finisz w ekstraklasie.
Tu Magiera:
– Najmłodszy w pana drużynie jest Nicola Zalewski z Romy. Ma szansę, aby stać się odkryciem turnieju?
– Oglądałem go w dwóch turniejach młodszych kategorii, byłem w Rzymie na kilku jego meczach ligowych. Stylem gry bardzo przypomina Piotra Zielińskiego. Technika, ciąg na bramkę to jego walory. Z postury natomiast jest podobny do Sebastiana Szymańskiego z Legii. Może nie jest zbudowany jak gladiator, ale broni się piłkarsko.
– Ciężko było namówić Marcela Zyllę z Bayernu, aby grał dla pana kadry?
– Pierwszy kontakt z Marcelem miałem we wrześniu, po meczach z Włochami i ze Szwajcarią. Zadzwoniłem do niego, rozmawiałem też z ojcem na temat jego występów w reprezentacji Polski. Miał przyjechać na październikowe zgrupowanie, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja. Powołałem go w listopadzie. Zagrał dwa spotkania. Nie było żadnego problemu.
RZECZPOSPOLITA
Jeśli przysłuchać się szatni drużyny Jacka Magiery, która dziś zaczyna MŚ U-20, słychać nie tylko polski, ale i niemiecki. Między innymi o to „Rzeczpospolita” pyta selekcjonera naszej młodzieżówki.
– W pana kadrze jest dwunastu zawodników z klubów polskich i dziewięciu z zagranicznych. Sześć z nich to kluby niemieckie. Słyszałem, jak piłkarze porozumiewają się po niemiecku. Mnie to nie przeszkadza, ale czy to nie jest problem dla trenera – inny język, obyczaje. Jak oni się dogadują?
– Znak czasów. Przed laty zarzucano PZPN-owi, że nie zdołał namówić urodzonych w Polsce Miroslava Klosego i Lukasa Podolskiego do gry w reprezentacji Polski. My to robimy z ich następcami. W PZPN funkcjonuje od lat sekcja monitoringu i skautingu wyszukująca i obserwująca młodych Polaków grających za granicą. Niektórzy zostali zauważeni przez trenerów reprezentacji innych krajów. Tak było choćby z Adrianem Stanilewiczem, który wkładał już koszulkę reprezentacji Niemiec. Ale po jednym z meczów przekonałem go, że warto grać dla Polski, i zobaczymy go na mistrzostwach.
– Ale mieszka w Niemczech?
– Kilku z powołanych mieszka w Niemczech, bo albo tam się urodzili, albo jako dzieci wyjechali z rodzicami poszukującymi lepszej pracy. Tam chodzą szkoły, mają niemieckie dziewczyny, więc i myślą po niemiecku. To normalne. Ale w domach rozmawia się po polsku. Na zgrupowaniach reprezentacji również. Na trybunach będą ich rodziny, które zostały w Polsce.
SPORT
Piast Gliwice, czyli mistrz po przejściach. Większość piłkarzy przychodząc do Gliwic miała za sobą trudne chwile.
Co warte podkreślenia, przychodząc do Piasta każdy z tych piłkarzy miał za sobą trudne momenty. Hateley był od kilku miesięcy bez klubu i trenował indywidualnie dzięki gościnności szkockich Rangersów, których legendą jest jego ojciec, Mark. Jodłowiec i Czerwiński byli niechciani w Legii i nagle dowiedzieli się, że nie lecą z drużyną na obóz do USA i mogą szukać sobie klubów. O pozostałych mówiono, że mają więcej wad niż zalet. Plach miał za sobą tylko jedną rundę, w której grał regularnie, ale za to często wyciągał piłkę z bramki Senicy. Gdy pytaliśmy duńskich dziennikarzy o Kirkeskova, który zaliczył spadek w lidze norweskiej, usłyszeliśmy, że… nie potrafi bronić, a atuty ma tylko w ofensywie. Dziś brzmi to jak żart, ale widać, ile pracy wykonali i piłkarz, i trener Fornalik. Gdy dodamy, że Joel Valencia, przychodząc do Piasta, ciągnął za sobą bagaż kilku kontuzji w Słowenii, można powiedzieć, że nie wyglądało to dobrze.
Marcin Brosz zwleka z podpisaniem kontraktu, bo Górnik latem może stracić pół zespołu.
Górnik prowadzi (lub będzie prowadzić) rozmowy na temat zatrzymania reprezentanta Gruzji na dłużej, ale może to być trudne. W „górniczej” jedenastce 24-latek pokazał, że jest nietuzinkowym graczem, a 6 asyst ma swoją wymowę.
Nie wiadomo też co z Sekuliciem, który był jednym z odkryć rundy wiosennej. Dobry w tyłach, widoczny z przodu. Serb ze słowackim paszportem ma kontrakt do końca czerwca, z opcją przedłużenia o rok. Pytanie, czy tak klasowego obrońcę uda się Górnikowi zatrzymać? Gdyby tak było, to będzie to spory sukces. Kończy się też wypożyczenie z Udinese Pawła Bochniewicza. Słychać, że młodzieżowy reprezentant Polski na brak ofert nie narzeka. Podobnie jak mający za sobą dobry sezon skrzydłowy Jesus Jimenez. Kończy się też kontrakt Daniemu Suarezowi, a w nowym sezonie nie będzie już wspomnianego Żurkowskiego, od lipca zawodnika Fiorentiny.
Prezydent Katowic Marcin Krupa w rozmowie z Maciejem Grygierczykiem mówi o tym, dlaczego na GKS mimo kolejnych niepowodzeń są wydawane kolejne miliony.
– Co odpowie pan wszystkim tym, którzy burzą się na samą myśl, ile milionów złotych zostało wydanych na piłkarską GieKSę?
– Sport to taka działalność, w której czasem bywają niespodziewane zwycięstwa i porażki. Można było zadać sobie pytanie, czy chcemy sportu, czy należy go „zwinąć” (…). Widzimy, ilu mamy sympatyków sportu. Szkoda byłoby to wszystko „gumkować”. Sport jest w ujęciu rozwoju miasta bardzo istotny. GKS to marka, która powinna być cały czas na topie. Piłkarze bardzo mocno zawiedli, ale mamy też hokeistów, którzy sięgnęli po brązowy medal, no i grających w środku tabeli PlusLigi siatkarzy. To są sukcesy naszego miasta. Oczywiście, chciałoby się więcej. Jesteśmy stolicą województwa, dużym regionem i dobrze byłoby zawsze walczyć o mistrzowskie tytuły, ale do tego potrzeba nie tylko zaangażowania osób, lecz także środków finansowych. One płyną, ale jeszcze nie tak dynamicznie, jak byśmy chcieli. Nie może się to wszystko opierać tylko i wyłącznie na barkach samorządu. W ten sposób za daleko nie zajedziemy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Dziś zaczyna się mundial U-20. Według FIFA Radosław Majecki jest jedną z dziesięciu potencjalnych gwiazd turnieju.
Według FIFA golkiper Legii jest jedną z dziesięciu z potencjalnych gwiazd rozpoczynającego się dzisiaj turnieju jako jedyny przedstawiciel „polskiej” grupy i jeden z zaledwie trzech Europejczyków. Czy to specjalnie go mobilizuje?
– Motywacją jest dla mnie w ogóle to, że tutaj jestem. Marzenia? Najlepiej zdobyć złoto. Ale jeśli wejdziemy do fazy finałowej, będę szczęśliwy – twierdzi 19-latek, który rozpocznie MŚ U-20 w podstawowym składzie biało-czerwonych.
Majecki jest pewniakiem do wyjściowej jedenastki, ale obsada kilku innych pozycji to wciąż zagadka. Bezpośrednio przed mistrzostwami selekcjoner miał bardzo mało czasu na podjęcie decyzji personalnych na podstawie obserwacji zawodników na zgrupowaniu w Łodzi. Między zakończeniem ligowego sezonu a meczem z Kolumbią były zaledwie trzy dni wspólnych treningów.
Kogo najbardziej się obawiać w zespole Kolumbii? Dominik Piechota stawia na Cucho Hernandeza.
W tym sezonie 20-latkowi nie udało się utrzymać Hueski w LaLiga. Dostała się tam jednak w głównej mierze dzięki niemu. Po dwuletnim wypożyczeniu wraca do Watfordu, ale pewnie tylko po to, by klub z Vicarage Road mógł na nim zarobić. Anglicy już wyznaczyli cenę, za którą mogą sprzedać Kolumbijczyka bez dodatkowych pytań: 25 milionów euro. Na tyle wyceniają talent i doświadczenie błyskotliwego napastnika, co pokazuje, jak duże drzemią w nim możliwości. Do Europy trafił za drobne, więc to byłby świetny interes. Pewnie zostanie sprzedany nieco taniej, ale zainteresowanych sprowadzeniem go do drużyny nie będzie brakować. Pozytywnie oceniali go na przykład skauci Manchesteru City czy Interu Mediolan.
Największe zaskoczenie w kadrze U-21 na Euro? Przemysław Płacheta. Co wiemy o pomocniku Podbeskidzia?
Płacheta zapracował na miejsce w kadrze narodowej dobrą postawą w I lidze. Do Podbeskidzia dołączył pod koniec letniego okna transferowego z Pogoni Siedlce, z czasem zaczął występować w podstawowym składzie, szczególnie jesienią się wyróżniał. W sumie, w 23 występach strzelił sześć goli i miał dwie asysty, co wystarczyło do zna- lezienia uznania w oczach Michniewicza. Mimo że do środy szkoleniowiec ani razu nie wezwał wychowanka Pelikana Łowicz na obóz młodzieżówki, lewonożny pomocnik będzie miał okazję zagrać w EURO U-21. – Wcześniej nie został zaproszony na zgrupowanie, ale pozostawał pod naszą czujną obserwacją. To bardzo obiecujący zawodnik i uznaliśmy, że jego szybkość i przebojowość mogą nam się przydać – komentował selekcjoner dla Łączy nas piłka.
Michał Kucharczyk odejdzie z Legii? To bardzo prawdopodobne. Oferta jest na stole, ale podpisu nadal nie ma, a końcówka sezonu tylko zwiększa wątpliwości.
Wątpliwości zaczął mieć zawodnik. Jego ostatni występ w Legii to 45 minut z Piastem (0:1). Trener Aleksandar Vuković, który po tamtej porażce podpisał roczną umowę z klubem, zdjął go w przerwie i nie wystawiał do końca rundy. Oficjalnie z powodu kontuzji. Z Piastem, z 20 podań skrzydłowego 9 było celnych, z 15 pojedynków wygrał 5.
Piotr Waśniewski, prezes Śląska, chce walczyć z wysokimi kontraktami w klubie z Wrocławia.
– Nie mam pretensji do nikogo, że ma wysoki kontrakt. Ktoś przecież musiał wcześniej go zaakceptować. Nie będzie Klubów Kokosa ani wysyłania ludzi na bieganie po parku, żeby zniechęcić ich do gry w Śląsku. W moim mniemaniu różnice płacowe mogą jednak zakłócać wewnętrzne funkcjonowanie szatni. Gdybyśmy mieli medal, w ogóle nie rozmawiałbym o wysokości kontraktów. Ale nie mamy medalu. Od lat bronimy się przed spadkiem. Może wręcz w niektórych przypadkach należy się zastanowić wspólnie z zawodnikiem, czy nas na siebie nawzajem stać? – pyta Waśniewski.
Marek Jóżwiak zaczyna pracę w Płocku od kilku ważnych kadrowych decyzji.
W czerwcu ośmiu piłkarzom kończą się kontrakty z Wisłą. W tej grupie są: bramkarz Mateusz Kryczka, obrońcy: Adam Dźwigała, Marcin Warcholak, Cezary Stefańczyk i Angel Garcia oraz pomocnicy Semir Štilić, Nico Varela i Jakub Łukowski. Dodatkowo trzem graczom wygasa wypożyczenie do klubu. W takiej sytuacji znajdują się: Igor Łasicki (jego macierzystym klubem jest Napoli), Ariel Borysiuk (Lechia Gdańsk) i Justinas Marazas (z litewskiego FK Trakai).
Aby zacząć podejmować strategiczne decyzje, Jóźwiak spotka się z trenerem płocczan Leszkiem Ojrzyńskim. Obaj muszą ustalić kontraktowo-transferowe priorytety. Po ich rozmowie zdecyduje się przyszłość kilku piłkarzy. Wydaje się, że najbliżej prolongaty kontraktu jest Garcia. Lewy obrońca trafił do Płocka zimą i, kiedy tylko był zdrowy, albo nie pauzował za kartki, to grał.
W „PS” historia piłkarskie teksty, to te o polskich zwycięzcach Ligi Mistrzów. Naszą uwagę przykuł wywiad z Józefem Młynarczykiem o starciu Porto z Bayernem.
– W szatni Bayernu panował smutek, a w waszej ogromna radość.
– Tego nie da się opisać. Był szampan, okrzyki, śpiewy. Czegoś takiego chyba nie przeżyłem… no może w Widzewie czy po zdobyciu medalu w mistrzostwach świata. Ale trudno mi po latach to porównywać.
– Na pewno nie przeżył pan tego, co czekało na drużynę po powrocie do Porto.
– To było szaleństwo. Kiedy w nocy dolatywaliśmy na lotnisko, pilot poinformował nas, że czekają na nas tysiące kibiców. Rzeczywiście widok był niesamowity. Fani wdarli się na płytę i znaleźli się przy samolocie. Nie mieliśmy szans na wyjście. Spędziliśmy trochę czasu na pokładzie i dopiero kiedy prezes klubu zaprosił kibiców na stadion, mogliśmy wyjść z samolotu. Szliśmy w wąskim szpalerze, a właściwie przedzieraliśmy się przez tłum… były straty. Do autokaru dotarłem bez rękawów marynarki i koszuli. Koledzy byli jeszcze bardziej „poszkodowani”. Na stadion jechaliśmy w towarzystwie tysiąca samochodów i dopiero tam, gdzieś koło szóstej nad ranem, mogliśmy kibicom zaprezentować wywalczone w Wiedniu trofeum. Do domu dotarłem po dziesiątej.
fot. FotoPyK