Nie chcemy się jakoś specjalnie wyzłośliwiać, ale nie oczarował nas Dariusz Żuraw w pierwszych tygodniach swojej pracy z Lechem Poznań. Przede wszystkim dlatego, że nie tylko wyglądał na człowieka, który nie ma pojęcia na czym stoi, ale… wręcz wprost to oświadczał. Co zapewne dezorientowało nie tylko kibiców i dziennikarzy, lecz także zawodników Lecha. Wejście Żurawia do szatni Kolejorza było pozbawione eksplozji charyzmy, o efekcie nowej miotły mowy być nie mogło. Nie był to kowboj, który kopniakiem otwiera obrotowe drzwi saloonu i oświadcza: “W mieście jest nowy szeryf”. Raczej cichy żuczek, który przemyka gdzieś bokiem i mówi: “Musimy jakoś dograć ten sezon”.
Cóż – teraz Żuraw już wie, na czym stoi. Podpisał z Lechem kontrakt do 2021 roku. Prawdziwe wyzwania dopiero przed nim.
– Kolejorz jest na etapie przebudowy drużyny i cieszę się, że biorę udział w tym projekcie. Zdecydowaliśmy się na reset, nowe otwarcie i zrobimy wszystko, żeby w przerwie między rozgrywkami zbudować jak najlepszą ekipę. Bez wątpienia jednak potrzebna jest cierpliwość, bo nic nie stanie się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Razem, począwszy od pracowników, piłkarzy oraz członków sztabu szkoleniowego Lecha Poznań musimy na to ciężko zapracować – zakomunikował trener już-nie-tymczasowy.
Szczerze mówiąc – kiedy informowaliśmy o planach totalnej rewolucji kadrowej w Lechu, to przychodziło nam do głowy, że projekt z pozycji trenera będzie jednak koordynował ktoś o większym dorobku i doświadczeniu. Choćby ktoś taki, kto ma już za sobą sukcesy szkoleniowe na poziomie Ekstraklasy, a nazwisk można wymienić co najmniej kilka. O opcjach zagranicznych nie wspominając. Co oczywiście można natychmiast skontrować kompletną klapą Adama Nawałki w Poznaniu, bo akurat temu szkoleniowcowi nie można doświadczenia odmawiać, a mimo wszystko w Lechu sobie totalnie nie poradził. Ale – mimo wszystko – Nawałka to dość specyficzny trener i, przede wszystkim, specyficzny człowiek. Nie można stawiać go tutaj jako punktu odniesienia, bo z góry było wiadomo, że jego relacje z właścicielami klubu będą trudno. Choć obie strony nie przewidziały, jak bardzo.
To już jednak wszystko czcze spekulacje. Kluczowe miesiące dla przyszłości Lecha przebiegną z Dariuszem Żurawiem na stanowisku szkoleniowca.
– Darek wkroczył do szatni w trudnym momencie. Od początku wiedział, że nie będziemy zwracać uwagi tylko na wyniki przez niego osiągane. Ważny był dla nas styl gry, umiejętność podniesienia drużyny w trudnym momencie, a także codzienny kontakt z piłkarzami. I po zebraniu tych wszystkich elementów zdecydowaliśmy się na kontynuowanie współpracy. Widzimy bowiem, że trener ma swój pomysł na grę i stara się go konsekwentnie realizować – mówił Karol Klimczak.
Trochę racji w tym jest – Żuraw trafił do klubu w paskudnie trudnym momencie. Ale czy styl gry Kolejorza rzeczywiście był aż tak obiecujący? Cóż, to brzmi już trochę jak zaklinanie rzeczywistości, nawet jeżeli życzliwie skoncentrujemy się przede wszystkim na meczach, które Lechowi naprawdę się udały. Wielu ich jednak nie było, a średnia 1,33 punktu w 9 meczach nie robi szczególnego wrażenia. Na dodatek bywało, że wynik lechitów był lepszy niż ich gra. Ale skoro wyniki były kwestią drugorzędną…
Ostatnio zamieszczaliśmy dyskusję zwolennika pozostawienia Żurawia z przeciwnikiem tego ruchu:
Zwolennik: – Ale nie sądzisz, że skoro ogarnął trochę tego bałaganu w Poznaniu i że skoro jest trenerem rozwojowym, to warto byłoby spróbować z nim pociągnąć ten projekt dalej? Przecież zapowiedzi Lecha są takie – w przyszłym roku zawężamy kadrę, dorzucamy kilka mocnych wzmocnień, ale odmładzamy zespół i wprowadzamy kolejnych juniorów. A przecież Żuraw tę młodzież wprowadza świetnie.
Przeciwnik: – Żuraw gra młodzieżą, bo musi. 10 zawodników jest odpalonych, pięciu kolejnych ma kontuzje, a gra się w jedenastu. Fajnie, że ufa młodym, ale to żaden argument.
Zwolennik: – Marchwiński na Legię sam się nie wystawił.
Przeciwnik: – Urban też wychodził z Jóźwiakiem i Gumnym na Legię. Tęsknisz za czasami Urbana?
Zwolennik: – Ale Urban był już sytym kotem. Żuraw to trener na dorobku, który ma wielkie pokłady motywacji, by udowodnić coś wszystkim. W każdym kolejnym klubie realizował cel – w Wieluniu zrobił awans, w Miedzi się utrzymał, w Opolu awansował, w Zniczu się utrzymał, z rezerwami Lecha bił się o II ligę…
Przeciwnik: – To teraz niech pójdzie do I ligi i tam zrealizuje cel. Czy ty słyszysz za czym optujesz? Rozwijasz trenerowi ze Znicza pomost do mającego walczyć o mistrzostwo Lecha i mówisz, że to naturalna droga.
Zwolennik: – Każdy się teraz zachwyca Papszunem z Rakowa, a on też musiał gdzieś dostać szansę. Dzisiaj chciałaby go Legia i Lech. To niech i oni znajdą sobie takiego Papszuna. Może Żuraw kimś takim jest?
Przeciwnik: – Może tak, a może nie. To loteria. Lecha dziś nie stać na zdrapywanie zdrapek i liczenie, że pod spodem znajdzie trzy symbole super-trenera. Potrzebuje pewności – „tak, to jest trener, który da nam sukcesy”.
Puenta chyba najlepiej podsumowuje ten ruch. Czy Lech ma w tej chwili czas, żeby dawać szansę trenerowi na dorobku, żeby pozwalać Żurawiowi zbierać doświadczenie, uczyć się na kolejnych błędach? Wydawałoby się rozsądniejszym zatrudnienie szkoleniowca, który ten etap trenerskiego rozwoju ma już za sobą. I z miejsca rozstrzygnie te kwestie, nad którymi Żuraw może się głowić całymi tygodniami.
Co nie zmienia oczywiście faktu, że postawienie akurat na tego szkoleniowca (zachęcamy do lektury WYWIADU) może się opłacić. Choć działacze klubu o tak potężnych możliwościach i aspiracjach jak Lech powinni chyba w takich sytuacjach ryzyko minimalizować, a nie grać va banque.
A wy jak uważacie?
fot. 400mm.pl