Jarosław Kaszowski przebył z Piastem Gliwice drogę od B-klasy do Ekstraklasy i jest dziś najbardziej charakterystyczną postacią kojarzoną z klubem z Okrzei. Kaszowski zresztą nadal jest z nim związany, bo pracuje w klubowym dziale sprzedaży. Rozmawiamy z nim przed historyczną szansą na premierowe mistrzostwo Polski. Jego zdaniem wszystko okaże się już w Szczecinie, bo wpadkę z Lechem u siebie nie wierzy. – Jak nie teraz, to kiedy? Nigdy nie było tak blisko. Piast jako jedyny przez cały sezon łączył ładną grę z wynikami, jego mecze naprawdę przyjemnie się ogląda. Nie można tego powiedzieć ani o Legii, ani o Lechii – uważa „Kasza”.
Na mistrzostwo Piasta postawiłby pan cały majątek, czy tylko połowę?
Nie gram u bukmacherów, ale skoro pan pyta… Cały majątek może nie, na pewno jednak mógłbym coś postawić, natomiast cały czas staram się twardo stąpać po ziemi. Nie odkryję Ameryki, ale sądzę, że dopiero po meczu z Pogonią będzie mniej więcej jasne, czy do tej koronacji może dojść, czy nie. Ostatnie spotkanie Piast rozegra u siebie przy komplecie publiczności i jestem przekonany, że w takich okolicznościach wygra.
Teoretycznie nawet już teraz mistrzostwo może stać faktem, gdyby Pogoń została pokonana, a Legia przegrała, natomiast równie dobrze Piast może na przykład zremisować, zaś Legia wygrać w Białymstoku i sytuacja byłaby zupełnie inna. Moglibyśmy nie przegrać w Szczecinie, wygrać z Lechem, a i to niekoniecznie byłoby wystarczające. Scenariuszy do wyboru jest wiele, natomiast patrząc na aktualną formę zespołów z pierwszej trójki, Piast wygląda najlepiej, najpewniej i moim zdaniem gra najładniejszą piłkę w lidze. Legia w ostatnim meczu męczyła się z Pogonią, do przerwy powinna przegrywać wyżej niż 0:1 i ledwo co udało się jej zremisować. Co było w Gliwicach z Jagiellonią wszyscy wiemy, jednak takie mecze stanowią nieraz mentalny przełom. Piast pokazał, że w każdych okolicznościach potrafi wyciągnąć maksimum i udowodnił, że na mistrzostwo zasługuje. Ale oczywiście Pogoń się nie położy. Jeśli zagra tak jak w Warszawie, będzie bardzo trudnym przeciwnikiem, nawet przy kontuzjach Drygasa i Malca.
Piasta czeka chyba najważniejszy test mentalny. Jest pierwszy w tabeli na dwie kolejki przed końcem i już „musi”, a nie „może”.
Piłkarze i trenerzy wyraźnie poczuli krew. Jak nie teraz, to kiedy? Nigdy nie było tak blisko. Legia w poprzednich latach pokazywała, że wytrzymuje ciśnienie na ligowym finiszu, ale z taką grą jak z Pogonią raczej nie ma szans na obronę tytułu. Musi zrobić coś więcej. Wypowiedzi trenera Vukovicia czy prezesa Mioduskiego, że do przerwy tak naprawdę cały skład nadawał się do zmiany, pokazują, że coś się zacięło i prawda jest taka, że Piast musi to teraz wykorzystać. Już nie można mówić, że nie wszystko zależy od Piasta, że piłkarze spokojnie robią swoje, ale to Legia rozdaje karty. Legia i do niedawna Lechia, bo chwilami trochę o niej zapominamy, a Lechia przy korzystnym dla siebie obrocie sprawy też jeszcze może namieszać. Jagiellonia w środę zagra bez wykartkowanego Jesusa Imaza, teoretycznie Legia powinna mieć łatwiej. Hiszpan był ostatnio w formie, choć akurat w Gliwicach się nie popisał. Już tego pierwszego karnego strzelił ledwo co, Kuba Szmatuła go wyczuł. I chyba wygrał wojnę psychologiczną z rywalem, przed drugim karnym wielu od razu miało wrażenie, że Imazowi bardzo trudno będzie znów trafić do siatki. No nic, walka jest do końca, liga nie będzie nudna, a ja cieszę się, że Piast odgrywa tu kluczową rolę. Kibice Legii przed meczem z nami byli strasznie pewni zwycięstwa, dziś bardzo poważnie boją się utraty mistrzostwa. I to jest fajne.
Najlepsza oferta powitalna na rynku: ETOTO daje bonus 200% aż do 100zł! Drugi bonus to podwojenie depozytu aż do 900 złotych! Dodatkowo jeszcze 40 zł we freebetach. Zarejestruj się!
Widzę, że jesteśmy zgodni, iż prawdopodobnie mecz w Szczecinie będzie dla Piasta trudniejszy. Lech ma już przegrany sezon, wielu piłkarzy od dawna wie, że odejdzie. Trudno w takich okolicznościach o wyjątkową mobilizację i gryzienie trawy.
Mimo wszystko nie przesadzałbym z optymizmem i nie przesądzał, że byłoby pozamiatane. Nawet jeśli Lech wystawiłby eksperymentalny skład i ogrywał młodzież, to pamiętajmy, że ci młodzi prezentują tam wysoki poziom, a każdy z nich walczyłby już o swoją pozycję w nowym sezonie. To są mecze-pułapki. Piast już taki scenariusz przerabiał w ostatniej kolejce sezonu 2012/13, pierwszym po powrocie do Ekstraklasy. Wydawało się, że będzie spokojne zwycięstwo u siebie nad zdegradowanym już GKS-em Bełchatów i uda się wskoczyć na podium kosztem Śląska Wrocław. Skończyło się na niespodziewanym 2:3 i choć cały sezon był sukcesem, odczuwało się rozczarowanie, tym bardziej że Śląsk też wtedy przegrał. Sam jestem ciekaw, kto teraz wykaże się największą odpornością psychiczną. Ona zdecyduje. Wydaje się, że Piast ma na tyle doświadczony skład, że sobie poradzi. To już nie jest Piast beniaminek, tylko dojrzała drużyna potrafiąca grać futbol efektowny i skuteczny, umiejąca odwracać losy meczów. W akcjach ofensywnych widać pewność siebie tego zespołu.
No właśnie, Piast sprawia dziś wrażenie ekipy bez słabych punktów. Również co do sposobu gry. Na Legii nawet w fazach dość głębokiej defensywy nie miało się wrażenia, że ta drużyna traci kontrolę nad meczem, że robi się nerwowo, że nie wie co ma grać.
Dokładnie, też odnoszę takie wrażenie. Piast w drugiej połowie meczu z Legią niby mocno się bronił, gospodarze próbowali go stłamsić, ale to Piast cały czas stwarzał konkretne sytuacje. Była poprzeczka Hateleya, słupek Valencii, minimalnie niecelna główka Sedlara. Prędzej byłoby 2:0 niż 1:1. Piłkarze Waldemara Fornalika pokazali, że nie muszą grać atakiem pozycyjnym, że dobrze czują się też w kontrach, a wiemy, że prawie każdy woli kontrować. Do tego Piast wykorzystuje stałe fragmenty, ma do nich świetnych wykonawców. A to zawsze w trudniejszych momentach daje nadzieję na jakiegoś gola z niczego.
Czego spodziewał się pan po Piaście przed startem wiosny? Druga cześć rundy jesiennej wskazywała na lekką zadyszkę i można się było zastanawiać, czy ta drużyna nie osiągnęła już swojego maksimum…
Na pewno nie spodziewałem się takiej eksplozji formy. Nikt nie mógł się tego spodziewać. Jeżeli ktoś dziś mówi, że nie jest zaskoczony, to nie mówi prawdy. Pamiętając poprzedni sezon, wszyscy w Gliwicach marzyli, żeby wejść do ósemki. To był realny cel.
A po porażce z Cracovią na inaugurację wiosny nawet ten cel stał się zagrożony.
Zgadza się, dalsza obecność w grupie mistrzowskiej stanęła pod znakiem zapytania. Na szczęście drużyna szybko się podniosła i od tamtego czasu gra jak z nut, bo i daje przyjemność z meczu, i zdobywa punkty. Piast w tym sezonie nie miał jakichś większych wahań formy. Nie doznał kilku z rzędu porażek, które by go wyhamowały – wręcz przeciwnie.
Potrafi pan wskazać główny powód, dla którego Piastowi tak dobrze idzie?
Nie. Składowych jest wiele. Trener Fornalik wszystko sobie świetnie poukładał. Joel Valencia w tamtym sezonie grał na skrzydle, często był bezproduktywny, ale latem został przesunięty do środka i nagle mówimy o jednym z lepszych piłkarzy tej ligi. I tak moglibyśmy wymieniać. Popatrzmy na stałe fragmenty tej drużyny, na strzały z dystansu. No i nie zapominajmy o przygotowaniu fizycznym. Piast zawsze wytrzymuje mecze do końca. Często kreuje grę i ma piłkę przy nodze, a przeciwnicy muszą za nią biegać. Powiedziałbym wręcz, że to futbol wyrafinowany. Czasami wydaje się, że już nie ma co ryzykować, że można wybić, a Piast jednak chce się jeszcze przy piłce utrzymać i ją rozegrać.
Piast wygra w Szczecinie? ETOTO wycenia taki scenariusz po kursie 1,80. Wygrana Pogoni – kurs 4,75. Remis – 4,15
Jeśli w Gliwicach będzie mistrzostwo, to zasłużone nie tylko dlatego, że uzbierano najwięcej punktów?
Tak właśnie uważam. Piast jako jedyny przez cały sezon łączył ładną grę z wynikami, jego mecze naprawdę przyjemnie się ogląda. Nie można tego powiedzieć ani o Legii, ani o Lechii. A już runda finałowa najlepiej pokazuje, jaka jest obecnie różnica między Piastem a tą dwójką. To jak na razie runda idealna i nawet gdyby teraz miała się powinąć noga, będę twierdził, że to ten zespół grał najlepszą piłkę w lidze. Ale powtarzam: nikt w Gliwicach nie może za szybko uwierzyć, że już jest mistrzostwo, bo łatwo się wyłożyć. Szansa jest jednak niepowtarzalna i sądzę, że piłkarze mają przekonanie, że mogą osiągnąć historyczny sukces.
Bez względu na końcowe miejsce, Piast będzie musiał się postarać, żeby latem uniknąć wyprzedaży.
To będzie duże wyzwanie. Co roku nasi pucharowicze wpadają w tę pułapkę, tracą szybko czołowych zawodników i zaczynają grę w pucharach w słabszym składzie niż kończyli sezon. Wystarczy spojrzeć na przykład Górnika Zabrze z tamtego roku, który tak naprawdę dopiero zimą otrząsnął się po letnich osłabieniach. W Gliwicach muszą być przygotowani na odejście 3-4 ważnych ogniw. Pod pewnymi względami Piastowi może być łatwiej z przeprowadzeniem takich zmian. Kadra jest bardzo szeroka, wiele razy przekonywaliśmy się, że zmiennicy wchodzący do składu dają tę samą jakość, co ich koledzy. Kilku zawodników czeka na poważniejszą szansę i wydają się być gotowi. Są już w klubie od pewnego czasu, znają trenera i jego wymagania, nie muszą się aklimatyzować. Widzę szansę na płynne zmiany w składzie.
Przed Piastem otwiera się szansa, żeby zbudować coś trwałego i na dłużej zadomowić się w krajowej czołówce?
Byłoby fajnie, gdyby Piast został drugą Jagiellonią, która do walki o czołowe lokaty już nas przyzwyczaiła. To może być ten moment, gdy obecność w górnej ósemce stanie się normą. Osoba trenera Fornalika gwarantuje solidność i powtarzalność. Mający mnóstwo problemów Ruch Chorzów za jego kadencji stał się drużyną, po której co roku należało spodziewać się czegoś ekstra. Piłkarze Piasta chyba też poczuli teraz, że obecność w czołówce Ekstraklasy to nie jest kosmos i nie można się tego bać.
Mecz Pogoń – Piast bez goli? Kurs w ETOTO to aż 12,00
Każdy wie, że grał pan w Piaście od B-klasy do Ekstraklasy, ale nie każdy wie, że nadal jest pan związany z klubem.
Tak, aktualnie pracuję w dziale sprzedaży. W sporej mierze zajmuję się biletami – również grupowymi dla firm, szkół czy przedszkoli. Na tyle, na ile mogę, pomagam.
Zakładam, że ostatnie wyniki frekwencyjne wyjątkowo pana cieszą.
Oczywiście.
Jak wyjaśnić fakt, że w Gliwicach ciągle jest taki problem z frekwencją? Do pewnego momentu można było się tłumaczyć konfliktem z ultrasami, ale on się już dość dawno skończył.
Frekwencję budują wyniki. Po prostu. Widzimy, co się dzieje obecnie. Na Jagiellonii był komplet widzów, na Lechu też będzie. Gdyby do końca sezonu zostało pięć kolejnych meczów u siebie, to zakładam, że również sprzedalibyśmy wszystkie bilety. Najważniejsze, żeby z przytupem zakończyć ten sezon i podobnie zacząć następny. Wielu kibiców przyszło teraz na stadion po raz pierwszy lub po długiej przerwie i wierzę, że będziemy w stanie ich zatrzymać, że na dobre się do Piasta przekonają. Po emocjach z Jagą chyba nie mogło być inaczej. Jestem przekonany, że Piast zyskał dużo nowych sympatyków.
Czyli niejako przed Piastem kluczowy czas nie tylko jeśli chodzi o ugruntowanie swojej pozycji w lidze, ale również zmianę trendów frekwencyjnych.
Tak, mamy teraz przypływ i chodzi o to, żeby po odpływie jak najwięcej ludzi pozostało na trybunach. Jeśli Piast dobrze zacznie nowy sezon w lidze i pokaże się fajnie w pucharach, liczba widzów na pewno będzie satysfakcjonująca.
Powszechny jest pogląd, że większość ludzi w Gliwicach kibicuje Górnikowi Zabrze. Badając jednak ten temat na miejscu bardziej odniosłem wrażenie, że Górnik ma tam swoje „getta”, ale w pozostałych miejscach sympatią raczej cieszy się Piast.
Górnik kibicowsko ma Sośnicę i Łabędy, tam inne kluby się nie liczą. Sośnica jest dzielnicą najbliżej Zabrza. Wszystkie pozostałe dzielnice kibicują Piastowi, potrzeba tylko większej aktywności. Wydaje mi się, że poprzednie lata już coś w tym względzie ruszyły, a teraz jeszcze bardziej pójdziemy do przodu. Dobre wyniki mogą sprawić, że najmłodsi kibice zwiążą się z Piastem i to byłby potencjał na lata.
Nie ukrywa pan, że najchętniej zostałby w Piaście do końca życia.
Jestem już związany z klubem 20 lat, niejedno widziałem, było lepiej lub gorzej, ale zawsze emocjonalnie będę związany z Piastem. Urodziłem się w Gliwicach i w nich mieszkam, więc trudno, żeby było inaczej, gdy związałem swoje życie z piłką, a po karierze prowadzę akademię.
Nie czuje pan czasami lekkiego żalu, że nie urodził się 10 lat później i wszystkie tematy, o których teraz rozmawiamy, dotyczyłyby pana na boisku?
Cieszę się, że byłem jedną z osób, która kładła fundamenty pod wszystko, o czym dziś mówimy. Wywalczyłem pierwszy awans do Ekstraklasy, trochę w niej pograłem. To jest najważniejsze. Może kilka lat temu patrzyłem inaczej, jakaś nutka zazdrości się pojawiała, ale teraz już tego nie odczuwam.
Wracając jeszcze do meczu z Jagiellonią. Przeżył pan kiedyś większe emocje – jako piłkarz lub kibic?
Nie. Nadal się zastanawiam, jak Tomek Jodłowiec strzelił gola na 2:1. Podejrzewam, że gdyby na treningu miał sto takich prób, byłby problem, żeby trafił choć raz. No dobra, może kilka razy by się udało, ale tak czy siak czapki z głów. Zgasił całą Jagiellonię.
Karny obroniony przez Szmatułę chyba podwójnie pana ucieszył, bo mowa o człowieku, który dzisiejsze czasy łączy z pańskimi. Byliście klubowymi kolegami, gdy pan debiutował w Ekstraklasie.
Zdecydowanie. Jak mówiłem, od razu było widać, że Kuba jest mocny psychicznie i już pierwszego karnego omal nie zatrzymał. Już wtedy poczuł się pewnie i pokazał siłę mentalną. A takie chwile najlepiej ją weryfikują. Imaz przy drugiej jedenastce wyglądał, jakby sam nie wiedział, gdzie powinien strzelić.
No to na koniec krótko i konkretnie. Piast Gliwice będzie mistrzem, ponieważ?
Ponieważ z przekroju całego sezonu najbardziej na to zasługuje.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. newspix.pl
***
Jakub Szmatuła opowiadał o meczu z Jagiellonią i walce Piasta o mistrzostwo w najnowszym wydaniu Weszłopolskich na antenie Weszło FM.