Reklama

Spróbowali jeszcze raz, ale nie wyszło. Bartoszek opuszcza Chojniczankę

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

15 maja 2019, 13:53 • 8 min czytania 0 komentarzy

Wielkie były nadzieje kibiców Chojniczanki w związku z powrotem Macieja Bartoszka na ławkę trenerską. Nawet osiem kiepskich spotkań jesienią jeszcze niczego nie przesądzały. Dopiero po przerwie zimowej mieliśmy zobaczyć zespół, który choćby trochę przypominał ten z jesieni 2016 roku. Stało się jednak zupełnie inaczej, ponieważ drużyna z Pomorza grała na tyle słabo, że mało brakowało, a walczyłby o utrzymanie w ostatnich kolejkach. 

Spróbowali jeszcze raz, ale nie wyszło. Bartoszek opuszcza Chojniczankę

Rozczarowanie. Trudno inaczej nazwać drugą przygodę Macieja Bartoszka z Chojniczanką. Klub starał się bardzo długo o jego powrót – latem 2018 roku sprawa wywróciła się właściwie na ostatniej prostej. Wówczas klub z Chojnic nie był w stanie sprostać wymaganiom trenera, który liczył, że ponownie wskoczy na karuzelę w klubie z Ekstraklasy. Czas jednak mijał, a 42-letni szkoleniowiec pozostawał bez pracy. Chojniczanka natomiast pod dowództwem Przemysława Cecherza zawodziła w lidze na tyle, by prezesi klubu ponownie przekręcili do Bartoszka. I tym razem nie tylko pogadali sobie o tym, że fajnie byłoby znowu połączyć siły, ale faktycznie to zrobili. Maciej Bartoszek do Chojniczanki wrócił 10 października 2018 roku, a więc poprowadził drużynę już w 14. kolejce. Teoretycznie miał więc sporo czasu, by włączyć się jeszcze w walkę o awans. Tym bardziej że Cecherz wcale nie zostawił drużyny w rozsypce na dnie tabeli.

cecherz

Chojniczanka zajmowała piątą pozycję i do miejsca dającego awans traciła jedynie trzy punkty. Miała tyle samo punktów, co ŁKS Łódź, który ponad tydzień temu cieszył się z awansu do Ekstraklasy. Wszystko mogło się jeszcze zdarzyć, ale drużyna Bartoszka szybko wyleczyła kibiców ze złudzeń. Zaczęło się od remisu w derbach Pomorza z Bytovią na własnym stadionie, następnie przyszły porażki z Podbeskidziem i ŁKS-em Łódź. Bilans ośmiu spotkań przed przerwą zimową – cztery porażki, dwa remisy i dwie wygrane. Kiepsko? Nie do końca, bo co wtedy powiedzieć o dwunastu spotkaniach na wiosnę, w których Chojniczanka wygrała tylko dwa razy?

Reklama

Powrót Bartoszka do Chojnic okazał się błędem, ale trudno obwiniać obie strony, że chciały spróbować raz jeszcze. Istniało sporo logicznych powodów, by dać sobie jeszcze jedną szansę. To właśnie podczas pracy w Chojniczance nastąpiło odrodzenie charyzmatycznego trenera. Przed objęciem tego klubu w 2016 roku, Bartoszka kojarzono głównie z epizodem w Bełchatowie (nieudanym), kadencji na stołku prezesowskim (spółki niepiłkarskiej) i z prób powrotu do zawodu w niższych ligach. Postawienie akurat na tego konia nie było wówczas gwarancją pewnego zysku. A jednak się udało. Bartoszek zastał klub na dwunastym miejscu w tabeli tuż przed kluczowymi meczami w kontekście walki o utrzymanie. Meczami, dodajmy, o wysokim poziomie trudności – drużynie przyszło się mierzyć z sześcioma zespołami z miejsc 1-7. Bartoszek przyklepał jednak utrzymanie jeszcze przed ostatnią kolejką, a w następnym sezonie Chojniczanka stała się rewelacją rozgrywek, walcząc o awans aż do samego końca. Już bez Bartoszka – po dobrym starcie trener został przechwycony za gotówkę przez Koronę Kielce (zostawił Chojniczankę na drugim miejscu). Ciąg dalszy już znacie – piąte miejsce w Ekstraklasie, tytuł najlepszego trenera sezonu (dyskusyjny, ale jednak).

Z drugiej strony Chojniczanka po odejściu Bartoszka nie potrafiła znaleźć trenera, który zbliżyłby na 1,79 punktu na mecz notowanego przez łysego szkoleniowca

Hermes – 1,67 punktu na mecz
Piotr Gruszka – 1,22
Artur Derbin – 1,5
Krzysztof Brede – 1,68
Przemysław Cecherz – 1,61

Owszem, właściwie tylko Piotr Gruszka zanotował słaby wynik, ale pomijając już punkty, to ludzie z otoczenia chojnickiego klubu zawsze powtarzają, że Bartoszek jesienią 2016 stworzył bestię. Najsilniejszą drużynę w historii klubu. Tak twierdzi również wiceprezes Chojniczanki, Jarosław Klauzo z którym porozmawialiśmy o zmianach w klubie:

Rozumiem fatalną grę i jeszcze gorszy bilans punktowy, ale tyle było starań, żeby Bartoszek wrócił do Chojnic… Nie chcieliście dać sobie więcej czasu?

Wydaliśmy lakoniczny komunikat, ale długo rozmawialiśmy z Maciejem o ewentualnym przedłużeniu umowy. Mimo wszystko doszliśmy jednak do wniosku, żeby rozpocząć nowy projekt. Wydaje mi się, że musimy trochę też oczyścić atmosferę, ponieważ ten sezon w naszym wykonaniu był fatalny.

Reklama

Jesteś rozczarowany postawą drużyny pod dowództwem Bartoszka?

Rozczarowany jestem całym sezonem. Wygrywamy i przegrywamy wszyscy. Tak naprawdę, to zarząd, czyli również ja, zatrudnił tych zawodników i trenera. Tak więc sam też ponoszę odpowiedzialność za fatalne wyniki. Mogę tylko przeprosić kibiców, bo oczekiwania wobec tej drużyny były spore.

Zjazd zaczął się od przyjścia Bartoszka. Cecherz zostawił drużynę na piątym miejscu, gdy traciliście trzy oczka do drugiej Sandecji.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i danego momentu. Dziś możemy oceniać, że wtedy było cudownie, a wtedy myśleliśmy, iż było bardzo źle.

Wyleczyliście się już z Bartoszka, ponieważ mam wrażenie, że bardzo chcieliście sprowadzić go jeszcze raz, by sprawdzić, czy to faktycznie nie jest szkoleniowiec, który pomoże wam w upragnionym awansie?

Oczywiście przeszło nam przez głowę, że życie napisze taką historię, iż teraz – kilka lat później – Maciek dokończy swoją robotę i wspólnie wywalczymy awans. Cały czas jednak twierdzę, że gdyby wtedy Bartoszek został, uzyskalibyśmy awans do Ekstraklasy. Trener sam o tym chyba wspominał na konferencji prasowej.

***

Zmiana trenera to jedna sprawa, a drugą rzeczą jest wybór nowego dyrektora sportowego. Jeszcze przed przerwą zimową Chojniczanka zdecydowała się nie przedłużać umowy z Maciejem Chrzanowskim, który w drużynie z Pomorza pracował ponad sześć lat. Wówczas postawiono na Rafała Żurkowskiego, który w klubie przy Mickiewicza 12 pracował tylko kilka miesięcy, ponieważ otrzymał ofertę z Arki Gdynia.

Faktycznie pojawiła się szansa, z której grzechem byłoby nie skorzystać. Niebawem zostanie to ogłoszone oficjalnie, póki co porządkuję jeszcze wszystkie otwarte przeze mnie procesy w klubie m.in. uzupełnienie pewnych elementów dokumentacji do procesu licencyjnego. Ogromnie dziękuję Zarządowi klubu za spędzony tu czas i zrozumienie w obliczu tej okazji, która się nadarzyła. Starałem się dać z siebie możliwie dużo, ale też mnóstwo się nauczyłem i poznałem świetnych ludzi. To, z jakim zaangażowaniem i sercem podchodzi się tutaj do piłki, może być wzorem dla innych klubów, a przede wszystkim miast podobnej wielkości. Da się robić futbol na dobrym poziomie bez wielkiego sponsora, a poprzez silne zaangażowanie lokalnej społeczności. Na pewno będę za Chojniczankę trzymał kciuki – mówił w kwietniu Żurkowski klubowym mediom.

Od tamtego czasu trwały intensywne poszukiwania nowego dyrektora sportowego, ale na sam koniec okazało się, że nie trzeba było daleko szukać. Co prawda oficjalna informacja wypłynie dopiero po meczu GKS Katowice – Bytovia Bytów, ale żadną tajemnicą nie jest, iż nowym dyrektorem sportowym Chojniczanki zostanie Łukasz Wróbel, który w tym sezonie strzelił cztery bramki dla Bytovii.

Wybór na pewno ryzykowny, ale również ciekawy. Wróbel od sezonu 12/13 był związany z Bytovią, w której pełnił rolę kapitana, a w tym sezonie także grającego asystenta trenera. Rzućcie okiem na fragment naszej wrześniowej rozmowy z 36-latkiem:

Masz nową funkcję w klubie, bo zostałeś grającym asystentem trenera. Jak czujesz się w nowej roli?

Do roli trenera przygotowywałem się już od dłuższego czasu. Po odejściu Drutexu powstała sytuacja, dzięki której dostałem szansę na nowym stanowisku. Nie będę ukrywał, że byłem podekscytowany nowym wyzwaniem. Oczywiście mam więcej pracy, ale satysfakcja jest bardzo duża.

Małżonka musi być mocno wkurzona, bo już ostatnio mówiłeś, że denerwuje się, gdy weekendami przesiadujesz przed telewizorem i oglądasz mecze.

Nie jest lekko, ale staram się wszystko organizować tak, by mieć czas dla rodziny. Po prostu oglądam więcej spotkań, ale żona rozumie, że teraz moja praca nie polega już tylko na graniu.

Czym konkretnie się zajmujesz jako asystent?

Zajmuję się analizą gry przeciwnika, a także stałymi fragmentami gry. Tak naprawdę wszyscy w sztabie – Michał Chamera, kierownik Jacek Maszkowski, trener Stawski i ja – oglądamy spotkania przeciwników i później siadamy w czwórkę i dyskutujemy na wiele tematów. Nie ma konkretnych podziałów, że zajmuję się tylko jedną rzeczą. Jest nas za mało, żeby tak robić. Działamy na zasadzie, że każdy może coś zauważyć i dać ważną wskazówkę.

Cały cykl treningów planuje Adrian Stawski. Czasami jednak mówi mi, że na dany dzień mam coś przygotować. Wtedy wiem ile mam czasu i przygotowuję np. zajęcia na siłowni, rozegranie stałego fragmentu gry itd.

Jak koledzy zareagowali na twoją nominację?

Szatnia doskonale wiedziała w jakiej jesteśmy sytuacji. Wszyscy mieli świadomość, że zdecydowałem się na taki ruch, by pomóc drużynie, a nie piąć się w górę, czy zostać trenerem. Równie dobrze mogłem nadal grać tylko w piłkę i mieć mniej obowiązków. Finansowo moja sytuacja nie zmieniła się praktycznie wcale.

Dlaczego zrezygnowałeś z funkcji kapitana?

Uznałem, że bycie kapitanem nie byłoby w porządku wobec kolegów z drużyny. Praktycznie jestem już jedną nogą w sztabie. Czułbym się niezręcznie w szatni, gdybym był asystentem trenera i kapitanem równocześnie. Moim zdaniem taka sytuacja byłaby niezdrowa. Podjąłem decyzję o rezygnacji, bo uważam, że kapitan jest przedstawicielem piłkarzy, gdy trzeba porozmawiać ze sztabem trenerskim. Czyli w moim przypadku byłoby to już niemożliwe.

***

Łukasz Wróbel jest pasjonatem, który żyje futbolem od rana do wieczora. Choć jeszcze rok temu widział się w nieco innej roli niż dyrektor sportowy: – Chciałbym zostać w piłce nożnej, bo kocham ten sport. Piłki oglądam naprawdę sporo, czasami żona zwraca mi uwagę, że przesadzam. W weekendy zmieniam tylko kanały, by znaleźć mecz. Oczywiście nie zawsze mogę w pełni skupić się na spotkaniu, bo pilnuję dzieciaków albo mam inne obowiązki. Najbardziej lubię polską ekstraklasę, ale jestem również fanem Premier League, która stylem najbardziej przypomina mi naszą piłkę. Tak więc myślę o tym, by zostać trenerem po zakończeniu przygody z piłką. Mam już nawet kurs UEFA A.

Bez wątpienia jednym z pierwszych zadań, z którym Wróbel zmierzy się na nowym stanowisku, będzie znalezienie nowego trenera. Być może wcale nie będzie to trudne, ponieważ Chojniczanka już od dłuższego czasu myśli o zatrudnieniu Tomasza Kafarskiego, z którym Wróbel pracował w Bytowie w latach 2015-2017.  Drugą opcją podobno jest Grzegorz Niciński.

1i5LLhW

Najlepsza oferta powitalna na rynku: bonus 200% aż do 100 zł! Drugi bonus to podwojenie depozytu aż do 900zł! Dodatkowo jeszcze 40 zł we freebetach!

Fot. NewsPix

Najnowsze

Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
0
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...