Klub poukładany, klub całkiem zasobny, klub mający rozsądnego właściciela, klub inwestujący w szkolenie, klub ufający trenerowi nawet podczas zawieruchy. Jak to wygląda? Jak jakość organizacyjna. Ale jakość organizacyjna sama w sobie nie strzela bramek, dlatego Miedź przegrała utrzymanie choćby ze Śląskiem Wrocław, pogrążonym w odwiecznym bałaganie.
Fabuła
Miedź Legnica jest pierwszoligowym klubem, który kładzie mocny akcent na swoją pierwszoligowość. Pewnego dnia wydaje się, że wszystko się zmieniło, że teraz będzie Ekstraklasa, miód, wino, zapiekanki i śpiew. Niestety po jednym dniu okazuje się, że jednak wciąż są w pierwszej lidze, a nawet jak zdawało im się, że byli w Ekstraklasie, to wciąż tak naprawdę byli pierwszoligowej jakości.
Wierzcie lub nie, ktoś kiedyś policzył ile lat spędził Bill Murray wewnątrz swojego „Dnia świstaka”. Wyszły mu trzydzieści trzy lata i trzysta pięćdziesiąt osiem dni. Ważne, że po tym czasie wreszcie zrozumiał co robił źle i mógł pójść dalej. Czy Miedź odbierze lekcję wcześniej – przekonamy się.
Oscarowa rola
Petteri Forsell. Poruszająca historia zawodnika, który wygląda jakby nosił pod koszulką meczową starą oponę od Stara, a jednak mimo to dziurawi bramkarzy rywali, uczy jak strzelać rzuty wolne, ma jedną z najlepiej ułożonych stóp w lidze.
Nie wiemy gdzie pójdzie Forsell – czy zostanie w Miedzi, czy w Ekstraklasie, czy może przebranżowi się na zawodowstwo w jedzeniu pączków na czas, ale szanujemy go wielce za dwie rzeczy: po pierwsze, za czyste piłkarskie umiejętności. Po drugie, istotniejsze: nauczył nas, że choć mamy 2019 rok, choć piłkarze również w Polsce mają coraz większą świadomość, tak polska liga wciąż może być przystanią dla tych, którzy nie czują wewnętrznej potrzeby posiadania szczególnie sportowej sylwetki, a mimo to są w stanie wymiatać.
Piłkarzu! Przeszkadza ci, że futbol zmienia się w zawody fizycznych gladiatorów, że artystyczna gra w chodzonego zmieniła się w wyścigi sprinterów, którzy muszą też zarazem mieć wydolność specjalistów od biegów przełajowych? Przyjedź nad Wisłę, załóż ciepłe papcie, nałóż sobie podwójnej pasztetowej i ciesz się życiem. A jeśli umiesz przed dośrodkowaniem spojrzeć w pole karne, już szykuj miejsca na statuetkę pomocnika sezonu.
Drugi plan
Sezon Rafała Augustyniaka był interesujący, bo zdradza coś ciekawego o postrzeganiu piłkarzy. Augustyniak dobrze wszedł w sezon, jak cała Miedź. Potem jednak doznał kontuzji.
Mecze z Augustyniakiem w składzie jesienią: 1.83 średniej punktów na mecz. Mecze bez Augustyniaka jesienią: 0.76.
Czekano więc na Augustyniaka jak na zbawienie, Augustyniak rósł w oczach, choć nie wychodził na boisko. I kto wie jak by urósł, gdyby nie to, że wrócił do gry, a drużyna z nim – delikatnie mówiąc – już w okolice 1.83 się nie zakręciła.
Czarny charakter
Nagroda zbiorowa, którą honorujemy zagraniczny złom w ofensywie Miedzi. Gdy Miljković śrubował passę kolejnych meczów z samobójem i wydawało się, że jest najgorszym obrońcą w historii dyscypliny, wspominaliśmy wielki talent Frana Cruza – może nie talent do piłki, ale na pewno do czegoś. Gdy oglądaliśmy frontalny sabotaż Bożo Musy i uderzało nas, że gorzej grać się nie da, przypominał nam się Elton Monteiro, który na epizodzie w siódmej drużynie Arsenalu będzie się woził zapewne do 2079 roku.
Mamy podejrzenie, że to była szeroko zakrojona intryga, mająca na celu uhonorowanie Grzegorza Bartczaka. Bartczak, chłop sympatyczny, ale leciwy, w młodości biorący udział w powstaniu listopadowym, najlepsze czasy ma za sobą. W towarzystwie piłkarzopodobnych obcokrajowców mógł się jednak poczuć jak Franz Beckenbauer. Sympatyczny gest, choć kosztowny – Miedź miała drugą najgorszą defensywę ligi, a być lepszym od Sosnowca to żaden wyczyn, Sosnowiec tracił bramkę nawet grając ze sobą w dziadka.
Montaż
Trzeba oddać Miedzi jedno: pozostali wierni swojej filozofii. Zaufali Nowakowi do samego końca. Żadnych nerwowych ruchów, żadnego stawiania na strażaków, na które to rozwiązania postawiła Wisła Płock i Arka Gdynia. Nie ma co jednak wysnuwać z ich utrzymania wniosku, że nadchodzi renesans strażaków – nie ma cienia pewności, że jakiś strażak utrzymałby Legnicę.
Dla Nowaka, fachowca pierwszoligowych boisk było to rozpoznanie bojem. Wymowne jak zmieniało się jego podejście do ekstraklasowej piłki: na początku chciał grać pięknie niczym Los Angeles Lakers czasów Kobe Bryanta i Shaquilla O’Neilla, ale kolejne bomby w twarz sprawiały, że zaczął korygować plan. W końcówce z rozmachu nie zostało tak wiele, a jeśli uznać ostatni mecz z Wisłą Kraków za powrót do korzeni, to tylko pokazuje zagubienie Nowaka.
Stabilność na stołku trenerskim była, ale nie było stabilnej koncepcji „co grać” w głowie trenera.
Momenty, w których scenarzysta popłynął
Gra bez napastnika przez cały sezon. Nie wiemy, czy chodziło o jakiś przegrany zakład, czy też może próbę rzucenia wyzwania nowoczesnej piłce, ale w sumie jest coś przepięknie absurdalnego w tym, że Miedź grała cały sezon bez klasycznej dziewiątki, a i tak jej największym problemem była defensywa.
Dialogi, które przejdą do klasyki
Dominik Nowak o Forsellu:
Efekty specjalne
Gdy w kluczowym meczu ze Śląskiem, w końcówce Miedź ratowała ligę czterdziestoletnim Gargułą.
Nagroda na gali
Nagrodę „NAJLEPSZY PIERWSZOLIGOWIEC EKSTRAKLASY” wręczy Fryderyk Nietzsche:
– Ten, który z pierwszą ligą walczy, winien uważać, by pierwszoligowcem nie zostać. Bo kiedy spoglądasz w pierwszą ligę, pierwsza liga również spogląda w ciebie.