15 sierpnia 1922 roku powstał najstarszy klub piłkarski, do dziś działający na terenie Gdańska – Gedania. Był to – pomimo licznych szykan i nieprzyjemności – bardzo ważny ośrodek polskiego patriotyzmu w Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie dominowali, także sportowo, mieszkańcy pochodzenia niemieckiego. Dziś wciąż o tych chwalebnych początkach działalności się w Gedanii pamięta, ale myśli działaczy, trenerów i zawodników skupione są przede wszystkim na przyszłości. W 2022 roku wypada stulecie klubu i wszyscy chcieliby tę okrągłą rocznicę świętować już w roli trzecioligowca.
Aczkolwiek na sukces za wszelką cenę nikt się w Gedanii nie napina – priorytetem, bez względu na okoliczności, jest szkolenie młodzieży.
Znaczenie klubu i spór o historyczne boisko
Sam fakt przetrwania Gedanii do 2019 roku należy uznać za duży sukces organizacyjny. Historyczną siedzibą klubu był bowiem otwarty jesienią 1926 roku obiekt przy ulicy Kościuszki w Gdańsku Wrzeszczu, który nieco ponad dekadę temu stał się niestety źródłem kłopotów i nieporozumień, znikając – oby nie na zawsze – z krajobrazu Dolnego Wrzeszcza. Stadion nie bez kozery powstał akurat tam. Ostatecznie osiedle było dawniej nazywane Polenhof, albo “polska kolonia”. To właśnie tę okolicę Wolnego Miasta Gdańska w znacznej mierze zdominowali przed wojną Polacy. Stała się ona miejscem patriotycznych demonstracji, religijnych procesji, a także wydarzeń sportowych. Więzi między rodakami z biegiem lat coraz bardziej się zacieśniały. Zwłaszcza wówczas, gdy popularność wśród niemieckiej większości zaczęła zdobywać ideologia proponowana przez NSDAP, a polska mniejszość borykała się z narastającymi represjami.
Dość powiedzieć, że gdy hitlerowskie Niemcy napadły i zajęły Wolne Miasto Gdańsk, prezesi i działacze klubu zostali rozstrzelani. Zawodników zesłano na przymusowe roboty w obozach koncentracyjnych. Kilkudziesięciu członków klubu nie przeżyło II Wojny Światowej. Niemcy zdawali sobie sprawę, że aby złamać polski kręgosłup w Gdańsku, trzeba jak najszybciej uderzyć w Gedanię. Nie mogli wszak zakładać, że miasto jeszcze kiedykolwiek trafi w polskie ręce, więc chcieli raz na zawsze wymazać ten biało-czerwony akcent z kart miejskiej historii.
Siedzibę klubu już 1 września 1939 splądrowano i gruntownie wyczyszczono ze wszelkich pamiątek po dawnej, polskiej organizacji sportowej.
Jeszcze w latach dwudziestych Gedania rozgościła się przy ówczesnej Ringstraße i całkiem nieźle sobie poczynała w konfrontacji z pozostałymi gdańskimi klubami. Ośrodek był rzecz jasna wielosekcyjny (będąc niejako spadkobiercą Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego “Sokół”), jednak w latach dwudziestych XX wieku futbol dynamicznie nabierał na popularności i stawał się pomału wiodącym sportem, przyciągając zainteresowanie nie tylko zawodników, ale i kibiców.
– Maksymilian Ruprecht wyznaczył jasno cel dla utworzonego klubu sportowego, chodziło o to, aby skoncentrować Polonię pod jego sztandarem. Początkowo działała sekcja piłkarska, w 1924 r. założono sekcję strzelecką, rok później lekkoatletyczną i następne: tenisową, bokserską, motorową i hokejową – opowiadał dr Janusz Trupinda, autor książki “KS Gedania – klub gdańskich Polaków”. – Do Gedanii wypadało należeć. Dawała możliwość rywalizacji sportowej, czy treningu, ale była też platformą realizowania własnych ambicji. Miejscem, gdzie Polacy, którzy byli w Gdańsku w zdecydowanej mniejszości, mogli zaprezentować swoje aspiracje. Sport był dla nich odskocznią. Mogli poczuć, że są równi z niemieckimi sąsiadami. Był środkiem do pokazywania swojego patriotyzmu, polskości. Znaczenie Gedanii daleko przekracza stereotypowe myślenie o klubie sportowym.
– Styl gry Gedanii to był tak zwany styl szkocki, przeciwstawiany angielskiemu “kick and rush” – opowiadał Trupinda w rozmowie z TVP Sport. – Podobnie grano w Krakowie, opierała się na tym także szkoła wiedeńska. Gedania była wspierana przez trenerów z tamtego obszaru. Drużynę prowadził m.in. Ferdynand Frietsch z Austrii i szkoleniowiec z Czech. Zaszczepili tutaj styl gry, który wyróżniał zespół na gdańskich boiskach. W prawie wszystkich sprawozdaniach komentatorzy podkreślają niespotykaną grę Gedanii, która bardzo często dawała jej zwycięstwo, choć w starciach z fizycznie grającymi przeciwnikami z drużyn niemieckich, czasami okazywała się nieskuteczna.
“1929, Okolice ulicy Kościuszki – obwodnicy Großsiedlung Langfuhr czyli Wielkiego Osiedla Wrzeszcz”. fot. fotopolska.eu
Stadion przy ulicy Kościuszki jeszcze w 2012 roku. fot. Wikipedia (Artur Andrzej)
O początkach piłki nożnej w dzisiejszym Trójmieście już kiedyś na Weszło wspominaliśmy, lecz nie zaszkodzi przy tej okazji odświeżyć dziejów gdańskiej piłki nożnej. Futbol jako taki przypłynął do Gdańska wraz z końcem XIX wieku. Na okręcie dowodzonym przez brytyjskich marynarzy, którzy rozegrali kilka towarzyskich spotkań nad Motławą i podzieli się z gapiami wiedzą o zasadach swojej dziwacznej zabawy. Choć trzeba zaznaczyć, że piłka nożna nie od razu zyskała wśród mieszkańców popularność. Sytuacja zmieniła się właśnie w okresie międzywojennym, gdy trójmiejski futbol – na dobrą sprawę skoncentrowany właśnie w Wolnym Mieście Gdańsku – zaczął nabierać quasi-profesjonalnego charakteru.
W latach dwudziestych i trzydziestych kolejne grupy zawodowe zakładały swoje kluby. Policjanci, pocztowcy, celnicy. Również robotnicy organizowali przyzakładowe zespoły, lecz długo traktowano je z przymrużeniem oka. Powstawały też drużyny typowo dzielnicowe. Wisłoujście, Letnica, Oliwa, Siedlce, Nowy Port, Przeróbka… Wszędzie rodziły się kluby, które zaczynały odgrywać coraz większą poważniejszą rolę na piłkarskiej arenie wybrzeża. Już w połowie lat dwudziestych wszystkie klasy rozgrywkowe w Gdańsku liczyły około sześćdziesięciu zespołów.
GEDANIA WYJDZIE NA PROWADZENIE W WYJAZDOWYM STARCIU Z GRYFEM SŁUPSK?
TO DOŚĆ PRAWDOPODOBNE, GDAŃSZCZANIE POTRAFIĄ MOCNO WEJŚĆ W MECZ. KURS: 3.00 W ETOTO!
Sporo, bo przecież za grę w piłkę nożną nikt nie otrzymywał wówczas pieniędzy. Zorganizowane grupy kibicowskie również nie funkcjonowały, choć z biegiem lat widzowie coraz chętniej gromadzili się na stadionach i wokół boisk. To była jednak początkowo czysta pasja i chęć rywalizacji. A przy okazji – manifestowania lokalnego, wręcz dzielnicowego czy zawodowego „patriotyzmu” poprzez sport.
– Na pierwszą połowę lat dwudziestych minionego stulecia przypadła w Gdańsku prawdziwa piłkarska eksplozja – dowodził historyk, dr Jan Daniluk, na łamach portalu trójmiasto.pl. – W ciągu zaledwie kilku lat rozpoczęło w Gdańsku działalność kilkanaście nowych klubów sportowych z sekcjami piłkarskimi bądź samodzielnych drużyn futbolowych. Ostatecznie własnych piłkarzy posiadali zarówno gdańscy policjanci (od 1920 roku SV Schutzpolizei Danzig, od 1939 roku Polizei SV Danzig, a od 1941 roku SG OrPo Danzig), pocztowcy (Post SG Danzig), czy Polacy (np. od 1922 KS Gedania). Poza wymienionymi drużynami, zaczęły działać kluby m.in. SC Wacker i RSV Hansa Danzig (w późniejszym okresie nastąpiła fuzja zespołu z Ostmark Danzig), jak również drużyny “dzielnicowe”: Nowy Port – SV Neufahrwasser 1919, Przeróbka – SV 1921 Danzig-Troyl, Wisłoujście – SC Weichselmünde, Oliwa – (T)SV Oliva.
– W ślad za nimi pojawiły się kolejne miejsca do gry w piłkę nożną – na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych było ich wszystkich razem ponad 40, przy czym w tej liczbie ujęte były zarówno niewielkie boiska leśne, boiska powstałe przy szkołach lub na terenach powojskowych (przy Wałowej, na Długich Ogrodach, stadion KS Gedanii, na Biskupiej Górce), jak i rozbudowane stadiony: Kampfbahn Niederstadt (obecny stadion GKS Wybrzeże) czy zbudowany w 1927 roku i zmodernizowany w 1935 roku Jahnkampfbahn – stadion, na którym do niedawna grała Lechia Gdańsk – pisał Daniluk.
Dlaczego zatem Gedania dzisiaj nie gra przy Kościuszki, lecz zadomowiła się akurat przy ulicy Hallera, a jej dawne obiekty wyglądają mniej więcej tak?
fot. Trójmiasto.pl
fot. Trójmiasto.pl
Żeby zrozumieć kontekst sprawy, trzeba się cofnąć do 2007 roku i artykułu Gazety Wyborczej:
“W tej chwili w Gdańskim Klubie Sportowym Gedania 1922 w dziesięciu zespołach trenuje około 250 piłkarzy, w większości młodych lub bardzo młodych. – Dla nich to wielka frajda i przyjemność, a równocześnie sposób na oderwanie się od szarej rzeczywistości, często z budką z piwem w tle – mówi prezes Gedanii 1922, Władysław Barwiński. – Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której tracą oni możliwość grania w piłkę w naszym klubie – dodaje.
Na razie jeszcze mają gdzie to robić, gdyż przy ulicy Kościuszki w Gdańsku Wrzeszczu wciąż jest stadion piłkarski. Jednak słowo “jeszcze” nie zostało użyte przypadkowo. Właściciel gruntów, na którym m.in. znajduje się ów stadion – Gedania S.A. (jednosekcyjny klub siatkówki kobiet) – zamierza w tym miejscu wybudować centrum rekreacyjno-sportowe (strzelnica, bowling, siłownia, fitness, pub sportowy), z halą na 3 tysiące widzów, hotelem oraz kliniką sportową. Na boisko piłkarskie nie będzie tam miejsca. – To wielki projekt, pierwszy na taką skalę w Polsce – podkreśla prezes Gedanii S.A. Zdzisław Stankiewicz. – Przykro nam, że przy tej okazji będziemy musieli zlikwidować stadion, ale prawa rynku są nieubłagane. Najpóźniej na przełomie marca i kwietnia 2008 roku rozpoczynamy budowę centrum – dodaje Stankiewicz.
W tej chwili Gedania 1922 odpłatnie korzysta z boiska przy ul. Kościuszki, ale tylko do końca 2007 roku. Potem zostanie bezdomna. – Żeby przystąpić do rozgrywek sezonu 2007/2008, już w ciągu kilku najbliższych tygodni musimy zgłosić obiekt, na którym będziemy grać. W przeciwnym wypadku nie zostaniemy do nich dopuszczeni, a to oznaczać będzie w praktyce likwidację klubu – nie ukrywa Barwiński.
Tereny przy ul. Kościuszki przez wiele lat należały do Polskich Kolei Państwowych, a potem do skarbu państwa. W 2005 roku skarb państwa przekazał je w wieczyste użytkowanie klubowi KKS Gedania, przekształconemu następnie w Gedanię S.A. – Od samego początku wiadomo było, że w tej spółce rządzić będzie siatkówka – mówi Barwiński. – Jedyną szansą, aby przetrwać, było dla nas wyodrębnienie się ze struktur klubu i założenie własnego stowarzyszenia kultury fizycznej. Tak też zrobiliśmy i 11 września 2006 roku zarejestrowaliśmy GKS Gedania 1922 – relacjonuje Barwiński, który prezesem sekcji piłkarskiej Gedanii został w listopadzie 2004 roku. – Wszystko było w rozsypce. W ciągu 2,5 roku udało nam się przywrócić porządek w funkcjonowaniu sekcji, mamy dobrych trenerów, setki zawodników. To, że jeszcze istniejemy, to w głównej mierze zasługa rodziców tych chłopców, którzy z własnej kieszeni finansują całe przedsięwzięcie. Tego nie można zmarnować! Jeśli pozostaniemy bez obiektu, ogłoszę pogrzeb 85-letniej babci Gedanii – mówi Barwiński”.
Z wielkich planów zagospodarowania terenu przy ulicy Kościuszki nic jednak nie wypaliło. Lecz boisko przepadło.
Wszystko było całkiem sprytnie pomyślane – spółka Gedania S.A. kupiła prawo wieczystego użytkowania terenu wraz z budynkami z 99-procentową bonifikatą. Płacąc za to, według trójmiejskich mediów, 42 tysiące złotych, zamiast 4,2 miliona. Znowu GW: “O sprzedaż zabiegał klub sportowy, obiecując, że będzie wykorzystywał nieruchomość na cele wychowawcze i sportowe. Ten warunek sprzedający zastrzegł w umowie oraz w księdze wieczystej. Zaraz po sprzedaży stowarzyszenie przekazało do nowo powołanej spółki Gedania SA prawa do nieruchomości i zostało rozwiązane. Udziały w spółce o łącznej wartości 2,2 mln złotych nabyli działacze klubu, głównie prezes Zdzisław Stankiewicz, który za część akcji zapłacił gotówką, a część rozliczył, potrącając zobowiązania, jakie klub miał za zaciąganie oprocentowanych pożyczek u niego”.
Miasto storpedowało jednak wszelkie pomysły na zmianę planów zagospodarowania przestrzennego terenu, co nie pozwoliło rozwinąć skrzydeł ani władzom spółki, ani zainteresowanym sprawą deweloperom, którzy potem przejęli teren. Obiekty miarowo niszczały, wielokrotnie płonęły. W 2015 roku na terenie kompletnie już zdewastowanego stadionu powstało składowisko piachu i żwiru. Piotr Dwojacki z “Gdańska Obywatelskiego” pisał:
“W ostatnich tygodniach na jego terenie zaczęły się pojawiać wywrotki z piachem, żwirem, kamieniami i innym dziadostwem. Pojedyncze składowisko zmieniło się w kilkadziesiąt kup, na ich szczytach pojawili się nawet poszukiwacze skarbów z wykrywaczami do metali… Dzień po dniu przykrywane są kolejne części terenu, boisko treningowe zostało do połowy przykryte kilkumetrową warstwą piachu, różnej wielkości pryzmy, sterty i kupy pojawiły się też na płycie głównej. Wszystko coraz bliżej miejsc, w których mieszkają ludzie. Pył i aromat dają nieźle po nozdrzach i oknach”.
Piach na dawnym boisku przy Kościuszki w 2015 roku. fot. Trójmiasto.pl
Szukano rozmaitych rozwiązań kompromisowych, lecz świętej pamięci Paweł Adamowicz stawiał sprawę stanowczo – jakakolwiek inwestycja planowana jest na tamtym terenie, musi uwzględniać odbudowanie pełnowymiarowego boiska piłkarskiego. – Prezydent widziałby tam pełnowymiarowe boisko i żadne inne rozwiązanie go nie satysfakcjonuje. Tradycja to rzecz ważna, trudno ją przeliczyć na pieniądze. Zaoranie tego boiska byłoby, mówiąc trochę górnolotnie, zaoraniem naszej pamięci o Polonii Wolnego Miasta Gdańska – uzasadniał Antoni Pawlak, rzecznik prasowy prezydenta w 2015 roku.
Spór prawny trwa, trwa i trwa.
W 2017 roku teren został wpisany do rejestru zabytków, co tylko wzmogło jego ochronę. Prezes Gedania S.A., Zdzisław Stankiewicz, zmarł zresztą niedawno po wieloletniej walce z chorobą, a rozwiązania patowej sytuacji wciąż nie widać. W tej chwili Prokuratura Generalna stara się odzyskać grunt z rąk dewelopera, spółki Robyg, który mógłby się ewentualnego odszkodowania domagać potem od spółki Gedania. Deweloper z kolei zarzeka się, że w swoich planach zagospodarowania terenu uwzględnia odbudowę boiska. Karuzela medialnych doniesień kręci się kolejny już rok.
Gedania dzisiaj, czyli szkolenie priorytetem
Na szczęście to wszystko nie jest już problemem właściwych bohaterów tekstu. Stowarzyszenie GKS Gedania 1922 funkcjonuje i ma się dobrze przy ulicy Hallera 201. Gdzie nie ma żwiru, piachu, ani nieustannych proceduralnych przepychanek z władzami miasta. Są natomiast znakomite obiekty i mnóstwo młodzieży na zajęciach. Choć klub wyodrębnił się od spółki Gedania i nie jest już tym potężnym, wielofunkcyjnym tworem, który w okresie międzywojennym stanowił dumę gdańskich Polaków, to wystarczy wstąpić na teren dzisiejszej Gedanii, żeby natychmiast natrafić na liczne odwołania do bogatej historii klubu.
Galeria historycznych zdjęć towarzyszy każdemu, kto zmierza do szatni na obiekcie Gedanii.
Brunon Zwarra (1919 – 2018) to legenda Gedanii i całego Gdańska – pisarz, który potrafił jak nikt inny oddać klimat Wolnego Miasta, bezkompromisowo przedstawiając rzeczywistość swojej niełatwej młodości.
Oczywiście klub nie jest i pewnie już nie zostanie numerem jeden w mieście. Gdańska Lechia to w tej chwili zupełnie inny poziom, trudno w ogóle zestawiać ze sobą te dwa zespoły. Choć przecież nie zawsze tak było.
– To wynika niestety z uwarunkowań politycznych – tłumaczył dr Trupinda. – Przypadek Gedanii trzeba rozpatrywać w szerszym kontekście. To historie ludzi, Polaków z Wolnego Miasta Gdańska, którzy po wojnie nie znaleźli tutaj dla siebie miejsca. Traktowano ich nieufnie, jako zdrajców. Nowy ustrój, nowi mieszkańcy, ze wschodu i środkowej Polski, nie traktowali ich jako pełnoprawnych Polaków. A władze doskonale zdawały sobie sprawę ze znaczenia Gedanii. To był klub, który po wojnie najszybciej się reaktywował – już w maju 1945 roku! To było coś niesamowitego. Bano się, że na jego kanwie może wyrosnąć opozycja wobec nowego porządku politycznego. W związku z czym zdecydowano, że nie będzie wsparcia dla Gedanii. Celem władz było zatrzymanie rozwoju klubu i w efekcie najlepsi zawodnicy odeszli. Inni opuścili go, gdy Gedanii zabrano nazwę i przemianowano ją na Kolejarza.
Budowlani (dzisiejsza Lechia) i Kolejarz (czyli Gedania) dwukrotnie starły się ze sobą w meczu ligowym. W 1951 roku dwukrotnie lepsi okazali się Budowlani, raz zwyciężając 2:1, innym razem aż 4:0. Jednak Kolejarz miał coraz mniej wspólnego z tradycją dawnej Gedanii.
– Tak zawsze było, jest i będzie, że ludzie są z silniejszymi, z tymi, co atakują i mają pierwsze sukcesy – opisywał to Brunon Zwarra w rozmowie z Gazetą Wyborczą. – Niemcy przecież we wrześniu i późniejszych miesiącach 1939 roku zwyciężali. Grałem w piłkę w Gedanii i wiem, że tak jest też w sporcie – kiedy piłkarze czy Małysz osiągają sukcesy, cały naród jest z nimi. Przecież tak też było u nas w 1938, kiedy Polska zajęła Zaolzie. Pamiętam tę wielką euforię. Mam w pamięci zdjęcia marszałka Rydza-Śmigłego, jak wywija szabelką na koniu, i podpis: “Na Kowno!”. Naród zawsze jest przy zwycięzcach.
Smutne spostrzeżenie, lecz prawdziwe. Gedania po 1945 roku należała do obozu przegranych i nie było dla niej w Gdańsku miejsca.
– Wielu z ludzi związanych z Gedanią stanowiło elitę intelektualną wśród Polaków w Wolnym Mieście i jako nienadający się do zniemczenia zostali bardzo szybko zamordowani – dowodził Trupinda w rozmowie z blogiem Książki Sportowe. – Ich nazwisk często nie łączymy z działalnością na niwie sportowej. Patriotyzm udzielał się także innym szeregowym członkom klubu, działaczom i sportowcom. Wielu z nich trafiło do obozów, wielu zostało wywiezionych na roboty, wielu chciało po prostu przeżyć, ale część zaangażowała się aktywnie w działalność konspiracyjną.
– Można bez przesady powiedzieć, że gedaniści to tragiczne pokolenie, nie tylko w wymiarze sportowym – twierdził historyk. – Wraz z utworzeniem Wolnego Miasta Gdańska, a zwłaszcza w warunkach zwiększających się wpływów nazistów, Polacy tam mieszkający znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Sport był dla nich płaszczyzną umożliwiającą zaznaczenie swojej obecności, wyrażenie aspiracji, podkreślenie patriotyzmu. Działalność sportową łączyli z zaangażowaniem społecznym, uczestnictwem w organizacjach kulturalnych, choć byli to większości zwykli, jak to się mówi, „prości” ludzie.
W jakimś sensie można powiedzieć, że Gedania dzisiaj kontynuuje ten zamysł. Jest klubem otwartym na każdego.
– Razem z pierwszym zespołem, w tej chwili szkolimy w naszych strukturach ponad 500 zawodników – mówi dyrektor sportowy klubu, Bartosz Dolański. – To musi być priorytet dla takiego klubu jak Gedania. W każdym miejscu Polski rodzą się przecież zawodnicy podobnie utalentowani. Więc dużo korzystniej dla nas jest szkolić takich zawodników niż opierać się na tak zwanej „legii zaciężnej”. Czasami zawodnicy z zewnątrz też zapewniają wiele korzyści, wiele jakości. Korzystamy z piłkarzy, którzy studiują w Gdańsku. Jednak mamy żelazną zasadę – co najmniej 50% wychowanków w kadrze pierwszego zespołu.
W tej chwili pierwsza drużyna Gedanii radzi sobie zupełnie przyzwoicie. Zawodnicy otrzymują jedynie zwrot kosztów dojazdu i drobne dofinansowanie, nie dostają żadnych stypendiów za grę, a jednak utrzymanie w IV lidze było dla zespołu formalnością. Do końca rozgrywek pozostało co prawda jeszcze kilka kolejek, ale wykorzystane one zostaną jako okazja do wypróbowania kilku młodzieżowców w czwartoligowych warunkach. Ostatnio szansę debiutu otrzymał nawet piętnastolatek.
Działacze klubu zwracają uwagę, że to często jedyny sposób, aby przekonać młodego zawodnika do pozostania w klubie. Chłopcy i ich rodzice często dają się skusić perspektywą wielkiej kariery w którym z większych klubów, a gdy tam powinie im się noga – już na niższy poziom nie chcą wracać. Po prostu rzucają futbol w cholerę.
Spokojniejszy, bardziej miarowy rozwój w niższych ligach może być sposobem na wydłużenie karier młodych sportowców.
fot. 90minut.pl
Awans do IV ligi udało się klubowi wywalczyć w sezonie 2014/15. Dyrektor Dolański był wówczas pierwszym trenerem, a dzisiejszy szkoleniowiec – Piotr Kortas – golkiperem. Łatwo zauważyć ciągłość pracy, jaką zaprowadzono w strukturach klubu. Nie ma nacisku na wynik, jest stopniowe budowanie swojej pozycji na rynku trójmiejskim i wojewódzkim.
– Długofalowo IV liga nie jest dla nas poziomem satysfakcjonującym – mówi Bartosz Dolański. – Plan jest jasny, na stulecie naszego klubu chcielibyśmy występować w III lidze. Oczywiście przy odpowiednim wsparciu sponsorów. Uzyskanie tego awansu w przeciągu trzech lat byłoby dobrym ukoronowaniem naszego trwania. Liczymy na to, że swoją solidną pracą i wiarygodnością kiedyś zbliżymy się nawet do poziomu Lechii. Na razie nie mamy na to szans, więc nie ma sensu nawet snuć takich rozważań.
MNIEJ NIŻ 1.5 GOLA W STARCIU GRYFA SŁUPSK Z GEDANIĄ?
MAŁO PRAWDOPODOBNE, PATRZĄC NA OSTATNIE WYNIKI GDAŃSZCZAN (2:3, 2:6, 1:2). KURS: 5.25 W ETOTO!
– Nie dysponuję dokładnymi badaniami na ten temat, ale szacuję, że około 70% utalentowanej piłkarsko młodzieży trafia do Lechii. W dalszej kolejności do innych gdańskich klubów. Do nas, do Jaguara, do Polonii Gdańsk, do klubów z okolic. Dlatego nam w tej chwili chodzi głównie o to, że gdy już trafi się jakaś perełka, jakiś wielki talent, to musimy stworzyć mu optymalne warunki do rozwoju. Ja w Gedanii jestem już szósty rok i widzę ogromną różnicę. Jeżeli chodzi o pierwszy zespół, to zastałem go na ostatnim miejscu w V lidze. Najpierw udało nam się utrzymać, a z czasem wypracowaliśmy awans na wyższy poziom – opowiada dyrektor, dawniej trener. I kierownik pracowni piłki nożnej na gdański AWF-ie.
– Wtedy w grupach młodzieżowych mieliśmy około dziesięciu trenerów. Zawodników? 270. Teraz mamy pod sobą 26 trenerów, a ponad 500 zawodników. Większość trenerów ma wysokie uprawnienia trenerskie – kilkunastu dysponuje licencją UEFA A, reszta to jest licencja UEFA B. W ramach swoich struktur prowadzimy Szkołę Mistrzostwa Sportowego i już na tym poziomie staramy się z młodzieżą pracować – zauważa Dolański.
Imponować mogą obiekty Gedanii. Ostatecznie mówimy o czwartoligowcu, tymczasem naprawdę jest gdzie się uczyć futbolowego rzemiosła. Kompleks treningowy przy Hallera składa się z boiska głównego, boiska sztucznego (sfinansowanego z pieniędzy uzyskanych dzięki pakietowi solidarnościowemu po transferze Rafała Murawskiego do Rubina Kazań), boiska bocznego z naturalną nawierzchnią, boiska do piłki plażowej, hal większych (do treningu piłkarskiego) i hali mniejszej (do treningu motorycznego), a także siłowni i szatni.
Niebawem zresztą treningi w tym kompleksie rozpoczną goszczące w Polsce reprezentacje u-20, między innymi Francuzi.
fot. gedania1922.pl
– W ciągu sześciu ostatnich lat powstały dwie hale, boisko naturalne, dodatkowe boisko treningowe, gabinety fizjoterapii, siłownia. To jest sporo, jak na tak krótki okres działalności – mówi z dumą dyrektor Dolański. – Jako jeden z nielicznych klubów mamy obiekty własne, nie miejskie. Oczywiście dzierżawimy teren od miasta, lecz taki stan rzeczy zapewnia nam komfort pracy. Pierwszy zespół, drużyna rezerw, wszystkie grupy młodzieżowe – a mamy ich dziewiętnaście – trenują na własnym terenie. Nie muszą jeździć po wszystkich dzielnicach Gdańska. To nasz ogromny atut. Ustalamy harmonogram treningów młodzieżowych i on się nie zmienia przez rok. Kto zna realia, ten wie, że to rzadkość.
– Jeżeli chodzi o historyczne obiekty przy ulicy Kościuszki… No niestety, nie chcę okazywać braku szacunku wobec zmarłego już prezesa tamtej spółki, ale wykonano dużo ruchów, żeby piłki nożnej pod szyldem Gedanii w Gdańsku nie było. Obiekt przestał pełnić funkcję sportową w dziwnych okolicznościach. Tam znajduje się też pomnik gdańszczan pomordowanych podczas II Wojny Światowej. Wierzę, że to miejsce jeszcze kiedyś będzie służyło mieszkańców miasta w celach sportowych – mówi Dolański.
fot. niezalezna.pl
Doktor Trupinda i inni historycy związani z Wrzeszczem, czy też ogólnie Gdańskiem wielokrotnie podkreślali, że Gedania nie jest w mieście dostatecznie mocno upamiętniana. Obecne władze klubu starają się to zmienić.
– Z takich ciekawych wydarzeń – mamy Dzień Gedanii, który odbędzie się w Muzeum II Wojny Światowej – mówi Dolański. – Odbędzie się to 17 września. A dyrektor placówki, Karol Nawrocki, ogłosił, że 7 września robi “Mecz, którego nie było”. Chodzi o starcie odwołane ze względu na wybuch II Wojny Światowej. Zmierzyć się miały ze sobą wówczas Lechia Lwów i Gedania Gdańsk. Można założyć, że swoistym kontynuatorem tradycji Lechii Lwów jest teraz Lechia Gdańsk. W pierwszej części planowanego spotkania wystąpią oldboje Gedanii i Lechii, ubrani w stroje retro. Cały sprzęt i zasady gry będą nawiązywały do czasów przedwojennych. A po przerwie zagrają pierwsze zespoły Gedanii i Lechii. Wszystko odbędzie się na stadionie Traugutta w formie pikniku historycznego.
Takie działania to element strategii marketingowej klubu. Jednak – jak przyznają otwarcie działacze – te poziomy rozwoju Gedanii dopiero raczkują. Najpierw zatroszczono się o podstawy piramidy – skonstruowanie odpowiedniej bazy treningowej i zebranie grupy doświadczonych trenerów. Dopiero gdy udało się ustabilizować te kwestie, pojawiają się pomysły wypłynięcia na szersze wody poprzez szeroko pojętą reklamę.
Rozwój i plany na przyszłość
– Najlepszym nośnikiem marketingowym są dla takiego klubu jak Gedania kolejni zadowoleni rodzice – zauważa Dolański. – Dążymy do tego, żeby o nas się dobrze mówiło. Każdy piłkarz ma u nas szansę. Nawet jeżeli rozwija się troszkę wolniej – tworzymy na tę okoliczność po dwie grupy szkoleniowe w roczniku. Nikogo nie wyrzucamy za zbyt małe postępy. Mamy naszą szkołę podstawową, organizujemy turnieje oldbojów. I szukamy sponsorów. Nie chcę zapeszać, ale lada moment – 8 czerwca – duże wydarzenie. Podpiszemy umowę sponsorską z firmą, która zajmuje się branżą elektryczną. To będzie dla nas wielkie wydarzenie.
– Naszymi podstawowymi założeniami było zbudowanie obiektów i zatrudnienie dobrej kadry szkoleniowej. Dopiero od niedawna mamy osobę, która dba o nasze sprawy związane z marketingiem i reklamą. Wcześniej nikogo takiego nie mieliśmy – przyznaje Dolański. – To się wiąże z inwestycją w człowieka, który musi mieć zapewnione narzędzia do działania, a przy naszym budżecie musimy ostrożnie gospodarować finansami. To jest też tak, że IV liga nie jest poziomem, który wzbudza zainteresowanie telewizji. Nie mamy tysięcy kibiców. Nie oferujemy szerokiego grona odbiorców naszych spotkań. Dlatego przede wszystkim liczymy na osoby życzliwe, na rodziców, na ludzi dobrej woli. Oni mają zainwestować w klub po to, żeby drużyna seniorska grała na wyższym poziomie, a wtedy młodzi zawodnicy dostaną szansę, by ograć się w rywalizacji z mocniejszymi przeciwnikami.
Trening pierwszej drużyny Gedanii.
– Ten sezon oceniam pozytywnie. Ósme miejsce pozwala nam ogrywać kolejnych wychowanków, juniorów. Na tym poziomie pojawiają się już coraz częściej gratyfikacje finansowe. Nasi piłkarze mogą sobie pozwolić na jakieś skromne “dożywianie”, nasz budżet jest pięciokrotnie niższy względem zespołów, które liderują w IV lidze – przyznaje dyrektor sportowy. – Uważam, że płacenie dużych pieniędzy na tym poziomie to jest szaleństwo. Bo zawsze jest pytanie: “co dalej?”. Ile płacić piłkarzom w przypadku awansu do III ligi? A w II lidze? Oczywiście – jest tak zwany wolny rynek, każdy ma prawo płacić tyle, ile mu się podoba. Jednak ja w pierwszej kolejności – dla dobra polskiej piłki – stawiałbym jednak zawsze rozwój infrastruktury, potem zatrudnienie dobrych trenerów. Ściąganie piłkarzy na dużych kontaktach widzę dopiero w dalszej kolejności na liście priorytetów.
Piłkarze Gedanii zdają sobie sprawę, że ten klub nie zagwarantuje im w najbliższym czasie finansowego eldorado. Niemniej – w znacznej większości czują po prostu przywiązanie do organizacji, która często ich, najzwyczajniej w świecie, wychowała. Rodzinna atmosfera to kolejny atut, który podkreślają wszyscy wkoło.
– Duży odpływ zawodników jest w grupach młodzieżowych. Zdarzało się, że nasz trener przechodził do innego klubu i zabierał kilku zawodników ze sobą. Nie do końca jest to fair, ale na tym poziomie amatorskim tak to po prostu wygląda. Rodzic decyduje, co dalej. Naszą rolą jest tych rodziców przekonywać, żeby piłkarze zostali na dłużej – mówi Dolański. – Myślę, że teraz ten sztab trenerski jest już ustabilizowany. Stwarzamy szkoleniowcom przyzwoite warunki. Są zatrudnieni na umowę o pracę w naszej szkole, dlatego tego czasu na trening mają wiele. Prowadzą zajęcia często, za wyższe wynagrodzenia, ale znajdują też czas na życie rodzinne.
– Niejednokrotnie trenerzy pracują z wieloma grupami. Czasem w kilku klubach. Gonią za wynagrodzeniem, ale wszystko dzieje się kosztem rodziny. My staramy się tego uniknąć. Ostatnio mieliśmy przypadek, że czterech trenerów z kolei zmieniło stan cywilny. Musimy im takie warunki stworzyć, żeby czasu na życie prywatne też mieli wystarczająco dużo – twierdzi działacz Gedanii.
– Podstawą jakiegokolwiek klubu, jakiejkolwiek firmy jest atmosfera. Poczucie wspólnoty. U nas trenerzy pracują w swoich rocznikach. Jedni w grupach naborowych, inni w nauczaniu początkowym, kolejni z żakami, młodzikami i tak dalej. Każdy obstawia swój etap szkolenia. Chłopcy przechodzą przez wielu trenerów na swojej drodze – klaruje Dolański. – To nie są kluby w klubie. Że mam swoich chłopaków i nie oddaję ich do końca. Tak nie działamy. Przekazujemy sobie kolejne grupy, bo mamy zaufanie, że następny trener też zawodnikami będzie dobrze pracował.
Trening pierwszego zespołu.
Doświadczeniem i radą służy pozostałym członkom sztabu szkoleniowego nie kto inny, jak Bogusław “Bobo” Kaczmarek, który prowadzi treningi indywidualne w SMS i jest obecny podczas cotygodniowych zebrań sztabu szkoleniowego. Opinie takiego fachowca – zwłaszcza w klubie, który za swój priorytet stawia szkolenie młodzieży – są rzecz jasna nieocenione.
– Już teraz prowadzimy rozmowy z trenerami, w których ustalamy zasady współpracy w przyszłym sezonie. Spotykamy się bardzo często, spotykamy się w każdy wtorek w naszej szkole. Mamy dwóch koordynatorów, którzy odpowiadają za młodsze i starsze roczniki. Mamy nawet miejsce na grilla! Zdarzają się urodziny, śluby, różne okoliczności – to wszystko nas bardzo integruje. Zdarzają się też mniejsze, większe problemy – jak w życiu. Ale przy odpowiedniej atmosferze każdy spór można wewnątrz danej grupy rozwiązać – zapewnia dyrektor.
Szkoleniowcem pierwszej drużyny Gedanii jest w tej chwili anonsowany już wcześniej Piotr Kortas. Z klubem związany od kilkunastu lat, człowiek absolutnie poświęcony piłce. Angażuje się zresztą również w zakończony niedawno turniej “Z podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.
– Od około dziesięciu, może nawet dwunastu lat jestem już trenerem w Gedanii – mówi ze skromnym uśmiechem Kortas. – A zawodnikiem klubu zostałem w 1997 roku, zatem ta moja przygoda tutaj trwa już dość długo. Związałem się z klubem. Jestem tutaj człowiekiem… Może nie od wszystkiego, ale całą tę moją pasję skupiam właśnie na Gedanii. W wieku piętnastu lat na uprawianie piłki nożnej namówił mnie kolega i tak to się potoczyło. Zaczynaliśmy jeszcze na dawnym stadionie Kościuszki. W 2012 roku przenieśliśmy się tutaj, na te przepiękne obiekty. Nic tylko trenować. I szkolić.
– Szkolimy młodzież. To jest w tej chwili nasz priorytet, planujemy nawet utworzenie liceum sportowego. Nasze ambicje są duże, wyższe niż poziom czwartoligowy. Ale do tego potrzeba nie tylko zawodników, również pieniędzy – dodaje trener. – Można powiedzieć, że poziomem szkolenia dzieciaków nie odstępujemy już dzisiaj od Lechii. Na dzień dzisiejszy to zresztą dla nas bardzo dobra sytuacja, że w mieście funkcjonuje klub ekstraklasowy. Można powiedzieć, że stanowimy jego zaplecze, jeżeli chodzi o kwestie szkolenia. Według mnie – każdy rodzic, niepotrzebnie, ale patrzy przede wszystkim w tabelę, na nazwę, na słynne koszulki. Jednak ci, którzy nie trafią do Lechii przychodzą do nas i też mają szansę na rozwój.
Trener Kortas z bieżących rozgrywek także jest zadowolony. Bezproblemowe utrzymanie postrzega jako duży sukces Gedanii i – podobnie jak wszyscy w klubie – podkreśla plan pod tytułem: “III liga na stulecie”.
– Dajemy teraz szansę juniorom. Ogrywamy bardzo młodych zawodników już z myślą o kolejnym sezonie – mówi trener. – W tej chwili finansowo i tak nie jesteśmy gotowi na awans, na dłuższe wyjazdy. Wiadomo – kwestia sponsorów. Jednak wszystko idzie ku lepszemu. Ostatnio znaleźliśmy nowego, dużego sponsora. Naszym atutem w tych negocjacjach jest gwarancja tego, że nasza filozofia się nie zmieni. Będą grali młodzi zawodnicy. Teraz trend jest taki, nawet w III czy IV lidze, że po boisku biegają przede wszystkim starzy wyjadacze. Piłkarze bardzo doświadczeni. My działamy inaczej. W każdym zespole potrzebni są piłkarze z doświadczeniem, ale ten szczebel rozgrywek powinien docelowo służyć właśnie ogrywaniu młodzieży.
Swój ostatni mecz ligowy Gedania przegrała 2:3 z Pogonią Lębork. Gola na 1:0 dla gospodarzy zdobył Paweł Deja, 19-latek. W kadrze zespołu wręcz roi się od zawodników z rocznika 2000 wzwyż.
Trening pierwszego zespołu.
Obiekty Gedanii.
– Maszerujemy krok po kroku w górę. Rola prezesów jest tu nieoceniona. Po tych przenosinach z ulicy Kościuszki wykonano ogromną robotę, żeby klub funkcjonował tak sprawnie jak dziś funkcjonuje. Obiekty na Hallera są nasze, nic nie wynajmujemy. To gwarantuje stabilność. Gdybym miał szukać problemów, to może tylko brak zainteresowania sponsorów, którzy mogliby trochę mocniej się zainteresować najstarszym klubem w Gdańsku. “Historia zobowiązuje”, tak brzmi zresztą nasze hasło – dodaje Kortas. – Jeżeli chodzi o kibiców, przychodzi grupka stałych bywalców. 100-200 osób na meczach.
GEDANIA WYGRA NA WYJEŹDZIE Z GRYFEM SŁUPSK?
ŁATWO NIE BĘDZIE, GOŚCIE WYJDĄ NA BOISKO W DOŚĆ MOCNO EKSPERYMENTALNYM ZESTAWIENIU. KURS: 4.30 W ETOTO!
Na polu kibicowskim Gedania zatem jest tylko maleńkim punkcikiem na mapie trójmiejskiego sportu, lecz jeżeli chodzi o kwestie szkolenia młodzieży – to już całkiem duży punkt. Dyrektor Dolański zdaje sobie sprawę z ograniczeń, ale nie boi się marzyć. – Konstruujemy budżet, który pozwoli nam realnie myśleć o III lidze. Jednak na pewno nie stanie się to kosztem szkolenia dzieci i młodzieży. Nie będziemy oszczędzać na obiektach, trenerach i dzieciach. Dopiero jak pozyskamy nowe środki, to one wzmocnią naszą pozycję i budżet pierwszego zespołu.
– Każdy ma swoje aspiracje i ambicje. Oczywiście, że widzę miejsce dla dwóch klubów z Gdańska na szczeblu centralnym. Ja się nie będę zadowalał poziomem IV, czy nawet III ligi. Będziemy dążyć do tego, żeby grać coraz wyżej. Ale nigdy kosztem szkolenia. Na to po prostu nie pozwolę. Mamy wiele przypadków, jeżeli chodzi o polskie kluby, że pozyskują one strategicznego sponsora i dzięki temu grają bardzo wysoko. Można spojrzeć choćby na Bytovię, która miała swoje pięć minut. Jeżeli masz te swoje pięć minut i coś po tobie zostaje – świetnie. Jeżeli zostają obiekty, system szkolenia, wychowankowie. To oznacza, że dobrze wykorzystałeś swój czas – mówi Dolański. – Ale gdy po odejściu sponsora zostaje tylko rozsadzony budżet klubu i spalona ziemia, to po prostu nie było warto. Bo następne pięć minut może przyjść za sto lat. Gdy już nie będziesz żył. Umrzesz.
Dziś Gedania pisze nowy rozdział swojej historii. Nie będzie on siłą rzeczy tak chwalebny jak ten z czasów Wolnego Miasta Gdańska – rzeczywistość nie rzuca dziś gdańszczanom tak skomplikowanych wyzwań. Ale praca u podstaw i zarażanie młodzieży pasją do futbolu to również wspaniała, wartościowa misja. I w tym sensie klub nadal jest w Gdańsku nie tylko potrzebny, ale wręcz niezbędny.
Michał Kołkowski
***
#PowiatBet to nasz cykl tekstów, w których będziemy prezentować realia klubów z czwartej ligi. Szykujcie się na dużo atrakcyjnych materiałów, bo przecież właśnie na tym szczeblu występują m.in. zespoły z Bytomia, Odra Wodzisław Śląski, drużyna Ślusarskiego, Telichowskiego i Zakrzewskiego, a nawet żywa legenda lat dziewięćdziesiątych, RKS Radomsko. Partnerem cyklu są nasi kumple z ETOTO, którzy czwartą ligę pokochali na tyle mocno, że regularnie przyjmują zakłady na spotkania na tym szczeblu rozgrywkowym.